Bruno Fernandes w motywacyjnej rozmowie dla MUTV: najważniejsza jest powtarzalność na treningach

manutd.com Damian Domitrz
Zmień rozmiar tekstu:

Nowa gwiazda w ekipie Ole Gunnara Solskjaera – jak się okazuje w nowej rozmowie z MUTV – jest nie tylko doskonałym piłkarze, ale również świetnym rozmówcą. Portugalczyk na koniec odpowiedział również na kilka ciekawych pytań ze strony fanów.

WYWIAD Z BRUNO FERNANDESEM DLA MUTV:

Jak radzisz sobie w izolacji, którą przechodzisz wraz ze swoją rodziną? 

– Czuję się w porządku. Kiedy masz blisko siebie rodzinę, to jest łatwiej. Trudniej jest, kiedy trzeba radzić sobie z małym dzieckiem, ponieważ moja córka musi wykorzystać całą energię, a ma jej bardzo dużo! Radzimy sobie na różne sposoby, bawimy się i spędzamy razem czas.

To wspaniale, że jest z tobą rodzina, z którą możesz spędzić trochę czasu. Czy pomagają ci podtrzymać motywację i pozostać przy dobrych zmysłach?

– Zgadza się. Bardzo mi pomagają, ponieważ jeśli możesz zostać z kimś w domu, to jest łatwiej. Zostając samemu, może być ciężej, bo przecież nie można nigdzie wyjść i nie ma co robić. Czeka cię wyłącznie rozmowa ze ścianami, nic więcej. Dlatego byłoby to takie trudne. Piłkarze nie spędzają zbyt wiele czasu w domach, ponieważ wyjeżdżamy na mecze itp. Ciężko jest nam wysiedzieć w domu. W naszym przypadku to nie jest normalne. Należy natomiast cieszyć się tym okresem, ponieważ nie wiadomo, jak długo to potrwa. Warto cieszyć się wspólnymi chwilami. Mam nadzieję, że wkrótce wrócimy do normalnego życia i zaczniemy grać.

Od razu w oko wpada twoja broda, która ciągle rośnie. Diogo Dalot w odpowiedzi na twoją zmianę napisał: „Znaleźliśmy nowego aktora do Narcos.”

– Nie, nie. Znaleźliśmy nowego Juana Sebastiana Verona! Ale włosy… Włosy muszą zostać.

Zatem nie zamierzasz iść w ślady Paula Pogby, Andreasa Pereiry i wszystkich, którzy zgolili swoją głowę?

– Nie, nie. Jestem szalony, ale nie aż tak!

Myślę, że twoja żona będzie zadowolona z takiej odpowiedzi! Bruno, przygotowaliśmy dla ciebie kilka pytań od fanów, więc musimy sobie z nimi poradzić.

PYTANIA OD FANÓW:

Jak przystosowałeś się do życia w Manchesterze, zważając na to, że aktualnie nie możesz opuszczać swojego domu?

– Początek był prosty, ponieważ sztab Manchesteru United bardzo mi pomógł w znalezieniu domu tak szybko, jak tylko się dało. Myślę, że moja rodzina dotarła do mnie dopiero po tygodniu. W trakcie pierwszego miesiąca, miałem czas, aby wyjść na miasto czy na obiad – niezbyt dużo, ponieważ rozgrywaliśmy wiele spotkań. Jest w porządku. Nawet jeśli muszę zostać w domu. Na co dzień jestem osobą, która chce i lubi spędzać czas w domu. Nie wychodzę zbyt często na obiady. Robię to wyłącznie w wypadku, kiedy moja rodzina nalega, by zaczerpnąć świeżego powietrza i poznać miasto lepiej. Głównie jednak jestem domatorem. Odpoczywam, bawię się z dzieckiem i ćwiczę na siłowni. Teraz jest trochę trudniej, ponieważ nie można trenować. Trenując, poświęcasz sporo energii. Zazwyczaj, gdy wracam do domu, to jem i idę spać. Po południu potrzebuję godzinnej, półtoragodzinnej drzemki, aby moje ciało się zregenerowało. Aktualnie najbardziej tęsknię za moimi kolegami z zespołu, atmosferą na stadionie, meczami i presją, ponieważ ją lubię. Dla mnie to trudny czas, kiedy nie mogę wychodzić na Old Trafford i grać dla naszych fanów.

Jaka była twoja reakcja, kiedy powiedziano ci, że Manchester United chce cię kupić?

– Mówiłem o tym wielokrotnie. To spełnienie marzeń. Odkąd byłem dzieckiem, marzyłem o grze w Manchesterze United. Mówiłem to każdemu podczas wywiadów. Manchester United był i jest jednym z największych klubów na świecie. Kiedy byłem młodszy i oglądałem występy zawodników Manchesteru United, widziałem, że to największe gwiazdy na świecie. Wiedziałem, że są najlepsi. Trafiają tu gracze zewsząd. Sporo rozmawialiśmy o Cristiano Ronaldo. Kiedy tu był, patrzyłem na Manchester z większym zainteresowaniem. To normalne, jest przecież Portugalczykiem. Kiedy zespoły mają w swojej kadrze twojego rodaka, baczniej je obserwujesz. Ale na Manchester zacząłem patrzeć trochę w inny sposób. Poza Cristiano, mieli również Paula Scholesa, Rooneya, Giggsa, Roya Keane’a czy wcześniej Cantonę. Wielu piłkarzy… jeszcze Van Nistelrooya. Mogę godzinami wymieniać nazwiska zawodników, którzy grali dla tego klubu. Występowałem wspólnie z Nanim. Barwy tej drużyny reprezentowały wielkie gwiazdy. Dołączenie do Manchesteru United było łatwe, ponieważ jako dziecko o tym marzyłem. Taki krok, czyli transfer do Premier League, do Manchester United, był perfekcyjny.

Jak radzisz sobie w tym trudnym okresie ze zdrowiem, rodziną i kondycją? Co robisz, by ją podtrzymać?

– Otrzymaliśmy program z United. Robimy wszystko, co możemy robić w domu. To trudne, ale większość z nas ma do tego odpowiednie warunki. Nie ma to nic wspólnego z treningiem na boisku, z chłopakami, z piłką itp. Ćwiczymy raz lub dwa razy dziennie. To zależy. Mamy także dni wolne lub tak jak dzisiaj, trenowaliśmy mniej niż zazwyczaj. Ważny dla nas jest kontakt ze sztabem i ciągłe trenowanie.

Czy od momentu transferu zmieniło się twoje postrzeganie klubu? Czy coś cię zaskoczyło?

– Znajduję się w jednym z największych klubów na świecie. Dochodzisz do tego wniosku, kiedy tu trafiasz. Wszystko mnie zaskoczyło. Przychodząc do takiej drużyny jak Manchester United, spodziewasz się wiele, ale przerosło to moje oczekiwania. Wszystko jest nowe, wspaniałe. Przede wszystkim Old Trafford. To jeden z najlepszych obiektów na świecie, dodając do tego stadionową atmosferę. Wraz z pierwszym krokiem na murawie, czujesz to, rozpoczynasz mecz, dotykasz piłkę, strzelasz, notujesz asystę i słuchasz wszystkich kibiców. Wygląda to inaczej. Żadne wcześniejsze oczekiwania nie oddadzą tego, co się dzieje, kiedy znajdujesz się na boisku i czujesz to wszystko.

Teraz masz swoją przyśpiewkę na Old Traffod…

– Tak. Spodziewałem się, że pojawi się trochę szybciej! [śmiech]

Jakie myśli przychodziły ci do głowy, kiedy podpisałeś kontrakt z Manchesterem United?

– Nie myślałem zbyt wiele. Kiedy wiesz, że Manchester United jest dla ciebie spełnieniem marzeń, to za bardzo tego nie analizujesz. Po prostu podpisujesz i tyle. Jesteś szczęśliwy z powodu wyboru. Gdy masz szansę wybrania Manchesteru United, chwyć ją obiema rękami. Zrób to jak najszybciej, by znaleźć się tu następnego dnia i realizować marzenia o grze w tym klubie.

Jacy piłkarze bądź ludzie najbardziej pomogli ci po przybyciu do Manchesteru United?

– W początkowym okresie oczywiście najważniejszy był Diogo [Dalot]. Bardzo mi pomógł. Mówimy po portugalsku, ale też dlatego, że zaprosił mnie do swojego domu, bym został u niego, zamiast spędzał noce w hotelu. On i jego mama bardzo mi pomogli. Z Portugalczykami łatwiej jest przetrwać. Jego mama przygotowywała mi obiady. Najtrudniejsze rzeczy na początku okazały się łatwe dzięki niemu i jego mamie. To dlatego sądzę, że był jednym z najważniejszych na początku, ale tak naprawdę wszyscy bardzo mi pomogli. Alex z działu opieki nad piłkarzami pomógł mi w znalezieniu domu, z księgowymi, z kontem bankowym i wszystkim innym. Myślę, że pod tym względem Manchester był zadziwiający, ponieważ wszyscy ofiarowali ci pomocną dłoń. Pozwolili mi skupić się na grze oraz treningach. Wsparli mnie również wszyscy piłkarze. Przede wszystkim Hiszpanie, ponieważ łatwo się komunikujemy, ale także inni. Każdy pytał mnie, czy czegoś potrzebuję, nawet jakichś błahostek. Sądzę, że z tego powodu początek był taki łatwy.

– Gdy zagrałem pierwszy mecz, czułem, jakbym znajdował się tu od startu sezonu. Wszyscy traktowali mnie, jakbym był jednym z nich. Trafiłem tu przecież dwa dni wcześniej, odbyłem jeden trening i od razu zostałem wystawiony do gry. Czułem wsparcie moich kolegów. Czułem się jak w Sportingu, gdzie wszyscy znają mnie od trzech lat i chętnie podają mi piłkę. Było to dla mnie najważniejsze. To, kiedy znajdowałem się na murawie, a oni zagrywali mi piłkę, wiedząc, że spoczywała na mnie presja. Pomimo tego darzyli mnie zaufaniem. Czasami poza boiskiem to normalne, że rozmawiasz więcej z jednym graczem niż drugim. Taki jest mój sposób na życie. Może ktoś ma inny. Staram się rozmawiać z każdym. Nie ma pomiędzy nami żadnych problemów. Wydaje mi się natomiast zwyczajne, że bliżej trzymam się z Dalotem. To Portugalczyk, więc komunikacja jest łatwiejsza i znam go od dłuższego czasu. Na boisku trzeba dostrzec, kto jest pewny siebie a kto nie. Kiedy trenujesz i znajdujesz się na murawie, musisz pokazać, jak ważni są dla ciebie koledzy z zespołu.

– Poza boiskiem również należy pomagać. To było dla mnie istotne. Gdy potrzebowałem szamponu, czegoś małego. Mam przykład. Kiedy tu trafiłem, rozmawiałem z gościem, którego znam z Playstation. Podarowałem więc kontrolery Aaronowi Wan-Bissace, Diogo, Davidowi [de Gei] czy Fredowi. Rozmawiałem też z innymi piłkarzami. Jeśli ktoś chciał taką zabawkę, wystarczyło, by mi powiedział. David wziął kontroler z motywem Dragon Ball Z, ponieważ jest fanem tej serii i tego typu rzeczy. Przychodząc do nowego klubu, pragniesz zaufania, poczucia, że gdy ktoś czegoś potrzebuje, to mu pomożesz i wzajemnie.

Co ostatecznie przekonało cię do tego, by powiedzieć „tak” Manchesterowi United?

– Było wiele ostatecznych rzeczy. Jak wspomniałem wcześniej, od samego początku chciałem trafić do Manchesteru United. Najważniejszą kwestią była dla mnie pewność menedżera. Muszę wiedzieć, że mam jego poparcie, ponieważ czasami zmieniając klub, szkoleniowiec nie zawsze cię chce. Nie chodzi o to, że chciałem tu trafić, ponieważ trener wystawiałby mnie do gry. Nic z tych rzeczy. Chciałem po prostu czuć pewność menedżera. Przychodzisz do klubu i jesteś dla mnie opcją. Potrzebuję cię, chcę cię. Nie w tym rzecz, by pytać o grę. Coś takiego nie ma dla mnie sensu. Kluczowe jest zaufanie. Jeżeli mi ufa, reszta polega wyłącznie na treningu. Muszę pracować, by wywalczyć swoje miejsce, by grać, by występować w każdym meczu. Właśnie to jest dla mnie najistotniejsze. Czuję zaufanie ze strony klubu i wiarę trenera, Ole [Gunnara Solskjaera]. Gdyby tak nie było, a podpisałbym kontrakt, pokazałbym mu, że chcę grać, że mogę stanowić dla niego opcję. Czasami musisz wywrzeć presję na samym sobie, by być lepszym i dać z siebie jeszcze więcej. Zatem gdybym tu trafił wbrew woli menedżera, wiedziałbym, że muszę dać z siebie nie sto procent, ale dwieście. Trener musi dostrzec, zauważyć i zrozumieć, że potrzebuję gry. Pragniesz grać więcej od innych, ale inni myślą tak samo. Chcą grać częściej niż Bruno, a ja chcę grać częściej niż oni. To pewność, której potrzebujemy, aby się rozwijać, więcej trenować i toczyć zdrową rywalizację, która pomoże drużynie. Rywalizujesz z tym, tym i tym. Trzeba dawać z siebie więcej niż reszta i inni powinni mieć takie samo nastawienie. Dzięki temu staniemy się lepsi. Ty i ja. Nieważne kto gra, ty trenuj lepiej, ja będę trenował lepiej, a drużyna będzie się rozwijać.

Jaki jest twój sekret tak dobrych występów?

– Nie sądzę, bym miał jakiś sekret, ale trenuję tak, jak moi koledzy z zespołu. Staram się ćwiczyć poza boiskiem, na siłowni, z trenerem od przygotowania fizycznego i resztą sztabu. Większość czasu spędzam właśnie z trenerem Charliem. Gdy tu trafiłem, spytał mnie, co robiłem w Sportingu, by zapobiegać urazom. Rozmawiał też na ten temat ze sztabem Sportingu. Wykonuję więc pracę na siłowni, a po treningu lubię ćwiczyć finalizację akcji. Oddaję jeszcze strzały, trenuję rzuty wolne, rzuty karne, wszystkiego po trochu. Uważam, że kiedy trenujesz tego typu sytuacje, to stajesz się lepszy. Należy pracować nad tym codziennie. Kiedy oddasz jeden strzał i będzie on udany, to w porządku, ale w trakcie meczu masz czasami więcej niż jedną szansę i lepiej jest powtórzyć te ćwiczenia 10, 15 czy 20 razy.

– Po prostu trzeba powtarzać, powtarzać, powtarzać, powtarzać i powtarzać. Może zdarzyć się tak, że na 20 razy wielokrotnie nie trafisz w bramkę, ale przynajmniej będziesz wiedział, jakie błędy popełniasz. Nie polega to natomiast na tym, by myśleć o tym, że chcesz być lepszy wyłącznie pod kątem strzeleckim. Ale gdybym zaprzestał tych strzałów, to stałbym się gorszy. Trenując tak każdego dnia, staję się jednak lepszy, lepszy i lepszy. Nie ma znaczenia, czy trenuję tydzień, czy zdobyłem bramkę przy każdym powtórzeniu. Może zdarzyć się tak, że w niedzielnym spotkaniu nie trafię do siatki. Skoro uderzałem 20 razy, teraz muszę uderzać 40. 40 razy na dzień i może wtedy, w trakcie konfrontacji, wykorzystam jedną szansę i zdobędę bramkę. Tydzień wcześniej miałem pięć sytuacji, ale żadnej nie zamieniłem na gola.

Lekcja dla młodych: praktyka. Powtarzalność. Trening, trening, trening.

– To ważne. Nie ma to znaczenia, że spudłujesz wiele razy. Robiąc to, zaczynasz rozumieć, co powinieneś skorygować. Tak trzymaj, poprawiaj się i poprawiaj. Jeżeli każdego dnia chcesz trafić 10 razy w poprzeczkę, to nieustannie próbuj. Gdy ci się nie uda, to nieistotne. Próbuj dalej. To ma największe znaczenie.

Komentarze

Podobne wpisy

Najnowsze