Michael Carrick: „Between the lines”: fragmenty autobiografii

United Xtra/Twitter, The Times Damian Domitrz
Zmień rozmiar tekstu:

18 października w angielskiej wersji językowej do księgarni trafi nowa książka – obowiązkowa pozycja dla fanów Manchesteru United. Mowa tu o autobiografii pt. „Between the lines” byłego zawodnika „Czerwonych Diabłów”, a obecnie członka sztabu szkoleniowego, Michaela Carricka. „The Times” ujawniło fragmenty opowieści angielskiego pomocnika. 

Carrick w swojej książce zdradził wiele wątków ze swojego życia. Fragmenty ukazują problemy, z jakimi zmagał się po przegranym finale Ligi Mistrzów z FC Barceloną w 2009 roku. Porażka z drużyną z Katalonii mocno odbiła się na psychice środkowego pomocnika. Michael Carrick w tamtym spotkaniu dopuścił się straty piłki, po której padł gol dla triumfatora tamtej edycji Champions League.

W autobiografii, Anglik po raz pierwszy postanowił opowiedzieć o swoich problemach z depresją. W ostatnich miesiącach pojawiło się wiele doniesień na temat problemów psychicznych w środowisku piłkarzy. Poza Carrickiem, z podobną sytuacją mierzył się Aaron Lennon. Z fragmentów dowiecie się, jak dokładnie wyglądał jeden z najczarniejszych momentów w karierze byłego zawodnika Manchesteru United oraz Tottenhamu Hotspur i do jakich myśli go doprowadzał. Miłej lektury!

FRAGMENTY

(…) „Sir Alex ostrzegł nas przed „karuzelą podań” Barcelony, która może wprowadzić nas w oszołomienie. Wkrótce dostrzegłem, o co mu chodziło podczas finału Ligi Mistrzów rozgrywanego w Rzymie w 2009 roku. Xavi, Busquets, Iniesta i Messi puścili w obieg piłkę, którą wymieniali miedzy sobą, trzymali ją, raniąc nas i wymuszając na nas błędy. Przegrałem pojedynek główkowy, a Iniesta zebrał piłkę w ułamku sekundy i podał ją do Messiego. Barcelona w transferze futbolówki do przodu jest bezlitosna. Byłem blisko Messiego, ale nie mogłem go powstrzymać przed odegraniem piłki do tyłu, do Iniesty, który wbiegł przede mnie i Andersona. Iniesta posłał ją z kolei do Eto’o, który uciekł Vidiciowi. Wykonałem wślizg, ale jedyne, co ujrzałem, to jak Eto’o zdobywa bramkę.

Po porażce 0:2, w chwili ciszy, ta akcja [gol Eto’o – przyp. red.], wracała i dręczyła mnie. Nie mogłem wyrzucić tego ze swojej głowy. To brzmi jak melodramat, ale nigdy sobie z tym nie poradziłem. Wspomnienie utraty gola spowodowanego moim błędem, pozostało w moich myślach. Oddawanie piłki jakiejkolwiek drużynie wiąże się z niebezpieczeństwem, ale oddać piłkę Barcelonie – to było samobójstwo

To było najgorsze uczucie po ostatnim gwizdku sędziego, jakie przeżywałem na boisku piłkarskim. Byłem zdewastowany mentalnie, zły, sfrustrowany swoim występem oraz drużyny. W Rzymie, zawiedliśmy samych siebie. Czekanie na odebranie medali dla przegranych, było bolesne. Jedyne czego chciałem, to spieprzyć ze Stadio Olimpico. Zebraliśmy i ustawiliśmy się w linii, Sir Alex na przodzie, za nim Giggsy, Scholesy i Wazza, ja stałem z Rio. Powiedział wtedy do mnie kilka słów, ale żadne nie dotarło.

Przez dwa lata byliśmy tak dobrzy, tak niesamowicie konsekwentni. Osiągnęliśmy rekord 25 meczów w Champions League bez porażki – zajebista seria – i niestety zakończyliśmy ją fatalnym występem w Rzymie. Ból w moim złamanym palcu u nogi był niczym w porównaniu do udręki związanej z porażką i byciu nieskutecznym. Byłem sparaliżowany, po prostu tam stałem, gapiąc się w niebo i pytając 'dlaczego’? Wszystko, co robiłem podczas meczu było jak błędne koło, które wciąż przywołuje mi tę złą chwilę. Raniłem sam siebie, tonąć co raz niżej i niżej, pogrążając się w stanie depresyjnym.

Po odebraniu medalu, nie chciałem go, wlokłem się do szatni. Nie chciałem z nikim rozmawiać. Usiadłem na własne miejsce i schowałem głowę w dłoniach.

Co zrozumiałe, Boss był wściekły i dał o tym znać każdemu. 'Musicie spojrzeć na siebie i stwierdzić czy potraficie grać na takim poziomie’ – powiedział. Moskwa była bez znaczenia. Byliśmy Manchesterem United i oczekiwania były oczywiste. 'Pozwoliliście, aby duża szansa wymknęła wam się dzisiaj z rąk’ – dodał [Sir Alex – przyp. red.]. Boss podsumował wszystko dokładnie tak, jak czułem. Po tym jak skończył, raz po raz zadawałem sobie pytania. Czy jestem wystarczająco dobry?

Kiedy obudziłem się rano, ból serca nie ustępował. Czułem się, jakby walnął we mnie autobus. Nigdy wcześniej nie czułem czegoś podobnego.

Opuściłem Rzym, ale nie uważam, że Rzym kiedykolwiek opuścił mnie. Gdy wróciłem do domu, usiadłem w ogrodzie i nie rozmawiałem z nikim. Nie mogłem. Byłem kompletnie drętwy. Kilku kolegów dzwoniło dzień po finale, ale ja nie chciałem żadnych rozmów. Nie miałem zamiaru rozmawiać z kimkolwiek, o czymkolwiek. Poszedłem do ogrodu z Louise [córka Carricka – wyj. red.], usiadłem na trawie, a ona bawiła się wokół mnie. Byłem bardzo poruszony. Chciałem zostać sam i bawić się z Louise, prawdopodobnie dlatego, że była ona jedynym człowiekiem, który nie widział spotkania, a poza tym była jeszcze zbyt młoda, aby to zrozumieć. Oglądałam ją, pełzającą dookoła, ale moje myśli znajdowały się tysiące mil dalej. Po prostu się zastanawiałem. Dlaczego?

Myślałem o moich podaniach w Rzymie, gdy próbowałem trzech lub czterech długich zagrań. Jedno było dobre, diagonalne w kierunku Rooneya i miało miejsce w pierwszej połowie. Kolejne również okazało się przyzwoite, ale przeleciało nad głową Ronaldo. Wykonałem jeszcze kilka podobnych w stronę Ronaldo i Rooneya. Jedna piłka do Ronniego była niedokładna o ułamek, lecz w takich meczach, ułamek wygląda jak mila.

Siedząc, myślałem: 'czy to mój złamany palec? Nie, to gówniana wymówka. Weź to na klatę jak facet.’ Nagabywałem się wieloma pytaniami, na które nie potrafiłem znaleźć odpowiedzi. Czułem się jak w samotni. Otrzymałem mnóstwo wsparcia i miłości od mojej rodziny, lecz nikt nie mógł mi pomóc. Musiałem zmierzyć się z głęboką depresją, co zajęło mi dużo, dużo czasu.

Depresja w piłce nożnej brzmi ekstremalnie, czyż nie? Autentycznie, znajdowałem się jednak w mrocznej przestrzeni. Wygląda to, jak szalone wyolbrzymienie, porównując śmierć do futbolu. Po Rzymie, czułem się, jakbym był pogrzebany. Sześć miesięcy wcześniej, zostaliśmy mianowani jako najlepsi na świecie, a teraz torturuję samego siebie pytaniami, dlaczego zajęliśmy drugie miejsce w Europie. Wszystko, co zrobiliśmy, aby znaleźć się w Rzymie, nie miało dla mnie żadnego znaczenia.

Miałem wiele ogromnych wzlotów w karierze: trzy tytuły ligowe, wygranie Champions League i mimo tego, sięgnąłem dna. Byłem słaby, naiwny i niepewny. W mojej głowie wciąż krążyły myśli: 'topowi piłkarze nie przegrywają finałów Champions League. Jeśli jestem taki dobry, to dlaczego przegrałem?’ Spoglądając w przeszłość na bałagan w mojej głowie, myślę, że to było naprawdę szalone, ponieważ Manchester United w 2009 roku wygrał przecież Premier League i Puchar Ligi. Dla mnie okazało się to kompletnie nieistotne. Rzym mnie pokonał.

Nigdy nie rozmawiałem z Bossem o tym, co zaszło w Rzymie. Nie umiałem, zbyt bolało. Nawet teraz, prawie dekadę później, mrok z Rzymu nie przestał mnie do końca prześladować. Wróciłem na okres przygotowawczy i nie mogłem sprostać depresji. Sezon 2009/10 był moim najgorszym w barwach United. Znalazłem się na krawędzi. Miałem ciężką głowę i ciężkie serce. Czułem, że nawet moje ciało takie się stało. Ze wszystkim miałem trudności. To wyglądało, jakbym wpadł w rutynę, stop-start-stop. Próbowałem, ale nie potrafiłem potrząsnąć swoim życiem. Pewność jest niezbędną cechą podczas występów sportowca. Gdy bierzesz coś za pewnik, to mija, nadchodzi desperacja.

Podczas meczów, od wychodzenia z tunelu spokojnie, będąc oczyszczonym, zachowując świeży umysł, przeszedłem do bycia niepogodnym, mozolnym i niepewnym. Od dostrzegania najlepszych opcji bez zastanowienia, przeszedłem do widzenia sześciu, wybierając tę najgorszą w najgorszym momencie. Wiedziałem, że problem leżał w mojej głowie, ale nie czułem, że mogę kogokolwiek poprosić o pomoc. Jestem zbyt uparty.

Nie było łatwo otworzyć się do ludzi. Tak naprawdę tylko moja żona Lisa, mój brat Graeme, mama i tata zdawali sobie sprawę z tego, co się dzieje. Okres po Rzymie był depresją, z którą musiałem rozprawić się w pojedynkę. Byłem uwięziony w błędnym kole: cierpiała na tym moja kariera z powodu ponurego nastroju, który sprawiał, że czułem się gorzej. W konsekwencji, pogrążałem się w ciemności jeszcze mocniej.

Lisa znakomicie zdawała sobie sprawę z tego, w jak złym stanie się znajduję, zwłaszcza podczas Mistrzostw Świata w 2010 roku. W Republice Południowej Afryki, czułem się naprawdę źle. Tęsknota za domem doskwierała mi równie mocno jak depresja. Fizycznie byłem w kwiecie wieku, ale emocjonalnie – wrakiem. 'Wracam do domu, mam dość’ – powiedziałem Lisie. Wiedziała, że ogarnął mnie chaos, ale ona również miała ciężkie chwile w domu, zajmując się Jaceyem [syn Michaela Carricka – wyj. red.]. Lisa zmagała się z problemem pleców, który wystąpił po porodzie Louise i nie ustępował. Czułem się zatem winny, narzekając Lisie. Jacey dopiero pojawił się w domu. Mieć syna to błogosławieństwo, ale byłem wrakiem.

Pogrążając się w takim stanie depresji w 2010 roku, pomyślałem: 'wiesz co? Nie wiem czy jeszcze chcę się tym zajmować.’ Byłem w takim dołku, takiej depresji, że nie chciałem grać w piłkę.” (…)

Komentarze

Podobne wpisy

Najnowsze