Historia Federico Machedy 10 lat po bramce przeciwko Aston Villi

bleacherreport.com Bernadetta Cugier
Zmień rozmiar tekstu:

Federico Macheda lepszego debiutu w pierwszym składzie Manchesteru United nie mógł sobie wymarzyć. 10 lat temu strzelił zwycięskiego gola przeciwko Aston Villi. Co stało się później z dobrze rokującym na przyszłość Włochem? W wywiadzie dla Bleacher Report 27-latek opowiada o swoim życiu po słynnym golu oraz marzeniach, które pragnie zrealizować.

Pewny siebie 17-letni napastnik, „Kiko” Macheda, był na rowerze stacjonarnym w ośrodku treningowym Carrington, kiedy jeden z najbardziej rozpoznawalnych ludzi w angielskim środowisku piłki nożnej podszedł na krótką pogawędkę.

Macheda znalazł się w rezerwach przed meczem z Newcastle United i jeżeli zaprezentowałby się dobrze, sir Alex Ferguson powiedział,że może znajdzie się dla niego miejsce na ławce pierwszego zespołu w następnym meczu z Aston Villą na własnym boisku.

– Nie wierzyłem, w to co on do mnie powiedział. Dołączyłem do klubu tylko rok wcześniej. Byłem w szoku – Macheda powiedział „Bleacher Report”.

Na St. James Park Macheda strzelił hat-tricka, a Ferguson dotrzymał słowa. Wayne Rooney był zawieszony, Dimitar Berbatov kontuzjowany, a Carlos Tevez ledwo wrócił ze zgrupowania z reprezentacją Argentyny. Imię Machedy pojawiło się na liście piłkarzy gotowych na przyjazd Aston Villi. Był to 5 kwietnia 2009.

Manchester United był wtedy mistrzem zarówno w Anglii, jak i w Europie. Drużyna Fergusona pełna była gwiazd takich jak Wayne Rooney, Cristiano Ronaldo, Ryan Giggs, Paul Scholes, Rio Ferdinand, czy Nemanja Vidić. Była to prawdopodobnie najlepsza paczka w historii klubu. Jednak porażki zaznane w dwóch ostatnich meczach, pozwoliły Liverpoolowi Rafaela Beniteza zastąpić United na szczycie Premier League. Zwycięstwo było więc konieczne.

Macheda z niechęcią opuścił Lazio, żeby zasilić „Czerwone Diabły”. Teraz musiał być skupiony na strzelaniu goli dla rezerw, nie zwracając uwagi na układ tabeli angielskiej ligi. Do tej pory trenował z pierwszym zespołem tylko dwa razy.

– Patrzyłem na siebie, moją karierę w rezerwach, które były moim zespołem. Pierwszy skład nie był moją drużyną – otwarcie przyznał „Kiko”.

Jego jedyną myślą było znalezienie się na boisku chociaż na minutę. Siedząc na ławce, chciał, żeby Villa strzeliła gola. Wiedział, że dzięki temu jego szanse wejścia na boisko znacznie się zwiększą. Nie miał wątpliwości, że jeśli tylko dostanie możliwość gry, wykorzysta swoją okazję.

– Byłem pewny siebie. Mając 17 lat byłem małym, szalonym dzieciakiem. Powiedziałem swojemu przyjacielowi: „jeśli wyjdę jutro, sprawię, że stadion oszaleje”. On wciąż ma tę wiadomość.

Gol Gabriela Agbonlahora dał Aston Villi prowadzenie 2:1, na zegarze zostało 29 minut, a Macheda zastąpił na boisku Naniego. Ronaldo wyrównał, strzelając swojego drugiego gola w tym spotkaniu. W trzeciej minucie doliczonego czasu nadszedł moment, na który czekał włoski nastolatek.

– Pamiętam, że byłem bardzo zmęczony. Serce waliło mi jak oszalałe. To była ostatnia minuta, a my wiedzieliśmy, że musimy wygrać. Szybko pobiegłem w pole karne i otrzymałem piłkę od Gary’ego Neville’a. Próbowałem przyjąć piłkę na moją lewą nogę, ale byłem zmęczony i straciłem moc. Piłka powędrowała do Giggssa. Oczywiście Giggs miał te fenomenalne podania. Chciałem dostać od niego piłkę i nie wiem dlaczego, ale ją dostałem. Byłem tyłem do bramki. Ciężko było coś z tego zrobić. Jak tylko piłka znalazła przy mojej prawej nodze, zauważyłem obrońcę zbliżającego się do mnie, więc zdecydowałem się zrobić heel-flick. Dzięki Bogu, piłka wylądowała na mojej prawej nodze i kopnąłem ją. Kiedy podniosłem głowę, piłka była w siatce. To uczucie było cudowne.

Old Trafford eksplodowało. Jednym idealnym obrotem i jednym wspaniałym kopnięciem jego prawej nogi, nazwisko Macheda znalazło się w diabelskich opowieściach.

Biegł do swojej rodziny, która siedziała po lewej stronie tunelu dla piłkarzy. Po drodze został powalony przez Darrena Fletchera, a później dołączyła reszta świętujących kolegów z drużyny. Kiedy piłkarze rozeszli się, numer 41 podbiegł do rodziny, przytulając zapłakanego ojca, który sam był nastolatkiem, kiedy urodził się Federico.

– Chciałem podejść do mojego ojca, bo on zawsze mnie wspierał. Był młody, pracował nocami jako ochroniarz, ale zawsze znalazł czas by zaprowadzić mnie na trening. Moja mama też była na trybunach, razem z moim bratem. To był cudowny moment dla naszej rodziny. To był dzień, o którym marzyliśmy.

Gol Machedy pozwolił zwyciężyć „Czerwonym Diabłom” 3:2, a Fergusonowi przybliżył szanse na kolejny tytuł w Premier League. Nastolatek został międzynarodowym celebrytą, jego twarz pojawiła się na stronach wielu gazet, a jego gol pokazany był w telewizji około 200 razy.

Tydzień później, znów jako zmiennik pomógł wygrać mecz, strzelając gola w 76. minucie i dając zwycięstwo nad Sunderlandem (2:1). Ferguson mówił, że „jest w nim coś specjalnego”.

– Nigdy nawet nie śniłem o takich dwóch tygodniach. To przerosło moje marzenia.

Nie wiedział jeszcze, że pierwsze dwa tygodnie jego kariery będą najlepszymi jakie miał. Przez kolejne półtora sezonu w Manchesterze występował sporadycznie. Tak samo było na późniejszych wypożyczeniach w Sampdorii, Queens Park Rangers, Stuttgarcie, Doncaster Rovers i Birmingham City. „Czerwone Diabły” opuścił w maju 2014 roku, mając na koncie tylko 36 występów w pierwszym składzie.

Kontuzje oraz ciągłe przeprowadzki utrudniały zbudowanie regularności. Jego zachowanie też nie było pożądane. Zaczęło wkradać się samozadowolenie. Pewność siebie zaczęła być zarówno darem jak i klątwą.

– Kiedy byłem w United, czułem się niepokonany. Zamiast ciężko pracować jak kiedyś, spocząłem na laurach. Byłem zadowolony z mojego życia, byłem szczęśliwy z bycia w pierwszym składzie z tymi wszystkimi piłkarzami. Chyba powinienem mieć inną mentalność.

Pomimo niezadowolenia Fergusona, Macheda zdecydował się przejść na wypożyczenie do Sampdorii w styczniu 2011. W ten sposób chciał spełnić swoje marzenie o grze w Serie A.

Włoska drużyna była jednak na końcu stawki, starając się sprostać ogromnym oczekiwaniom utrzymania się w lidze. Federico strzelił tylko jednego gola w Copa Italia i nie mógł zatrzymać spadku klubu z Genui do niższej klasy rozgrywkowej.

– W Sampdorii myśleli, że jestem wielkim piłkarzem, ale nie byłem nim. Tak, grałem dla United, ale nie grałem regularnie. Większość ludzi zapomniała, że miałem tylko 19 lat. Ogromna ilość 19-latków nie daje rady przebić się do pierwszego składu. Oczywiście, kiedy przychodzisz z Manchesteru United, wszyscy mają Cię za gwiazdę.

Jego ostatnie wypożyczenie do Birmingham, było najbardziej udane. Wiedział, że jego kontrakt z „Czerwonymi Diabłami” zbliża się ku końcowi, zabezpieczył swoją przyszłość w oknie transferowym strzelając 10 goli w 18 występach w Championship. Do klubu przyszedł w styczniu, ale sezon skończył jako najlepszy strzelec Birmingham w lidze.

Po zakończeniu współpracy z Manchesterem United w maju 2014, Cardiff City, które dopiero spadło z Premier League, przygarnęło Machedę. Spotkał się tam z Ole Gunnar Solskjaerem, który był jego trenerem w rezerwach Man United. Norweg został zwolniony dwa miesiące po rozpoczęciu sezonu. „Kiko” strzelił 8 goli dla drużyny z walijskiej stolicy. Jednak doznał poważnej kontuzji pleców, która zastopowała jego dalszą karierę.

Wrócił do Włoch w grudniu 2016, dołączając do drugoligowej Novary w nadziei, żeby wrócić do formy. Sam przyznał się, że w tamtym okresie nie było klubów rywalizujących o jego podpis.

– To był ciężki czas. Zacząłem zastanawiać się nad swoim życiem. Grałem w Premier League, Lidze Mistrzów, trenowałem z wielkimi piłkarzami, a pięć lat później, nikt nie chciał mnie w swoim klubie. Było mi naprawdę ciężko.

Początek był podobny do tego w Birmingham. Macheda zaczął pobyt we Włoszech od strzelenia 7 goli w 21 występach w pierwszej połowie sezonu. Później znów coś poszło nie tak.

Drugi sezon „Kiko” w Novarze już od początku nie wyglądał dobrze. Trener Eugenio Corini stracił posadę, a klub zbliżał się ku strefie spadkowej. Sytuacja Włocha się komplikowała przez odmowę podpisania nowego kontraktu. Strzelił tylko trzy gole w lidze, a z czasem mówił o „najgorszym sezonie w karierze”.

Kiedy chmury zbierały się nad jego głową, na niebie pojawił się promyk słońca. Wspierany przez klubowego kolegę z Novary – Marco Calderoniego, Macheda skontaktował się z Nicolo Ferrarim, psychologiem i dyrektorem firmy Nest Football, która zajmuje się kompleksową obsługą piłkarzy najwyższej klasy.

Macheda był niechętny do opowiadania swoich najskrytszych problemów. Jednak po rozmowach z Ferrarim zauważył, że jego kariera potrzebuje nagłej zmiany.

Wspierany przez zespół ludzi Ferrariego, którzy specjalizowali się w fitnessie, psychologii, analizie meczów i żywieniu, opracował plan, który przerwie rutynę, a dzięki temu zacznie w pełni wykorzystywać swój potencjał oraz przywróci mu poczucie bycia najlepszym.

– Kiedy mając 17 lat zaczynasz być na szczycie, a potem mając 25 lat nie masz nawet klubu, coś przestaje działać. Jasne, że można zrzucić to na kontuzje i brak szczęścia. Jednak problem jest też w Tobie. Kiedy przychodzą złe dni, zdajesz sobie sprawę, że musisz coś zmienić. Jeśli coś nie działa, musisz znaleźć sposób by zadziałało. Myślę, że na tę chwilę znalazłem to rozwiązanie. Nigdy nie byłem w tak dobrej formie, jak teraz jestem. Zmieniłem wszystko. Moje życie, mój sposób treningu i nie miałem kontuzji od dwóch lat. W złych doświadczeniach znalazłem siłę i motywację. Znów znalazłem siebie i odrodziłem się jako piłkarz.

Urodzony w Rzymie Macheda odbudowuje swoją karierę w Atenach. Do Panathinaikosu dołączył we wrześniu minionego roku.

Grecki klub odbudowuje się po ograniczeniach transferowych i i odliczeniu sześciu punktów za nieprawidłowości finansowe. Federico rozkoszuje się nieznaną wcześniej rolą seniora w zespole pełnym młodych piłkarzy. Ma teraz koszulkę z numerem 9, gra regularnie i strzela gole.

W jego życiu prywatnym też panuje radość. Mieszka w przestronnym, modnie urządzonym apartamencie na drugim piętrze w Voula, bogatej dzielnicy na południu Aten, razem z żoną Martiną i dwuletnim synem Lorenzo. Jest właścicielem 10-miesięcznego Jacka Russela o imieniu Tigro, który lubi wylegiwać się na skąpanym w słońcu balkonie. Lubi być na bieżąco z wydarzeniami piłkarskimi i odcinkami serialu „Gomorrah”.

– Kiedy masz dziecko, bardziej zaczynasz rozumieć życie. Mniej przejmujesz się głupimi rzeczami, które są ważne jak jesteś młody. Najważniejsze staje się dziecko. Może życie zmieniło się diametralnie, a bycie ojcem pozwoliło mi zrozumieć wiele spraw. Kocham życie, które teraz mam.

Niewiele się zmienił od czasu spektakularnego rozpoczęcia kariery na Old Trafford. Na kanapie siedzi chłopak w czarnej koszulce, niebieskich jeansach, ogolony, z czarnymi, krótko obciętymi włosami, praktycznie się nie postarzał.

Minęło 10 od jego gola przeciw Aston Villi. Macheda nie chce jednak spędzać dużo czasu patrząc wstecz. 27-latek zainteresowany jest tym, co kryje przyszłość. „Kiko” wciąż wierzy, że wciąż może grać na najwyższym poziomie. Ma też nadzieję, że dzięki zmianom w reprezentacji Włoch, które planuje Roberto Mancini, będzie miał szanse na powołanie. Osiem lat temu grał w spotkaniach U-21.

– Moim marzeniem jest zagrać dla reprezentacji. Fabio Quagliarella, który ma 36 lat, na te chwilę jest najlepszym strzelcem we Włoszech i wciąż gra w narodowej drużynie. Dlaczego ja nie mógłbym grać? Wciąż jestem młody. Nie jest jeszcze za późno zostać czołowym piłkarzem. Mam przed sobą jeszcze dużo czasu i mogę znaleźć się na szczycie. Chcę pokazać, że można być na szczycie, upaść na samo dno i wrócić na szczyt. To byłaby cudowna historia do opowiadania.

Manchester United odegrał ważną rolę w życiu Machedy. Obok telewizora stoi obramowane zdjęcie Włocha świętującego gola sprzed dziesięciu lat, które dostał od Greckiego Klubu Kibica Manchesteru United. Na zdjęciu jest napisane: „Dziękujemy za wspomnienia!”

Włoch cieszy się postępem „Czerwonych Diabłów” pod wodzą Solskjaera. „Świetny facet” (jak wspomina go „Kiko”) z Norwegii przywrócił jego pewność siebie podczas krótkiej współpracy w Cardiff.

– Przyjemnie jest ich teraz oglądać, bo powoli wraca charakter i dusza United.

Old Trafford zawsze będzie ważne dla Włocha. Federico ma nadzieję, że jego historia w Manchesterze jeszcze się nie skończyła.

– Opuściłem Anglię i do tej pory jej nie odwiedziłem. Manchester jest dla mnie wyjątkowym miastem, a United wyjątkowym klubem. Oczywiście chcę wrócić na Old Trafford. Z założonymi butami i gotowy do gry.

Komentarze

Podobne wpisy

Najnowsze