The Athletic: najlepsza 60 Premier League – nr 55, Gary Neville

The Athletic Paweł Waluś
Zmień rozmiar tekstu:

To już drugi piłkarz Manchesteru United, który został wymieniony wśród najlepszych sześćdziesięciu zawodników Premier League przez serwis The Athletic. Po Davidzie de Gei, tym razem padło na Gary’ego Neville’a, byłego kapitana “Czerwonych Diabłów”, obecnego eksperta stacji Sky Sports. Historii byłego reprezentanta Anglii bliżej przygląda się Daniel Taylor.

Analiza Daniela Taylora dla The Athletic – treść oryginalna

W autobiografii Lee Sharpe’a jest historia, która wydarzyła się w trakcie jego ostatniego roku w Manchesterze United. Siedział wtedy w klubowej kantynie i nagle usłyszał dziwne dźwięki dochodzące z zewnątrz.

Był to głośny, powtarzający się odgłos. Kiedy Sharpe wyszedł na zewnątrz, aby zbadać sprawę, spotkał swojego kolegę z drużyny Gary’ego Neville’a, który ćwiczył wyrzuty z autu, naprzeciwko ściany siłowni.

– Trenował tak ciężko, jak tylko mógł, bez przerwy – opisywał to Sharpe. – Ćwiczenie długich wyrzutów było pomysłem na rozrywkę dla Gary’ego Neville’a.

To brzmi jak klasyczny Neville: oddany, zmotywowany i, w oczach Sharpe’a, nieco mdły Kapitan Rozsądny. Możemy to prawdopodobnie przyrównać do historii – choć nie wiadomo czy prawdziwej – według której, kiedy United wracał z jakiegoś meczu w Europie, lecąc 37 tys. metrów nad ziemią, Neville poświęcił się biegom wzdłuż korytarza.

Innym razem Sharpe wspomina Neville’a z popołudnia, kiedy mieli już wolne. Pił Coca-Colę, a obok siedział jego brat Phil. Koledzy zasugerowali, że wybierają się do klubu nocnego.

– Powiedział, że nie lubi klubów nocnych. „Przepraszam Gary, musisz powtórzyć. Nie lubisz klubów nocnych? W klubach nocnych jest piwo, niezła muzyka, kobiety… czego można tam nie lubić?” Jednak on był wytrwały: „Nie, nie lubię klubów nocnych, to nie jest miejsce dla mnie”. I wtedy oddalił się wraz ze swoim bratem.

Sharpe miał inne podejście do życia, które prawdopodobnie możemy podsumować jego stroną na Wikipedii, przedstawiającej go kilka lat temu jako: „znanego najbardziej przez to, że wystąpił w Celebrity Love Island”.

Autobiografia Sharpe’a o tytule „My Idea of Fun” wyszła w 2005 roku, zaraz po tym, jak zakończył grę w Garforth Town w Northern Counties East Football League. Wcześniej występował w Kidderminister Sunday League w zespole o nazwie Hoobrook Crown. A jeszcze wcześniej reprezentował islandzki Grindavik, Exter City, Portsmouth (na wypożyczeniu) oraz Bradford City. Sharpe, reprezentant Anglii, klasyczne objawienie w wieku 19 lat, karierę zakończył mając 32 lata.

Getty Images

Od tego momentu cztery lata młodszy Neville wygrał dwa kolejne tytułu Premier League, drugą Ligę Mistrzów, dwa Puchary Ligii, kolejny Puchar Anglii oraz Klubowe Mistrzostwo Świata. Karierę zakończył, mając na swoim koncie ponad 600 występów w drużynie sir Aleksa Fergusona oraz 85 meczów w kadrze Anglii.

Być może refleksja jest taka, że ćwiczenie wyrzutów przed siłownią nie było jego pomysłem na rozrywkę, ale pokazem piłkarza, który rozumie, jak można wyciągnąć z samego siebie absolutnie wszystko. Może Neville pojął, że aby utrzymać karierę na najwyższym poziomie, potrzebne jest coś więcej, niż surowy talent.

Teraz ma 45 lat. Jest biznesmenem, deweloperem, hotelarzem, właścicielem restauracji, dyrektorem wielu firm, współwłaścicielem Salford City, byłym menadżerem Valencii (jak sam mówi, nigdy więcej) i jednym z najbardziej niezwykłych ekspertów piłkarskich, który według słów Jurgena Kloppa ma opinię na absolutnie każdy temat. I jest w tym tak cholernie dobry, ten skowronek ze Sky Sports. Jednym z dziwniejszych efektów jest to, że cała generacja ludzi, słysząc o Garym Neville’u, pomyśli o ekspercie w garniturze z mikrofonem, a nie o wysokiej klasy prawym obrońcy, ubierającym koszulkę Manchesteru United.

Niezwykła umiejętność Neville’a do wyłapywania detali w meczach piłki nożnej i przedstawiania ich telewizyjnej widowni wzniosła pracę ekspertów na nowy poziom. O niezwykłości tego świadczy fakt, że pomimo jego utarczek z Manchesterem City czy Liverpoolem, kibice tych klubów słuchają go tak samo, jak wszyscy inni.

To pasuje do codzienności Gary’ego Neville’a, który przez całą karierę chciał być najlepszy we wszystkim co robi, cokolwiek by to nie było. Jego ulubione powiedzenie to „atakuj dzień”. Można to przyrównać do wiekowej sentencji Billa Shankly’ego, który mówił: „jeśli masz zamiar myć ulicę, to upewnij się, że twoja ulica będzie najczystsza w mieście”. I tak w skrócie możemy opisać Neville’a, zarówno wcześniej, jako piłkarza, jak i teraz, jako eksperta.

Do systemu Akademii United dołączył w wieku 11 lat. Możecie sobie wyobrazić, jak deprymujące musiało być dla niego obserwowanie codziennych standardów wyznaczanych przez takich zawodników jak Paul Scholes i David Beckham, którzy potrafili trafić piłką w monetę z odległości 40 metrów.

– Jestem pierwszym, który przyzna się do tego, że przez pierwsze dwa lata uważałem, że nie uda mu się przejść dalej – mówił kiedyś Eric Harrison, były trener młodzieży w United. – Miał podstawowe umiejętności, ale technicznie nie był wystarczająco dobry.

Tylko że Neville nie miał zamiaru zaakceptować tego, że nie uda mu się przejść dalej.

– Pomiędzy jego 13. i 14. rokiem życia, zaczynałem zmieniać zdanie, ponieważ bardzo ciężko trenował nad poprawieniem swoich umiejętności – mówił Harrison. – W wieku 16 lat uczyniłem go kapitanem drużyny młodzieżowej. Normalnie wybrałbym jakiegoś 17. albo 18-latka, który byłby bardziej dojrzały. Wtedy byłem już przekonany, że Gary może przebić się do pierwszego składu i reprezentować swój kraj. Nie było nikogo, kto bardziej poświęciłby się piłce nożnej. Jest świetnym przykładem dla każdego młodego człowieka, który ma aspiracje, aby zostać profesjonalnym piłkarzem.

Weźmy za przykład jego dośrodkowania.

Ilu ludzi musiałoby to sprawdzić dwa razy, gdybym powiedział, że był taki okres, po odejściu Beckhama do Realu Madryt, kiedy Neville był najlepiej dośrodkowującym zawodnikiem w United i rozwijając to dalej, być może w całej Premier League?

Jako młody zawodnik, Neville wyciskał z siebie wszystko na boiskach treningowych, kiedy ćwiczył dośrodkowania z Peterem Schmeichelem. Bramkarz potrafił być naprawdę bezwzględny. Wystarczyło, że Neville zagrał jedną złą piłkę, aby Schmeichel zaczął krzyczeć: „Po co on z nami trenuje? Jest pier******* g**nem.”

Jednak Neville nauczył się czegoś przez te wszystkie lata grania za Beckhamem. Zdał sobie sprawę, że najlepsze dośrodkowanie wykonane zostaje w pierwszym tempie, w biegu, dzięki czemu obrońcy nie mają czasu, aby odpowiednio się ustawić.

Zrozumiał również, że te dośrodkowania będą o wiele bardziej efektywne, jeśli szybko przelecą przez pole karne, a nie zostaną posłane górą w sam jego środek. Z czasem opanował to na poziomie mistrzowskim, zdominował prawą flankę i stał się dostarczycielem okazji bramkowych.

Neville nigdy nie osiągnął takiego poziomu jak, powiedzmy – Trent Alexander-Arnold albo Kieran Trippier – jednak wyprzedził swoje czasy, stając się bocznym obrońcą obiegającym skrzydłowego w najwyższej lidze angielskiej. Taka jest prawda: dośrodkowywał piłki lepiej niż Cristiano Ronaldo albo Ryan Giggs.

Sky Sports

Tylko Giggs (13) oraz Scholes (11) wygrywali Premier League częściej. Neville, ośmiokrotny zwycięzca tych rozgrywek, był pierwszym wyborem dla kolejnych pięciu różnych selekcjonerów reprezentacji Anglii. Przy tym patrząc na jego reprezentacyjną karierę, może zaskakiwać fakt, że nigdy nie nosił tam opaski kapitańskiej.

– Ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, jaki był dobry – mówił Joe Cole, który występował wraz z nim w reprezentacji. – Był liderem. Powiedziałbym nawet, że był naszym kapitanem bardziej, niż Becks. Neville był sterem, który wyznaczał kierunek. Był „zapracowany jak …”. Zawsze się ze mną dogadywał i mi pomagał. Potrafił dać ci w kość w sobotę, a potem spotkać się z tobą w niedzielę i być przemiłym gościem.

Brakujące słowo, jak być może już się domyśliliście, to cztery litery, które odnoszą się do niesławnej linijki w autobiografii Jaapa Stama z 2001 roku [Stam w swojej autobiografii określił braci Neville’ów jako „busy c*nts”, czyli „zapracowane dzi*ki” – dop. red.].

Neville prawdopodobnie nigdy nie zapomni tego opisu, jednak z drugiej strony szkoda, że słowa Stama zawsze są wyjmowane z kontekstu.

Jasne, wszystkie nagłówki podłapały to, że Holender nazwał w ten sposób braci Neville’ów. Co jednak wydaje się być pominięte, to że w języku szatni to określenie nigdy nie miało być tak obraźliwe, jak się je przedstawia.

Stam wskazywał, że Gary był światowej klasy krzykaczem, wiecznym malkontentem, którego głos zawsze był słyszalny. Jednak bardzo wyraźnie zaznaczył, że ta cecha braci Neville’ów miała pozytywny wpływ na zespół: „Miał mocny, gwałtowny charakter, więc ludziom ciężko było go nie słuchać. Zwłaszcza, kiedy podążał za tym odpowiedni umysł piłkarski”.

Stam zaczyna potem opowiadać o tym, co Neville wnosił taktycznie i przez dwie strony tłumaczył, jak docenia go jako piłkarza oraz człowieka. To pochwała, która z jakiegoś powodu zostanie zapamiętana zupełnie inaczej.

– Zaimponował mi tak bardzo, że mógłbym nawet nadstawić kark i powiedzieć, że w przyszłości będzie dobrym menadżerem, kiedy już skończy z grą – dodał Stam. – Posiada element wokalny, którego potrzebujesz, żeby przekazać swoje pomysły i umie to zrobić w prosty sposób.

Cóż, jak wszyscy wiemy, to nie do końca się sprawdziło, a Neville używa tych umiejętności w inny sposób w świecie piłki nożnej.

Prawdopodobnie zawsze będzie wyciągane na wierzch to, że te cztery miesiące w Valencii w roli menedżera, okazały się dla niego zbyt wielkim wyzwaniem i zawsze znajdą się ludzie, którzy będą wytykać, że skoro kariera menadżerska Neville’a potoczyła się w ten sposób, to jakim prawem może on dyskutować o innych przedstawicielach tego zawodu?

Jednak Neville odniósł sukces praktycznie we wszystkich innych rzeczach, za które się zabrał, zaczynając jako 11-letni chłopak, który musiał popracować nad swoją techniką, żeby w ogóle wybić się wyżej w Akademii.

Osiem tytułów mistrzowskich, dwie Ligi Mistrzów, trzy Puchary Anglii, dwa Puchary Ligi, pięć razy wybrany do jedenastki sezonu jako prawy obrońca, który zrzucił Liverpool z ich grzędy. To jest właśnie jego pomysł na rozrywkę.

Komentarze

Podobne wpisy

Najnowsze