UTD Podcast: pięć rzeczy, których dowiedzieliśmy się od Wesa Browna

manutd.com Mateusz Gądek
Zmień rozmiar tekstu:

W jednym z ostatnich odcinków serii UTD Podcast wystąpił były obrońca Manchesteru United i reprezentacji Anglii, Wes Brown. Z tej okazji 40-latek zdradził pięć faktów dotyczących jego własnej kariery.

Zawodnik wystąpił w zespole „Czerwonych Diabłów” 362 razy i znajdował się w kadrze drużyny, kiedy podopieczni Fergusona wygrali Ligę Mistrzów w 1999 roku jak i dziewięć lat później, podczas tryumfu w Moskwie. Teraz, kiedy może spojrzeć z dystansu na swoje osiągnięcia, opowiedział m.in. jak wyglądała jego droga do pierwszego zespołu.

Pierwszy występ

Brown zadebiutował w pierwszej drużynie przeciwko Leeds United w maju 1998 roku. O swoim występie nie dowiedział się jednak kilka godzin przed meczem lecz już dzień wcześniej. Wówczas inny defensor, Gary Pallister, przypadkowo „puścił farbę”. Ta wiadomość wywołała u Wesa bezsenną noc.

– Big Pally powiedział mi poprzedniej nocy, że zagram. Wiedziałem, że było to możliwe lecz zawsze coś stawało na przeszkodzie – wspomina Brown.

– Nie mogłem spać tej nocy lecz następnego dnia nie czułem zmęczenia. Myślę, że to z powodu adrenaliny, którą potęgował fakt, że byłem debiutantem. I to była najbardziej denerwująca rzecz.

Zwycięska mentalność

Brown wdarł się do pierwszej drużyny w jednym z najważniejszych okresów w historii United. Jednak pomimo silnych i odnoszących sukcesy osobowości obecnych w drużynie, to twierdzi, że przebywanie wśród tych jednostek nie było przytłaczające dla młodego człowieka.

– Dołączyłem do zwycięskiej drużyny i to było wszystko, co musiałem wiedzieć. Wiedziałem, jakie są oczekiwania i wiedziałam, co muszę zrobić: ciężko pracować każdego dnia.

– Trzeba było iść dalej, niezależnie od tego, co się wydarzyło. Czasami ponosiliśmy porażki, a w następnym roku wygrywaliśmy ligę dzięki ambicji menedżera i można ją było zobaczyć również u starszych graczy. Musiałeś sprostać ich oczekiwaniom, więc trzeba było ciężko pracować.

Dojazd na treningi

Gdy Brown dostał się do drużyny seniorów, to na początku nadal musiał korzystać z transportu publicznego, aby dostać się na trening.

– Mieszkałem w domu do 20. roku życia, mimo że występowałem już w pierwszej drużynie. Nie miałem dość pieniędzy na samochód, więc jeździłem autobusem na treningi, a jeden z chłopaków odbierał mnie w pobliżu wzgórza. W niedzielę funkcjonował autobus lecz nie kursował z miasta, więc musiałem po prostu pobiec na trening.

– Nie sądzę by sir Alex o tym wiedział wcześniej, ale ktoś musiał mu o tym powiedzieć, gdyż pewnego dnia podszedł do mnie i powiedział: „musisz przestać jeździć autobusem”. Coś według niego mogło się mi tam stać, nie pamiętam co. Powiedziałem, że nie stać mnie na inny środek transportu i załatwili to dla mnie.

– Teraz jest inaczej. Czasy się zmieniają. Wyobraźcie sobie, że Mason Greenwood jedzie teraz autobusem tam, gdzie wszechobecny jest Internet. Za moich czasów nie było wtedy żadnych telefonów robiących zdjęcia, co obecnie ogranicza piłkarzy. Teraz byłoby to źródło kłopotów, ktoś mógłby coś powiedzieć – stwierdza pięciokrotny zwycięzca Premier League.

Największy rywal

Podczas trwającej ponad 20 lat kariery, Brown grał z najlepszymi piłkarzami świata lecz także przeciwko nim. Za swoje największe wyzwanie uważa starcie z Realem Madryt w 2003 roku, a za największego rywala Zinedine’a Zidane’a.

– Nie sądzę, że udało mi się go rozgryźć przez cały mecz! Jaki to był gracz. Ja występowałem na prawej stronie [w 2003 roku], a on nie grał na lewym skrzydle. Grali trójką w środku [a on był najdalej po lewej] i gdyby się zmęczyli, to Roberto Carlos biegałby wokół mnie.

– Ten mecz, właściwie było to dla mnie łatwe spotkanie, ponieważ nie miałem nic do roboty, co jednocześnie denerwowało mnie, ponieważ byłem pozbawiony zabawy. Cały nacisk w tym spotkaniu został położony na pomocników. Było to dla mnie łatwe, ponieważ gra toczyła się w innych sektorach boiska i tak naprawdę nie zbliżyłem się do Francuza.

Team spirit

Zwycięstwa często osiąga się dzięki jedności zespołu, a w trakcie podcastu Brown ujawnił, że nasi ulubieńcy w 2008 roku nie byli inni.

– Po prostu wszyscy się ze sobą dogadywali. Do dziś prowadzimy rozmowy na czacie grupowym.

– Zgaduję, że to nie funkcjonuje w taki sposób przez cały czas, ale wszyscy dopiero zaczynaliśmy. Wszyscy szanowaliśmy się nawzajem i wiedzieliśmy, co trzeba zrobić, aby wygrać. Musisz okazywać taki szacunek, bo inaczej nie odniesiesz sukcesu. Kiedy w trakcie sezonu przestaje się układać, to musisz polegać na swoich kolegach, a wtedy dobre relacje są ważne.

Komentarze

Podobne wpisy

Najnowsze