Jamie Carragher: dlaczego Man Utd miał rację nie kupując Erlinga Haalanda

The Telegraph Damian Domitrz
Zmień rozmiar tekstu:

Jaimie Carragher na łamach „The Telegraph” pokusił się o felieton, w którym opowiedział o tym, dlaczego jego zdaniem Manchester United miał rację, nie sprowadzając Erlinga Haalanda. Norweski napastnik w ostatnim czasie robi furorę w Borussii Dortmund, przez co zarzuca się władzom „Czerwonych Diabłów” porażkę w negocjacjach o podpis utalentowanego napastnika.

ARTYKUŁ JAIMIEGO CARRAGHERA DLA „THE TELEGRAPH” – TREŚĆ ORYGINALNA

Za każdym razem kiedy Erling Braut Haaland strzela gola dla Borussii Dortmund, słychać zawód fanów Manchesteru United.

Wygląda na to, że United przegapili kolejną supergwiazdę na pozycji napastnika – młodzieńca, którego wartość na przestrzeni najbliższych miesięcy dobije do 100 milionów funtów. Ich nieudolność w prowadzeniu negocjacji jest kolejnym argumentem przeciwko Edowi Woodwardowi.

Co gorsze, United nie przegrali walki o Haalanda z Realem Madryt czy Barceloną. Dla neutralnych – i najbardziej krytycznych fanów – to, że Haaland wybrał aspirującą drużynę z Bundesligi, rezygnując z Manchesteru United, jest znakiem ich malejącego statusu na rynku transferowym. To jednak wagon, do którego nie zamierzam wsiadać.

Często mówi się, że w piłce nożnej są trzy kluczowe partie, którą muszą dojść ze sobą do porozumienia w kwestii transferów: piłkarz, kupcy i sprzedający. Uważam to za zestaw niekompletny. Zapomniano o czwartym, którego nie wolno lekceważyć – agent piłkarza.

Ktokolwiek zdecydował się na podpis Erlinga Brauta Haalanda wiedział, że nie pozyskuje wyłącznie niesamowitego, młodego talentu, ale zaprasza również cyrk do swojego miasta w osobie jego przedstawiciela, Mino Raioli. United, jak każdy inny klub, przyglądali się norweskiemu nastolatkowi i wiedzieli, że należy oszacować wartość piłkarza wraz z kosztem nieprzyjemnego wpływu jego znanego doradcy.

Nie ma znaczenia to, co Solskjaer powiedział Haalandowi, by przekonać go do ruchu na Old Trafford. Rozsądnym stwierdzeniem będzie to, że rada Raioli miała większe znaczenie dla piłkarza. Nie uderza mnie to, że Raiola byłby sprzymierzeńcem United ze względu na najnowszą historię. Transfer miałby szansę powodzenia, gdyby United zapłacili ogromną premię. Wszelkie informacje mówiły o tym, że Raiola szukał znacznych odsetek od wszystkich przyszłych opłat transferowych za Haalanda. Rozumiem, jeśli Woodward w negocjacjach wyznaczył pewną granicę, nawet jeśli obecny sukces gracza i niesprowadzenie go przedstawia klub w złym świetle.

Kilka lat temu, dyrektor sportowy Liverpoolu, Martin Edwards, powiedział mi, że na jego stanowisku nie ma ważniejszych kontaktów od tych z agentami piłkarskimi. Niesnaska może pozbawić cię jednego z najcenniejszych zasobów lub wykluczyć cię z wyścigu o kolejny główny cel. To znak zmieniających się czasów, w których wielu agentów prowadzi swoich klientów, choć powinno być na odwrót.

Menedżerowie nigdy nie musieli tak bardzo uważać na to, aby trzymać agentów swoich największych gwiazd po swojej stronie. W przeciwnym razie dojdzie do negatywnych reperkusji.

Spójrzcie na pomeczowy wywiad Solskjaera po wygranym spotkaniu z Chelsea, gdy został zapytany o krytyczne posty Raioli w jego kierunku, w związku z traktowaniem jego klienta, Paula Pogby. Był zdesperowany, aby nie zaognić sytuacji.

– Są rzeczy, które chciałbyś skomentować, ale wolisz tego nie robić. Sprytniejszym będzie to, jeżeli nie skomentujesz pewnych spraw – mówił menedżer Manchesteru United.

Stąpał na palcach przez pole minowe, wiedząc że bezskuteczna jest wojna na słowa, kiedy piłkarz staje po stronie agenta. Wyobrażam sobie, że swoboda wypowiedzi stanie się większa, kiedy Pogba opuści klub.

Fani żądają lojalności swoich gwiazd względem klubowego herbu na koszulce. Dla wielu znanych piłkarzy najważniejszy jest dla nich ich przedstawiciel. Należy zapytać Pogbę, kto znaczy więcej – menedżer, który może pracować przez krótki okres czasu, czy agent, który zadba o jego całą karierę?

Nie wydaje się to już nadzwyczajne. Klub jest postrzegany jako środek, za pomocą którego piłkarz może zrealizować swoje osobiste ambicje. Gdy tylko wydaje się, że aspiracje nie mogą zostać spełnione, rozpoczyna się proces odejścia.

Nie chcę, by zabrzmiało to jak tyrada przeciwko wszystkim agentom, którzy są niezbędni dla wszystkich piłkarzy. Gdy przedarłem się do pierwszego zespołu Liverpoolu, sam zatrudniłem jednego, który pełni tę rolę do dziś. Jako nastolatek nie miałem pojęcia, jaki kontrakt zawrzeć. Potrzebowałem rady specjalisty.

Pełną władzę posiadały kluby. Obecnie gracze są tworami do osiągnięcia sukcesu. Kiedy nie spełniają wyznaczonych standardów, można powiedzieć, że są nadwyżką w stosunku do wymagań kapryśnego menedżera, znajdują się w sytuacji bez wyjścia, chyba że zaakceptują, że czas odejść. Jest to wzajemne zrozumienie przy podpisywaniu umów. Są warunkowe i podlegają natychmiastowej zmianie.

Tak jak menedżerowie, właściciele i dyrektorzy wykonawczy podchodzą do swojej pracy w różny sposób. To samo tyczy się agentów. Nie można wrzucać wszystkich do jednego worka. Z mojego punktu widzenia da się dostrzec agentów, którzy mają na względzie wyłącznie dobro swoich graczy – to ci, którzy działają w cieniu. Mój agent nigdy nie rozmawiałby z mediami na temat mojego kontraktu i nie krytykowałby Gerarda Houlliera czy Rafy Beniteza. Gdyby tak postąpił, zwolniłbym go.

Raiola lubi być zauważanym i słyszanym, ale nie można kłócić się z jego wynikami finansowymi. Jest nielubiany, ale skuteczny. Udowodnił, że jest jednym z najlepszych w maksymalizowaniu wartości swoich klientów. Drugą stroną tego jest to, że jest twarzą negatywnych nagłówków.

Ci, którzy decydują się z nim współpracować – Jesse Lingard, który ostatnio dołączył do tego grona – ewidentnie wierzą, że jest to cena, którą warto zapłacić. Przyznaję, że mam z tym problem. Uważam to za zdumiewające, że piłkarz rozpoczyna współpracę z agentem, który otwarcie krytykuje jego menedżera.

Świat się zmienił, a kluby wydają się bezsilne, aby to powstrzymać. Zatrzymałem się w tym samym londyńskim hotelu, co Manchester United przed meczem z Chelsea i byłem zaskoczony widokiem zawodników pijących kawę z trzema lub czterema członkami ich świty. Wcześniej nigdy nie widywało się czegoś podobnego w przeddzień meczu – bliskie ci osoby wiedziały, że powinny trzymać się daleko. Kiedyś wystarczyło mieć jednego doradcę do pomocy w rozmowach kontraktowych, a teraz niektórzy z najlepszych posiadają własne zespoły, w tym członków rodziny i przyjaciół z dzieciństwa. Gracze są cennym nabytkiem w biznesie niezależnym od ich klubów, z indywidualnymi sponsorami i inwestycjami do realizacji.

Warto spojrzeć na tabelę opłat agentów publikowaną co sezon. W ostatnich trzech latach reprezentantom piłkarzy z Premier League zapłacono ponad 645 milionów funtów i ponad miliard w ostatniej dekadzie. W tygodniu, w którym właściciele Manchesteru City są karani za wpakowane miliardy w piłkę nożną – niezależnie od debaty na temat tego, czy złamali zasady, czy nie – nie można nie myśleć, że organy zarządzające futbolem mogą mieć wypaczone priorytety i powinny bardziej skupiać się na tych, którzy czerpią miliardy.

Raiola podobno otrzymał 20 milionów funtów, kiedy negocjował powrót Paula Pogby do Manchesteru United w 2016 roku. W tym kontekście – biorąc pod uwagę, co się wydarzyło później – należy sympatyzować z Woodwardem, który negocjując transfer Haalanda wiedział, że Raiola ponownie chce zagwarantować sobie zarobek. Nie mogę przestać myśleć o tym, że gdyby Haaland był reprezentowany przez kogoś innego, mógłby przeprowadzić się na Old Trafford.

Choć Haaland wygląda jak okazja stulecia dla Dortmundu, to nie oznacza to, że koszt podpisania z nim umowy był ceną wartą zachodu dla Manchesteru United.

Komentarze

Podobne wpisy

Najnowsze