W felietonie dla “Guardiana” Daniel Taylor pisze, że gdy latem Real Madryt zgłosi się po Davida de Geę i Edena Hazarda, Manchester United i Chelsea powinny zrobić wszystko, by zatrzymać swoich zawodników.
Artykuł Daniela Taylora – treść oryginalna
Klub, który sir Alex Ferguson nazwał kiedyś “mafią”, prawdopodobnie chce sprowadzić bramkarza Manchesteru United i skrzydłowego Chelsea – ale oba te kluby powinny się temu sprzeciwić.
Nie jest trudno zrozumieć, dlaczego bywają czasy, gdy Real Madryt, trwający w całym swoim wyniosłym przekonaniu o własnej wyjątkowości i nieodpartym wrażeniu, że zawsze dostaje to, czego chce, zapewnia kilku innych wielkich klubom okres niepewności.
Jest wiele innych wielkich klubów, które mają ambicje stać się europejskim hegemonem. Mimo to żaden z nich, nawet Barcelona, nie jest takim magnesem przyciągającym zainteresowanie ze strony największych gwiazd futbolu. Żaden z nich nie ma takiej graniczącej z kompleksem większości pewności siebie. Żadnemu z nich prężenie muskułów i przypominanie wszystkim pozostałym o istnieniu hierarchii wśród najlepszych nie sprawia takiej przyjemności.
– Real zapłacił 80 mln funtów w gotówce i wiadomo, dlaczego to zrobił – pisał sir Alex Ferguson o sprzedaży Cristiano Ronaldo w swojej ostatniej autobiografii. – Dla ich prezydenta, Florentino Péreza, był to sposób na to, by powiedzieć światu: “Jesteśmy Realem Madryt, jesteśmy najwięksi z największych”. To był sprytny ruch.
Ferguson, jak pewnie pamiętacie, był tak zdenerwowany zainteresowaniem Realu przez cały poprzedni rok, że sięgnął po powiązania “Królewskich” z faszystowskim reżimem generała Franco, by stwierdzić, że jedna z największych sportowych marek jest w istocie spłukana moralnie. Ówczesne konferencje prasowe Szkota przedstawiały obraz człowieka, który nie godzi się na bycie zastraszanym, rozsiada się w fotelu i obiecuje, że “nie sprzeda tej mafii nawet wirusa”. Ferguson, prawdopodobnie najlepszy aktor, którego kiedykolwiek wydał na świat futbol, przyjął wtedy pozę, z której dumny byłby nawet Al Pacino.
To było jednak tylko przedstawienie. Wcześniej doszedł do sekretnego porozumienia z Ronaldo, które ujrzało światło dzienne dopiero kilka lat później.
– Dobrze wiedziałem, że jeśli Real zaoferuje 80 mln funtów, Ronaldo będzie musiał odejść. Nie mogliśmy blokować jego pragnienia powrotu na Półwysep Iberyjski i noszenia tej samej sławnej białej koszulki, co Di Stéfano i Zidane.
Real, po raz kolejny, dostał tego, kogo chciał.
Problem United polega na tym, że odpowiedni ludzie na Bernabéu wzięli teraz na cel Davida de Geę, mimo że lata wczesnej młodości spędził na Vicente Calderón, stadionie Atlético Madryt, gdzie podczas ostatniego meczu z Realem z tysięcy białych i czerwonych kartek ułożono ogromną mozaikę z napisem “Orgulloso De No Ser Como Vosotros” – “Jesteśmy dumni z tego, że nie jesteśmy tacy jak wy”.
To była pomysłowa docinka, a ten kalejdoskop kolorów i widok katedry Almudena na horyzoncie w świetny sposób przypominał, dlaczego ludzie będą tęsknić za tym miejscem, gdy Atlético przeniesie się latem na nowy stadion przy lotnisku.
Konkluzja jest jednak taka, że to zawodnicy Zinedine’a Zidane’a zakończyli mecz, ślizgając się na kolanach po przesiąkniętym deszczem boisku. Klub, o którym Jorge Valdano powiedział kiedyś, że nigdy nie może mieć zbyt wielu gwiazd ma teraz galáctico nawet jako trenera. Real wygrał Ligę Mistrzów 11 razy, o 4 więcej niż Milan i o 6 niż Barcelona, Bayern i Liverpool. W dodatku już 3 czerwca, gdy zmierzy się w Cardiff z Juventusem, może dodać do swojej kolekcji kolejny puchar. Jeśli wygra, będzie to trzeci raz na przestrzeni ostatnich czterech lat, gdy białe wstążki ozdobią ten niespełna 8-kilogramowy kawał srebra.
Oczywiście de Gea musi być tym zaintrygowany. To rzecz jasna kusząca perspektywa. Jak ktoś mógłby powiedzieć, że nie jest?
To musi zaalarmować United, jeśli naprawdę zależy im na powrocie do czołówki. Chelsea prawdopodobnie także powinna zacząć się martwić, gdy Real zwróci wzrok w kierunku Edena Hazarda.
Może i Real jest czasem chaotycznym miejscem – wystarczy wspomnieć 6 menedżerów i więcej kryzysów niż chcieliby o nich pamiętać w ciągu 4 lat, jakie David Beckham spędził na Bernabéu – ale wciąż jest miejscem, w którym piłka nożna jest najbliżej Harlem Globetrotters. Można go także nazwać tak jak kiedyś głosił nagłówek w “USA Today”: “New York Yankees futbolu”. Żadnemu piłkarzowi nie jest łatwo powiedzieć “nie”.
Nie jest jednak nigdzie powiedziane, że inne kluby muszą tańczyć tak, jak im Real zagra, więc byłoby szkoda, gdyby United i Chelsea nie odnalazły woli przeciwstawienia się Realowi w czasie, gdy Premier League potrzebuje tego typu piłkarzy. W “Match of the Day”, programie, który z naturalnych powodów wzywa do tego, by uczynić sport interesującym, rozmawiano niedawno o tym, czy najwyższa liga angielska straciła swój blask.
Chelsea, trzeba jej to przyznać, określiła już jasno swoje stanowisko. Może i Hazard przegrał z N’Golo Kanté, jeśli chodzi o wyróżnienia indywidualne, ale Belg nie został z pustymi rękami. Idealnie pasowałby do Realu, więc to zrozumiałe, że Chelsea, która sama ma duże ambicje, rozpoczęła już rozmowy w sprawie zastąpienia jego kontraktu, który wygasa w 2020 roku, nową umową, która zapewni mu pozycję najlepiej zarabiającego zawodnika w klubie.
Stanowisko United na temat de Gei nie jest już tak jasne, ale z pewnością nadszedł czas, gdy muszą zamknąć Realowi drzwi przed nosem, jeśli poważnie myślą o powrocie do pozycji, w której pojęcie sukcesu jest czymś bardziej stosownym od przedzierania się przez czwartkowo-niedzielne odmęty Ligi Europy.
De Gea zdobył nagrodę zawodnika sezonu w klubie 3 razy z rzędu. Ma 26 lat, więc jak na bramkarza wciąż jest stosunkowo młody i wkracza w pozornie najlepszy okres w swojej karierze. Co ważne, jego kontrakt jest ważny do 2019 roku i zawiera opcję przedłużenia o następny rok, z której klub z pewnością będzie chciał skorzystać. United musieli długo poczekać, zanim znaleźli kogoś, kto sprawił, że przestali usychać z tęsknoty za Peterem Schmeichelem. Teraz mają de Geę i rozważanie jego odejścia jest niezbyt sensowne.
Barykadowanie się przed Realem z pewnością nie będzie proste, jeśli de Gea wyrazi się jasno co do tego, że chce odejść. Na nieszczęście United może uzyskać przebaczenie, zwłaszcza biorąc pod uwagę, w jakim miejscu mógłby być teraz, gdyby jego niedoszły transfer na Bernabéu w 2015 roku nie zawalił się w ostatniej chwili.
Może i Zidane był dziecięcym idolem Hazarda, a sam Belg jasno stwierdził, że chciałby kiedyś zagrać w Hiszpanii, ale jego obecny klub właśnie zdobył mistrzostwo i może jeszcze sięgnąć po podwójną koronę, jeśli w przyszłą sobotę pokona Arsenal w finale FA Cup. Hazard jest piłkarzem, którego rywale obawiają się bardziej niż kogokolwiek. Chelsea wraca do Ligi Mistrzów, więc jeśli Belg poprosi o transfer, nowo koronowani mistrzowie Anglii muszą zrobić wszystko, by do jego sprzedaży nie doszło.
Pocieszające dla Chelsea jest to, że póki co nic nie każe sugerować, że Hazard myśli o odejściu. United są jednak po drugiej stronie rzeki i choć zalety gry dla największego klubu w Anglii są oczywiste, de Gea jest częścią zespołu, który w ostatnich trzech sezonach zajął kolejno siódme, czwarte i piąte miejsce, a teraz prawdopodobnie będzie szósty.
Proces leczenia ran po odejściu Fergusona podąża powoli. Roy Keane opisał obecną sytuację Man Utd, który traci 22 punkty za Chelsea, jako powód do wstydu dla całego klubu. United nie potrafili wyprzedzić nawet jednego z najgorszych zespołów, jakie miał Arsenal przez ostatnie 20 lat, a w dodatku skończą ligę za Man City po raz czwarty z rzędu – wydarzy się to po raz pierwszy od lat 70. Może i Keane chowa urazę do José Mourinho – i całego Manchesteru United – ale nie oznacza to, że nie ma racji.
Jedną rzeczą, której United nigdy nie stracili, jest ich pragnienie powrotu na szczyt. Nadszedł czas, gdy wraz z Chelsea muszą postawić na swoim, bo jeśli tego nie zrobią, nie tylko zmniejszą swoje szanse na sukcesy, ale także wywieszą białą flagę. Właśnie to zdenerwowało Fergusona podczas sagi transferowej Ronaldo: że Real sprawił, że Man Utd wyglądał na słaby. To był światowy rekord transferowy. Innymi słowy, była to jedna z najgorszych transakcji, w jakich United kiedykolwiek brali udział.
Komentarze