Giggs: to normalne, że Rashford strzela mniej goli niż wcześniej

Jakub Mikuła
Zmień rozmiar tekstu:

W felietonie dla „Telegraph” Ryan Giggs pisze, że naturalną koleją rzeczy jest, że Marcus Rashford po przeniesieniu na pozycję skrzydłowego nie strzela już goli z taką regularnością jak w ubiegłym sezonie. Walijczyk wierzy, że Rashford w dalszym ciągu może kiedyś zostać głównym napastnikiem zespołu.

Artykuł Ryana Giggsa – treść oryginalna

Kiedy w sezonie 1991/92 zacząłem regularnie grać w Manchesterze United, musiało minąć kilka lat, bym uświadomił sobie, że jak wszystkim nastolatkom, którzy doczekali się wczesnego debiutu, wcześniej brakowało mi czegoś w moim rozwoju. Czegoś, po co musiałem wrócić kilka lat później.

Miałem wtedy 17 lat, w marcu zaliczyłem debiut w pierwszym zespole. W sezonie, który był ostatnim przed powstaniem Premier League, zagrałem w 38 ligowych spotkaniach. Rok później, gdy zdobyliśmy mistrzostwo Anglii, tych meczów było już 41. Możecie na tej podstawie sądzić, że nigdy nie oglądałem się za siebie, ale nie o to tu chodzi.

Piłkarze z etykietą młodego talentu mają jeden problem: omijają ich pewne podstawowe rzeczy, które są standardowe dla zawodników, których kariera toczy się normalnym torem; którzy w wolniejszym tempie przechodzą z juniorskich drużyn do rezerw, a później do pierwszego zespołu.

Tak bardzo lubimy patrzeć, jak chłopaki z akademii wdzierają się na salony. Nie ma w tym nic złego, ale musimy jednocześnie rozumieć, na jakie problemy mogą się natknąć nawet gdy im się to już uda.

Krótko mówiąc, takich graczy omijają pewne podstawy gry, które są dopełnieniem edukacji młodego piłkarza. Treningi w pierwszym zespole są przeprowadzane pod kątem następnego meczu, są ciężkie i dynamiczne.

Nastolatkowie wpadają w rytm grania, odpoczynku i przygotowań. Nie uczestniczą w tym, co ich rówieśnicy ćwiczą na treningach: dośrodkowań, wykończenia akcji, przystosowywania się do innych pozycji i realizacji zadań, które może powierzyć im menedżer.

Mam nadzieję, że Marcus Rashford na tym teraz nie ucierpi. Jest świetnym młodym piłkarzem, który w pełni zasłużył na przedarcie się do pierwszego zespołu w lutym, gdy zagrał przeciwko Midtjylland w Lidze Europy.

Teraz jednak nie trafił do siatki od meczu z Leicester (24 września) i tak jak w przypadku każdego napastnika to siedzi gdzieś u niego w głowie. Takie słabsze okresy są jednak normalne dla wielu młodych piłkarzy. Ja nie byłem wyjątkiem.

Moja forma znalazła się na zakręcie w sezonie 1994/95, gdy United przegrali walkę o mistrzostwo z Blackburn Rovers. Doznałem paru urazów łydki i ścięgna podkolanowego i wystąpiłem w mniejszej liczbie meczów niż w poprzednich trzech sezonach. Żeby sobie z tym poradzić, wróciłem do podstaw. Zostawałem po treningach, by popracować nad tymi aspektami mojej gry, które – jak czułem – wymagały uwagi.

W seniorskim futbolu może się zdarzyć tak, że nadarzą się jedynie dwie lub trzy okazje do dośrodkowania piłki. Albo jedna dogodna okazja na zdobycie bramki. I trzeba być wtedy gotowym. Grywałem na innych pozycjach, zazwyczaj jako środkowy napastnik, więc wraz z Brianem Kiddem ćwiczyłem sztukę wykorzystywania szans w tych sektorach boiska, gdzie albo miałem okazję dotknąć piłki tylko raz, albo musiałem użyć mojej słabszej nogi. I musiałem być wtedy bezbłędny.

Nie było to coś, co skończyło się na współpracy z „Kiddo”. Później pracowałem nad tym ze Steve’em McClarenem i z Renem Meulensteenem. Często było to coś prostego: dryblingi i wykańczanie akcji. Nie musiałem spędzać nad tym godzin – nawet dziesięć minut trzy razy w tygodniu potrafiło mnie przywrócić na właściwą ścieżkę. Przypominało mi to o tym, co było ode mnie wymagane i że nie jest to coś, co zazwyczaj praktykuje się w seniorskim futbolu.

Marcus będzie kiedyś środkowym napastnikiem, to jego naturalna pozycja. Normalnym w wieku jest jednak to, że prosi się go o to, by dostosował się do bardziej doświadczonych piłkarzy – w moim przypadku było tak samo. Będzie wiedział, że musi poświęcić czas, by dostosować swoją grę do występów na skrzydle.

Może to oznaczać, że poprosi jednego ze swoich kolegów z zespołu rezerw, by zagrał przeciwko niemu jako obrońca w gierce treningowej, gdy on będzie próbował dośrodkowywać. W ten sposób sam nauczy się defensywnej pozycji, którą będzie musiał podjąć.

Młodzi zawodnicy grający na takiej pozycji często muszą organizować takie ćwiczenia samodzielnie. Dzień po meczu pierwszego zespołu jest przeznaczony na odpoczynek dla tych, którzy w nim grali i na fizyczny trening dla tych, którzy nie grali. Od drugiego dnia po meczu następują już przygotowania do następnego spotkania, które prawdopodobnie odbędzie się już dwa dni później. Do treningów wraca wtedy skład pełen zawodników, którzy znajdują się na innych poziomach, jeśli chodzi o wypoczęcie i zdolność do trenowania. Trzeci dzień może już upłynąć na kolejnej podróży.

Dla młodych piłkarzy, którzy są w seniorskim rytmie treningów i meczów ważne jest to, by nie pomijali tego, czego potrzebują. Marcus ma wielki talent, pamiętam, jak oglądałem jego grę w meczu U-21 przeciwko Manchesterowi City na Etihad Stadium, na krótko przed spotkaniem z Midtjylland. W przerwie miałem kilka cierpkich słów do powiedzenia, bo czułem, że chłopaki spisywali się poniżej oczekiwać, ale Marcus się wśród nich wyróżniał.

Kilka dni później wraz z Louisem van Gaalem przyglądałem się mu na treningu pierwszego zespołu. Po takich detalach jak to, w jaki sposób mijał rywali, po niewielkich przebłyskach umiejętności można było dostrzec, że to jest chłopak, który jest gotowy do gry.

Oczywiście wieczorem na Old Trafford wykorzystał daną mu szansę, ale to, czego dokonał wcześniej, sprawiło, że nie wahaliśmy się umieścić go w wyjściowym składzie, gdy Anthony Martial doznał urazu.

Był to świetny przykład młodego zawodnika, który wykorzystał swoją szansę. Później przedarł się do kadry reprezentacji Anglii na Euro 2016, ale to żaden wstyd 10 miesięcy później wrócić do podstaw i upewnić się, że czuje się dobrze. Jak wszyscy nastoletni piłkarze, Marcus ma czas po swojej stronie.

Komentarze

Podobne wpisy

Najnowsze