Felieton dla ManUtd.pl: kompleks Lukaku

Paweł Waluś
Zmień rozmiar tekstu:

Ostatnio obserwuję bardzo ciekawe zjawisko w mediach i komentarzach kibiców. Postanowiłem nazwać go „kompleksem Lukaku” i już śpieszę wytłumaczyć o co mi chodzi.

Felieton dla ManUtd.pl

8 sierpnia tego roku rosły napastnik z Belgii zmienił klub. Deszczową Anglię zamienił na słoneczne Włochy, czerwoną koszulkę z diabełkiem zamienił na niebiesko-czarną w paski. Manchester United dostał za niego w miarę sprawiedliwą zapłatę, przyjmijmy że to 75 milionów euro. I tak naprawdę na tym temat Romelu Lukaku w Manchesterze United powinien się skończyć. No dobra, czasem możemy powspominać jakieś ładne bramki w jego wykonaniu.

Minęły jednak cztery miesiące, a ja cały czas mam wrażenie, że Romelu Lukaku jakoś zakamuflował się w którejś z szafek w szatni i co jakiś czas nawiedza Old Trafford swoją obecnością. Jak bowiem inaczej wytłumaczyć, że dosyć regularnie jest wspominany przez media, kibiców i ekspertów związanych z Manchesterem United?

Cóż, prawdę mówiąc jest kilka bardziej racjonalnych wytłumaczeń, ale przyznacie, że wizja Lukaku wciśniętego w jedną z szafek, czekającego aż wszystkie sprzątaczki opuszczą szatnię, jest całkiem zabawna. Nie? Tylko mnie bawi? Mniejsza z tym, przejdźmy do konkretów.

Jako najważniejszy powód wskazuję to, że w Manchesterze United brakuje rasowego napastnika. Marcus Rashford i Anthony Martial jak ognia boją się wizji, że mogliby po prostu kopnąć piłkę w kierunku bramki, zasadzić tak zwanego „farfocla”, zdobyć przypadkowego gola, który zapewniłby drużynie ważne zwycięstwo. Nie, oni muszą pokonywać bramkarza rywali ze stylem, a jeśli przed strzeleniem gola z przewrotki w okienko z 40 metrów nie odtańczą „Jeziora Łabędziego”, to zapewne sami zgłoszą się do sędziego o anulowanie bramki, bo jakże to tak. Wydaje się, że umiejętność strzelania prostych goli ma Mason Greenwood, ale to dopiero 18-letni chłopak, więc trudno w tej chwili opierać atak Manchesteru United na jego wątłych barkach.

Myślę, że wszyscy jesteśmy w miarę zgodni, że jeśli „Czerwone Diabły” poważnie myślą o dołączeniu do batalii o czołową czwórkę, to bramkostrzelny napastnik jest, jak to mówią Anglicy, must have. Czy jednak pozostanie Romelu Lukaku w Manchesterze United byłoby rozwiązaniem tego problemu? Tutaj muszę stanowczo odpowiedzieć: chyba nie.

Nie wiem czy byliście kiedyś w pracy, w której źle się czuliście. Czy to przez atmosferę, czy przydział obowiązków, który Was nie satysfakcjonował albo jakikolwiek inny powód. Ja byłem. I jestem w stanie stwierdzić, że moja efektywność spadła tak znacząco, że Rów Mariański zaczął drżeć o swój rekordowy wynik. Podejrzewam, że tak samo mógł się czuć Romelu Lukaku w Manchesterze. Ponieważ, jak sam wielokrotnie podkreślał, to on chciał odejść z klubu, a Solskjaer, po rozmowie z nim, przystał na tę prośbę, najwyraźniej kierując się jednym z najczęściej przytaczanych przysłów w piłce nożnej: z niewolnika nie ma pracownika.

Nie mam szklanej kuli, nie umiem więc odpowiedzieć na pytanie jak wyglądałaby dyspozycja Belga, gdyby jednak pozostał w deszczowej Anglii. Biorąc jednak pod uwagę jego ostatni sezon w Manchesterze United, w którym strzelił zaledwie 15 bramek w 45 występach, stwierdzam z niemal pewnością, że również i w tym sezonie nie podbiłby angielskich boisk jako podopieczny Ole Gunnara Solskjaera. Dla porównania, ostatni tak słaby pod względem bramkowym sezon Lukaku miał miejsce na przełomie lat 2013/14. Strzelił wtedy 16 goli, ale w 33 występach, będąc wypożyczonym do Evertonu. W obecnym sezonie ma już 9 goli w 15 występach.

Teraz kibice/eksperci/dziennikarze dzielą się zazwyczaj na dwie grupy. Pierwsza próbuje deprecjonować klub za sprzedanie zawodnika, druga próbuje deprecjonować zawodnika, za to że odszedł z klubu. Zajmę się najpierw tą pierwszą grupą, bo właściwie już wyjaśniłem, czemu takie myślenie jest błędne. Skoro piłkarz źle się czuł w klubie, a styl zaproponowany przez Solskjaera ewidentnie mu nie pasował, to mieli trzymać go na siłę? Oczywiście należało go zastąpić. Trudno było jednak przed sezonem przewidzieć, że Rashford absolutnie nie nadaje się na typową „9”, Erling Braut Haaland stanie się potworem europejskiej piłki, a Greenwood… nie no, w zasadzie wiedzieliśmy, że będzie miał dopiero 18 lat. A tych, co będą wypominać Fernando Llorente czy Mario Mandżukicia zapytam: czy po sprzedaży czołgu, pojechalibyście na wojnę starą Ładą?

Dobrze, to przejdźmy do drugiej grupy. Tutaj w zasadzie broni się sam Romelu Lukaku. Po prostu wejdźcie na jego profil na wikipedii czy transfermarkcie i zobaczcie, ile strzela bramek. Podpowiem, że dużo. Jest po prostu świetnym, bramkostrzelnym napastnikiem, któremu z różnych powodów nie wyszło w Manchesterze United, a tym najważniejszym problemem było przyjście trenera z inną wizją zespołu. To jest oczywiście głębszy problem polityki transferowej, którego nie chce mi się poruszać po raz kolejny, bo już mądrzejsi analizowali to wielokrotnie. Jednak skoro Zlatanowi Ibrahimoviciowi nie wyszło w Barcelonie, a chociażby Fernando Torres nie poradził sobie w Chelsea, to również Romelu Lukaku mógł trafić do klubu, w którym czuł się gorzej. Wszystko wskazuje na to, że Inter prowadzony przez Antonio Conte to dla niego lepszy wybór.

Końcowy wniosek jest bardzo prosty: Romelu Lukaku został sprzedany do Interu i już (najprawdopodobniej) nie będzie grał w Manchesterze United. I nie ma w tej sytuacji niczego niezwykłego. Ot, jeden z setek piłkarzy. Niby proste i oczywiste, a mam wrażenie, że jednak „kompleks Lukaku” w ludziach jakoś powiązanych z Manchesterem United pozostaje silny.

Komentarze

Podobne wpisy

Najnowsze