Wywiad z Jarosławem Kolińskim dla ManUtd.pl: Solskjaer ma konkretną wizję, którą chce wdrażać

Artur Karpeta
Zmień rozmiar tekstu:

Jarosław Koliński, dziennikarz „Przeglądu Sportowego”, udzielił wywiadu serwisowi ManUtd.pl, w którym mówi m.in. o tym, czym zaimponował mu Ole Gunnar Solskjaer oraz co najbardziej lubił w sir Aleksie Fergusonie.

Władze Premier League zdecydowały, że kluby od wtorku 18 maja wróciły do treningów, na razie w małych grupach. Uważasz, że ten krok znacząco przybliża nas do wznowienia rozgrywek w Anglii?

Znacząco może nie. O takim powiemy, gdy już całe drużyny będą mogły normalnie trenować. Na razie jest to taki zalążek, żeby się jakoś przygotować, natomiast ja mam ciągle wątpliwości, bo mówi się o  dacie 12 czerwca, jako o terminie wznowienia rozgrywek, a ja nie bardzo w tę datę wierzę. Moim zdaniem powinno to być jeszcze przesunięte o co najmniej tydzień czy dwa, bo tak naprawdę ile zostało, 3 tygodnie? My dopiero teraz jesteśmy na etapie trenowania w małych grupach. Za 3 tygodnie według mnie jest niewykonalne żeby piłkarze byli gotowi do gry całymi drużynami. Według mnie to powinno zostać przesunięte i pewnie tak się stanie. Ale fajnie, że coś się dzieje, że coś wreszcie drgnęło, że wreszcie możemy realnie myśleć o tym, że te rozgrywki zostaną dokończone, bo pewnie jak wszyscy fani Premier League stęskniliśmy się za meczami, i chętnie byśmy w sobotę i niedzielę coś pooglądali.

W Wielkiej Brytanii sport ma być odmrażany od 1 czerwca, jednocześnie słyszymy, że kilku piłkarzy jest negatywnie nastawionych do powrotu do gry, m.in. Sergio Aguero czy Danny Rose. Myślisz, że nastawienie piłkarzy może opóźnić „restart” rozgrywek? Wyobrażasz sobie sytuację, że w czerwcu nie uda się wystartować, bo piłkarze nie będą chcieli grać?

Gdyby doszło do jakiegoś strajku, czyli, np. piłkarz A, B, C mówi „Nie, nie, ja przez tydzień teraz nie przyjeżdżam do klubu, nie trenuje bo ja się boję” i byłoby więcej takich przypadków, to myślę, że liga mogłaby rozgrywki przesunąć. Natomiast, jeśli będą tylko takie pojedyncze głosy, bo na razie tylko są to słowa, póki co nie słyszymy żeby jacyś piłkarze naprawdę przez to nie stawili się na trening, chyba że są zakażeni. Wyjątkiem jest chyba Troy Deeney, który powiedział, że nie wznowi treningów w obawie o zdrowie syna.

Ostatnio najgłośniej było chyba o słowach Danny’ego Rose’a, który stwierdził, że rozgrywki nie powinny być wznawiane póki piłkarze nie będą się czuli bezpiecznie.

Ja jestem trochę zdziwiony słysząc takie słowa, bo mi się wydawało, że piłkarze będą tak spragnieni gry, że powiedzą „dobra, nieważne, ja chcę wreszcie pograć, potrenować”. Jakoś tak, ten strach wydaje mi się trochę za duży. My wszyscy jesteśmy trochę w podobnej sytuacji, w tym sensie, że żyjemy w erze koronawirusa i niektórzy chodzą do pracy i muszą w tej pracy siedzieć i też się narażają, ale nie słychać głosów, że ktoś odmawia pójścia do pracy bo się boi. Według mnie to trochę sztuczne pompowanie i jestem zdziwiony, że ci piłkarze wolą jednak siedzieć w domu zamiast wrócić do gry. Wydawało mi się, że głód gry będzie większy. Niektóre deklaracje o strachu są, mam wrażenie, na wyrost. Mnie bliższe są słowa Jose Mourinho, który mówi, że chce grać jak najszybciej, kiedy to będzie możliwe.

Załóżmy, że sezon uda się dograć. Kto może najwięcej na tym skorzystać, a dla kogo koniec sezonu byłby najbardziej „na rękę”?

To jest chyba proste, wystarczy spojrzeć na tabelę. Drużyny, które są na spadkowych miejscach absolutnie powinny dążyć do tego aby ligę wznowić, bo będą miały szansę jeszcze powalczyć o utrzymanie. Z tego co słychać nie ma takiej możliwości żeby sezon został zakończony i nikt nie spadał. Prawdopodobnie stanie się tak, że trzy ostatnie drużyny spadną. Natomiast myślę, że „pierwsza czwórka” na pewno się nie pogniewa na zakończenie sezonu. Gdyby przewaga Liverpoolu nad drugim w tabeli była o wiele mniejsza, pewnie wicelider też dążyłby do tego aby grać. Stratny byłby też na pewno Manchester United, który jest w świetnej formie, 11 meczów bez porażki licząc wszystkie rozgrywki. Widać, że dostali „wiatru w żagle” i mogli realnie myśleć o TOP 4 i grze w Lidze Mistrzów. Na pewno United mocno dąży do tego aby sezon jeszcze rozegrać.

Co bardziej Cię zaskoczyło na tym etapie sezonu: taka dominacja Liverpoolu, czy bardzo dobra postawa beniaminka z Sheffield?

Chyba jednak bardziej Liverpool. Może nawet nie tyle dobra forma Liverpoolu mnie zaskakuje, tylko słabsza forma „grupy pościgowej”. Byłem przekonany, że Manchester City, Manchester United, Tottenham to będą zespoły, które będą na równi walczyć z Liverpoolem i do ostatnich kolejek będziemy mogli się emocjonować walką o mistrza. Liverpool osiągnął zawrotny, kosmiczny wynik. Nie ogarniam tego umysłem, jak Liverpool gra i ma taką wielką przewagą. To jest coś niesamowitego, unikatowego. Słabsza forma, zwłaszcza City, mnie zaskoczyła. Natomiast jeśli chodzi o Sheffield United, to jest piękna historia drużyny złożonej z piłkarzy niechcianych, albo jakichś lokalnych „gwiazdek”, którzy stworzyli mający wielkiego ducha zespół, dzięki czemu mają świetne wyniki. Myślę, że takiej drużynie, zakończenie sezonu byłoby na rękę, gdyż w decydującej fazie mogliby już „spuchnąć” jak to się mówi po piłkarsku i spaść niżej, a obecna lokata jest dla nich bardzo dobra.

Jeśli chodzi o Solskjaera, jeszcze w październiku był on głównym faworytem bukmacherów do zwolnienia. Teraz nastroje są całkiem inne. Uważasz, że Solskjaer konsekwentnie wprowadza swoją wizję i stąd poprawa wyników czy dobre rezultaty są bardziej dziełem przypadku i geniuszu Bruno Fernandesa?

Co raz bardziej wierzę, że to konsekwentna praca Solskjaera, wdrażanie jego filozofii. Podoba mi się, że on rzeczywiście czyści tą „Stajnie Augiasza”, pozbywa się piłkarzy, którzy mu nie pasują, są po prostu przeciętni i nie zasługują na grę w tym klubie. No może poza Jessem Lingardem, bo jakoś jego nie chce się na razie pozbyć. Natomiast mam poczucie, że wreszcie zatrybiły wszystkie rzeczy, których on wymaga. Jest jeden symbol tej pracy Solskjaera na który chciałbym najbardziej zwrócić uwagę. Latem ubiegłego roku, bardzo mi Norweg zaimponował. Pozbył się Lukaku i Sancheza, czyli dwóch wielkich piłkarzy, jeśli chodzi o markę i rozpoznawalność. I co zrobiłby każdy, inny trener na jego miejscu? Poszedłby do szefa klubu i powiedział:  „słuchajcie, oddaliśmy dwóch napastników, sprowadźcie mi jakiegoś nowego”. A Solskjaer zrobił wręcz przeciwnie i pomyślał, że to dobry moment żeby 18-latek Mason Greenwood dostawał więcej szans. Wydaje mi się, że żaden inny trener z zewnątrz, bo Solskjaera traktujemy jako człowieka Manchesteru, nie przejmowałby się Greenwoodem tylko chciałby jakiegoś napastnika z wysokiej półki, a Norweg wie, że Manchester United słynie z wychowywania piłkarzy, z tworzenia wielkich gwiazd. Menedżer zdecydował się zaryzykować i dać Greenwoodowi więcej szans i to się sprawdziło, bo on naprawdę, mimo, że jest rezerwowym, zawsze jak się pojawia na boisku to coś daje a w Lidze Europy nawet strzelał gole. Tym najbardziej mi zaimponował Norweg i wtedy właśnie pomyślałem sobie, że on naprawdę ma konkretną wizję, którą chce powoli wprowadzać. Było pewne, że rewolucja będzie kosztowna, bolesna i długotrwała, ale mam wrażenie, że wreszcie zaczyna powoli przynosić efekty i ja się muszę przyznać do błędu, bo byłem wielkim przeciwnikiem zatrudnienia Solskjaera, zwłaszcza w momencie kiedy się okazało, że Pochettino jest do wzięcia. Ciągle miałem wrażenie, że gdy taki trener jest dostępny, trzeba go brać, a nie się przejmować Solskjaerem, a tu się okazuje, że cierpliwość włodarzy klubu odegrała znaczącą role i wygląda na to, że wszystko na Old Trafford zmierza w dobrym kierunku. Przynajmniej na tę chwilę wszystko na to wskazuje.

Chciałbym żebyś ocenił ruchy Norwega na rynku transferowym, bo wydaje się, że Solskjaer bardzo trafia z transferami. Nawet jeśli mamy np. Daniela Jamesa, który miał być uzupełnieniem składu, może to nie jest piłkarz na pierwszą jedenastkę Manchesteru United, to i tak jest to transfer, który raczej można ocenić pozytywnie.

Tak, zdecydowanie. To też jego wizja, sprowadzamy przede wszystkim Anglików, staramy się sprowadzać młodych piłkarzy lub zawodników, którzy jeszcze mogą się rozwinąć i służyć Manchesterowi przez wiele lat. Daniel James był świetnym tego przykładem. Ja faktycznie też traktowałem go jako „gościa na rezerwę”, który będzie wchodził, a okazuje się, że gra w pierwszym składzie. Zgodzę się, że być może gra w pierwszym składzie, dlatego, że nie ma lepszego i ten lepszy powinien być. Podobna sytuacja jest z Greenwoodem, może warto poświęcić jeden, dwa sezony, nawet mieć gorsze wyniki, ale sprawić żeby piłkarze którzy przychodzą tak mocno zakorzenili się w tym Manchesterze, że nagle stworzy się prawdziwa maszyna do wygrywania. Według mnie to jest właśnie klucz. My wszyscy wokół myślimy, że drużyna musi już tu i teraz wygrywać, a może właśnie ma to działać inaczej. Poświęćmy nawet wyniki jednego sezonu, niech one będą słabe, ale w dalszej perspektywie może się to opłacać. No i oczywiście strzałem w dziesiątkę był transfer Bruno Fernandesa. To jest taki piłkarz, którego bardzo potrzebował Manchester United. Wreszcie jakiś kreatywny zawodnik, bo w składzie takiego brakowało. Lingard czy Andreas Pereira to są jakieś żarty dla mnie, że tacy piłkarze są w tym zespole. Oni są na poziomie bardziej średniaka Premier League lub nawet czołówki Championship. Fernandes to zawodnik, który bierze piłkę, rozgrywa, ma jakiś pomysł jak zagrać do napastnika, jak rozegrać piłkę i było widać, że taki jeden zawodnik wstawiony do składu okazuje się brakującym elementem, który wszystko nagle zmienia. Zgadzam się, że transfery Solskjaera są przemyślane i wypalają.

Widzisz jeszcze jakieś pozycje w Manchesterze United, które należałoby wzmocnić?

Napastnik, tak czy siak, jeszcze na pewno się przyda. Rashford jest teraz lewoskrzydłowym i ta pozycja, okazuje się najbardziej mu pasuje, więc typowa „dziewiątka” by się przydała, bo ja w Martiala specjalnie już nie wierzę. On ma przebłyski. Zawsze kiedy wydaje się, że już wreszcie odpalił bo zagra 2-3 dobre mecze to potem znowu jest przestój i tych goli nie strzela, więc mam wrażenie, że na pewno napastnik jest potrzebny. Może lewa obrona. Luke Shaw też ma dobre mecze, ale jak myślę sobie Luke Shaw, to nie mam przed oczami piłkarza, który nagle walczy o mistrzostwo Anglii w czołowym zespole, chociaż przyznaję, że ma dobry sezon. Defensywni pomocnicy, myślę, że są ok, na tej pozycji jest rywalizacja. McTominay to bardzo dobry piłkarz. Wan Bissaka na prawej obronie to genialny zawodnik, myślę, że zajmie prawą stronę na lata. Może jakiś partner do Maguire’a na środku obrony? Do Lindelofa nie mam wielkiego przekonania, też ma dobry sezon, ale nie widzę w nim naprawdę klasowego zawodnika. To są takie miejsca gdzie warto będzie się jeszcze zastanowić.

Dużo mówimy o transferach do klubu, a czy zobaczymy jeszcze Paula Pogbę w czerwonej koszulce?

Mam nadzieję, że nie. To znaczy, Francuz jest piłkarzem światowej klasy, nie mam wątpliwości, że jeśli jemu się chce grać, jest jednym z najlepszych piłkarzy świata, natomiast problem jest taki, że jemu się nie chce w Manchesterze grać. Nie wiem dlaczego. Gdyby Solskjaerowi udało się do jego głowy dotrzeć, żeby się mu naprawdę zachciało w Manchesterze grać, bo chyba myślami jest gdzie indziej i żeby uwierzył, że ten klub może być w przyszłości wielki i warto w nim po prostu pozostać, byłby to majstersztyk Norwega i można powiedzieć nowy transfer. Natomiast, ja na tę chwilę nie widzę dla niego miejsca. Zawsze jak się pojawia na boisku, jest taki ociężały, nonszalancki, trochę gra pod siebie, zrobi zagranie piętką, ale tak naprawdę co z tego, że zagra piętką? Powinien dać coś konkretnego w ofensywie. To popisywanie się pod siebie, z którego niewiele wynika dla drużyny, dlatego mam nadzieję, że Manchester go sprzeda za bardzo dobre pieniądze i będzie mógł te pieniądze zainwestować w kogoś, kto tej jakości będzie dawał więcej. Żałuję, bo jest naprawdę fantastycznym piłkarzem, którego „Czerwone Diabły” potrzebują. No właśnie to jest problem, że on jest bardzo potrzebny, tylko mam wrażenie, że z jakichś powodów znudziło mu się bycie w Manchesterze, może pożałował, że w ogóle przyszedł i szuka już innego klubu.

Dwa miesiące temu czytałem twój tekst dotyczący Oidona Ighalo. Czy ty też „pukałeś się w głowę”, gdy Nigeryjczyk trafiał na Old Trafford? Wydaje się, że może wyjść z tego „romantyczna historia”.

Kolejny majstersztyk Solskjaera. Muszę przyznać, że jak zobaczyłem kogo oni wzięli to sobie pomyślałem: „nie, oni sobie robią jaja z tego klubu. Wielki, utytułowany klub, a oni biorą jakiegoś gościa z Chin.” Nie rozumiałem tego, a okazuje się, że można wziąć doświadczonego, wysokiego, silnego napastnika, który nawet jeśli nie gra w pierwszym składzie, to po prostu jest mega przydatny, bo on w meczach mniej ważnych np. w Lidze Europy da odpocząć podstawowym piłkarzom, wejdzie i sam daje jakość, strzela gole, daje coś konkretnego. Uważam, że to był świetny ruch i jestem zaskoczony, że to wypaliło bo absolutnie w ten ruch nie wierzyłem i mam nadzieję, że on zostanie w Manchesterze, bo sobie na to zapracował.  Widać, że chce grać w United, jest oddany. Fajne są też historie, że mama dała mu pieniądze na drożdżówkę a on za to poszedł obejrzeć mecz Manchesteru United. Widać, że kocha ten klub i nie udaje, bo łatwo byłoby powiedzieć każdemu piłkarzowi jak przechodzi do klubu, że zawsze mu kibicował. Jak widać on naprawdę kibicował i jego marzeniem była gra na Old Trafford i zgodził się przecież na znaczną obniżkę pensji żeby trafić do Manchesteru i to też o czymś świadczy.

Ostatnio mieliśmy 7. rocznicę przejścia sir Aleksa Fergusona na emeryturę. Widziałem, że napisałeś z tej okazji artykuł w „Przeglądzie Sportowym”. Czego najbardziej, związanego z Fergusonem, brakuje Ci w dzisiejszej Premier League?

Tej wielkiej osobowości, bo on roztaczał wokół siebie aurę wielkiego bossa, szefa, którego naprawdę piłkarze podziwiali jednocześnie się bojąc. To trudno określić, ale jak się patrzyło na niego, widać było, że jest człowiekiem, któremu nie chciałbyś wejść w drogę. Menedżer, który trzyma nie tylko szatnię, ale cały klub w garści. Ten człowiek decydował o wszystkim, bardzo mało jest teraz takich menedżerów. Są podporządkowani dyrektorom sportowym czy prezesom, wykonują ich polecenia. A w jego przypadku można było odnieść wrażenie, że to prezesi wykonują jego polecenia. To co najbardziej lubiłem w Fergusonie to umiejętność zarządzania ludźmi. Mnóstwo piłkarzy przewinęło się przez szatnię Manchester United, miał sporo konfliktów z piłkarzami, ale doskonale wiedział, którego piłkarza od razu skreślić, a któremu dać drugą szansę. Jak był tam Jaap Stam, to nie było zmiłuj, jego od razu się pozbył, gdy wybuchł konflikt, a Cantona, nawet jak kopnął kibica to Ferguson mu wybaczył. Poczekał na niego 8 miesięcy, przywrócił do gry i  Cantona ciągle grał. Wayne Rooney tak samo, przecież nawet w pewnym momencie wymusił transfer do Manchesteru City. To jest coś czego Ferguson nie powinien w ogóle wybaczyć, a jednak Rooney’owi wybaczył, bo wiedział, że to jest piłkarz, który potem i tak to co najlepsze odda na boisku. Miał imponujące wyczucie, z kim należy się rozstać, a komu dać drugą szansę. A jeszcze odnośnie Cantony, przypomniała mi się taka sytuacja: jak zwiedziałem kiedyś Old Trafford, to w szatni były takie dodatkowe drzwi. Zapytaliśmy przewodnika co to za drzwi, a on mówi, że to specjalny pokój, który został wybudowany dla Erica Cantony, ponieważ Cantona nigdy nie wychodził na boisko z drużyną rozgrzewać się przed meczem, tylko wchodził do własnej salki i tam się rozgrzewał. Pomyślmy ilu trenerów by się na coś takiego zgodziło? Większość powiedziałoby „nie gwiazduj, tylko wychodź z drużyną na rozgrzewkę”, a Ferguson jemu wybudował salkę, bo wiedział, że akurat Cantonie może to dać. Tak na marginesie ja w tę historię nie bardzo wierzę, sądzę, że to bardziej legenda, która się dobrze sprzedaje, ale to jest w stylu Fergusona. On wiedział co komu dać. Nikt nigdy nie kwestionował jego wielkości, ale po tym jak odszedł, jeszcze bardziej widać jak wiele znaczył dla klubu. Sami widzimy w którym miejscu jest teraz Manchester. Od jego odejścia nigdy nie zdobyli mistrzostwa, a nawet nie włączyli się poważnie do walki o tytuł. Często kibice wstydzili się tej drużyny, jak gra i jakie ma wyniki. To jest wielka osobowość i drugiego takiego nie będzie.

Mimo, że siedem lat to nie tak dużo, w piłce trochę się zmieniło. Myślisz, że sir Alex odnalazłby się w dzisiejszej szatni, w której pełno jest rozpieszczonych graczy, którzy często, bardziej niż na boisku błyszczą na Instagramie?

Myślę, że on by sobie poradził, tylko piłkarze by sobie nie poradzili z jego zasadami. Rzeczywiście, pokolenie jest teraz inne i Ferguson totalnie nie zrozumiałby o co w ogóle chodzi. Pamiętamy, jak kiedyś wściekał się na Davida Beckhama, bo jego żona odciągała go trochę od spraw boiskowych i ganiała z nim na jakieś ścianki czy sesje reklamowe, a dzisiaj to jest niestety normalka. Teraz niemalże każdy piłkarz, np. otwiera swój sklep z ubraniami, ma jakieś spotkania promocyjne czy reklamuje tysiące produktów. W tamtych czasach Ferguson był zdziwiony tym co się dzieje, a dzisiaj kto wie, może sam by się do tego dostosował. Pewnie też zależy komu. Myślę, że jakby zobaczył Jessego Lingarda w tych jego śmiesznych strojach, zesłałby go do rezerw, albo kazałby mu się przebrać, ale Rashfordowi może pozwoliłby na więcej. Jestem ciekaw jakby postąpił z Pogbą, czy wielki umysł Fergusona dotarłby do głowy Francuza i dzięki temu dawałby w Manchesterze tyle ile potrafi? To są pytania, na które oczywiście nie poznamy odpowiedzi.

Ostatnio pisałeś też o tym, że Wayne Rooney był zdruzgotany odejściem Louisa van Gaala. Myślisz, że któryś z trenerów ery po Fergusonie powinien dostać więcej czasu?

Najbardziej jestem rozczarowany tym, jak się potoczyła przygoda Mourinho. To według mnie trener, który mógłby dostać więcej czasu. Zauważmy dwie rzeczy, Mourinho był w konflikcie z Pogbą i można powiedzieć, mocno uogólniając, że klub stanął po stronie Francuza, bo pozbył się trenera, a nie piłkarza. I gdzie jest Pogba dzisiaj? Ciągle nic nie daje klubowi. Druga sprawa, Portugalczyk bardzo zabiegał o sprowadzenie stopera, tego stopera mu nie sprowadzono, a jak odszedł sprowadzono Maguire’a, więc może mógł dostać tego Maguire’a czy innego piłkarza na tę pozycję i może by to inaczej wyglądało. Mam wrażenie, że mógł dostać więcej czasu na przeprowadzenie rewolucji, pozbycia się piłkarzy, którzy teraz odchodzą. Myślę, że wcześniej czy później np. Marcosa Rojo by się pozbył, tylko właśnie został szybko zwolniony i tym jestem rozczarowany. Być może w tamtym momencie była to dobra decyzja, ponieważ może w szatni było już za bardzo toksycznie. Nie wiemy co się tam działo dokładnie natomiast jestem po prostu rozczarowany jak to się potoczyło, bo to wielki trener, który mógł dać więcej trofeów Manchesterowi. Przede wszystkim wydaje mi się, że powinien objąć Manchester tuż po Fergusonie. Według mnie zatrudnienie Moyesa było totalnie nietrafione. Gdyby Moruinho dostał United od razu po Fergusonie, mam wrażenie, że byłoby to lepsze rozwiązanie.

Też tak uważam, bo po wielkim menedżerze przyszedłby, mimo wszystko, też wielki menedżer. Miałby jednak dużo większy posłuch niż miał Moyes, którego, wydaje się piłkarze nie do końca traktowali poważnie.

Tak, piłkarze wręcz śmiali się z niego, że wchodził w przerwie i pokazywał liczby, mówiąc, że piłkarze wykonali np. za mało podań. Wszyscy patrzyli się na siebie i myśleli: „co cię obchodzą podania, liczy się wynik.” Rio Ferdinand zdradził, że piłkarze zwyczajnie się z niego śmiali, a gdyby przyszedł Mourinho, utrzymałby status klubu zdolnego do wygrywania trofeów, bo jest urodzonym zwycięzcą i musi zdobywać puchary. Dzięki temu Manchester tak szybko by się nie osunął, a tak niemal z dnia na dzień klub stracił renomę wielkiego klubu.

Wydaje się, że gdy co tydzień gra liga tematy dla dziennikarzy nasuwają się same. Trudno szukać Ci tematów do tekstów w czasie pandemii? A może jest ci łatwiej bo możesz poruszać mniej „oklepane” tematy?

Ja myślę sobie, że pandemia na moją pracę nie miała wielkiego wpływu. Bałem się trochę tej sytuacji, nie wiedziałem czy będę miał o czym pisać. Natomiast okazało się, że można napisać o czymś co normalnie by nie weszło do gazety, bo musiałyby wejść w to miejsce np. zapowiedzi meczów. Mogę napisać o piłkarzach zapomnianych albo historiach niszowych jak np. o Brazylijczyku Carlosie Kaiserze, który przez kilkanaście lat oszukiwał wszystkich, że jest profesjonalnym piłkarzem i kolejne kluby dawały mu kontrakty. Można poodkurzać kilku takich graczy, którzy już dawno zeszli ze sceny, a ciągle coś mają do powiedzenia i można fajnie powspominać z nimi ich karierę. Pod tym względem naprawdę ta pandemia nie miała negatywnego wpływu na moją pracę. To dobry czas jeśli chodzi o takie tematy, ale nie ukrywam, niech ta liga wraca i niech coś się dzieje.

W ostatnim czasie widzimy „wysyp” dziennikarzy, którzy otwierają swoją działalność w Internecie, rozważasz też taką możliwość? Uważasz, że zawód dziennikarza w gazecie w ciągu kilka lat może „wyginąć”?

Oby nie, ale trochę tak to wygląda, że Internet zagarnia wszystko, natomiast ja wierzę ciągle w takiego czytelnika, który lubi po prostu papier. Ja np. uwielbiam zapach papieru, biorę sobie gazetkę i zawsze ją najpierw powącham i dopiero potem czytam. Ja to po prostu lubię, to jest taki mój rytuał. Wierzę, że będą ciągle ludzie, którzy jadąc pociągiem będą woleli nie siedzieć z nosem w telefonie, co generalnie można powiedzieć, niszczy wzrok, tylko czytać szeleszczącą gazetę i oby tak było. Ale nie ukrywajmy, że zmierza to w takim kierunku, Internet jest tak dla wszystkich powszechny, że być może za paręnaście lat już zupełnie zagarnie wszystko.

Na koniec chciałbym zapytać czy masz jakieś wyjątkowe wspomnienie związane z Manchesterem United? Coś co przychodzi ci na myśl gdy słyszysz Manchester United.

Mam dwa takie momenty i oba są związane z finałami Ligi Mistrzów. Oba wygrane finały były po prostu niesamowite i napisały niesamowitą historię. O tym z 1999 nawet nie muszę opowiadać, każdy wie co się wydarzyło, coś nieprawdopodobnego. Ale ten drugi wygrany finał Ligi Mistrzów też był niesamowity, karne, poślizgnięcie się Johna Terry’ego, zmarnowana jedenastka przez Ronaldo, gdzie się wydawało, że taki wielki piłkarz, a będzie największym przegranym tego finału. Okazuje się, że Manchester jednak wygrał ten finał, choć miał już właściwie sytuację przegraną. Jeszcze jedną sytuację pamiętam, byłem na meczu Pucharu Anglii, Manchesteru United z Portsmouth w 2008 roku, to był ćwierćfinał. Na drugi dzień byłem umówiony na rozmowę z Tomkiem Kuszczakiem, który w tym meczu zagrał. Kuszczak pod koniec meczu sprokurował karnego i dostał czerwoną kartkę. Portsmouth wykorzystali karnego i Manchester odpadł. Byłem przerażony po tym meczu, bo byłem pewny że on się na drugi dzień ze mną nie spotka, bo będzie tak przybity. Na szczęście zachował się bardzo fajnie i przyszedł na spotkanie i pogadaliśmy.

Komentarze

Podobne wpisy

Najnowsze