Joyce: Pogba zawsze chciał być najlepszy, ale ciągle nosi te głupie fryzury

Jakub Mikuła
Zmień rozmiar tekstu:

W rozmowie z Jamesem Duckerem z „Telegraph”, Warren Joyce, menedżer Wigan i wieloletni trener juniorów Manchesteru United, opowiada o tym, co frustruje go w młodych piłkarzach i dlaczego niektórzy z nich nie potrafią zrealizować swojego potencjału.

Artykuł Jamesa Duckera – treść oryginalna

Łatwo zrozumieć, dlaczego Warren Joyce był surowy wobec każdego juniora, którym zajmował się w Manchesterze United, a który mógł odmówić dodatkowego wysiłku. Gdy sam był nastolatkiem, na turnieju rugby w Australii złamał dwa kręgi szyjne, ale zignorował koszmarny ból i przez następne 6 tygodni zagrał jeszcze 10 meczów. Dopiero gdy wrócił do domu, dowiedział się, jak poważna była jego kontuzja.

– Później powiedziano mi, że mogłem zostać sparaliżowany – mówi.

Joyce to zwyczajny człowiek. Szczery, bezpośredni, przesiąknięty futbolem do szpiku kości. Widać, dlaczego sir Alex Ferguson ufał mu na tyle, że powierzył mu prowadzenie przyszłości tak wielu piłkarzy przez łącznie 8 lat pracy na Old Trafford. Joyce wrócił do swojego duchowego domu w niedzielę, jako menedżer Wigan Athletic. Kilku jego dawnych wychowanków starało się zablokować jego nowej drużynie drogę do V rundy FA Cup, choć ten najbardziej znany – Paul Pogba – nie znalazł się nawet w kadrze meczowej.

Joyce jest niezmiernie dumny z wyników swojej pracy nad rozwojem młodych talentów. W pewnym momencie godzinnej, pouczającej rozmowy wymienia 25-osobowy skład, uszeregowany pod względem pozycji, złożony z zawodników, którzy obecnie występują w Premier League, a piłkarskie szlify zbierali pod jego okiem w Manchesterze United. Oczekiwał od nich poświęcenia. Wspomniał, jak Oliver Norwood, obecnie pomocnik Brighton, miał ciągłe problemy ze straceniem na wadze, więc gdy powiedziano mu, że jest prawie dwa razy grubszy od Paula Scholesa, niemal się zagłodził. Rozczarowują go jednak zawodnicy, którzy nie zdołali zrealizować swojego potencjału.

– To frustrujące, widzieć jak zawodnicy tacy jak Adnan Januzaj, James Wilson czy Federico Macheda przedzierają się do pierwszego zespołu i przestają wykonywać pracę, którą wykonywali, by wznieść się na ten poziom – mówi Joyce. – Nie występują w meczach, nie trenują już tak ciężko. Siedzą w jacuzzi i nie pracują tak sumiennie, jak musieli pracować wcześniej. To mnie denerwuje, bo można było tego uniknąć.

– Jeśli w młodości potrafisz wznieść się na taki poziom, musisz kontynuować ciężką pracę. Trenerzy liczą na to, że zawodnicy staną się na tyle inteligentni, że będą potrafili sami o sobie zadbać. Wystarczy spojrzeć na kadrę Leicester, która zdobyła ostatnio mistrzostwo Anglii. Jest tam pięciu zawodników z rezerw United. To duża grupa, zwłaszcza że grał tam również Jeff Schlupp, który był u nas na trzymiesięcznych testach i otwarcie mówi, że ten okres bardzo go zmienił.

Kolejnym źródłem frustracji jest dla Joyce’a Ravel Morrison, utalentowany pomocnik, który wpadł w niewłaściwe towarzystwo, narobił sobie problemów z zarządem, został w końcu sprzedany przez Man Utd, a właśnie skończył krótki okres próbny w Wigan. Joyce ściągnął go z Lazio, ale 23-latek nie zdołał go przekonać co do tego, że warto wypożyczyć go do końca sezonu.

– Zdarzało się kiedyś, że zmienialiśmy się między sobą, by pomóc Ravelowi wykonywać prace społeczne – wspomina Joyce. – Przez całe popołudnie przerzucałem z nim końskie gówno, by pomóc mu uporać się z tym wszystkim.

Joyce jeździł kiedyś samochodem, który nazywał „małą, starą szopą”. Był to wyraz sprzeciwu wobec powszechnej wśród młodych piłkarzy kultury „małego Bentleya”, którą swego czasu publicznie wykpił Roy Keane.

– Jeśli wpajasz piłkarzom takie nawyki, to znaczy, że sam je masz, prawda? – pyta retorycznie. – Miałem najgorsze auto w klubie, bo United byli skąpi i nie płacili mi zbyt wiele – śmieje się. – Ale także dlatego, że w dzisiejszych czasach jest zbyt wielu dzieciaków, które mają duże, błyszczące samochody, mimo że nie osiągnęły w piłce niczego. Albo chcesz być członkiem boys bandu, albo piłkarzem.

Joyce wspomina, jak Ferguson bez wiedzy Nicky’ego Butta sprzedał należące do zawodnika Porsche, bo uważał, że zbytnio rzucało się w oczy. Gdy 52-latek trafił do Wigan, otrzymał mercedesa ML 4×4.

– Naszym sponsorem jest Mercedes. Powiedziałem młodym zawodnikom, że nie obchodzi mnie, jakim autem jeżdżę. Wszyscy się roześmieli i odparli „Uważaj, staniesz się równie błyszczący”.

– Później ten jeep Mercedesa przyjechał do mojego domu. Mój syn powiedział: „To auto jest paskudne”. Nazajutrz pojechałem nim do pracy i pomyślałem, że nie ma mowy, bym jeździł czymś takim. Nie zaparkowałem go nawet na miejscu przeznaczonym dla menedżera. Powiedziałem, by dali mi inne auto. Jesteśmy w strefie spadkowej.

Jeśli chodzi o wyróżnianie się, Joyce z niepokojem obserwuje medialne zamieszanie tworzące się wokół Paula Pogby; własna linia odzieżowa, twitterowy emotikon i związane z tym bandy reklamowe na Old Trafford. 52-latek ma nadzieję, że nie wpłynie to negatywnie na koncentrację Francuza.

– Paul zawsze chciał być najlepszy na świecie – mówi. – Ustawił sobie wysokie standardy, by to osiągnąć. Kilka razy go skrytykowałem, bo nigdy nie odbierał piłki. Mimo to zawsze miał w sobie taką wewnętrzną chęć, by to robić.

Czy zdoła osiągnąć swój cel?

– To tak naprawdę zależy od niego – dodaje Joyce. – To zależy od tego, czy nadal będzie nosił te głupie fryzury i będzie się przesadnie angażował w te wszystkie pozaboiskowe gierki – mówi pół żartem.

– To zależy od niego, od tego, co zrobi. Jestem wobec niego krytyczny, bo nie pamiętam, by Scholes czy Giggs zachowywali się podobnie.

Man Utd zapłacił Juventusowi 89 mln funtów, by sprowadzić Pogbę z powrotem na Old Trafford. Joyce twierdzi, że Francuz mógłby nigdy nie opuścić klubu, gdyby Mino Raiola, jego agent, nie wywarł na niego wpływu.

– To długa historia, ale może lepiej o niej nie mówić. Wiele na ten temat napisano, ale kompletnie mijano się z prawdą. Nie mogę zdradzić szczegółów naszej rozmowy. Wiem tyle, że Paul grał dla nas w finale Manchester Senior Cup 17 maja na Etihad, 4 dni po tym, jak Man City zdobyło mistrzostwo Anglii. Nadal bardzo chciał zagrać dla United w finale pucharu drużyny rezerw, mimo że gdyby złamał wtedy nogę, nie trafiłby do Juventusu.

Jako uczeń Joyce reprezentował Anglię w krykieta i rugby, ale zakończył karierę rugbysty, gdy złamał piąty i szósty kręg szyjny.

– Mówimy o roli osób takich jak sir Alex, ale moim szkolnym nauczycielem na tamtym turnieju w rugby był Ray French, który grał dla British Lions. To ludzie tacy jak John Wayne. Wstydem jest zejście z boiska, nawet ze złamanym karkiem. Jeśli coś takiego wydarzyłoby się dzisiaj, szkoła zostałaby totalnie uwalona w sądzie.

Mimo to piłka nożna zawsze była największą miłością Joyce’a. Nie minął rok, odkąd złamał kark, a grał w pierwszym zespole Bolton Wanderers jako pomocnik. Gdy po raz drugi związał się z United, odrzucił ponad 10 ofert. Często jednak zapomina się o tym, że Wigan to trzeci klub w jego karierze menedżerskiej. W 1999 roku Joyce w nieprawdopodobny sposób uratował Hull City, które było na samym dnie zawodowej piłki, na ostatnim miejscu w czwartej lidze, ze stratą 15 pkt do bezpiecznego miejsca. Później prowadził Royal Antwerp, dawny klub filialny Man Utd w Belgii.

Ojciec Joyce’a, Walter, grał dla Burnley, ale w 1962 roku nie uwzględniono go w kadrze na finał FA Cup przeciwko Tottenhamowi, mimo że w półfinale z Fulham wystąpił w pierwszym składzie. Nigdy o tym nie rozmawiali. Było jednak coś, co jego ojciec powiedział mu, gdy on miał 10 lat. I co bardzo na niego wpłynęło.

– Powiedział mi, że im jestem sprawniejszy, tym więcej mogę dokonać, a im więcej mogę dokonać, tym lepszy będę. Trzymam się tego przez całe życie.

Wielu młodych piłkarzy przyzna, że Warren Joyce wpoił im tę zasadę.

Komentarze

Podobne wpisy

Najnowsze