Tylko remis z Evertonem po koszmarnym błędzie De Gei

własne Błażej Duda
Zmień rozmiar tekstu:

Manchester United zremisował na wyjeździe z Evertonem 1:1. Kuriozalną bramkę dla gospodarzy zdobył Dominic Calvert-Lewin, zaś dla „Czerwonych Diabłów” wyrównanie wywalczył Bruno Fernandes.

Na spotkanie na Goodison Park Ole Gunnar Solskjaer postanowił wyjść w ustawieniu z „diamentem” w środku pola. Zanim jednak przekonaliśmy się jak wpłynie to na obraz spotkania, wszystkie plany taktyczne na głowie postawił David De Gea.

Golkiper przyjezdnych o dwa tempa za długo zbierał się do wybicia prostej piłki z własnego pola karnego. Szansę zwietrzył Dominic Calvert-Lewin, który zdołał go zablokować na tyle skutecznie, że odbita od niego piłka wpadła do bramki „Czerwonych Diabłów”.

Zespół nie zdążył się otrząsnąć po kosmicznym błędzie De Gei, a mogło być już 2:0. Długie podanie z defensywy Evertonu trafiło pod nogi Calverta-Lewina, jednak tym razem bramkarz przyjezdnych zachował koncentrację i sparował jego uderzenie na rzut rożny. „Średniowieczny” futbol gospodarzy sprawiał wiele problemów słabo asekurowanej defensywie Manchesteru United, jednak goście stopniowo przejęli inicjatywę, budując kombinacyjne akcje głównie na lewej stronie.

Do wyrównania już w 6. minucie mógł doprowadzić Nemanja Matić, który sprzed pola karnego trafił w poprzeczkę, a w 11. minucie jego bombę musiał odbić Pickford. W 17. minucie swoją szansę miał Greenwood, ale po dośrodkowaniu Freda główkował nad bramką.

Okres dobrej gry gości w końcu przyniósł efekty – piłkę po nieudanym wyjściu z obrony Evertonu przechwycił Matić, podał do Bruno Fernandesa, a ten posłał mocny, kąśliwy strzał przy bliższym słupku bramki Pickforda, który powinien w tej sytuacji zachować się lepiej.

Druga połowa przebiegała zdecydowanie pod dyktando gospodarzy, którzy tuzinami kolekcjonowali stałe fragmenty. Po jednym z rzutów wolnych w słupek uderzał Gylfi Sigurdsson; przy rzutach rożnych, świetnie bitych przez Leightona Bainesa, na posterunku stale był jednak Harry Maguire.

„Czerwone Diabły” były w stanie zagrozić bramce Pickforda tylko okazyjną kontrą, tak jak w 61. minucie, gdy świetną zmyłką Greenwooda wypuścił Bruno Fernandes, ale podłączający się skrzydłem Anthony Martial został w porę zablokowany.

Mimo zmiany formacji na ostatni kwadrans, przyjezdni nie zdołali narzucić swoich warunków, ale mogli wyjść na prowadzenie w 90. minucie. Harry Maguire zgrał długie podanie De Gei pod nogi Fernandesa, którego strzał został podbity przez Pickforda, tylko po to by spaść pod nogi Odiona Ighalo. Nigeryjczykowi pozostało tylko dołożyć nogę, ale w cudowny sposób interweniował Pickford, nadrabiając swój błąd przy bramce Fernandesa.

Częściowo zrehabilitował się też De Gea, który w kolejnej akcji nogą zablokował strzał Sigurdssona. Piłka została jednak w polu karnym – na strzał zdecydował się Calvert-Lewin i po rykoszecie od Maguire’a piłka wpadła do siatki, po drodze przetaczając się obok Sigurdssona leżącego na pozycji spalonej.

Kapitan „Czerwonych Diabłów” z marszu ruszył do protestów i zgodzili się z nim sędziowie VAR, którzy uznali, że Sigurdsson (choć zrobił wszystko by uniknąć kontaktu z piłką) brał udział w grze, tym samym anulując gola.

Po ostatnim gwizdku kilka cierpkich słów na temat tej decyzji miał do powiedzenia Carlo Ancelotti, któremu Chris Kavanagh musiał pokazać czerwoną kartkę, wykluczając jego udział w spotkaniu z Chelsea, która obecnie ma trzy punkty przewagi nad podopiecznymi Ole Gunnara Solskjaera.

Everton – Manchester United 1:1 (1:1)
Bramki: Calvert-Lewin 3′ – Fernandes 31′

Everton: Pickford, Coleman (C) (Sidibe 28′), Keane, Holgate, Baines, Walcott (Bernard 63′), Davies, Gomes (Kean 82′), Sigurdsson, Calvert-Lewin, Richarlison

Manchester United: De Gea, Wan-Bissaka, Lindelof, Maguire (C), Shaw, Matić, Fred, McTominay (Mata 72′), Fernandes, Greenwood (Ighalo 72′), Martial (Williams 89′)

Komentarze

Podobne wpisy

Najnowsze