ManUtd.pl ocenia: przebłyski nadziei w meczu bez historii

Jakub Mikuła
Zmień rozmiar tekstu:

Manchesterowi United chęci do gry znowu starczyło tylko na jedną połowę, w której w końcu można było zobaczyć, że on też potrafi grać w ofensywie z polotem, ale oszczędzanie sił tym razem nie wyszło mu bokiem i dwie bramki strzelone pod przerwą wystarczyły do pokonania Swansea.

Mourinho jakby wyciągnął wnioski z kilku ostatnich meczów, nie pozwolił Swansea na wiele i przede wszystkim nie oddał jej inicjatywy, choć można się kłócić, jak duży wpływ miała na to wyjątkowo słaba postawa „Łabędzi”, którzy na Old Trafford rozegrali niewątpliwie jeden ze słabszych meczów pod wodzą nowego trenera. „Czerwone Diabły” po przerwie wyraźnie spuściły z tonu, ale nawet wtedy zdołały stworzyć sobie kilka dogodnych strzeleckich sytuacji. Wtedy nastąpił też jednak moment dekoncentracji, który równie dobrze mógł się skończyć znacznie gorzej i niepotrzebnie uczynić ostatni akt meczu nerwowym.

David de Gea – po zeszłorocznym spotkaniu z Bournemouth José Mourinho powiedział, że jego bramkarz przysypiał na boisku i całkiem możliwe, że tak było i tym razem, bo nie mógł liczyć na nadmiar atrakcji. Nie zaburzyło to jednak jego koncentracji i gdy już musiał się wykazać, to to zrobił, choć jednego z dwóch celnych strzałów Tammy’ego Abrahama mógł uniknąć, gdyby tylko porządnie wybił wcześniej piłkę, a w ostatnim czasie miewa z tym pewne problemy. Drugie jego uderzenie sparował z kolei na tyle niepewnie, że piłka prawie wpadła mu do bramki, ale wszystko skończyło się szczęśliwie. Ocena: 7

Antonio Valencia – poprawny występ, jaki był mu potrzebny po niedawnym spadku dyspozycji, choć trudno uznać, że rywale postawili mu wymagające warunki. Zawiódł raz, gdy dopuścił do dośrodkowania z głębi pola, po którym Tammy Abraham mógł zdobyć bramkę. Znacznie lepiej mógł się też zachować w poprzedniej akcji, gdy nie był szczególnie zainteresowany powstrzymaniem Routledge’a przed stworzeniem koledze z zespołu przestrzeni do podania w kierunku napastnika. Tak niepokojące zaniedbania w kryciu przytrafiają mu się niestety coraz częściej. Kilkukrotnie dobrze pokazał się do gry w ofensywie, ale niemal wszystkie najgroźniejsze akcje zespołu rozegrały się bez jego udziału. Ocena: 5,5

Chris Smalling – nie był to dla niego aż tak udany występ jak ten z Liverpoolem, gdy wspólnie z Ashleyem Youngiem opanował lewą stronę boiska i wyłączył z gry Mohameda Salaha, ale André Ayew sobie przy nim nie pograł. Świetnym przechwytem na połowie rywala zainicjował akcję, po której Lukaku powinien był strzelić gola na 3:0. Pewną rysą na jego grze była sytuacja z 59. minuty, gdy razem z drugim środkowym obrońcą pozwolił na to, by Abraham oczekiwał na dośrodkowanie w towarzystwie znacznie ustępującego mu fizycznie Younga. Ocena: 6

Victor LindelöfMourinho wytłumaczył wystawienie go w wyjściowym składzie jego umiejętnościami w wyprowadzaniu piłki i pod tym względem faktycznie wypadł dobrze, ale po raz kolejny można było mieć wątpliwości co do jego umiejętności w zakresie gry w defensywie. W Sewilli wsadził de Geę na minę, zmuszając go do awaryjnego wybicia, w Londynie nie upilnował Benteke, który wystawił bramkarza na próbę już przy stanie 2:2, a w meczu ze Swansea miał problemy z Tammym Abrahamem, który właśnie za jego sprawą mógł zdobyć bramkę kontaktową. Podobnie jak kiedyś Blind miewa problemy w starciach z silnymi fizycznie rywalami, tylko że w przeciwieństwie do niego nie utrudnia mu tego niski wzrost. Wciąż musi się dostosować do gry w Anglii. Ocena: 5,5

Ashley Young – mimo kilku ważnych zagrań w obronie przez większą część meczu bezrobotny, w dodatku właściwie niewidoczny w ofensywie. Ma na sumieniu drugą sytuację Abrahama, któremu pozwolił na strzał, ale na jego korzyść działa dziwaczne ustawienie defensywy Man Utd, w którym nienależący do najwyższych zawodnik miał pod opieką nie tylko blisko dwumetrowego napastnika, ale także oczekującego na zamknięcie akcji na drugim skrzydle prawego obrońcę. Można mieć wątpliwości, czy Abrahama nie powinien był pilnować prawdopodobnie najsilniejszy i najlepszy w powietrzu ze wszystkich obrońców Smalling, zwłaszcza że był ustawiony w strefie, w której United i tak mieli dużą przewagę liczebną. Ocena: 5,5

Nemanja Matić – wraz z Pogbą bez większego problemu opanował środek pola, a kilkoma zagraniami do przodu, z których jedno, to do Lingarda, odegrało dużą rolę w pierwszej akcji bramkowej, pokazał, że jego funkcja w zespole nie ogranicza się jedynie do przerywania akcji. Wystrzegł się też karygodnych, graniczących z niedbalstwem błędów w kryciu, z których w tym sezonie zdążył już uczynić swój znak rozpoznawczy, ale nie miał też wielu zadań w defensywie. Grał dobrze, ale raczej nie będzie to mecz, który szczególnie zapadnie mu w pamięci. Ocena: 6,5

Paul Pogba – pomimo coraz większej towarzyszącej mu ostatnio krytyki zdołał na nowo odnaleźć w sobie swobodę i radość z gry. Okazało się też, że gdy wybiera najprostsze rozwiązania, nie siląc się na zbędną boiskową ekstrawagancję, wychodzi mu znacznie więcej zagrań. W drugiej połowie w rewelacyjny sposób podał do Maty i powinien był zanotować asystę, ale ekwilibrystyczny strzał Hiszpana minął bramkę. Właściwie bliźniaczym podaniem wykreował później nawet lepszą okazję Lukaku. Znacznie poważniejszy test będzie musiał jednak przejść za tydzień, gdy będzie się od niego oczekiwać, że poprowadzi United do wyjazdowego zwycięstwa z City i zapobiegnie tym samym przypieczętowaniu zdobycia mistrzostwa Anglii w meczu derbowym. Ocena: 7

Juan Mata – jest w tym roku jednym z najważniejszych piłkarzy Man Utd, gra wyraźnie lepiej niż jesienią i pokazał to także w tym spotkaniu, choć nie miał ku temu tyle okazji, ile by pewnie chciał, bo większość groźnych akcji zespołu przebiegało lewą stroną i środkiem boiska. W ostatnim czasie dwukrotnie próbował strzelać przewrotką i widać było to w sytuacji z drugiej połowy, gdy po podaniu od Pogby, być może w obawie przed kolejną nieudaną próbą, starał się uderzyć w inny sposób. Strzały z pola bramkowego normalnie powinny kończyć się bramkami, ale ze względu na trudną pozycję i bezpieczny wynik można go chyba rozgrzeszyć. Ocena: 6,5

Jesse Lingard – miał udział w obu bramkach, a obrońcy Swansea sobie z nim wyraźnie nie radzili. Zaliczył asystę przy bramce Sáncheza, choć może mówić o sporym szczęściu, bo zagrał do niego w taki sposób, że Fernández sięgnął piłki i był bliski zażegnania niebezpieczeństwa. Wcześniej w świetny sposób właściwie tylko zmienił tor lotu piłki podanej przez Maticia, dzięki czemu stworzył Lukaku świetną sytuację. Sam miał szansę na dobicie Swansea, ale po widowiskowym minięciu dryblingiem dwóch rywali oddał wyraźnie niecelny strzał z linii pola karnego. Po przerwie wyraźnie przygasł, ale to samo można powiedzieć w zasadzie o całym zespole. Ocena: 7

Alexis Sánchez – obok meczu ligowego z Huddersfield było to jego najlepsze jak dotąd spotkanie w barwach Man Utd, co oznacza mniej więcej tyle, że mierząc się na Old Trafford z zespołami broniącymi się przed spadkiem jest w swoim żywiole. Dzięki dobrej grze bez piłki i zimnej krwi w sytuacji, gdy otoczyło go kilku rywali, zdołał dograć piłkę do Lukaku, który otworzył wynik meczu, a później pewnie wykorzystał sytuację sam na sam, podwyższył prowadzenie zespołu i właściwie rozstrzygnął mecz już po dwudziestu minutach. Imponował też wolą walki, utrzymywał się na nogach nawet kopany i popychany przez obrońców Swansea. Naiwnością będzie pewnie oczekiwać, że to dla niego przełomowy moment, ale takie występy z pewnością są mu potrzebne. Ocena: 7

Romelu Lukaku – dobrze współpracował z Lingardem. Zrobił to, co do niego należało, uwolnił się spod opieki Mawsona, pokazał się do gry i strzelił swojego setnego gola w Premier League, choć różnie mogłoby być, gdyby rykoszet po nodze obrońcy nie spowodował, że piłka zmieniła wysokość lotu na tyle, że znalazła się poza zasięgiem bramkarza, który spodziewał się płaskiego uderzenia. Później nie miał już wielu szans na to, żeby się wykazać, choć z pewnością powinien był wykorzystać sytuację z ostatniego kwadransa spotkania, gdy stanął w oko z Fabiańskim i przegrał ten pojedynek. Napastnik jego klasy powinien był także znacznie lepiej wykończyć akcję z jedenastej minuty, gdy dzięki podaniu Lingarda zostawił w tyle całą linię obrony. Ocena: 6,5

Rezerwowi:

Marcus Rashford – przejawiał sporo chęci do gry, ale nie zdołał przełożyć tego szumu na nic efektywnego. Jak na ironię, najgroźniejsza sytuacja Man Utd w końcówce mogła mieć miejsce m.in. dlatego, że przegrał pojedynek jeden na jeden z obrońcą na pograniczu pola karnego. Ocena: 5,5

Ander Herrera – widać było u niego przerwę w grze. Biorąc pod uwagę miesiąc pauzy, bezpieczny wynik i taką sobie dyspozycję Lingarda po zmianie stron, pewnie rozsądniej byłoby go wpuścić na boisko znacznie wcześniej. Ocena: 5

Scott McTominay – prawdopodobnie jedynym powodem, dla którego w ogóle wszedł na boisko, była chęć dodania drużynie wzrostu w doliczonym czasie gry. Nie wpłynął w żaden sposób na przebieg meczu. Ocena: brak

Menedżer:

José Mourinho – choć części kibiców Man Utd może być trudno się z tym pogodzić, ten mecz dostarczył kolejnych argumentów ku stwierdzeniu, że „Czerwone Diabły” grają w ofensywie z największą swobodą, gdy tylko jeden zawodnik z trójki Sánchez-Martial-Rashford jest na boisku, a Alexis – dowód na to, że jeśli w tym klubie kiedykolwiek istniało jakiekolwiek planowanie długoterminowe, to właśnie zostało wyrzucone na śmietnik – gra na swojej optymalnej pozycji, a nie ląduje na którymś z dwóch pozostałych miejsc za plecami Lukaku, by stworzyć możliwość wystawienia obok niego któregoś z pozostałych lewoskrzydłowych. W dodatku coraz większą rolę w taktyce ofensywnej Mourinho odgrywa po raz kolejny podnoszący się z kolan Juan Mata, a kojarzony przed tym sezonem głównie z grą na skrzydle Jesse Lingard coraz śmielej poczyna sobie jako ofensywny pomocnik, jako który błyszczy ostatnio także w reprezentacji, dając nadzieję na powrót do formy, którą przejawiał w grudniu i na początku stycznia.

Jeśli można mieć po tym meczu do Mourinho jakieś większe zastrzeżenia, to pewnie tylko takie, że nie zdecydował się jeszcze śmielej zaatakować Swansea. United tak czy inaczej stworzyli sobie wystarczająco wiele okazji, by wygrać to spotkanie znacznie wyżej, ale bardziej okazałe zwycięstwo mogłoby znacząco wzmocnić drużynę mentalnie nie tylko w perspektywie nadchodzących derbów Manchesteru, ale także całej końcówki sezonu – zwłaszcza po fatalnym meczu z Sevillą i niewiele lepszym, choć zwycięskim spotkaniu z Brighton, które przypuszczalnie wyraźnie podłamały ją na duchu. Wobec tak wcześnie ustalonego korzystnego wyniku dziwić może także zwlekanie ze zmianami, zwłaszcza że Herrera po tak długiej przerwie potrzebuje minut. Ocena: 7

Komentarze

Podobne wpisy

Najnowsze