The Athletic: dlaczego strata 23 mln funtów z powodu COVID-19 jest bardziej szokująca niż wyraźny wzrost długu w Man Utd

The Athletic Sebastian Słabosz
Zmień rozmiar tekstu:

W miniony czwartek klub z Old Trafford, jak co kwartał, zaprezentował swoje najnowsze wyniki finansowe, tym razem za okres styczeń-marzec 2020 roku, a więc uwzględniając pierwszych kilka tygodni obecnego kryzysu związanego z pandemią koronawirusa i w związku z tym zawieszenia niemal wszystkich rozgrywek piłkarskich w Europie.

Wspomniane spotkanie wyraźnie wskazało, że pandemia koronawirusa wpływa na Manchester United nie tylko pod kątem sportowym, ale także finansowym. Klub zanotował stratę. Co oczywiste zmniejszyły się przychody z tytułu organizacji spotkań na Old Trafford, a także wpływów z transmisji telewizyjnych. Znaczącą wzrósł także dług netto zaciągnięty przez rodzinę Glazerów przy przejęciu klubu.

Wspomnianemu raportowi bliżej postanowił przyjrzeć się dziennikarz serwisu The Athletic, Matt Slater, który m.in. wyjaśnił dlaczego sama prognozowana strata 23 milionów funtów z powodu pandemii COVID-19 jest większym „szokiem” dla klubu, aniżeli wzrost długu netto z 301,7 milionów funtów do 429,1 milionów funtów. W artykule poniżej znajdziecie też odpowiedź na pytanie czy sytuacja ta może wpłynąć na poczynania Manchesteru United na rynku transferowym i jeżeli tak, to jak bardzo.

Artykuł Matta Slatera dla The Athletic – treść oryginalna

Jedyne, co jest pewne w życiu, to śmierć, podatki i odniesienie do ogromnej światowej popularności Manchesteru United podczas zwoływanych co kwartał konferencji z udziałem wszystkich inwestorów klubu z Old Trafford. Miniony czwartek pod tym względem nie zawiódł. W rzeczywistości przy tej okazji udało się odhaczyć wszystkie trzy pola.

Wiceprezes wykonawczy klubu, Ed Woodward, rozpoczął spotkanie mające na celu przedstawienie wyników finansowych Manchesteru United za I kwartał 2020 roku od przekazania wyrazów „głębokiego współczucia” dla tych wszystkich, którzy stracili swoich bliskich w wyniku trwającej pandemii COVID-19. Podziękował także pracownikom służby medycznej za ich pracę na pierwszej linii frontu w walce z wirusem. Następnie podkreślił wpływ tej pandemii na klub z Old Trafford, nazywając to zdarzenie „bez wątpienia jednym z najmniej oczekiwanych i wymagających okresów w 142-letniej historii Manchesteru United”.

Dyrektor zarządzający grupą Manchesteru United, zrzeszającą wszystkich komercyjnych partnerów ekipy z Old Trafford, Richard Arnold, również podjął ten temat, przypominając swoim słuchaczom, że „klub przetrwał dwie wojny światowe, Wielki Kryzys z lat 30. ubiegłego wieku, załamanie kredytowe pod koniec ubiegłej dekady, a także poprzednią pandemię”. Następnie dyrektor finansowy klubu, Cliff Baty, przebrnął przez kilka danych liczbowych dotyczących zysków i strat, na tyle ponurych, że załatanych ulgą podatkową w wysokości 5,7 milionów funtów.

Były też jednak dobre wiadomości.

– Według wskaźników branżowych, całkowity czas poświęcony na przeglądanie oficjalnej aplikacji mobilnej Manchesteru United odzwierciedlał ponad 40% czasu poświęconego na przeglądanie aplikacji mobilnych 14 topowych klubów na świecie – mówił dalej Arnold.

Może to brzmieć nieco w stylu Czarnego Rycerza Monty’ego Pythona, który oznajmia, że „to tylko rana na ciele”, gdy odcięto mu ramię, ale główne przesłanie zarządu klubu w kwestii jego odporności na kryzys jest prawdziwe. Jak to ujął ekspert ds. finansów w piłce nożnej z Uniwersytetu w Liverpoolu, Kieran Maguire, wyniki klubu „są tak dobre jak można było się spodziewać”.

Podczas gdy całkowity przychód klubu w I kwartale 2020 roku spadł o 28,4 milionów funtów, a więc blisko o 20 procent, do 123,7 milionów funtów, to wpływu z tytułu wszelkich umów komercyjnych wzrosły w tym czasie o 2 miliony funtów w porównaniu do sytuacji sprzed roku, a więc do 68,6 milionów funtów. Wszystko to dzięki dwóm nowym umowom sponsorskim zawartym przez United w biurze eleganckiej dzielnicy Londynu, w Mayfair, na mocy których do długiej listy komercyjnych partnerów klubu dołączyły marki Cadbury oraz Lego. Zatem sprzedaż czekolad i zabawek poszła w górę, zaś przychody z organizacji spotkań i z ich transmisji poszły w dół.

Biorąc pod uwagę fakt, że piłka nożna w Wielkiej Brytanii pozostaje w zawierzeniu od 13 marca br., nikt nie powinien być zaskoczony tym, że United zarobił mniej z tytułu sprzedaży w swoich punktach gastronomicznych i handlowych na Old Trafford. Przy czym mniejsze przychody z tego tytułu wynoszą 2,6 miliony funtów, a więc nie jest to ogromny spadek w porównaniu do sytuacji sprzed roku, ale jest to głównie spowodowane tym, że z trzech przełożonych w marcu spotkań, które obejmował najnowszy raport finansowy klubu, zaledwie jedno miało zostać rozegrane w „Teatrze Marzeń”. Chodzi o rewanż starcia w Lidze Europy z austriackim LASK Linz.

W najnowszym raporcie finansowym klubu z Old Trafford za I kwartał 2020 roku bardziej przyciągał wzrok spadek rok do roku o 51,7% przychodów z tytułu transmisji telewizyjnych spotkań z udziałem United. Przychody te spadły z 53,8 milionów funtów do 26 milionów funtów. Uwzględniono w tym 15 milionów funtów zadośćuczynienia, które „Czerwone Diabły”, podobnie jak pozostałe ekipy z Premier League, będą musiały zwrócić nadawcom telewizyjnym.

To uderzenie w policzek dotyczące konieczności zwrotu nadawcom telewizyjnym część kwoty, jakie zostały zainwestowane w pokazywanie spotkań Premier League, zostało ujawnione na spotkaniu akcjonariuszy ligi w minionym tygodniu. Początkowo kluby miały nadzieję, że uda im się uniknąć zwrotu części z wartej ponad 3 miliardów funtów umowy. Pieniędzmi wynikającymi z tej umowy kluby z angielskiej ekstraklasy dzielą się między sobą co roku, dzięki stacjom BT Sport i Sky Sports. Jak się jednak okazało pozostałe do rozegrania 92 mecze tego sezonu, które zgodnie z założeniem odbędą się niemal trzy miesiące później i przy pustych trybunach, nie są do końca tym produktem, które w swoich głowach mają nadawcy transmisji.

Jednak jeżeli wspomniane mecze w ogóle się nie odbędą, to kluby Premier League prawdopodobnie będą musiały zwrócić połowę z 762 milionów funtów, które otrzymują co sezon od wspomnianych dwóch stacji. Podział ten nie jest jednak taki prosty. Te około 340 milionów funtów do zwrotu należałoby wtedy rozdzielić na 20 różnych sposobów, ponieważ pieniądze z transmisji telewizyjnych nie są równo rozdzielane. Mecze z udziałem drużyn, które kończą ligę wyżej w tabeli, pojawiają się znacznie częściej w telewizji, więc takim zespołom przypada większy kawałek z tego ciasta.

Księgowi Manchesteru United oszacowali, że zwrot należny nadawcom transmisji, który będzie przypadał na klub z Old Trafford (przy założeniu rozegrania pozostałych spotkań przy pustych trybunach), wyniesie ok. 20 milionów funtów, z czego 15 milionów funtów zostało już odjęte w raporcie finansowym za I kwartał 2020 roku. Jeżeli dodatkowo wziąć pod uwagę fakt, że we wspomnianym kwartale United rozegrał mniej spotkań Premier League niż w tym samym okresie przed rokiem, a do tego nie występował w Lidze Mistrzów, a zamiast tego gra w czwartkowe wieczory w mniej lukratywnej Lidze Europy, to spadek przychodów z tytułu transmisji o blisko 28 milionów funtów wydaje się mieć sens.

Po zsumowaniu wszystkich tych rozczarowujących faktów, dochodzi się do straty za I kwartał 2020 roku na poziomie 22,9 milionów funtów. To dość znacząca kwota dla klubu, o którym Ed Woodward przy okazji innej konferencji mówił, że jest on w stanie zarabiać pieniądze niezależnie od tego, co pokazuje na boisku.

Więcej złych wiadomości napłynęło z pozycji w zestawieniu pod nazwą „dług netto”, który wystrzelił z 301,7 milionów funtów do 429,1 milionów funtów. Dawno temu taka pojedyncza wiadomość wywołałaby falę niepokoju u kibiców United skierowaną stronę amerykańskich właścicieli klubu, rodzinę Glazerów, którzy w kontrowersyjnych okolicznościach kupili klub w 2005 roku, a koszt tej transakcji ujęli w klubowym bilansie.

Dług ten pozostaje w sprawozdaniach finansowych klubu od tamtego momentu, ale nie wydaje się, aby ten wyraźny wzrost przytoczony powyżej był dużym problemem, ponieważ dług podstawowy klubu nie zmienił się od 2015 roku, gdy włodarzom United udało się zrefinansować swoje zobowiązania za pomocą dwóch nisko oprocentowanych pożyczek. Jedna została zaciągnięta na kwotę 425 milionów dolarów i druga na kwotę 225 milionów dolarów. Tych pożyczek klub nie musi zaczynać spłacać odpowiednio do 2027 roku i 2029 roku. Koszty odsetek są też dla United o połowę mniejsze niż te, które klub płacił z tytułu swoich zobowiązań w 2010 roku.

Źródło bliskie klubu opisało wzrost długu netto jako „stratę na papierze”, która jest wynikiem niekorzystnego kursu funta w stosunku do dolara. Przytaczany wcześniej Kieran Maguire, autor bloga i książki pod tytułem „Price of Football”, zgadza się z tym i mówi: „wspomniane pożyczki będą podlegały renegocjacji i ich spłata będzie odwlekana na później z uwagi na to, że stopy procentowe pozostają na niskim poziomie”.

O to właśnie chodzi w przypadku United pod rządami Glazerów: wszystkie liczby są duże.

Można się zezłościć w związku z kwestią długu netto, ale też trzeba mieć wiedzę na temat tego, że klub wciąż dysponuje rezerwą gotówki w kwocie 90 milionów funtów, a do tego ma do wykorzystania dodatkowy debet w kwocie 150 milionów funtów. United ma więc więcej niż wystarczająco dużo środków na działania na rynku transferowym, który z pewnością wpadnie teraz w pewien dołek.

Można się też złościć tym, że klub wywiązał się ze swojego zobowiązania i wypłacił w lutym br. swoim akcjonariuszom łącznie ponad 11 milionów funtów z tytułu dywidend, dzięki czemu do kieszeni Glazerów trafiło kolejne 8 milionów funtów. Należy jednak zaakceptować fakt, że dzięki temu, że marka klubu jest notowana na Nowojorskiej Giełdzie Papierów Wartościowych, przez co pieniądze wracają do inwestorów, United ma możliwość pożyczania pieniędzy w oparciu o niskie stopy procentowe.

Ktoś może też myśleć sobie, że wszystkie te rozmowy w kwestii „wyników klubu w mediach społecznościowych” są nieco kiepskie, ale jednocześnie należy być pod wrażeniem, że mówimy o klubie, którego stać na zapłacenie za środkowego obrońcę 80 milionów funtów i to w jednej transzy.

Można też się dziwić temu, że United zdecydowało się wydać 30 milionów funtów na wykupienie własnych akcji w czasie kryzysu, aby podnieść ich cenę, ale trzeba zdawać sobie sprawę z faktu, że przez dziewięć miesięcy ten klub zarobił dwa razy więcej niż niektóre kluby Premier League są w stanie zarobić w rok.

Co prawda wszystko to przykrywa jednak fakt, że klub nie wygrał ligi od siedmiu lat, aktualnie gra w Lidze Europy i ma 37 punktów straty do lidera angielskiej ekstraklasy, Liverpoolu, oraz 12 punktów straty do drugiego Manchesteru City. Jednak te cokwartalne spotkania nie są akurat forum służącym do tego, aby omawiać kwestie czysto sportowe.

Jak zawsze, jedyne pytania pochodziły od analityków – Randy’ego z banku Jefferies Group i Bryana z Deutsche Banku. Jedynie co chcieli wiedzieć, to kiedy na nowo ruszą rozgrywki, ile tak naprawdę pieniędzy chcą z powrotem nadawcy transmisji telewizyjnych i czy sponsorzy wciąż są zadowoleni. Spodobało im się to, co usłyszeli. To tyle.

Jednak dla nas dziennikarzy przysłuchujących się temu wszystkiemu – niczym fani bez biletów, którzy utknęli przed stadionem przed wielkim meczem – padła jeszcze jedna interesująca liczba, która nie została wskazana w oficjalnym komunikacie prasowym klubu przedstawiającym jego wyniki finansowe za I kwartał 2020 roku, ale została wypowiedziana przez Cliffa Baty’ego, dyrektora finansowego United: 23 miliony funtów.

Baty przekazał, że klub szacuje, że właśnie tyle kosztowała United pandemia koronawirusa w I kwartale 2020 roku. 23 miliony funtów…w nieco ponad dwa tygodnie.

Zgadza się, że duża część z tej kwoty to założony w tym kwartale zwrot 15 milionów funtów na rzecz nadawców transmisji telewizyjnych, który powinien zostać rozdzielony na trzy kwartały, ale wciąż pozostaje 8 milionów funtów straty z tytułu przychodów z organizacji meczów, a tych z udziałem Manchesteru United w marcu przełożono trzy (przy czym tylko jedno z nich miało zostać rozegrane u siebie). Do tego dochodzi zamknięcie Old Trafford dla zwiedzających, którzy odwiedzają klubowy sklep, muzeum czy restaurację.

Zatrzymajmy się tu na chwilę i pomyślmy – 4 miliony funtów potencjalnej straty na tydzień. Przy tym też pamiętajmy, że nie każdy klub ponad połowę ze swoich przychodów osiąga z tytułu globalnych umów sponsorskich czy też ma stosunek obrotów do wydatków na pensje piłkarzy i pracowników na poziomie 56%.

– Nasze wyniki za I kwartał 2020 roku tylko częściowo odzwierciedlają wpływ pandemii na nasz klub. Większy tego efekt będzie widoczny w obecnym kwartale i prawdopodobnie także w późniejszym okresie – mówił Woodward.

– Przed nami wciąż wiele poważnych wyzwań i można bezpiecznie założyć, że przez pewien czas piłka nożna nie będzie „takim biznesem jak zwykle” – dodał.

To ostrzeżenie brzmiało jak skierowane do każdego, kto inwestuje cokolwiek, nawet po prostu swój czas, w jakikolwiek klub piłkarski na świecie.

Komentarze

Podobne wpisy

Najnowsze