Wywiad z Robinem van Persie’em dla SoFoot.com: Man Utd postawił na gwiazdy, a nie na filozofię

SoFoot.com Marcin Polak
Zmień rozmiar tekstu:

W tym budzącym niepokój okresie, portal SoFoot.com publikuje wywiad z Robinem van Persie’em, którego tematem przewodnim jest Manchester United. Były napastnik „Czerwonych Diabłów” i reprezentacji Holandii pojawił się w kawiarni „Panenka” w Rotterdamie pod koniec lutego, by porozmawiać o swoim byłym klubie.

Wywiad z Robinem van Persie’em dla SoFoot.com – treść oryginalna

Przyjechał z uśmiechem, jest bystry i zadbany, jak zwykle. I bardzo szybko, Robin van Persie poprosił o kawę, by następnie kontynuować serię wywiadów. Pierwszy z nich przeprowadził przed kamerą batawijskiej agencji prasowej, w którym szczególnie bronił Paula Pogbę. W trzecim przez telefon odpowiadał anglojęzycznym mediom. W międzyczasie wylądował u nas, by porozmawiać o swoich latach spędzonych w Manchesterze United. Pierwszy sezon, pod rządami sir Alexa Fergusona, był dla Holendra jak odrodzenie.

Co czułeś w dniu, w którym twój agent powiedział ci: „Robin, jest Manchester United, który cię chce”?

– Miałem dwie inne opcje, Juventus oraz Manchester City. W tym momencie zaczyna się refleksja, sprawdza się plusy i minusy, pozytywy i negatywy każdego wyboru. Jednak ja zawsze miałem pozytywne odczucia wobec sir Aleksa Fergusona i Manchesteru United. Jeśli spojrzeć na ten zespół w tym czasie, widzisz zawodników takich jak Vidić, Ferdinand, Scholes, Giggs, Carrick…prawdziwych zwycięzców, doświadczonych graczy. To było niezwykle kuszące grać z nimi. Oprócz tego, pamiętam jak wszedłem do tej grupy. Czułem się mile widziany od pierwszego do ostatniego dnia, nawet jeśli przez osiem lat grałem w Arsenalu, byłem ich przeciwnikiem. Wszyscy zawodnicy, o których wspominałem w szczególności, starali się, abym czuł się jak u siebie w domu. To, co było dla mnie miłe, kiedy przyjechałem do Manchesteru United, to fakt, że w Arsenalu byłem jednym z najstarszych, miałem wiele obowiązków poza boiskiem. Jednak kiedy dołączyłem do Manchesteru United w 2012 roku, nie byłem jednym z tych najbardziej doświadczonych, nie miałem tak wielu obowiązków, więc mogłem skupić się na grze. W każdym zespole istnieje hierarchia, w Manchesterze było jasne, że szefami byli Paul Scholes, Ryan Giggs, Michael Carrick, Nemanja Vidić, Rio Ferdinand… tych pięciu to byli szefowie zespołu. Wszystko, co działo się poza boiskiem, oni o tym wiedzieli…

Czyli to co przyciągnęło cię do Manchesteru United to osobowości, ten ludzki kolektyw: Sir Alex Ferguson, tych pięciu wybitnych…

– Tak, bardzo chciałem, być częścią tego kolektywu, który wygrywał wszystko i może wygrać wszystko. Ci zawodnicy wygrali Ligę Mistrzów, Premier League. Patrice Evra też był prawdziwym liderem. Siedziałem obok niego przez dwa lata. Jego pragnienie wygranej, jego pozytywna energia… Dołączenie do tego Manchesteru United polegało na zniszczeniu szklanego sufitu. Sprawieniu, aby pewne rzeczy były w zasięgu ręki. Podczas treningu intensywność była niesamowita. Nawet w trakcie prostego treningu, wszyscy ci goście robili wszystko, aby wygrać. Nawet w grze pięciu na dwóch, ci którzy byli we dwójkę byli zniesmaczeni przegraną…Ci zawodnicy sprawiali wrażenie zawsze szukających doskonałości, popychali się nawzajem do rozwoju, a ja kochałem to środowisko. Ci zawodnicy popychali mnie do dawania z siebie wszystkiego, co najlepsze. Miałem podobne uczucie osiem lat wcześniej, kiedy dołączyłem do Arsenalu. Przyjechałem jako młody chłopak. Widząc jak Bergkamp robił te wszystkie rzeczy, miałem w głowie: „Wow!” Nigdy nie widziałem czegoś podobnego. Tak samo Thierry Henry, to samo z Robertem Piresem, to samo z Freddiem Ljungbergiem. A osiem lat później, mając te osiem lat doświadczenia więcej, wszedłem ponownie do takiej szatni, wchodząc do Manchesteru United sir Aleksa Fergusona. Kiedy zacząłem obserwować, jakie wybory podejmuje Paul Scholes w małych gierkach na posiadanie piłki, zdałem sobie sprawę, jakim jest potworem…”Ehh nigdy nie widziałem takiej jakości…” Ryan Giggs, kiedy na niego spojrzałeś, zastanawiałeś się, gdzie jest piłka (pstrykał palcami, spojrzenie, wszystko szło we właściwe miejsce, jakby za pomocą magii). To było szczególnie ekscytujące widzieć ich na treningu. Każdy zawodnik powinien szukać takiego środowiska, które przesuwa twoje granice. Manchester United pod wodzą sir Aleksa Fergusona był niesamowitą codzienną emulacją.

Kto był najbardziej imponującym piłkarzem?

– Trudno odpowiedzieć, bo większość z nich robiła wrażenie w swoich poszczególnych zadaniach, w swoim własnym stylu. Myślę, że zawsze trzeba być sobą, a ci zawodnicy byli również silni, ponieważ wyrażali swoją naturę. Vidić był wojownikiem, wkładał głowę tam, gdzie normalnie nikt, by nie wsadził stopy. Zrobił wszystko, żeby wygrać. Ferdinand był bardziej „elegancki”, swobodnie trzymał piłkę przy nodze, silny w walce w powietrzu, dobry długi przerzut. Kompletny piłkarz, aby wygrywać. Giggs był płomiennym graczem, zawsze sprawiał wrażenie, że jest w strefie komfortu. Wciąż w doskonałej formie, mimo 39 lat! Uprawiał jogę, cały czas żył piłką nożną. Na swój sposób też robił wrażenie. Wayne Rooney imponował także (markował uderzenie ułożeniem stopy, spojrzeniem), facet kompletny, uderzał mocno, wywierał presję… Patrice Evra, imponował tym, że zawsze mówił głośno, co myślał, aby budować w szatni zaufanie. Dziś wiem, że robi „zabawne” filmiki, ale wiem, że jest super profesjonalistą i superinteligentnym facetem. Mówi pięcioma językami, nawet po koreańsku! Jego sylwetka pokazuje jego profesjonalizm. Jest podobnie silny psychicznie, jak fizycznie.

Wspomniałeś o profesjonalizmie Ryana Giggsa, ale nie zawsze taki był. Na początku swojej kariery sir Alex Ferguson zakończył imprezę zorganizowaną przez niego oraz Lee Sharpa. I to właśnie po tej sytuacji, Giggs zmienił się…

– Trener Ferguson wiedział, kiedy działać, kiedy dyscyplinować. W moim pierwszym sezonie mieliśmy przewagę 15 punktów w lidze i podejmowaliśmy u siebie Manchester City i mogliśmy zapewnić sobie tytuł. 18 punktów przewagi. Jednak przegraliśmy. Pozostało nam tylko 12 punktów, większość menedżerów nie dramatyzowałaby w takiej sytuacji, ale nasz szef nie był zadowolony. Było naprawdę gorąco. Dwóch zawodników wyszło na miasto w nocy po przegranej. Dzień po meczu miał ich zdjęcia z nocnego wypadu, wywiesił je na ścianach w szatni i powiedział do całej drużyny: „Dobra, chłopaki, jeśli nie wygramy mistrzostwa wiedzcie, że to przez tych dwóch dupków, którzy zdecydowali się wyjść w miasto”.

Podasz te dwa nazwiska?

– [śmieje się] Znam te nazwiska, ale niestety naprawdę nie mogę ich podać. Zostali zgnieceni przez trenera, ale to wszystko zostało w szatni. To było niesamowite, wkleił mnóstwo zdjęć, podziwialiśmy wieczór tych dwóch gości godzina po godzinie: 2:00, 3:00, 4:00, jakby podkreślenie ich bezczelności. Nie poprzestał na tym, ostrzegał nas wszystkich: „Chłopaki, słuchajcie dobrze, jeśli nie wygramy mistrzostwa to dlatego, że ci dwaj postanowili wyjść się zabawić. Od teraz, jeśli zobaczę zawodnika, który wyjdzie na miasto przed podniesieniem trofeum, może się pożegnać”. Był bezwzględny. „Nie obchodzi mnie, kim jesteś, ile trofeów do tej pory zdobyłeś. Jeśli wyjdziesz przed końcem sezonu, odchodzisz z drużyny, a ja każę cię sprzedać”. Po tym przemówieniu poszliśmy trenować i były to dwa najcięższe treningi w moim życiu. 12 punktów zapasu i taka reakcja. Zremisowaliśmy ze Stoke i West Hamem [Manchester wygrał ze Stoke 2:0 – przyp. red.] i zdobyliśmy tytuł. Menedżer musi wiedzieć, kiedy być twardym, a kiedy popuścić. Tamten moment był najlepszym do pokazania siły. Sir Alex nie przegapił okazji.

Tony Blair powiedział o Fergusonie, że mógł odnieść sukces w każdej dziedzinie, ponieważ umiał zarządzać ludźmi…

– Zgadzam się z tym. Zawsze udawało mu się znaleźć odpowiednie słowa i czyny, aby uszczęśliwić 27 milionerów. Każdy z tych 27 graczy był przekonany, że jest najlepszy, że zasługuje na więcej, aby grać więcej. Jak sobie z tym poradzić? Większość z tych 27 zawodników jest bardzo dobra. W tym sezonie 2012/2013 osiągnął poziom Men’s Management Masterclass, aby wszyscy byli szczęśliwi i zmotywowani. Nawet 17-ty zawodnik w drużynie był wybitny. Zawsze potrafił utrzymać wszystkich w odpowiednim nastawieniu. Niektórzy zawodnicy trochę się go bali, jeśli to wyczuł, stawał się miły dla tych zawodników, aby czuli się komfortowo. Jednak mógł też stać się super surowy następnego dnia, jeśli coś nie poszło po jego myśli. Jest niesamowitym menedżerem, ponieważ potrafi znaleźć balans między kijem a marchewką. Można było z nim rozmawiać o wszystkim, ale w zamian za to trzeba było trenować z całych sił. Wiedział jak być twardym, trochę brutalnym, a w razie potrzeby położyć rękę na ramieniu, aby pocieszyć.

Pamiętasz swój pierwszy kontakt z nim?

Brian Laudrup już w 1998 roku ustnie dogadał się z Chelsea, ale Ferguson spróbował w ten sposób: „Alex Ferguson jest na linii, jesteś zawodnikiem Manchester United czy nie? „. Dobrze to pamiętam, ponieważ miałem tak samo: super bezpośredni. Wszystko, co powiedział mi o mojej przyszłej grze w Manchesterze United, było bardzo jasne. Zsyntetyzował to, jaką rolę przewiduje dla mnie w swoim zespole i w tej rozmowie bardzo jasno określił swoje oczekiwania wobec mnie. Ważne jest, aby lider mówił w jasny sposób, niezależnie od tego, czy jesteś trenerem, czy kapitanem, musisz dawać przykład i mówić wprost. Ludzie muszą rozumieć twoje pomysły. Sir Alex Ferguson był mistrzem jasności.

Kiedy pod koniec sezonu 2013 przeszedł na emeryturę, co się zmieniło w klubie?

– Wielka pustka. Nawet Ryan Giggs nie wiedział, że zamierza przejść na emeryturę. Ani Scholes ani Ferdinand, mimo, że pracowali dla niego przez tyle lat, nie spodziewali się tego. Tuż przed podpisaniem kontraktu, zapytałem go: „Jakie masz plany? Ile jeszcze lat zostaniesz?  Powiedział mi, że planuje zostać jeszcze co najmniej trzy lata. Dla mnie było to więc wielkie rozczarowanie, bo dla niego podpisałem kontrakt z Manchesterem United. To jest życie, trenerzy przychodzą i odchodzą, zawodnicy również… Musimy iść naprzód. Jednak kiedy ludzie zobaczyli, że sir Alex Ferguson wyjeżdża, wszyscy wiedzieli, że dla klubu nadchodzą trudne czasy. Jest to podobne do sytuacji Arsenalu i odejściem Arsene’a Wengera. Jeśli człowiek tworzy filozofię klubu przez tak długo czas, nieuchronnie w momencie jego odejścia pozostawia po sobie ogromną pustkę. Klub i zawodnicy potrzebują czasu, aby ją wypełnić.

Fakt, że Manchester United jest w kryzysie, jest wciąż następstwem odejścia Fergusona.

– Tak. Nie jest dobrym pomysłem zmieniać menedżerów zbyt często. To wszystko komplikuje, ponieważ każdy menedżer wnosi swoje pomysły, swoją filozofię, swoich pracowników. Jednak tak wielki klub jak Manchester za czasów Fergusona, to przede wszystkim stabilność. Jeśli Manchester chce powrócić do zdrowia, musi dać czas – prawdziwą szansę – Ole Gunnarowi Solskjaerowi. Jeśli zmieniasz menedżera co dwa lata, to jest to niemożliwe. Wczesne lata Fergusona w Manchesterze były trudne. Dzisiejszy Manchester United musi nabrać spójności, ponieważ Liverpool wiedział jak ją zbudować w tych ostatnich sezonach. Na razie Liverpool i Manchester City są o jeden lub dwa poziomy za wysoko dla Manchesteru United. Dlaczego? Ponieważ udało im się zbudować poczucie przynależności do tego klubu, że są razem w jednym określonym projekcie. Manchester United jest w sytuacji Arsenalu, musi odbudować ten projekt. Z Mikelem Artetą myślę, że „Kanonierzy” coś zaczynają tworzyć: to widać w jego przemowach, gracze zaczynają to dostrzegać, coś może się wydarzyć. Jeśli to uczucie nabierze kształtu w szatni Arsenalu…

Czy Manchester United nie wpadł w pułapkę robienia interesów przed stworzeniem sportowego ” zbiorowego projektu”?

– Za czasów Fergusona nie było żadnych kont w mediach społecznościowych, nic z tego, nie było tak komercyjne. Kiedy odszedł, ten komercyjny aspekt wzrósł. Nie mówię, że to dobre czy złe, mówię tylko, że wraz z odejściem Bossa, ta część klubu się zmieniła. Potem potrzebowali tego źródła dochodów, aby móc kupować zawodników, lepiej im płacić… W ciągu pięciu czy sześciu lat, ewolucja była bardzo szybka, być może zachwiały one równowagą klubu. Jednak poszanowanie tej równowagi jest skomplikowane. Jeśli porównamy to z Liverpoolem, Jurgen Klopp został zatrudniony, dostał czas, a wybrani gracze musieli być w zgodzie z jego filozofią gry, a nie z marketingowymi imperatywami. Zbudowali klub na bazie projektu sportowego trenera. W Manchesterze United postawili na gwiazdy, nazwiska, jak Pogba czy Sanchez, i wyobrazili sobie, że będą budować zespół wokół tych nazwisk.To jest sposób postępowania. Jest to ryzykowne, bo jeśli taki zawodnik jest kontuzjowany lub się nie zaadaptuje, to cały zespół jest bezbronny. Posiadając filozofię, którą ma Liverpool, ale której w tej chwili nie ma już Manchesteru United, generuje się wielką zbiorową siłę. To są zawodnicy, którzy muszą przystosować się do jakiejś filozofii, a nie zawodnicy, którzy ją narzucają. Wyzwaniem dla Manchesteru United dzisiaj jest sprawdzenie, czy Solskjaer zdoła wdrożyć jakąś filozofię. Jego własną filozofię.

Byłeś napastnikiem Manchesteru United przez trzy lata. Będąc dzieckiem, byłem zafascynowany obrazkiem: Van Nistelrooy zdobywa bramkę, a wszyscy na Old Trafford krzyczą: „Ruud Ruud Ruud”… Jak to jest strzelać na tym stadionie w koszulce Manchesteru United?

– To niezwykłe uczucie. Miałem silne poczucie jedności z kibicami, śpiewali moje imię, kiedy zdobywałem bramki…Ten związek, który opisujesz pomiędzy Old Trafford i Ruudem van Nistelrooyem jest związkiem typu „daj i odbierz”. Dadzą ci, ale ty też musisz dotrzymać swojej „obietnicy”, wykonać ją lub przynajmniej zrobić dla nich wszystko. Ten związek zawsze dawał mi dodatkową siłę, szczególnie w trakcie ważnych spotkań z Liverpoolem lub w Lidze Mistrzów. 70 000 osób na stadionie, który śpiewa twoje imię, to fantastyczne uczucie.

Podczas pierwszego sezonu, miałeś czas, gdy przez dwa miesiące nie zdobyłeś bramki…

– To było bardzo trudne. Byłem kontuzjowany, wpadłem w dołek w meczu przeciwko Queens Park Rangers. Potem miałam przewlekły ból pleców. To nie wymówka, ale grałem na lekach przeciwzapalnych. Dziesięć niekończących się meczów, dopóki nie zdobyłem bramki na wyjeździe, w Stoke, na jednym ze stadionów, którego najbardziej nienawidziłem, ale gdzie paradoksalnie dużo strzelałem. W tym okresie, kiedy wyraźnie miałem wątpliwości i brakowało mi goli, Ferguson ciągle powtarzał do mnie: „Nie martw się, wrócisz”. Nigdy nie wywierał na mnie żadnej presji, w końcu strzeliłem i maszyna ruszyła ponownie.

Czy podczas tych trzech lat w Manchesterze United, czułeś czasem, że grasz dla czegoś więcej niż klubu z tego miasta?

– Czułem, że gram dla gigantycznego klubu, klubu, który wyszedł poza granice swojego miasta. Szczególnie podczas naszych tournee po Azji czy Australii. W takim klubie, to idzie w obie strony. Jeśli są wyniki, twoje życie jest piękne, wpływ jest ogromny, wykracza poza granice. Jednak kiedy wyniki są złe, znajdujesz się sam, paradoksalnie. W Arsenalu, w moich czasach, kiedy wyniki nie były takie, jakie od nas oczekiwano, kiedy byliśmy mniej skuteczni, ludzie zachęcali nas. W Manchesterze United, kiedy byłeś w tarapatach, musiałeś sam znaleźć rozwiązania.

Komentarze

Podobne wpisy

Najnowsze