Początki XXI wieku w Premier League stały pod znakiem rywalizacji dwóch legendarnych napastników – Ruuda van Nistelrooya i Thierry’ego Henry’ego. Dawny kolega z drużyny pierwszego z nich, Rio Ferdinand, postanowił opowiedzieć kilka anegdotek z tamtych czasów.
Van Nistelrooy był zawodnikiem United w latach 2001-2006 i w sezonie 2002/03 zdołał zdobyć mistrzostwo Anglii. Wtedy również został królem strzelców Premier League, zostawiając w pokonanym polu legendę Arsenalu, Thierry’ego Henry’ego.
– Mieliśmy te wszystkie wielkie rywalizacje na przestrzeni lat, czyli to czego potrzebują wielcy gracze – wspomina Ferdinand.
– Ruud van Nistelrooy czasami przychodził do szatni po meczu, i zaufaj mi, byliśmy na prostej drodze do mistrzostwa, pokonaliśmy kogoś 3-1 lub 4-1, a on strzelił jedną z bramek, a potem spojrzał na telewizor i mówił: „Ehhh”
– Pytaliśmy go wtedy: „Ruud, wszystko w porządku, co się dzieje?”. Odpowiadał wtedy: „nic, nic”. Nagle zrozumieliśmy: „Thierry [Henry] strzelił dziś dwa gole, a Ruud tylko jednego, więc jest przed nim w ogólnej klasyfikacji.” Ruud siedział tam zdruzgotany, widziałeś to gołym okiem.
Anglik wyznał przy okazji, że czasem był zirytowany postawą swoich rywali na pozycji środkowego defensora.
– Determinacja jest czymś, co cię napędza. Myślałem ciągle, że muszę być lepszy od Nemanji Vidicia, Johna Terry’ego i Sola Campbella. Byłem, bądź nie, musiałem starać się to osiągnąć aż do końca swojej kariery. Taka postawa jest wymagana jeśli chcesz pozostać na szczycie – zakończył wychowanek West Hamu.
Komentarze