Michael Carrick o pierwszym spotkaniu z Fergusonem, walce z depresją oraz relacjach z Mourinho

Sky Sports Maciej Ławrynowicz
Zmień rozmiar tekstu:

Był piłkarz Manchesteru United oraz reprezentacji Anglii, Michael Carrick, był gościem w podcaście „In The Pink”. Obecny asystent Jose Mourinho w programie Natalie Pinkham opowiedział między innymi o swojej karierze, trudnościach, z którymi musiał mierzyć się codziennie, pierwszym spotkaniu z sir Alexem Fergusonem czy relacjach z Jose Mourinho. Ponadto Anglik zdradził kilka ciekawych anegdot, które zaciekawią każdego fana angielskiej piłki. Zapraszam do lektury.

O przejściu do West Hamu w młodym wieku

– Gdy patrzę na to z perspektywy czasu, to wiem, że to był wielki ruch. Kochałem West Ham. Przeszedłem tam, gdy miałem trzynaście albo czternaście lat. Byłem bardzo zadowolony. Czułem się tam jak w domu, dlatego można powiedzieć, że to nie była prawdziwa decyzja, to po prostu przyszło naturalnie.

O wejściu do „zniechęcającej” szatni „Młotów”

– Ja to naprawdę pokochałem. Jako dzieciak miałem w sobie trochę nieśmiałości, pewien rodzaj naiwniaka, dlatego transfer do West Hamu był najlepszą decyzją, jaką podjąłem. Tam było wiele mocnych charakterów. Tak mocno różnili się ode mnie. Właśnie to mnie zmieniło. Jestem tym, kim jestem, osobowość jest nastawiona w pewien sposób, natomiast w tamtym czasie wejście do takiej szatni było lekko „zniechęcające”. Te wszystkie postacie…wszystko było inne. To była taka typowa stara szkoła. Były kary i pewne rzeczy, które są kontynuowane do dziś. W tamtym otoczeniu było więcej bezwzględności niż w obecnych czasach. Dzięki takiemu wychowaniu dorastasz. Pamiętam, jak po sześciu miesiącach wróciłem do Newcastle i zdałem sobie sprawę, jak bardzo dojrzałem. To był kamień milowy w moim życiu.

O dołączeniu do United

– To była prawdopodobnie najłatwiejsza decyzja. To nawet nie była decyzja. Kiedy tylko zadzwonili, ja już wiedziałem, że muszę tam być. W tamtym czasie United co roku był pierwszy lub drugi w lidze. Dwa lata wcześniej grałem z West Hamem w Championship, a później ten transfer do United. Cóż to były za wakacje.

O pierwszym spotkaniu z sir Alexem Fergusonem

– Byłem niespokojny, troszkę zdenerwowany. Przed dotarciem do ośrodka treningowego nigdy wcześniej się z nim nie widziałem. Obecność w jego biurze pierwszego dnia była tym momentem, w którym myślisz sobie „to się dzieje naprawdę?”. To było trochę przerażające, ponieważ Ferguson ma specyficzną aurę. Do dzisiaj tak naprawdę ma charakter, który wpływa na ludzi wokół.

O odejściu sir Alexa Fergusona

– To był pewien szok. Oczywiście nie odchodził jako młody menedżer. Zawsze w różnych momentach, w różnych sezonach rozmawialiśmy o tym, że to może być jego ostatni rok. Dyskutowaliśmy, ile ma jeszcze czasu, ale to przyszło do nas tak nagle, z zaskoczenia. Tak jak dzieje się to dzisiaj, dowiedzieliśmy się dzień wcześniej, więc wiem, że sir Alex był z tego powodu zawiedziony. Chciał zadzwonić do nas pierwszy. Przyszedł rano do szatni i przekazał nam te smutne wieści. To był znaczący moment, którego nie zapomnę nigdy.

O trudnościach Moyesa na Old Trafford

– To był ciężki moment dla każdego. To była trudna chwila, ponieważ klub musiał pracować w inny sposób. Wtedy nie byliśmy już na tym stabilnym poziomie, który gwarantował nam sir Alex i David Gill, pełniący w tamtym czasie funkcję dyrektora wykonawczego. Obaj odeszli w tym samym czasie i klub musiał drastycznie zmienić sposób funkcjonowania, musieliśmy radzić sobie bez nich. To całe zamieszanie sprawiło, że to nie był nasz sezon. Jestem pierwszym, który w tym przypadku bierze winę na siebie. Zanim osądzisz kogoś, najpierw musisz rozliczyć siebie. To mocno frustrujące, gdy wydaje ci się, że cała praca, którą wykonałeś, poszła na marne. Tamta porażka odcisnęła na nas swoje piętno.

O swoich relacjach z Mourinho

– On jest dla mnie fantastyczny. Sytuacja, w której się znalazłem, pierwsza praca po zakończeniu kariery to bardzo ważny element nauki i próby przyswojenia jak najwięcej wiedzy, by się rozwijać. Jednocześnie to moja praca, dlatego ciąży na mnie wielka odpowiedzialność. Mourinho jest dla mnie naprawdę dobry. Daje mi sporo roboty, a zarazem stara się pomagać. Nie mogę prosić go o nic więcej.

O dniu w pracy

– Zasadniczo moja praca ogranicza się do wspierania menedżera. O 8:15 melduję się, aby pomóc zaplanować sesje treningowe oraz nakreślić strategię na kolejny mecz. Cokolwiek menedżer chce, jestem tu, aby nieść mu pomoc. Oczywiście sam również wychodzę z pewnymi sugestiami, gdy jest na to odpowiedni moment, natomiast pomoc jest największą wartością, jakiej się tu uczę.

O oskarżeniach przeciwko piłkarzom United, którzy rzekomo nie próbują…

– Na piłkarzach ciążą wielkie oczekiwania, zawodnicy mierzą się z ogromną kontrolą. Ludzie oceniają każdy ich ruch. Chłopaki są zwykłymi ludźmi, którzy popełniają błędy. Łatwo powiedzieć, że się nie starają. Definitywnie to nie jest przyczyna niepowodzeń.

O tym, czy żałuje swojej kariery w reprezentacji Anglii

– Nie mogę powiedzieć, że wcale nie ma żalu. W momentach, gdy mnie nie było, pojawiała się frustracja, ale z drugiej strony, gdybyś za dzieciaka zaoferował mi rozegranie ponad trzydziestu spotkań dla swojego kraju, to kto wie…

– Były pewne momenty, gdy nie grałem wystarczająco dobrze, by dostać w reprezentacji kolejną szansę. Były również takie, gdy grałem świetnie i też nie dostawałem możliwości. Życie jest za krótkie, żeby zastanawiać się, co by było, gdyby albo dlaczego. Nie mogę też powiedzieć, że czuję jakiś wielki żal. Na koniec mojej kariery nie chciałbym zmieniać niczego oprócz liczby zwycięstw. To wszystko, natomiast nie można wygrać wszystkiego.

O zmaganiach z depresją

– To trudna rzecz do przejścia. Przyszedłem do United i mieliśmy trzy świetne lata. Wygraliśmy trzy tytuły mistrza Anglii i ciągle wznosiliśmy się w górę. Rok wcześniej wygraliśmy Ligę Mistrzów, a w tamtym sezonie doszliśmy do finału. Niestety, ten jeden mecz przegraliśmy.

– Po meczu byłem na dnie. To była tak wielka szansa. Nikt przedtem nie wygrał Ligi Mistrzów dwa razy z rzędu. Fakt, że wygraliśmy to trofeum rok wcześniej, nie miał dla mnie żadnego znaczenia, ponieważ przegraliśmy drugi finał. Ta klęska uderzyła we mnie bardzo mocno, do dziś nie wiem dlaczego. Walczyłem z tym w ostatnie lato i nic nie wymyśliłem. Po prostu byłem na dnie, bo przegrałem mecz. To trwało wiele lat. Jedno spotkanie nie było bezpośrednią przyczyną.

– Nie wierzę, że ten finał był kluczem do mojej choroby. To był okres. Nie bez znaczenia było przejście do United, ciężka praca, poświęcenie wszystkiego wyrzuciło mnie na krawędź. Nie radziłem sobie z tym. Zmagałem się z piłką. W następnym sezonie grałem tragicznie i z tym wszystkim spadłem na dno.

– Okres depresji można ustawić w linii z przegranym finałem Ligi Mistrzów. Ten mecz to był dla mnie wielki dyskomfort, to było nawet coś głębszego. To było moje oczyszczenie.

Komentarze

Podobne wpisy

Najnowsze