The Athletic: Mourinho miał rację. Solskjaer potrzebuje planu B

The Athletic Paweł Waluś
Zmień rozmiar tekstu:

Wielu kibiców pewnie już wyciągnęło zgniłe pomidory z czeluści kuchennych i przygotowało się do rzutu. Zanim jednak zaczniecie obrzucać dziennikarza serwisu The Athletic, Adama Craftona, nieprzychylnymi opiniami, przeczytajcie, jak według niego były szkoleniowiec Man Utd przewidział problemy „Czerwonych Diabłów” i nad czym obecnie głowi się Ole Gunnar Solskjaer.

Felieton Adama Craftona – pisownia oryginalna

Do Ole Gunnara Solskjaera i Manchesteru United ostrzeżenie nadeszło od niezbyt chcianego źródła. Siedząc w studiu Sky Sports, w trakcie pierwszego weekendu tego sezonu, Jose Mourinho przewidział, gdzie mogą pojawić się problemy dla „Czerwonych Diabłów”, nawet pomimo przekonującego zwycięstwa 4-0 nad Chelsea. Jego uwagi skupiły się wokół czegoś, co on i inni taktycy nazywają „niskim blokiem”.

– Chelsea nie była zwarta w obronie, zostawili zbyt wiele przestrzeni przeciwnikowi, byli zbyt mało agresywni przy piłce. Obrona, pomoc, atak, nie byli zwarci. Uważam, że United będzie miało o wiele większe problemy w grze z drużynami stosującymi niski, zwarty blok. Jeśli trafią na taki zespół, będzie im ciężko, zwłaszcza bez rasowego napastnika – mówił Portugalczyk.

Manchester United zaliczył ostatnio serię trzech spotkań bez zwycięstwa. I wszystko odbyło się zgonie ze scenariuszem przewidzianym przez Mourinho. Nawet dla laika pojęcie „niskiego bloku” nie powinno być niczym skomplikowanym.

O co chodzi z niskim blokiem?

– To po prostu oznacza, że bronisz głęboko, tworzysz dwie zwarte linie defensywne, nie używasz wysokiego pressingu i sprawdzasz, czy drużyna przeciwna jest w stanie cię złamać – tłumaczy dla The Athletic jeden z byłych szkoleniowców w Premier League.

W przypadku Manchesteru United i ich starć z Wolves, Crystal Palace i Southampton, odpowiedź brzmiała: trzy razy nie. Po spotkaniach Solskjaer uważał, że jego drużyny w każdym z tych starć zasłużyły na zwycięstwo i prawdopodobnie miał rację. Menadżer nie jest w stanie wiele zdziałać, kiedy jego drużyna marnuje dwa rzuty karne, światowej klasy bramkarz puszcza piłkę na bliższym słupku, a Victor Lindelof przegrywa dwa kluczowe pojedynki główkowe w przeciągu siedmiu dni. Jednak szczerszy obraz jest nieco zastanawiający.

Matthew Peters/Manchester United via Getty Images

Solskjaer nie zdołał zwyciężyć na wyjeździe, od kiedy dostał permanentną posadę. United w 19 spotkaniach, zaledwie raz zachowali czyste konto. United wygrali tylko trzy razy w 16 meczach. W tej sekwencji United tylko trzy razy strzelili więcej niż jedną bramkę i tylko w jednym wypadku wygrali przewagą więcej, niż jednej bramki, co miało miejsce 6 marca. United mogą być w trakcie transformacji, ale będąc brutalnie szczerym, to jest forma dla spadkowicza.

– Mamy swój plan – tłumaczył Solskjaer, wierząc w odmianę losu. – Wierzymy w swoich piłkarzy i to, jaką drogę wybraliśmy. Można powiedzieć, że to plan długofalowy, ale zasłużyliśmy na zwycięstwa w trzech ostatnich meczach. Jedyną rzeczą, której nie możemy kontrolować w piłce nożnej, są wyniki. Można kontrolować zaangażowanie, chęć wygranej, to właśnie robimy na treningach. Jesteśmy na dobrej drodze, wciąż pracujemy. I tak jak powiedziałem chłopakom, musimy nauczyć się wygrywać spotkania. Wiem, że jesteśmy młodym zespołem, ale to nie jest wymówka.

Daniel James na ratunek

Od tego, jak szybko Manchester United nauczy się zwyciężać, będzie zależała posada Solskjaera. Problemy zostały dokładnie opisane przez Mourinho. System Solskjaera oparty na wysokim pressingu i kontratakach zawodzi, kiedy przeciwnik nie pozostawia przestrzeni do gry. W ostatnim spotkaniu inspiracja nadeszła ze strony świetnie spisującego się Daniela Jamesa. Wykończył akcję w piękny sposób, nie pierwszy raz w tym sezonie i cały czas był źródłem zagrożenia dla przeciwnika. Kiedy jednak zabrakło pewności od takich zawodników jak Juan Mata, Andreas Pereira i Marcus Rashford, gra została jeszcze bardziej uzależniona od Jamesa. Grafika Opty poniżej ukazuje, że 45,5% akcji Manchesteru United przebiegało lewą stroną, po której biegał Daniel James.

Jest kilka sposobów na to, aby przełamać niski blok. W przypadku Manchesteru City akcja rozpoczyna się od środkowych obrońców, a utalentowani pomocnicy, tacy jak Kevin De Bruyne czy David Silva szukają dla siebie miejsca pomiędzy liniami obrony i pomocy przeciwnika. Manchester United nie posiada piłkarzy, aby pozwolić sobie na takie rozwiązanie.

W ostatnim meczu przełamanie nastąpiło, kiedy Juan Mata, pierwszy raz w tym sezonie grający od początku spotkania, wykonał inteligentny sprint, którym wykreował przestrzeń dla Daniela Jamesa. Mata jednak coraz rzadziej zdolny jest do takich akcji i wydaje się, że jego czas już minął, a jego następca Jesse Lingard od ośmiu miesięcy nie strzelił gola, ani nie zaliczył asysty. U „Czerwonych Diabłów” brakuje jakości i finezji, której spodziewalibyśmy się po 10., ponieważ zawodników grających tutaj na tej pozycji łatwo jest rozszyfrować.

Rozwiązaniem może być przesunięcie Paula Pogby na nieco wyższą pozycję. Aktualnie Francuz ustawiony jego głębiej, jako partner Scotta McTominaya. W trakcie swoich lepszych dni, to pozwoliłoby mu dyktować tempo gry i rozgrywać akcje z głębi pola, ale ta pozycja nakłada na niego również większą odpowiedzialność. W spotkaniu z Southampton potrafił trzy razy w ciągu 40 sekund stracić piłkę na własnej połowie, dając tym samym gospodarzom wiarę w to, że jest szansa na powrót do gry. Wstawienie do składu Freda lub Nemanji Maticia i danie Pogbie większej swobody w ofensywie może nadać więcej fantazji grze „Czerwonych Diabłów”.

Problem z napastnikami

Dla Solskjaera istnieją dwie drogi rozwiązania tego problemu. Niewątpliwie rośnie jego irytacja, związana z tym, że Marcus Rashford i Anthony Martial nie potrafią zdobywać „brzydkich bramek”, które on strzelał będąc piłkarzem. Rashford strzelił zaledwie jednego gola w ostatnich dwunastu spotkaniach dla klubu i zawiódł przeciwko Southampton jako środkowy napastnik.

Na treningach Solskjaer próbuje odtwarzać takie sytuacje, jakie mogą wydarzyć się w trakcie spotkań i w ten sposób nauczyć Rashforda i Martiala większej skuteczności w niesprzyjających warunkach. Kiedy w ostatnim spotkaniu „Czerwone Diabły” naciskały drużynę Southampton osłabioną po czerwonej kartce, kilka dośrodkowań, głównie ze strony Jamesa, przeleciało przez pole karne rywala, ale zawodnicy ofensywni Manchesteru United nigdy nie potrafi znaleźć się na odpowiedniej pozycji.

– Zdobywcy świetnych bramek, ale nie świetni strzelcy – tak Rashforda i Martiala opisał jeden z byłych trenerów Premier League. Napastników nie bronią również statystyki. Od sierpnia 2016 roku Rashford zdobył w Premier League zaledwie sześć goli z najbliższej odległości, a Martial trzy. W tym samym czasie Sergio Aguero zdobył 14 takich goli i to pokazuje różnicę.

Tymczasem decyzja „estetyczna”, aby sprzedać Romelu Lukaku i Marouane’a Fellainiego oznacza, że dośrodkowania w pole karne stają się bezużyteczne. Od początku sezonu 2015/16 Lukaku strzelił 11 bramek głową, a Rashford i Martial łącznie trzy.

Teraz nie ma już jednak odwrotu dla Solskjaera. Pytaniem pozostaje, czy potrafi wytrenować swoich piłkarzy tak, aby radzili sobie z planem A.

Komentarze

Podobne wpisy

Najnowsze