Felieton Nicka Culkina: moje miejsce w księgach rekordów

manutd.com Bernadetta Cugier
Zmień rozmiar tekstu:

Jakie nazwisko przychodzi kibicowi na myśl, jeśli zapytałoby się go o piłkarza z końcówki lat 90-tych? Bez wahania usłyszelibyśmy Roy Keane, David Beckham, Dwight  Yorke, Peter Schmeichel, Ole Gunnar Solskjaer i wiele, wiele innych. Jednak czy ktoś pamięta Nicka Culkina? Były bramkarz „Czerwonych Diabłów” w felietonie napisanym dla oficjalnej strony klubu z Old Trafford, przypomina swoją historię, dzięki której jego imię znalazło się wśród rekordów angielskiej ligi.

Felieton Nicka Culkina – pisownia oryginalna

Jestem bardzo, bardzo dumny z mojego miejsca w księgach rekordów.

Najkrótszy debiut w Premier League, który kiedykolwiek miał miejsce. Byłem na boisku na Highbury przez około 30 sekund. W prawdziwej grze mniej niż dwie sekundy.

Dużo ludzi nabijało się ze mnie z tego powodu. To nie było dużo, wiem o tym, ale pozwólcie, że wam to wytłumaczę.

Pomyślmy jak dotarłem do tego momentu.

Na wstępie najpierw trzeba dostać się do Man United, chciałem tego od dziecka. Ciężko pracowałem, w młodości trenowałem w York City. W końcu ktoś z United przyszedł mnie oglądać.

Les Kershaw przyglądał mi się przez około 12 miesięcy. Pamiętam Lesa stojącego przy linii bocznej w swojej wielkiej kurtce łowcy talentów z herbem United. Nie wiem czy klub próbował sprawdzić mnie mentalnie i zobaczyć jak poradzę sobie z przyglądającym się łowcą talentów United, ale szczerze kompletnie mi to nie przeszkadzało. Byłem pewien siebie i wierzyłem w siebie, niezależnie od tego, kto patrzy.

Przenosiny doszły do skutku w 1995, dzień po meczu o Puchar Ligi Angielskiej, kiedy York pokonało United na Old Trafford. Wszystko było załatwione przed spotkaniem, a ja nie miałem o tym pojęcia.

Dzień później sekretarka z York (City) przyszła się ze mną zobaczyć i powiedziała, że stary, Alan Little, chce mnie widzieć.

Wiedziałem, że nic złego nie zrobiłem, więc poszedłem do niego nie wiedząc czego się spodziewać.

„Usiądź synu. Man United chce cię kupić, a ja pozwolę ci odejść.”

Trochę byłem zaskoczony. To było wiele do przetrawiania, wiesz?

„Kiedy jadę?”

„Poniedziałek.”

„Dobra… ale co jeśli chcę zostać?”

„Nie zostaniesz. Potrzebujemy pieniędzy.”

Zaczęliśmy się śmiać. I to było na tyle. Stało się.

Następnego dnia, w piątek, pojechałem spotkać się z sir Aleksem i podpisać kontrakt. United sprowadzili przedstawiciela PFA, żeby przyjrzał się on mojemu kontraktowi, ale oczywiście z mojej strony nie było absolutnie żadnych negocjacji.

Dajcie mi długopis. Podpiszę to, cokolwiek to jest.

Podpisałem wówczas czteroletni kontrakt i to rozpoczęło moją karierę w United.

Teraz do pracy i bycia przygotowanym na wszystko.

Ówczesnego poniedziałku moim pierwszym treningiem był trening strzelecki Erica Cantony i Andy’ego Cole’a, któremu przyglądali się wszyscy trenerzy i szef. Mówiąc o presji.

Eric utrudniał mi pracę, ale wszyscy z tego żartowali, bo to było dla niego normalne. Nawet ja się śmiałem. Uczciwa gra. Ogólnie myślę, że poszło mi całkiem dobrze.

Zacząłem w zespole B, wypracowałem drogę do drużyny A, rezerw, aż w końcu trenowałem z pierwszym składem. Bycie dookoła tego składu i w nim jest czymś niewiarygodnym. Te wszystkie małe kroczki podbudowują, udoskonalają, wzmacniają, pozwalają przyzwyczaić się do standardów.

Kiedy przychodziło do Pete’a Schmeichela, normy te były absurdalne.

Dam wam przykład.

Robimy trening strzelecki, gdzie napastnicy strzelają w twoim kierunku. Zazwyczaj bramkarze zmieniali się między strzałami, ale kiedy Pete był w formie, brał wszystko dla siebie. Raimond van der Gouw, Kevin Pilkington, ja, my tylko się przyglądaliśmy.

Czegoś takiego w życiu nie widziałem. Nawet teraz. Dla bramkarza wzięcie udziału w strzeleckiej sesji treningowej i nie puszczenie prawie żadnego gola jest czymś kompletnie niewiarygodnym. Treningi, w których udział brali Becks, Scholesy, tacy piłkarze, którzy byli niewiarygodni w strzelaniu, a on nie wpuścił prawie żadnego gola.

W życiu nie widziałem kogoś tak silnego, wysportowanego, zwinnego. Stoisz tam, patrząc i….

Ja nie chciałem, żeby przyszła moja kolej. To byłoby żenujące.

Po prostu przyglądałem się i próbowałem się uczyć. Tej koordynacji. Jego wyczucie przy obronie, jego idealnego momentu na obronę, kiedy był w formie i kiedy nie był. Potrafił bardzo dobrze ocenić sytuację. Olbrzymi. Świetny. Był najlepszym, jakiego wiedziałem, może najlepszym, którego ktokolwiek widział, nawet do dzisiaj.

Wspominając Scholesy’ego, ten był bólem w tylnej części ciała. Był bezwzględny na treningu. Jeśli miałby tap-in* oddalonego ponad metr, zrobiłby to. Jeśli spróbowałoby się to obronić, strzał odebrałaby twarz. Nie, że on tego chciał, ale jak trenował tak grał.

Nigdy nie potrafiłem przewidzieć, co chciał zrobić i tak jest do teraz. Kilka miesięcy temu w Oldham grałem przeciwko niemu mecz charytatywny i wciąż dawałem się oszukać. Kilka razy udało mu się. W przerwie powiedziałem mu: „Przywróciłeś mi kilka wspomnień. Wciąż nie czuje się komfortowo grając przeciwko tobie.”

Tylko się zaśmiał. Cały Scholesy.

Nawet podczas tego meczu to zrobił. Przechodził, zabawiał ludzi. Pękałem ze śmiechu, ale jednocześnie modliłem się, żeby nie dostał piłki lub możliwości strzału, bo nie mógł się tego doczekać. Ostatecznie tego nie zrobił, a mi udało się obronić jego strzał z bliskiej odległości przy użyciu mojego brzucha. On tylko powiedział: „Twój brzuch mi przeszkodził.” Był ekstrawaganckim piłkarzem. Bezwzględnym. Jaki to był talent. To był ktoś.

Przeszedłem więc przez te wszystkie fazy i znalazłem się w punkcie, gdzie współpracowałem z takimi chłopakami jak Pete oraz Scholesy i dostałem się do pierwszego składu jako trzeci bramkarz. Potem pojawiałem się na ławce rezerwowych, jeśli jeden z bramkarzy był kontuzjowany.

Wtedy, w sierpniu 1999 roku, przyszedł ten dzień.

Poprzedniego sezonu byłem trzecim bramkarzem, kiedy wygraliśmy „The Treble”, a ja miałem dobry początek sezonu 1999/2000, jeśli chodzi o zaangażowanie. Pete odszedł, a ja byłem rezerwowym w meczu z Arsenalem o Tarczę Wspólnoty, pierwsza drużyna trenowała codziennie, potem ja pojawiłem się na ławce rezerwowych na Highbury i był to czwarty mecz od rozpoczęcia sezonu w Premier League.

Co to był za mecz. Przegrywaliśmy 0-1, Roy wyrównał, a mecz był intensywny. To był ten czas, kiedy mecze United i Arsenalu były jednymi z ważniejszych meczów. W tunelu czuło się napięcie, kiedy zaczęło się spotkanie sprzęt zaczął latać, Fergie i Wenger na ławce rezerwowych, Keane i Vieira na boisku, rywalizacja wyglądała jak powinna wyglądać.

Blisko końca spotkania Roy strzelił jeszcze raz, a my oszaleliśmy. Wygrywaliśmy 2-1 na Highbury, a do końca zostało kilka minut. Niespodziewanie Arsenal zaczął atakować, bo zaczął kończyć im się czas. W kierunku bramki leciała piłka po strzale wolnym, Rai obronił, ale podbiegł Martin Keown i uderzył kolanem idealnie w jego twarz. To był oczywisty wolny i oczywiście sędzia go przyznał.

Rai jest wytrzymałym twardzielem. Nawet teraz jest napakowany. Ma ponad 50 lat, ale wciąż jest wysportowany jak za czasów gry w United. Grałem z nim na Malcie w meczu legend, a on wciąż jest taki sam. To jest okropne. Tyle mu powiedziałem.

On tylko wzruszył ramionami: „No wiesz…”

A ja na to: „Nie, nie wiem. To jest okropne. Twoje ciało wygląda tak samo jak 20 lat temu. Przestań.”

Poza tym on zawsze był silnym facetem, który schodził tylko z poważną kontuzją, więc kiedy wtedy leżał, wiadomo było, że to porządna kontuzja.

Widziałem Roba Swire’a, naszego fizjoterapeutę, który wspomniał, że (Rai) musi zejść. Stary obrócił się do mnie.

„Nick, przygotuj się, wchodzisz.”

Co?

Dobra, niech będzie.

Ściągnąłem swoje ubrania treningowe. Nagolenniki miałem już założone wcześniej. Bez rozgrzewki, tylko ubrałem się i wszedłem.

Steve McClaren powiedział: „Nick, niech ten wolny wyląduje na głowie Sylvinho.”

Dobra, bez problemu.

Wybiegłem więc.

Henning Berg wiedział, że nie rozgrzałem się i powiedział do mnie: „Nick, chcesz żebym wykonał ten rzut wolny?”

Nie. Nie ma opcji.

Nikt mi tego nie zabierze.

Jak biegłem, myślałem, że będzie około 3-4 minut dodatkowego czasu, przez zatrzymanie gry dla Raimonda.

Mój moment nadszedł. Odciążę drużynę. To jest moja szansa.

Byłem pewien siebie.

Dotarłem na miejsce, wziąłem piłkę. Faul był dosłownie na linii, więc mój rzut wolny jest jak rzut bramkowy. Kibice Arsenalu rzucali monety w moim kierunku, wyzywali mnie.

Słyszę wszystko, co się dzieje dookoła, ale przygotowuje się do kopnięcia.

Rozglądam się.

Ljungberg i Bergkamp stoją jakieś 10 metrów ode mnie.

I nagle przeraziłem się.

Jeśli źle kopnę, nie wejdę do tej szatni. Moja kariera zakończy się na zawsze.

Na szczęście cofnęli się.

Wykonałem ten rzut bramkowy i zrobiłem to czysto, piłka wylądowała dokładnie tam, gdzie powiedziano mi, że ma wylądować.

Niestety lub na szczęście, niestety jeśli mnie pytacie, gra od razu się zakończyła.

Świętowałem jakbyśmy wygrali Mistrzostwo Świata. Biegałem z podniesionymi rękami jak Alan Shearer! Na swoją obronę powiem, że mecz był bardzo wymagający, bardzo ważny i wygraliśmy go.

Dodatkowo otrzymałem 500 funciaków premii za czyste konto. Zespół miał straconego gola, ale ja nie miałem, więc otrzymałem bonus. W domu wciąż mam pokwitowanie. Otrzymałem też premię za wygraną, która w tamtym czasie wynosiła około 600 funtów, więc ogólnie zarobiłem 1100 funtów za jednego kopniaka, moje letnie wakacje były więc opłacone!

Pamiętam wejście do szatni i nabijającego się ze mnie sir Bobby’ego Charltona.

„Nie możesz zaliczyć tego jako czyste konto!”

Nie mógł przestać się śmiać.

Pamiętam powrót busem do Manchesteru, mając zwycięstwo na Highbury, siedzenie przy stole naprzeciwko szefa, Roy’a Keane’a i Denisa, granie w karty. Roy zapytał mnie ile dostałem za nie wpuszczenie bramki, kiedy mu powiedziałem, zaczął się śmiać.

Większość drogi powrotnej siedziałem patrząc w okno i myśląc: co się wydarzyło?

Przed nami był ciężki tydzień. W niedzielę pokonaliśmy Arsenal, więc miałem nadzieję, że zagram w meczu przeciwko Coventry trzy dni później, bo myślałem, że Rai nie będzie gotowy na to stracie. Dostał w oko i ledwo na nie widział. Jednak Rai jest wojownikiem, który ozdrowiał, a ja siedziałem na ławce. Dwa dni później znów siedziałem na ławce, kiedy graliśmy z Lazio w Monako o Superpuchar Europy. Przegraliśmy 0-1, ale grając w niedzielę, środę i piątek mogliśmy odczuwać zmęczenie.

Wciąż otrzymałem medal za drugie miejsce w tym meczu, który dodałem do dwóch pozostałych z spotkań o Tarczę Wspólnoty.

Co za tydzień to był dla mnie.

Niedługo później, zakontraktowano Massimo Taibiego. Zniesmaczyło mnie to. W okolicach Bożego Narodzenia zostałem wypożyczony do Hull, zadebiutowałem drugiego dnia świąt w Darlington, a kilka dni później United pojechało do Brazylii na Klubowe Mistrzostwa Świata. Zamiast mnie pojechał Paul Rachubka i jak możecie sobie wyobrazić, nie była to najlepsza wycieczka do opuszczenia!

Zanim opuściłem United w 2002 roku, byłem na kilku wypożyczeniach. Byłbym wniebowzięty grając w jednym meczu, żeby pokazać co potrafię. Wóz albo przewóz. Jak bym sobie poradził? Chciałbym wierzyć, że zagrałbym dobrze. Nie uważam, że byłem wystarczająco dobry by grać co tydzień. Nie ma takiej opcji. Jednak byłoby świetnie, jeśli zagrałbym w meczu lub dwóch, żeby się pokazać.

Przeszedłem na piłkarską emeryturę przez kontuzję w 2005 roku, ale wciąż gram dla United w różnych meczach legend, jednak moją codzienną pracą jest biznes ogrodniczy, który zacząłem kilka lat temu w Manchesterze.

Udział w Premier League i United zakończyłem w najkrótszą karierą w historii, dwa rekordy, które nigdy nie zostaną pobite. Całkiem często dostaję wiadomości od ludzi, że byłem odpowiedzią w barowym quizie. Poprawia mi to humor.

Czasem, kiedy w biurze mam zły dzień, wracam pamięcią do miłych momentów, które przydarzyły się w moim życiu. Usiądę na chwilę i od razu przypominam sobie to kopnięcie. To wspomnienie, to uczucie, te emocje… Reaguję emocjonalnie, kiedy o tym mówię, ale szczerze jestem z tego bardzo dumny.

Ludzie mogą się śmiać, ale na świecie są miliony kibiców United, którzy daliby wszystko, żeby założyć koszulkę i reprezentować klub. Ja to zrobiłem i nikt mi tego nie zabierze.

Może trwało to tylko kilka sekund, ale miałem niezłą przygodę, żeby tam dotrzeć.

 

*tap-in – gol strzelony bez ogromnego wysiłku z bliskiej odległości przez lekkie dotknięcie piłki.

Komentarze

Podobne wpisy

Najnowsze