We wtorkowy wieczór Ligi Mistrzów goście z Paryża okazali się zbyt mocni dla ekipy “Czerwonych Diabłów”. Niemiecki trener mistrzów Francji, Thomas Tuchel, na pomeczowej konferencji prasowej zdradził, co jego zdaniem okazało się kluczowe w odniesieniu zwycięstwa na Old Trafford, a także jak poradził sobie z szatnią w przerwie meczu oraz jak zapatruje się na spotkanie rewanżowe.
KONFERENCJA PRASOWA
Czy jesteś zadowolony z postawy swojego zespołu?
– Zagraliśmy naprawdę przyzwoite spotkanie. Byliśmy przygotowani na ciężką przeprawę, jednak w naszej grze było widać połączenie agresywności kiedy nie mieliśmy piłki oraz spokój kiedy utrzymywaliśmy się w jej posiadaniu. Ustalaliśmy rytm tego spotkania i myślę, że kontrolowaliśmy jego przebieg. W pierwszej połowie zbyt łatwo i zbyt często pozbywaliśmy się futbolówki. Zawsze staramy się znaleźć rozwiązanie kiedy coś nie wychodzi, ale przed przerwą robiliśmy to zbyt szybko i chaotycznie. Za bardzo naciskaliśmy na pewne rozwiązanie i to również nie było za dobre, ponieważ zawsze istniało ryzyko kontrataku. Mimo wszystko zagraliśmy z dobrym nastawieniem mentalnym i z dużą pewnością siebie. Po zmianie stron kontrolowaliśmy przebieg wydarzeń na boisku i to właśnie dlatego odnieśliśmy sukces. To jest dopiero połowa drogi do awansu i musimy być gotowi na rewanż.
Jak zareagowałeś w przerwie spotkania, czy zmieniłeś coś w swojej taktyce na drugą połowę?
– W przerwie powiedziałem zawodnikom, aby podeszli wyżej z pressingiem i żeby starali się kontrolować przebieg spotkania. Powiedziałem im też, że musimy być bardziej cierpliwi, ponieważ czasem szukaliśmy pewnych rozwiązań zbyt szybko. Pomocnicy mieli cały czas rozgrywać między sobą i przenosić grę na połowę rywala, aby tam utrzymywać rytm gry. Było to możliwe, może podczas pierwszej połowy tego nie pokazaliśmy, ale w drugiej połowie mieliśmy dokładnie tę samą taktykę. Chłopcy pokazali w niej więcej pewności siebie.
Myślę, że twoi piłkarze byli bardziej agresywni przez większość spotkania.
– Myślę, że to kwestia pewności siebie. Kiedy zbudowaliśmy naszą pewność, to staliśmy się zgranym kolektywem. Jeśli broniliśmy nisko to wszyscy razem, jeśli podchodziliśmy wyżej to też razem. Kiedy chcieliśmy założyć pressing tak wysoko jak możemy, to już za skrzydłowymi pojawiali się blisko koledzy do pomocy. Julian Draxler czy Kylian Mbappe dobrze asekurowali wolne strefy i wszyscy dobrze wzajemnie się ubezpieczali. Zagraliśmy jak zespół. I to był klucz do zwycięstwa. Piłkarze byli gotowi sobie pomagać cały czas. Utrzymywaliśmy krótki dystans pomiędzy formacjami, zabezpieczaliśmy wolne strefy i wspólnie się broniliśmy. Wiedzieliśmy, że United będzie starało się grać na Pogbę i na Rashforda, dlatego staraliśmy się odcinać ich od podań. Chłopcy pokazali dużo jakości i za to jestem im wdzięczny.
Co sądzisz o incydencie pomiędzy Youngiem i Di Marią?
– Angel miał sporo szczęścia, że nic poważnego mu się nie stało. Young grał tu wiele wiele razy i z pewnością wiedział, że za linią końcową jest spadek zakończony metalowym płotem, dlatego uważam, że w tej sytuacji nie musiał pchać Angela w płot (śmiech). Nie uważam, żeby zrobił to celowo. Taka jest gra i takie sytuacje się zdarzają.
Myślisz, że jesteście jedną nogą w ćwierćfinale po tym spotkaniu?
– Trudno jest powiedzieć w tym momencie. Wiedzieliśmy, że jesteśmy zdolni tu wygrać, ale w Manchesterze też są przekonani, że mogą nas ograć w Paryżu. Taki jest sport. Zwłaszcza rozgrywki Ligi Mistrzów. Oczywiście jesteśmy zadowoleni z dzisiejszego rezultatu, ale od jutra startujemy z przygotowaniami do meczu z Saint- Etienne, a po tym spotkaniu będziemy się skupiać na rewanżu. Nie możemy spocząć na laurach. Nie możemy myśleć, że już jesteśmy w ćwierćfinale. To jest dopiero połowa drogi. Oczywiście 2:0 to dobry wynik, ale to dopiero pierwszy z dwóch meczów. Musimy w obu spotkaniach pokazać, że jesteśmy przygotowani. Wracamy do Paryża i dalej będziemy ciężko trenować z tym samym nastawieniem, żeby wygrać po raz drugi.
Czy Angel di Maria otrzymał jakieś specjalne wskazówki w przerwie?
– Aby utrzymał swoją pewność siebie po pierwszej połowie, ponieważ być może było dla niego trochę zbyt ciężko grać na stronie, przy której stoję ja i pokrzykuję na niego po każdej stracie piłki (śmiech). Może był trochę zdenerwowany i przemęczony, bo gra ostatnio wszystko i zawsze daje z siebie maksimum, czy to w meczach, czy na treningach. Jestem zadowolony z tego, że utrzymał pewność siebie i udowodnił swoją niezawodność. Łatwo jest mu przebaczyć nie najlepszą pierwszą połową, kiedy po zmianie stron notuje dwie asysty i cały czas tworzy zagrożenie pod bramką rywala. Jestem szczęśliwy, że wrócił do tego spotkania i pomógł nam wygrać.
Publiczność nie była dziś nastawiona przyjacielsko do Angela, nie zdeprymowało go to?
– Angel jest piłkarzem, który lubi rywalizację, jak reszta moich zawodników z Ameryki Południowej. Jeśli robisz mu na złość to nie osłabisz go, wręcz przeciwnie pobudzisz go do lepszej gry. Była to być może trudna sytuacja dla niego, ale nie na tyle trudna żeby sobie z nią nie poradził. Dla mnie było to małe zaskoczenie, ponieważ myślałem, że ma dobre relacje z kibicami, ale to nic wielkiego. Czasem było po nim widać, że chce pokazać zbyt dużo. Nie był zbyt spokojny w pierwszej połowie, ale po zmianie stron okazał się decydujący.
Thomas, musisz być usatysfakcjonowany z liczby sytuacji jaką wykreowali sobie piłkarze United?
– Tak, oczywiście! Wiem jak ciężko pracowaliśmy dziś w obronie. Jak wcześniej wspomniałem, dobrze odcinaliśmy od podań Pogbę i Rashforda, dobrze radziliśmy sobie z wrzutkami z lewej i z prawej strony, z dryblingami, z dalekimi podaniami. Czwórka z tyłu miała sporo do roboty, ale formacje były dobrze ustawione. Świetnie było widzieć zawodników zarażających się pewnością siebie. Nie pozwoliliśmy na stworzenie dogodnej sytuacji, dopuszczając tylko do kilku strzałów zza pola karnego. To dużo osiągnięcia dla nas i oczywiście musi być przez nas powtórzone w następnym meczu.
Czy uważasz, że fani United okazali Di Marii brak szacunku?
– Nie, myślę że nie. Myślę, że żadna ze stron nie poczuła się urażona.
Zaimponowali ci kibice z Paryża?
– Oczywiście! Jestem bardzo szczęśliwy, z tego jak nas wsparli. To wspaniałe uczucie kiedy wychodzisz z tunelu, spoglądasz na publikę i widzisz kibiców z Paryża, tutaj na Old Trafford, żeby ci pomóc swoim głośnym dopingiem. To absolutnie nadzwyczajne. To fantastycznie, że mamy możliwość prezentowania swoich umiejętności przed taką publiką.
Komentarze