Analiza występu Man Utd z Southampton przez The Athletic: wysoka cena niecelnych podań

The Athletic Paweł Waluś
Zmień rozmiar tekstu:

Starcie Manchesteru United z Southampton mogło przyciągnąć uwagę neutralnego widza. Jednak kibice „Czerwonych Diabłów” z całą pewnością są rozgoryczeni utraconą szansą wskoczenia na trzecie miejsce w tabeli.

Dlaczego podopieczni Ole Gunnara Solskjaera nie byli w stanie ograć drużyny Ralpha Hasenhuttla? Spotkanie to przeanalizował Laurie Whitwell z serwisu The Athletic.

Analiza Lauriego Whitwella dla The Athletic – treść oryginalna

Zazwyczaj to Bruno Fernandes wymaga od innych podnoszenia standardów na boisku. Jednak po godzinie gry przeciwko Southampton, to Ole Gunnar Solskjaer poczuł, że musi wymagać więcej od zawodnika, który w ostatnim czasie tak niezwykle odmienił Manchester United. 

Bruno! Hej! No dalej! – krzyczał Solskjaer ze swojego siedzenia, kiedy Fernandes wykonał za mocne podanie do Marcusa Rashforda, tym samym kończąc akcję, która zapowiadała się obiecująco. To było kiepskie w porównanie do tego, co Fernandes pokazywał w poprzednich meczach i dawało do myślenia, czy ogólnie gra United nie była zbyt niechlujna. 

Ledwie dziesięć minut wcześniej Fernandes próbował posłać podobne podanie do Aarona Wan-Bissaki, co również się nie powiodło, ze względu na siłę dogrania. To był ogólny problem w grze Portugalczyka, ponieważ celność jego podań wynosiła 73,68 procent, co stanowiło czwarty najgorszy wynik w trakcie jego 11 występów w Premier League. Balans pomiędzy ryzykiem i zyskiem tym razem w większości wypadków wypadał negatywnie. 

Kontroli, którą United cieszyło się w trakcie spotkań po lockdownie, próżno było szukać w starciu z Southampton. Szczególnie w drugiej połowie, kiedy podopieczni Solskjaera okopali się we własnym polu karnym, chcąc obronić wynik 2:1. Zbyt często podania nie trafiały do adresatów i mogliśmy zobaczyć frustrację u Mike’a Phelana, kiedy Fred wykopał piłkę na środek boiska, zamiast podać ją po ziemi do Rashforda. Phelan odwrócił się z niepokojem i wskazał Fredowi, gdzie ten powinien zagrać. Nie tylko dlatego, że mogło to uruchomić groźny kontratak, ale też przejęcie piłki przez Southampton w tej części boiska stanowiło mniejsze ryzyko. 

Phelan całą końcówkę spotkania spędził w narożniku strefy technicznej, co było jasnym sygnałem, że plany United raczej się nie spełniają. I chociaż podopieczni Ralpha Hasenhuttla potrzebowali aż 96 minut, aby strzelić drugą bramkę, to zasłużyli sobie na ten punkcik. 

To właśnie mecz na St Mary’s w sierpniu ubiegłego roku był tym, w którym United zaliczył najwięcej strat w spotkaniu (183) i wysoki pressing Southampton znów pokrzyżował plany Solskjaera. United stracił piłkę 141 razy, znacznie częściej niż w poprzednich spotkaniach z Sheffield United (107), Aston Villą (109), Brigthon (109) czy Bournemouth (111) – cztery z pięciu najlepszych wyników w całym sezonie. 

Pressing w pobliżu pola karnego zapoczątkował akcję, po której padła bramka Stuarta Armstronga. Wystarczyły dwa sprytne podania, poprzedzone agresywnym doskokiem Danny’ego Ingsa, który dostrzegł okazję w nieostrożnym podaniu od Davida de Gei do Paula Pogby. W 18. minucie Pogba znów zbyt wolno reagował na poczynania Southampton, co stworzyło okazję dla Che Adamsa, jednak na szczęście dla United, wykonał on kiepskie podanie do Ingsa. 

Podejście Southampton pozostawiało United bardzo dużo przestrzeni w dalszej części boiska, jeśli już udało im się przezwyciężyć intensywny pressing. Gol Martiala, poprzedzony kluczowymi podaniami Pogby i Fernandesa, jest świetnym tego przykładem. Martial i Rashford w ogóle wyglądali najlepiej na boisku, kreując później dwie wielkie okazje dzięki szybkiemu przełamaniu defensywy rywali. Było też świetne podanie od Fernandesa do Pogby. Jednak ten mecz w żadnym momencie nie był łatwy dla United. 

Dla przykładu Pogba miał celność podań na poziomie 80 procent, co jest dla niego najniższym wynikiem od czasu spotkania z Chelsea otwierającego sezon (76,19 procent). 

Jednak zamiast obwiniać swoich zawodników, Solskjaer po meczu wolał docenić Southampton:To jest zespół, przeciwko któremu grasz i nie masz chwili, aby odetchnąć. Wiedzieliśmy przed meczem, że nie będziemy mieli zbyt wiele czasu z piłką przy nodze, więc było wielkie ryzyko i wielka nagroda. Oczywiście przy pierwszej bramce oddaliśmy futbolówkę. W żadnym momencie nie złapaliśmy odpowiedniego rytmu, bo to trzeba sobie wypracować. Był krótki moment, kiedy to się udało i wtedy zdobyliśmy dwie fantastyczne bramki – mówił Norweg. 

Średnia pozycja na boisku pokazuje, że Fernandes (18), Pogba (6) i Nemanja Matić (31) byli od siebie oddaleni, co wydaje się kontrastować z sygnałami, które Solskjaer pokazywał w końcówce spotkania. Ściskał swoje dłonie, prezentując zespołowi, że powinni grać bliżej siebie. 

The Athletic

Solskjaer próbował jakoś zrekompensować brak Brandona Williamsa na boisku z powodu kontuzji, co było niezwykle ironiczne. United kończył mecz w dziesiątkę, podczas gdy Oriol Romeu miał niezwykle dużo szczęścia, że po niebezpiecznym wejściu w kostkę Greenwooda w pierwszej połowie pozostał na boisku. 

Nawet pomimo występów Fernandesa i Pogby poniżej ich standardów, po ich zejściu z boiska posiadanie piłki przez United wyraźnie spadło. Z 55,3 procent do 36,8 procent, od momentu, kiedy Fred zastąpił Francuza w 63. minucie. W trakcie ostatnich sześciu minut wraz z dodatkowym czasem gry, po opuszczeniu boiska przez Portugalczyka posiadanie zmalało do 16,8 procent. 

Ogólnie United miał 47,6 procent posiadania piłki. Pierwszy raz od restartu ligi mieli niższe posiadanie niż ich rywal. I to przeciwko zespołowi, który niekoniecznie chce prowadzić grę. Hasenhuttl zaprezentował już, że jego styl skupia się raczej na dynamicznych atakach, a nie metodycznym budowaniu akcji. 

Kolejnym punktem, na który należy zwrócić uwagę, to fakt, że celność podań United spadła z 84 procent w pierwszej połowie do 71,7 procent w drugiej. Tymczasem w wypadku Southampton wzrosła z 77,9 procent do 83,9 procent. Podopieczni Hassenhuttla naciskali do ostatnich minut i na koniec osiągnęli swój cel. 

W United będą mieli nadzieję, że to nie była zapowiedź tego, co możemy zobaczyć w ostatnich trzech kolejkach, kiedy stawka staje się coraz wyższa. Cienka linia pomyłki stała się jeszcze cieńsza, po tym jak Międzynarodowy Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu (CAS) odwołał karę dla Manchesteru City dotyczącą dwuletniego wykluczenia z Ligi Mistrzów. “Czerwone Diabły”, przegapiając swoją szansę wskoczenia na trzecie miejsce sprawiły, że test nerwów prawdopodobnie będzie trwał aż do ostatniej kolejki, a losy kwalifikacji do Ligi Mistrzów rozstrzygnie ich starcie z Leicester City.

Komentarze

Podobne wpisy

Najnowsze