Felieton: I Ty nie powinieneś zostać Edem Woodwardem

Bernadeta Kuźnicka
Zmień rozmiar tekstu:

– Premier League to najlepsza liga świata! Wcale nie! – Najlepsza jest Serie A! – To przecież Primera Division od lat jest najsilniejsza w Europie! Podobnym licytacjom nie ma końca. Trwa jednak czas, w którym wszystkie podziały odchodzą w zapomnienie. Czas, w którym każdy kibic futbolu znajduje się na rozdrożu. Jego emocje są rozedrgane niczym huśtawka. Popadanie ze skrajności w skrajność zafundowała mu jego ukochana – Piłka.

I tak potencjalny kibic musi wykazać się ogromną dozą empatii dla wypoczywających po trudach minionego sezonu piłkarzy, która nieodzownie wiąże się jednak z rozłąką… Na całe szczęście ktoś, kto odpowiada za konstrukcję złożonego futbolowego świata, dba również o to, by kibic mógł otrzymywać odpowiednią dawkę emocji cyklicznie. Nie możesz iść na mecz ukochanego klubu? Brakuje Ci transmisji szlagierowych spotkań? Mamy dla Ciebie nagrodę pocieszenia. I to nie byle jaką.

Od rana do wieczora zalewa Cię fala doniesień. Redakcje prześcigają się w rewelacjach, którymi pragną złowić potencjalnych odbiorców. Serwują im apetyczne kąski, bowiem na talerzu lądują wybitne osobistości znane z piłkarskich aren. Nie da się przejść obojętnie wobec informacji, według których Jakub Błaszczykowski miałby przenieść się do Ekstraklasy, zaś Cristiano Ronaldo szykuje się do spektakularnego powrotu na Old Trafford. Nie zabraknie tutaj krytyków, sceptyków, ale też osób, które „podpalone” ową utopijną wizją, będą chłonęły transferowe plotki niczym gąbka…

Niełatwe życie podczas trwania letniego okna transferowego mają kibice Manchesteru United. Jak to się jednak mawia – każdy kij ma dwa końce. Na początku pod lupę wezmę koniec, który mnie, jako sympatykowi Czerwonych Diabłów, jest znacznie bliższy. Klub, który jest uzbrojony po zęby we wszystko, co potrzebne by ruszyć ku transferowej ofensywie. Mowa tu o oczywiście o gigantycznych środkach finansowych, kuszącej innych piłkarzy renomie zbudowanej na latach „panowania” w Anglii, ale też szefowi wszystkich szefów na tym polu w osobie Eda Woodwarda. Man Utd od lat jest potentatem do śrubowania kolejnych transferowych rekordów (to jednak nie czas ani miejsce, by dyskutować o ich słuszności). Niepodważalną prawdą jest jednak, iż owa „receptura”, złożona ze wspomnianych wcześniej przeze mnie czynników, od lat zdaje się działać wyśmienicie. W konsekwencji, cofając się choćby kilka lat wstecz, mieliśmy przyjemność podziwiać w szeregach United prawdziwe transferowe „kąski”. Mam tu na myśli na przykład Dymitara Berbatowa, Rio Ferdinanda, czy Juana Matę… Nie sposób nie wspomnieć tu o ostatnich nabytkach, kiedy to rynek transferowy uległ kompletnemu przekształceniu i zdecydowanie się rozpędził. Przecież pozyskanie Paula Pogby, Zlatana Ibrahimovicia, to zupełnie inna historia… Jednak kto, jeśli nie Manchester United, miałby tego dokonać?

Można by rzec – piłkarski świat zwariował i ewidentnie zachorował na zakupoholizm. I tu znów spotykamy się z rozbieżnymi stanowiskami: jednym takie sumy w kontekście zakupów piłkarzy w ogóle nie mieszczą się w głowie, drudzy zaś próbują sobie wszystko racjonalnie tłumaczyć. Któż jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamieniem! W ostatnim czasie kupują wszyscy – poczynając od Chińczyków, poprzez hiszpańskich gigantów, szejków rządzących angielskimi klubami, kończąc przykładowo na nowych (wyjątkowo hojnych) właścicieli Milanu. Tutaj wkrada się chyba pewnego rodzaju szpileczka zazdrości, którą kibice mniej zamożnych drużyn, odrobinę gorzej radzących sobie podczas między sezonowych zakupów, wbijają tym, którzy w owych podbojach nie mają sobie równych. Śmiem przypuszczać, iż Czerwone Diabły są ekipą, krytykowaną pod tym względem ze wzmożoną częstotliwością oraz uszczypliwością. Jedni krzyczą, że wszyscy topowi piłkarze chcieliby grać nigdzie indziej jak w Man Utd, drudzy zaś, że to „Czerwone Diabły” pragną zagarnąć absolutnie wszystkich. Na całe szczęście, internetowa społeczność nie posiada w swoich rękach żadnej mocy decyzyjnej. Wtedy dopiero piłkarski świat miałby prawo zwariować i wcale nie byłyby potrzebne do tego miliony dolarów, euro, funtów.

Znajdując się jednak na finiszu tego morderczego wyścigu po najgorętszy piłkarski towar, nie słychać już na szczęście żadnych wyrzutów w kierunku Manchesteru United, ponieważ zazwyczaj jest on daleko przed swoimi krytykami. Ostatecznie na podium za transferowe osiągnięcia stoi nikt inny jak właśnie „Czerwone Diabły”. Dla niedowiarków polecam zrobić indywidualny mikro rachunek sumienia z czasów, kiedy to krytykowało się z łatwością kolejne transfery, a później trzeba było pokornie przyznawać rację tym, którzy się naprawdę znają na swojej robocie. Tym zaś, którzy potrzebują namacalnych dowodów, proponuję poczekać do początku ligowej batalii i nastawić ostrość na „9”, biegającą po boisku w czerwonym trykocie. Życzę sobie i Wam, by mój entuzjazm nie okazał się być przesadzony.

Komentarze

Podobne wpisy

Najnowsze