Były już napastnik Manchesteru United, Zlatan Ibrahimović, przy okazji udzielanego wywiadu dla magazynu ESPN „The Body Issue 2018” wrócił do momentu fatalnej kontuzji kolana, która w zasadzie zakończyła Szwedowi karierę na Old Trafford. Jak sam przyznaje nigdy jednak nie wątpił w to, że uda mu się wrócić na boisko.
– To było dla mnie dziwne, ponieważ nigdy wcześniej nie odniosłem poważnej kontuzji. Kiedy to się stało, powiedziałem nawet do siebie „nie jesteś kontuzjowany” i próbowałem iść dalej – wspominał Ibrahimović.
– W tamtym spotkaniu jeszcze jeden zawodnik doznał kontuzji w pierwszej połowie i został zniesiony z boiska na noszach. Ja z kolei zszedłem z niego o własnych siłach, ponieważ mówiłem sobie, że nie jestem kontuzjowany.
– Kiedy wszedłem do szatni wciąż powtarzałem do siebie „nie jestem kontuzjowany, to tylko mały siniak czy coś podobnego”. Jednak odczuwałem, że dzieje się coś innego. Następnego dnia miejsce kontuzji spuchło. Przeprowadziliśmy więc rezonans magnetyczny i okazało się, że wszystko w kolanie jest rozłączone.
– Wówczas zaczynasz słyszeć te komentarze: „to koniec”, „już nigdy nie wróci do gry”, „nigdy nie będzie już taki sam”. „Hejterzy” wychodzą wtedy z cienia. To tylko dodaje mi energii, ci wszyscy ludzie, którzy zaczynają mówić takie rzeczy.
– Powiedziałem więc sobie: „To ja zadecyduję, kiedy skończę z piłką nożną, w jaki sposób zakończy się dla mnie ta historia. Na pewno nie poprzez kontuzję. Odejdę w sposób, w jaki będę chciał odejść.”. Kiedy więc ponownie wybiegłem na boisko poczułem się, jakbym dopiero co zaczynał grać w piłkę nożną. Czułem się silny. To było naprawdę świetne uczucie – dodał.
Powrót Szweda do zdrowia nie był jednak ani krótki, ani łatwy, ani też przyjemny. Codzienne treningi sprawiły jednak, że Ibrahimović dostał nawet kolejną szansę od Manchesteru United, z którym podpisał nowy kontrakt, ważny do końca minionego sezonu.
– Trenowałem każdego dnia. To były nudne ćwiczenia, ale ich potrzebowałem. Ponadto miałem wokół siebie ludzi, którzy we mnie wierzyli i dodatkowo mnie motywowali. Była ze mną moja rodzina, mój agent, mój fizjoterapeuta. Pracowaliśmy dzień w dzień – opowiadał dalej Szwed.
– Kiedy więc podpisałem dodatkowy roczny kontrakt z Manchesterem United [co miało miejsce w sierpniu 2017 r. – przyp. red.], podszedłem do Mourinho i zapytałem go: „Czy mógłbym przechodzić swoją rehabilitację z dala od drużyny? Pytam ponieważ, jeżeli będę codziennie widywał swoich kolegów z zespołu, to zwariuję.”.
– To dlatego, że chciałem być z nimi. Jestem tego typu osobą. Kiedy trener mnie potrzebuje, to jestem do dyspozycji, nawet jeżeli moje kolano jest niesprawne, mam złamaną nogę czy też coś podobnego. W takim sytuacjach zawsze będę do dyspozycji, ponieważ w taki sposób pracuję. Kiedy zespół mnie potrzebuje, to jestem do jego dyspozycji i będą go bronił w każdej chwili.
– Dlatego też poprosiłem o zachowanie dystansu, abym mógł trenować będąc odizolowanym. Chciałbym za to bardzo podziękować United, moim kolegom z tego zespołu, trenerowi Mourinho. To dodało mi pewności siebie. Teraz jestem tutaj i cieszę się grą w piłkę [w LA Galaxy – przyp. red.] – dodał.
Ostatecznie Szwedowi nie udało się na dobre powrócić do zespołu „Czerwonych Diabłów” i w sezonie 2017/18 pojawił się w koszulce z diabłem na piersi zaledwie pięciokrotnie. Pod koniec marca br. rozwiązał za porozumieniem stron swój kontrakt z klubem z Old Trafford i przeniósł się do amerykańskiej MLS, do zespołu LA Galaxy, dla którego jak dotąd rozegrał 11 spotkań, w których strzelił 7 bramek.
Komentarze