Felieton Sport Witness: dlaczego Ole Gunnar Solskajer to ryzyko warte podjęcia

Sport Witness Marcin Polak
Zmień rozmiar tekstu:

Ole Gunnar Solskjaer wciąż spotyka się z niechęcią ze strony wielu sympatyków Manchesteru United, którzy uważają, że nie jest odpowiednim człowiekiem na stanowisku menedżera „Czerwonych Diabłów”. Na łamach portalu Sport Witness pojawił się felieton, w którym został poruszony problem „hejtu” wobec Norwega. 

Felieton Sport Witness – pisownia oryginalna

Coraz łatwiej stać się legendą. Jednak ciężko kłócić się z tym, że Ole Gunnar Solskjaer zajmuje szczególne miejsce w historii Manchesteru United.

Nie chodzi tylko o tę bramkę w 1999 roku. Tego jest więcej. Przyszedł znikąd (przepraszam Molde), szanował klub, mimo że nie dostawał tylu szans, ile mógłby otrzymać w innym klubie. Grał tam, gdzie ustawił go trener i strzelał gole wystarczająco często. Jego bilans w United wyniósł 126 bramek w 366 meczach.

I nie był gwiazdą, na pewno nie „gwiazdorem”. W czasach, kiedy futbol stawał się pełen celebrytów, Ole był tylko Olem. Zabójca o twarzy dziecka lub może bardziej sprawiedliwie, zwykły facet w nadzwyczajnych okolicznościach.

Kiedy dni Jose Mourinho na Old Trafford stawały się coraz bardziej gorzkie i dewastujące, Solskjaer nie był wymieniany, jako jego następca. Jednak, gdy portugalska burza opuściła Old Trafford, szybko zajął jego miejsce i nastąpiła poprawa.

Być może każdy był w stanie odmienić grę zespołu, być może był to niezwykły fart. Argumenty będą za nim i przeciwko niemu. Jednak nie można zaprzeczyć, że dla wielu wtedy to była ulga, widząc swój Manchester United z powrotem.

Glazerowie stali się finansowym drenażem w klubie, jednak wciąż dusza United stara się, by pozostać na Old Trafford… i za Mourinho wydawało się, że ta dusza zanika. Mimo, że duch stawał się drugorzędną sprawą, to fala Olego przyniosła trochę radości. Norweg miał swój magiczny moment w piłce, jednak bajki rzadko mają swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości i nieuchronnie nadchodzą ciężkie czasy.

Przed zmianą menedżera, przegrana w Lidze Mistrzów z PSG była prawie pewna. Potem pojawił się Solskjaer i doszło do tego, że brak awansu do kolejnej edycji był dużym rozczarowaniem.

To był pierwszy moment do uderzenia w niego jego krytyków. Niektórzy z nich byli gotowi, czekali, by się rzucić na niego. Ich człowiek, Mourinho, był odpowiedzią. Mówili to od lat. Zwycięstwo Van Gaala w Pucharze Anglii zostało szybko zapomniane, gdy cyrk Jose dotarł do miasta.

Ci, którzy tak długo chcieli menedżera i którzy twierdzili, że Solskjaer w końcu będzie tym, który „Make Manchester United Great Again”, stali się armią w mediach społecznościowych. Czasami duma jest stawiana przed klubem, który wspierasz, a cały ten epizod jest tego przykładem.

Van Gaal przeżył swoje ostatnie sześć miesięcy na Old Trafford w cieniu zbliżającego się człowieka, który miał go zastąpić. Solskjaer w pewnym stopniu odgrywa rolę niechcianego ojczyma, dla tych, którzy obecnie odczuwają większą radość ze zwycięstw Tottenhamu, niż własnego klubu.

Solskjaer jest wyśmiewany, jako człowiek i jako profesjonalista. Nawet jego rekordy z czasów kariery piłkarskiej są kwestionowane. Każdy jasny punkt spotyka się z jakimś negatywnym „ale”. Każdy słabszy moment jest radością dla drużyny „Ole-out”. Z ich zielonymi i złotymi kartami członkowskimi, które mają pokazać, o ile bardziej oni dbają o klub, nie przegapią żadnej okazji.

Wszystko może wypalić pod wodzą obecnego menedżera, może też nie wypalić. To loteria, a ci, którzy domagają się zmiany na stanowisku menedżera, są pewni tego, ignorują wszystko, co działo się w klubie od odejścia sir Aleksa Fergusona.

To jad, który znika. Oczywiście, możemy mieć różne opinie na temat piłki nożnej, ale entuzjastyczna kpina z legendy klubu, która wylewa się z mediów społecznościowych, dla wielu kibiców jest dziwna.

Perspektywa młodzieży również spotyka się z kpiną. Marcus Rashford, 22-letni chłopak z Manchesteru, który strzelił 10 bramek i zaliczył cztery asysty w tym sezonie, jest częściej nazywany Trashfordem przez fanów Manchesteru United, niż przez fanów rywali.

Jego lokalność jest również wykorzystywana przeciwko niemu, przez ludzi, którzy twierdzą, że to bezwartościowe połączenie i nie powinno mieć wpływu na ich radość czy złość.

Może to tylko media społecznościowe, może ci ludzie chcą, by ich zespół wygrywał za wszelką cenę. I w tym rzecz. Jakie sa tego koszty?

Barcelona od lat buduje ideę posiadania swojego DNA. Dla wielu z zewnątrz często wydawało się to aroganckie. Liverpool i ich kampania „This Means More” robił to samo, stawiając się wśród innych, jako klub bardziej wyjątkowy.

Ale co z Manchesterem United? Czym w ogóle jest Manchester United?

Jeśli poprawnie rozumiesz kibicowanie, to prawdopodobnie jest to uczucie. Dla wielu jest to coś, co zdefiniowało większą część ich życia. Czy to dlatego, że mieszkasz w Manchesterze, czy też dlatego, że członek rodziny wprowadził, nie zmusił cię do bycia kibicem. To są więzi, które na zawsze z tobą pozostaną.

Rzadko, choć może coraz częściej, ludzie wybierają swój klub. W tym przypadku, jeśli chodzi wyłącznie o wyniki to mogą one stać się definicją kibicowania w taki sam sposób, jak rodzinne wtajemniczenie.

Być może w tej wersji zawsze będzie czegoś brakowało, szczególnie jeśli w pierwszym sezonie nie ma takich wyników, jakich byśmy oczekiwali. Jeśli kibicowanie ma być wyłącznie związane z wynikami, to jest ono wybrakowane. Pomija się emocje, więzi, a radość nigdy nie będzie na takim samym poziomie.

Ole Gunnar Solskjaer może ostatecznie zawieść, większość menedżerów zawodziła. Praktycznie każdy od odejścia Fergusona.

Ale co jeśli… co jeśli… co jeśli by nie zawiódł? Co by było, gdyby menedżer zdołał, w którymś momencie, wnieść trochę chwały na Old Trafford?

To byłoby takie, takie wyjątkowe. To byłby Manchester United, który przywołałby wspomnienia i więzi wielu ludzi. Byłoby to zwycięstwo na sterydach, głębsza radość.

Prawdziwe emocje z przyjaciółmi, bliskimi, nieznajomymi. Wszyscy odczuwają to samo. Nie byłoby w tym nic powierzchownego. To nie byłby sukces, ani poprawka, którą mógłbyś szybko zapomnieć.

Zakład bukmacherski, w którym warto skorzystać z funkcji cash-out, przerodziłby się w coś większego.

A jeśli tego nie rozumiesz… nie umiesz kibicować.

Komentarze

Podobne wpisy

Najnowsze