Wilfried Zaha: Moyes chciał mnie złamać i zniszczyć moją karierę

Daily Mail Patryk Tabak
Zmień rozmiar tekstu:

Wilfried Zaha w gorzkich słowach wspomniał swój pobyt w Manchesterze United. Sprowadzony przez sir Alexa Fergusona Iworyjczyk na Old Trafford był jedynie pół roku. Dlaczego David Moyes nie dał szansy skrzydłowemu? Co działo się w czasach pobytu Zahy w Teatrze Marzeń?

Tekst Adriana Kajumby powstały dzięki rozmowie z Wilfriedem Zahą – pisownia oryginalna

Kiedy Wilfried Zaha mówi o byciu zdeterminowanym bardziej niż kiedykolwiek i osiągnięciu swojego celu, nikt nie ma wątpliwości, czego to dotyczy. To się widzi, słyszy i czuje.

Zaha jest zafascynowany, gdy rozmawia na wiele tematów: począwszy od jego obecnego klubu i przyszłości, przez marzenia o Lidze Mistrzów, aż do wychowania, które teraz pozwala mu prowadzić działalność charytatywną. Szczególnie ważny jednak dla 26-letniego skrzydłowego Crystal Palace jest temat, który wywołuje u niego najwięcej emocji. Temat jego pobytu w Manchesterze United.

Zaha nie umie ukryć swoich nadziei na powrót na najwyższy poziom i ambicji związanych z walką o najważniejsze trofea. Prowadzi go to do wspomnień związanych z dostaniem szansy od życia – wyjętego z marzeń transferu do Manchesteru United, który jednak nie przebiegł zgodnie z planem.

Skrzydłowy przytacza szereg incydentów, które miały miejsce w klubie podczas jego pobytu. Potwierdzają one jedynie przekonanie zawodnika, że David Moyes i jego sztab „chcieli go złamać na każdym kroku i zniszczyć moją karierę bez żadnego powodu”.

Wifried Zaha na Old Trafford był wprawdzie sprowadzany za czasów Sir Alexa Fergusona, jednak pełnoprawnym piłkarzem Manchesteru United stał się po odejściu bossa na emeryturę. Wcześniejsze pół roku spędził na wypożyczeniu w macierzystym klubie – Crystal Palace. Mało kto jednak wie, że jeszcze za czasów pracy w Evertonie David Moyes nie darzył Zahy szczególną sympatią.

„To była życiowa szansa. Szansa na grę dla Manchesteru United. To było ponad wszystkim, co tylko mogłem sobie wyobrazić. Potraktowałem to właśnie w ten sposób. Ciężko pracowałem na każdym treningu, by pokazać na co mnie stać” – wspomina z perspektywy czasu Zaha.

Iworyjczyk wspomina jednak, że czuł się marginalizowany przez Davida Moyesa. Trener miał zastrzeżenia nawet do sposobu ubierania się Zahy, czy samochodu jakim jeździł. Wilfried poczuł się jeszcze bardziej zawiedziony postawą klubu, gdy ten nie zdementował plotek mówiących o sypianiu z córką Moyesa. Pamięta też, że po zdobyciu bramki na treningu jego wkład w drużynę został umniejszony przez jednego z trenerów Manchesteru United. Przy innej okazji pokazano mu zapis wideo ze spektakularnych akcji na skrzydle w Crystal Palace i zapytano, kiedy w końcu będzie prezentować taką formę. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, iż Moyes zakazał mu popisywania się sztuczkami i wykonywania takich popisów, jak we wcześniejszym klubie. „Teraz widzisz, w co oni grali?” – pyta retorycznie Zaha.

Pomimo tego wszystkiego, Iworyjczyk dawał Moyesowi swojego rodzaju kredyt zaufania. Wierzył, że po prostu chce dawać szanse bardziej doświadczonym zawodnikom. W końcu musiał ułożyć zespół po odejściu sir Alexa Fergusona.

„Kiedy jednak wyrzucił mnie ze składu na mecz Ligi Mistrzów i w to miejsce desygnował Adnana Januzaja, który nigdy wcześniej nie grał w pierwszym zespole, wiedziałem, że chodzi o coś więcej. Czułem, że to znacznie wykracza poza aspekt sportowy. A co mogłem zrobić, kiedy nie chodziło o umiejętności i grę w piłkę?”.

To nie było to, czego Zaha spodziewał się po spotkaniu z Fergusonem i sir Bobby Charltonem, gdy decydował się na transfer do Manchesteru United. Kiedy czuł, że Manchester United faktycznie go chce.

Zaha był wyróżniającym się zawodnikiem Manchesteru United w przygotowaniach do sezonu 2013/14 pod wodzą Moyesa, ale został całkowicie odsunięty od zespołu po meczu o Community Shield z Wigan (2:0). Kiedy odchodził na wypożyczenie do Cardiff w styczniu 2014 roku, był cieniem samego siebie.

„W Cardiff dostali ducha Wilfrieda Zahy” – mówi z perspektywy czasu piłkarz. I to pomimo faktu, że zaimponował ówczesnemu trenerowi walijskiego zespołu – Ole Gunnarowi Solskjaerowi, który chciał pomóc mu wrócić na właściwe tory.

Zaha opisuje swój powrót do Manchesteru United, który miał być nowym startem pod okiem Louisa van Gaala, jako przechodzenie przez próbę. Pamięta Holendra i Ryana Giggsa, jego asystenta, którzy powiedzieli, że zdecydują o jego przyszłości na podstawie jednej sesji treningowej. Wayne Rooney powiedział wówczas do mnie: „trenowałeś najlepiej”.

„Po treningu poszedłem do nich na spotkanie i powiedzieli mi, że nie czują, abym był wystarczająco dobry. Odpowiedziałem więc, że w takim razie chcę iść na wypożyczenie”.

Zaha wrócił na wypożyczenie do Crystal Palace i podpisał stały kontrakt w lutym 2015 roku. W Manchesterze United zanotował jedynie cztery występy i zagrał 28 minut w Premier League wchodząc z ławki.

Zaha podkreśla, że teraz jest już pogodzony z tym, jak sprawy się potoczyły. Przy wielu pytaniach, czy jest skazany na grę na najwyższym poziomie, zasadne jest jednak przeanalizowanie całej historii piłkarza przed wyciąganiem wniosków.

„Niedanie mi prawdziwej okazji do gry i nazywanie mnie niewypałem jest czymś, co boli najbardziej. Jak mogłem nim być, skoro nie dostałem prawdziwej szansy?”.

„Widzę Kyliana Mbappe i Ousmane’a Dembele, piłkarzy o takim samym stylu. Wiem, gdzie oni są teraz, ale chcę zwrócić uwagę, że oni dostali szansę na pokazanie się”.

„Codziennie chciałem wejść na Twittera lub Instagrama i napisać cokolwiek, ale nie mogłem. To byłoby nieprofesjonalne”.

Zaha stwierdza jednak, że dzięki tej próbie stał się bardziej odpornym człowiekiem.

„Teraz jestem lepiej przygotowany mentalnie do zmierzenia się z jakąkolwiek sytuacją. Byłem małą rybką w dużym stawie. Wtedy nikt we mnie nie wierzył. Byłem pół roku w klubie i od razu odszedłem na wypożyczenie. Zbudowałem więc w sobie wiarę w samego siebie”.

„To doświadczenie dużo mi dało, pokazało, że jeśli wierzę w siebie to mogę zrobić wszystko. Dopóki będę ciężko pracować, nic nie stanie mi na przeszkodzie w realizacji swoich celów”.

Kilka dni po zdobyciu nagrody za działalność charytatywną, Zaha wyjaśnia, co mu daje prowadzenie tego typu działalności. Wszystko jednak kończy się monologiem na temat swojego wychowania i tego, dlaczego jest kolejnym powodem, dzięki któremu nie pozwoli już, aby cokolwiek go powstrzymało.

– Piłka nożna zmieniła życie moje i mojej rodziny – mówi Zaha, który wraz z najbliższymi przez całą karierę wspiera fundacje w Wielkiej Brytanii i swojej ojczyźnie, a niedawno założył własną organizację charytatywną.

– Nawet kiedy podpisałem kontrakt z Palace, gdy miałem osiem lat, wciąż nie miałem nic. Mój tata zawoził mnie na treningi samochodami, które co chwilę się psuły. Musieliśmy z nich wychodzić i je pchać. Potem doszedłem do etapu, w którym musiałem sam jeździć autobusem. Nie mogłem sobie pozwolić na kupowanie butów, więc grałem w trampkach albo pożyczałem je od przyjaciół. W pewnym sensie piłka więc uratowała nasze życie. Zaczynaliśmy od zera, nie mieliśmy nic. Zbyt dużo przeszedłem, aby być w miejscu, w którym jestem teraz, żeby cokolwiek miało mnie powstrzymać przed osiąganiem kolejnych celów.

– Moja historia się tu nie skończy, jest zbyt ambitny. A moja ambicja nie sięga tylko gry w najlepszym klubie, ale też zdobywania trofeów zarówno z nim, jak i z reprezentacją Wybrzeża Kości Słoniowej. Chcę przejść na kolejny etap i się na nim sprawdzić.

Historia Zahy zaczęła się więc bardzo wcześnie, gdy w wieku czterech lat przybywał do Anglii. Potem dostał szansę w Crystal Palace i błyszczał na Selhurst Park zostając piłkarzem, którego pamiętają tam do dzisiaj. Potem feralne przenosiny do Manchesteru United, a następnie ponowna odbudowa w Palace, przecząca idei, że nigdy nie powinien tam wracać.

Wszystko, przez co Zaha przeszedł, pozostawiło go z niezachwianą wiarą we własne umiejętności. Wydaje się, że nadszedł czas na to, aby napisał kolejny rozdział w swojej historii.

Oglądanie ostatnich występów w Lidze Mistrzów tylko zwiększyło chęć Zahy do tego, by powrócić na najwyższy poziom.

– Dostaję gęsiej skórki widząc te tłumy na wielkich stadionach. Kiedy widzę największych piłkarzy często myślę: co ja bym zrobił w tej sytuacji?”. Czuję, że mogę dojść do tego etapu, jestem pewny siebie i wierzę w swoje umiejętności. Powinienem tam być. Brakuje mi tego, nie chcę tylko oglądać Ligi Mistrzów w domu.

Zaha z podziwem wypowiada się na temat takich zawodników, jak Neymar czy Cristiano Ronaldo, którzy ratują swoje zespoły z kłopotów w fazie pucharowej Ligi Mistrzów. „To są prawdziwie wielcy piłkarze – kiedy nadchodzi odpowiedni czas, to oni są tymi, którzy są najlepsi. Chcę być takim piłkarzem w takich wielkich meczach. Chcę rywalizować na najwyższym poziomie, gdzie jest szansa na zdobywanie pucharów. Właśnie tam siebie wyobrażam.” – kończy Zaha.

26-letni Iworyjczyk znalazł odpowiednie środowisko, aby rozwinąć się do poziomu piłkarza, którego widział w nim sir Alex Ferguson. W 2016 roku Alan Pardew, gdy był jeszcze trenerem Crystal Palace, mówił o piłkarzu w ten sposób: – Rozmawiałem niedawno z sir Alexem Fergusonem i on wciąż uważa, że Zaha jest przeznaczony do bycia topowym zawodnikiem. Alex wciąż mówi o jakości, którą Wilfried w sobie ma.

Zaha stał się tak kluczową postacią dla Crystal Palace, że drużyna ta nie mogła wygrać bez niego meczu ligowego przez ponad dwa lata. Jednak ani kluczowa rola w trzecim sezonie z rzędu w 13. drużynie Premier League tego sezonu, ani wywalczenie aż sześciu rzutów karnych (najwięcej spośród wszystkich piłkarzy), ani bycie uznawanym za najlepszego piłkarza ligi spoza drużyn z TOP 6, nie zaspokoi ambicji piłkarza i oczekiwań względem samego siebie. – Lubię te komplementy, według których mógłbym grać dla któregoś klubu z najlepszej szóstki – stwierdza 26-latek.

Zaha podczas rozmowy na najważniejsze tematy jest taki, jak na boisku: zaangażowany i pełny pasji. Crystal Palace jest jednym z takich tematów. Choć jego ambicje każą mu w końcu odejść ze swojego macierzystego klubu, to Palace na zawsze pozostanie w jego sercu i to z tą drużyną będzie emocjonalnie związany, niezależnie od tego gdzie będzie grał w przyszłości.

– Ludzie w Crystal Palace pokazują mi szaloną miłość. – wspomina Zaha pamiętając o tym, jak kibice pomogli mu po nieudanym pobycie w Manchesterze United. – Najprawdziwsi kibice w całej Premier League. W każdym meczu, niezależnie od tego, jak mi idzie i jak gram, czy tracę dużo piłek, czy strzelam bramki, czy nie – oni są za mną i mnie wspierają. Na Twitterze, jeśli ktokolwiek powie na mnie coś złego, oni w 100% się za mną wstawią. Powiedz jedną złą rzecz i będzie szaleństwo. To prawdziwa miłość do piłkarza.

W idealnym świecie Wilfried Zaha odwdzięczy się im, wprowadzając Crystal Palace do Ligi Mistrzów, ale w rzeczywistości nie jest to możliwe. Klub i piłkarz mają w tym wypadku inne cele, a Zaha, wydaje się, dobił już w Palace do sufitu.

– Aby być lepszym i osiągnąć to, do czego jestem zdolny, muszę dążyć do gry na najwyższym poziomie, aby móc zdobywać trofea. Jestem wdzięczny, że mogłem dojść tak daleko w swojej karierze i mam dużo osób, którym muszę za to podziękować. Czuję jednak, że mam do zaoferowania o wiele więcej. Muszę doświadczyć Ligi Mistrzów. Potrzebuję tylko okazji, nic więcej. Ja zajmę się resztą.

Komentarze

Podobne wpisy

Najnowsze