The Athletic: najlepsza 60 Premier League – nr 49, Robin van Persie

The Athletic Paweł Waluś
Zmień rozmiar tekstu:

Na liście sześćdziesięciu najlepszych zawodników w historii Premier League wg serwisu The Athletic znalazł się kolejny holenderski napastnik, który w przeszłości reprezentował Manchester United. Tym razem padło na Robina van Persiego, który większą cześć kariery spędził w Arsenalu, ale to jednak z „Czerwonymi Diabłami” sięgał po trofea. Jego historię przybliża Sarah Shephard.

Analiza Sarah Shephard dla The Athletic – treść oryginalna

To jest historia dwóch meczów Southamptonu i jednego szybującego Holendra.

Pierwsze z tych spotkań odbyło się 26 stycznia 2005 roku, kiedy to Arsenal mierzył się z Southampton na St Mary’s. W trakcie pierwszej połowy David Prutton został wysłany przez sędziego do szatni, po faulu na Robercie Piresie i drugiej żółtej kartce. Kiedy sędzia Alan Wiley zaprosił jego pozostałych kolegów na przerwę, przegrywali 1:0 po bramce Freddiego Ljungberga.

W trakcie przerwy Arsene Wenger miał dosyć specyficzną wiadomość do jednego ze swoich zawodników: 21-letniego Robina van Persiego. Menadżer Arsenalu zdawał sobie sprawę, że po wyrzuceniu z boiska Pruttona, presja ciążąca na Wileyu będzie tylko rosła. Przestrzegł przed tym młodego Holendra, który miał już na koncie żółtą kartkę, po tym jak zaatakował łokciem Rory’ego Delapa.

Robin, uważaj. Nie rób niczego głupiego. Nie wykonuj wślizgów.

Ponad 15 lat później, Van Persie cały czas świetnie pamięta tę konwersację. Jeszcze lepiej pamięta to, co stało się chwilę później.

Cóż, co wtedy zrobiłem? – pyta z szerokim uśmiechem, wspominając kluczowy moment, który miał miejsce zaledwie sześć minut po wznowieniu gry. – Najpierw próbowałem wykonać sztuczkę na linii środkowej, co mi nie wyszło. Straciłem piłkę, a potem wjechałem dwoma nogami od tyłu (w Graeme’a Le Sauxa).

Van Persie schodził z boiska, a w jego uszach dzwoniło ostrzeżenie Wengera. Tymczasem menadżer Arsenalu mógł tylko rozłożyć szeroko ręce i spoglądać na zawodnika z miną zawiedzionego rodzica: co ci powiedziałem JAKIEŚ PIĘĆ MINUT TEMU?

Wenger spogląda z rozczarowaniem na schodzącego Van Persiego // Fot. Ben Radford/Getty Images

Teraz, mając 37 lat i zmieniając swoją rolę z piłkarza w eksperta dla BT Sport, Van Persie może spokojnie przyglądać się takim momentom i rozważać jak wpłynęły one na dalszy rozwój jego kariery. Kariery w trakcie której zdobył mistrzostwo Premier League, dwa Złote Buty w ciągu dwóch kolejnych sezonów dla dwóch różnych zespołów, a także zapisał się jako ósmy najlepszy strzelec w historii Arsenalu.

W meczu przeciwko Southampton dokonałem najgorszego możliwego wyboru – wspomina Van Persie. – Jednak koniec końców, jest to coś, co mi pomogło. To była bardzo ważna lekcja, ponieważ w ciągu następnych pięciu tygodni nie odgrywałem kluczowej roli w zespole; Arsene na mnie nie stawiał. Dopiero po paru tygodniach zaczął ze mną w ogóle rozmawiać.

– Powiedział: „Słuchaj, chciałbyś być najlepszym piłkarzem, tak?”

„Tak, bardzo bym chciał.”

„Więc zacznij zadawać sobie odpowiednie pytania. Czemu nie jesteś najlepszym piłkarzem, a większość pozostałych zawodników, którzy grają, osiągnęło już ten poziom?”

To był początek długiego procesu dla zawodnika, który przybył do Arsenalu z Feyenoordu jako 20-latek, wciąż muszący się sporo nauczyć i jeszcze więcej udowodnić. Na radarze klubów z Premier League znajdował się już dużo wcześniej. Sir Alex Ferguson w swojej książce „Być liderem” ujawnił, że Van Persie „miał jakieś 16 lat i grał w rezerwach Feyenoordu” kiedy Manchesteru United wysłał Jima Ryana, szefa skautów, aby mu się przyjrzał. „Nawet wtedy cena za niego wynosiła jakieś 6 milionów funtów”, pisał Ferguson.

Był młodym, rozwijającym się talentem, w którym rodziło się coś, co nazywam silną osobowością – wspomina Rene Meulensteen, który w przyszłości miał trenować Van Persiego w United. Już od wczesnych lat śledził on rozwój tego młodego piłkarza, który przyciągał wielką uwagę nie tylko w swoim kraju. – Pamiętam, że występował w tym samym zespole co Pierre van Hooijdonk, również napastnik z silną osobowością, który dobrze wykonywał rzuty wolne.

Pamiętam, że w trakcie jednego ze spotkań, kiedy Robin miał 18, może 19 lat, zabrał piłkę i powiedział: „Nie, odsuń się. Ja wykonam ten rzut wolny”. To było przedstawienie się: jestem Robin van Persie i przybyłem tutaj, żeby zostawić po sobie ślad.

Jak się okazało, problemem nie były pieniądze, tylko temperament młodego zawodnika. Podczas jednego ze spotkań, na którym przebywał Ryan, Van Persie został wyrzucony z boiska. Zanim dotarł do szatni, wdał się w brudną wymianę zdań z kibicami. Obserwowanie nastolatka, który wymieniał się obelgami z fanami rozczarowało nie tylko Ryana, ale i klub Van Persiego, który go zawiesił.

Arsenal był świadomy tych zastrzeżeń, jednak Wenger gotów był podjąć to ryzyko, ponieważ postrzegał tego zawodnika jako „poważne wzmocnienie swojego składu” i obserwował u niego powolną przemianę ze skrzydłowego w napastnika, co swego czasu z wielkimi sukcesami dokonał Thierry Henry właśnie w tym klubie.

Wkraczając po raz pierwszy do szatni „Niepokonanych” w maju 2004 roku, od razu zrobił wrażenie na nowych kolegach.

Od początku widać było jego osobowość i pewność siebie, to była arogancja, ale w pozytywnym sensie – mówił Lauren, boczny obrońca Arsenalu, który grał tam od 2000 roku. – Widać było również jego talent. To wyglądało, jakby zamiast nogi miał łuk: kiedy kontrolował piłkę i ją kopał, to zupełnie jakby w kierunku bramkarza leciała strzała.

Można było przewidzieć, że zostanie zawodnikiem, którym ostatecznie był. Miał wszystkie niezbędne elementy. Jednak ponad wszystko podkreślam jego osobowość, charakter. Kiedy okoliczności są skomplikowane, jak na przykład w trakcie tego meczu z Southampton, wielu zawodników mogłoby się poddać. Arsene Wenger był mocno zdenerwowany, ale Van Persie… nie powiedziałbym, że się tym przejął, a z całą pewnością się nie posypał.

Dla niektórych piłkarzy w wieku Van Persiego samo wejście do szatni, w której znajdowało się tylu utalentowanych zawodników Arsenalu, mogłoby doprowadzić do sporych kompleksów.

Podczas treningów hierarchia piłkarska wpływa na młodych piłkarzy, czasem byli wręcz wystraszeni. Jednak on nie był. Od razu zaprezentował swoją osobowość – mówił Lauren.

Pewność siebie nie była problemem, ale pytania pozostawały. Czy, jak sam to nazwał, impulsywność powstrzyma go przed zostaniem najlepszym zawodnikiem, jakim z całą pewnością chciał się stać? W występie w High Performance Podcast na początku tego roku, Van Persie zaprezentował obraz młodego zawodnika, dla którego każdy mecz stał się ogromnym wyzwaniem i który walczył z wszystkimi dookoła, łącznie z samym sobą.

Przeciwnicy zrozumieli, że jeśli mnie sprowokują, to mogę wylecieć z boiska – opowiadał Van Persie. – Jeśli przeciwnik deptał mi po stopach i próbował mnie dręczyć, przeciwstawiałem się temu. Przez długi czas byłem fizycznie i mentalnie wykończony po każdym spotkaniu. Wtedy zdałem sobie sprawę, że cały czas walczę. Zacząłem się nad tym zastanawiać. I wszystko stało się jasne: nie powinienem reagować w ten sposób. Nie powinienem z tym walczyć. Muszę stanąć ponad tym.

Porozmawiałem o tym również z Arsenem Wengerem i powoli zaczynałem to zmieniać. Kiedy mi się udało, wszystko stało się prostsze. To był ciężar, który przez te wszystkie lata sam sobie nakładałem. Potrzebowałem kilku lat, żeby zdać sobie z tego sprawę.

W wyniku odesłania z boiska w trakcie meczu na St Mary’s, Van Persie rozpoczął proces badania swoich emocjonalnych reakcji na wydarzenia boiskowe, ale również na aspekt techniczny własnej gry. Wiedział, że to były elementy, które mogą go zbliżyć do takich zawodników jak Dennis Bergkamp, Pires, Henry i Ljungberg.

Brutalna szczerość z której zaczął być znany, kiedy opowiadał o sobie i swoim zespole, pozwoliła Van Persiemu uważnie przyjrzeć się swojej grze. Spędzał godziny na oglądaniu ujęć przygotowanych dla niego przez trenerów Arsenalu i zaczął spisywać notatki z pozytywami i negatywami.

Kiedy je później przeczytałem, zdałem sobie sprawę, że sam siebie okłamywałem – mówił dla The Athletic. – Byłem zbyt pozytywny, chciałem się poczuć odrobinę lepiej!

Zaczął rozmawiać ze swoimi kolegami, pytał co mógłby zrobić lepiej i jak się czuli, kiedy trenowali przeciwko niemu. Czy zrobił wystarczająco wiele, aby z nimi rywalizować, a może mógł zrobić coś więcej? Zaczął spisywać nową listę z odpowiedziami, które otrzymywał – kolejne elementy, nad którymi musiał popracować, aby stać się najlepszym.

Największe wrażenie zrobiły na nim słowa Sola Campbella.

Kiedy byłem młodszy, uwielbiałem mieć piłkę przy nodze – wspomina Van Persie. – Jednak jeśli naprawdę chcesz przetestować swoich rywali, musisz cały czas wbiegać za ich plecy. Sol Campbell powiedział mi raz: „Kiedy gram przeciwko tobie, jest łatwo. Tak, jesteś dobry, ale nie stanowisz wyzwania, ponieważ nie wbiegasz za moje plecy.”.

Wtedy ustaliłem sobie zasadę: na trzy akcje, przynajmniej jedna musi być za plecami obrońców. To również był długi proces, praca nad tym, jak najlepiej wykonać taki ruch. Po prostu wbiec? Ruszyć z jedną lub dwoma zmyłkami? Cały czas się nad tym zastanawiałem, obserwowałem innych piłkarzy, to jak oni wykonują podobne zagrania i pozostawałem szczery sam ze sobą.

Szczerość Campbella pozwoliła Van Persiemu stać się groźniejszym napastnikiem // fot. Carl De Souza/AFP via Getty Images

Van Persie uważa, że dopiero w wieku 25-26 lat zaczął „zbliżać się do bycia najlepszym piłkarzem”. Wcześniej na jego drodze stanęły m. in. kontuzje – pęknięte śródstopie wykluczyło go z gry na pół roku w sezonie 2006/07, a skręcone kolano zatrzymało jego postępy rok później.

Miałem sporo pecha – mówił Van Persie dla The Athletic. – Miałem za sobą dwa albo trzy naprawdę dobre okresy z Arsenalem, a potem dopadały mnie kontuzje, więc nie mogłem wykonać ostatniego kroku, czyli utrzymania najwyższej formy przez dłuższy okres. Mogłem to robić tylko przez kilka miesięcy, nie przez cały rok.

Dobrze jest prezentować wysoką formę przez miesiąc albo trzy miesiące, ale aby być zaliczanym do najlepszych, trzeba to pokazywać dłużej. W końcu również ja miałem taką okazję w trakcie moich ostatnich lat w Arsenalu.

To interesujące, że zawodnik postrzegany przez wszystkich – włącznie z kolegami z drużyny – jako niezwykle pewny siebie, był gotów do takiego wytykania własnych słabości. Być może jednak to jedynie podkreślało cechę Van Persiego, z którą boleśnie zaznajomili się również kibice Arsenalu: chęć przeradzającą się wręcz w desperację, jeśli chodzi o zwycięstwa. Impuls tak silny, że zdolny przezwyciężyć wszystkie inne.

Od początku sezonu 2011/12 stał się zawodnikiem uważanym za jednego z najlepszych w lidze, którym chciał zostać od tak dawna. Problem polegał na tym, że w tym momencie było wokół niego o wiele więcej pustych siedzeń, niż w chwili, kiedy pojawiał się w klubie.

W tym sezonie był kapitanem Arsenalu, ciągnąc zespół swoimi 37 golami w 48 występach, w tym 30 bramkami w 38 meczach Premier League, dzięki czemu wywalczył swojego pierwszego Złotego Buta. O tym, jak drużyna Wengera potrzebowała tych bramek, niech świadczy fakt, że poza nim tylko Theo Walcott osiągnął dwucyfrową liczbę trafień w tamtej kampanii.

Kiedy zbliżał się koniec, było boleśnie. Są części tego rozstania, których Van Persie dzisiaj żałuje, takie jak list otwarty do kibiców Arsenalu, w którym tłumaczył, że nie ma zamiaru przedłużać swojego kontraktu, ponieważ stało się jasne, że jego wizja rozwoju drużyny mija się z tym, co planowali Wenger oraz prezes Ivan Gazidis.

Nie powinienem był tego robić – mówił w High Performance Podcast. – Nie ma możliwości, aby na dwóch stronach zawrzeć całą prawdę, w momencie kiedy sytuacja była tak delikatna, kiedy spędziłem w Arsenalu tyle czasu. Kiedy o tym myślę, to wiem, że powinienem zachować się lepiej.

Van Persie ujawnił, że przygotował listę siedmiu punktów, które według niego mogłyby pomóc klubowi w rywalizacji z największymi w nadchodzącym sezonie. Gazidis nie zgodził się z żadnym z nich. Łącząc to z faktem, że Van Persiemu nie została przedstawiona oferta przedłużenia wygasającego za rok kontraktu, Holender odebrał to jako „jasny sygnał”, że po ośmiu latach jego czas w klubie właśnie się kończy.

*

Dla sir Aleksa Fergusona to była jedna z łatwiejszych decyzji pomimo wieku zawodnika – Van Persie miał 29 lat, kiedy przechodził do Manchesteru United – jednak rodzina Glazerów kwestionowała wysoką cenę za Holendra (24 miliony funtów to największa suma, jaką klub kiedykolwiek wydał za piłkarza w tym wieku). „Pytania były w pełni zasadne, jednak kiedy zawodnik tego kalibru staje się dostępny, musisz działać” – pisał Ferguson w swojej książce pt. „Być liderem”.

Zanim umowa została podpisana, Van Persie rozmawiał ze swoim rodakiem Meulensteenem, który był wtedy jednym z trenerów pierwszego zespołu. Van Persie nie był pewny, jak zostanie odebrany w szatni, dla której w ciągu ostatnich lat był jednym z największych rywali. Meulensteen ruszył z tym do Fergusona, aby ustalić, jak powinni do tego podejść. Postanowili zwrócić się do piłkarzy i przedstawić im listę trzech zawodników z Premier League, z pytaniem czy chcieliby zobaczyć jednego z nich wśród siebie.

Niektórzy wybierali dwóch albo trzech – wspomina Meulensteen. – Jednak kiedy spytałem „czy gdyby przyszedł Robin, powitalibyście go?”, odpowiedź była niezwykle pozytywna. To pokazało spory szacunek ze strony naszych graczy. Zdawali sobie sprawę z tego, że jeśli zakontraktujemy takiego piłkarza, prawdopodobnie wrócimy do walki o Premier League.

Meulensteen nie musiał nikogo przekonywać. Chociaż United w ostatnich sezonach znacznie przewyższał Arsenal („Kanonierzy” wygrali tylko jedno z dwunastu spotkań pomiędzy tymi zespołami, od kiedy dołączył Van Persie), to jakość samego zawodnika była dla wszystkich oczywista.

Niektórzy piłkarze mają unikalny styl. Jeśli poprosicie mnie o wskazanie kolejnego Robina van Persiego, ciężko będzie kogoś znaleźć. Robin nie był sprinterem, on raczej szybował. Jego wyczucie było doskonałe co do centymetra, a lewą nogę miał wręcz fenomenalną.

Równie dobrze posługiwał się prawą nogą – ludzie czasem o tym zapominają – jednak jego lewa noga była niezwykła. Mógł ją wygiąć, mógł bardzo, bardzo mocno strzelić, ale i przytrzymać piłkę, kiedy trzeba było sobie poradzić z presją. Był unikalny.

Rio Ferdinand był w klubie już od dekady, kiedy dołączył do niego Van Persie. Środkowy obrońca myślał, że dokładnie wie, co zyskuje United: zawodnika, który zawsze miał problem z tym, aby samemu przeciwstawić się defensywnemu duetowi Anglika i Nemanji Vidicia. Rzeczywistość okazała się zupełnie inna.

Musimy sobie wyjaśnić, że miał na nas o wiele większy wpływ, niż się tego spodziewaliśmy, przez swoje skupienie, głód i pragnienie zwyciężenia w Premier League – mówił Ferdinand dla The Athletic. – Był jak dzieciak, który wszedł do sklepu z cukierkami i pomyślał: „chcę zabrać stąd wszystko, żeby spróbować wszystkiego co najlepsze i wygrać”.

Według Ferdinanda nikt nie odczuł tego wpływu bardziej, niż sam menadżer United. Wspomina moment, kiedy znajdowali się na szczycie ligowej tabeli, a kolejne gole Van Persiego często wpadały do worka. Jednak dla Sir Aleksa to nie wystarczyło. Zwołał zebranie, na którym zaprezentował serię filmików, ukazujących Van Persiego wbiegającego za plecy obrońców i finalnie nie otrzymującego podania.

Powiedział nam: „Słuchajcie, jeśli chcecie wygrać ligę, to musicie podawać mu piłkę. Pokazuję wam sprinty, które wykonuje, a teraz zacznijcie ich szukać w meczach. On to robi przez cały czas. Nie podajecie mu piłki, a to oznacza, że nie strzela tylu bramek, ile powinien, aby wygrać nam ligę”.

To są jego słowa: „On wygra wam ligę”. Byłem w tym klubie od tylu lat i jeszcze nigdy nie słyszałem, żeby menadżer mówił tak o jakimś innym piłkarzu… Cristiano Ronaldo był prawdopodobnie jedynym wyjątkiem.

Poza boiskiem Ferdinand szybko nawiązał więź z nowym kolegą z drużyny. Mieszkali blisko siebie, a po tym jak Anglik został ukarany sześciomiesięcznym zakazem jazdy po przekroczeniu prędkości, przez większość czasu jeździli do Carrington razem. Te podróże pozwoliły im na dyskusje o piłce nożnej: co to znaczy grać dla United i wiele innych kwestii, których Van Persie był ciekawy.

Robin był bardzo ciekawski – wspomina Ferdinand. – Chciał wiedzieć o klubie wszystko. Był jak gąbka. Bardzo wiele dawał z siebie na boisku, ale poza nim dużo uwagi poświęcał temu, co to znaczy być piłkarzem United. Przez to praktycznie niemożliwym stało się, żeby mu się nie udało, biorąc pod uwagę jego umiejętności oraz pracę domową, którą odrabiał, głównie poprzez proste konwersacje z ludźmi takimi jak ja.

Pierwszy ligowy start Van Persiego przypada na drugą kolejkę sezonu przeciwko Fulham, kiedy na jego lewą nogę dotarło dośrodkowanie od Patrice’a Evry, po czym piłka poleciała w bramkę, poza zasięgiem golkipera. To było niezwykłe. Eleganckie. Idealny sposób na rozpoczęcie kariery w United w meczu wygranym 3:2. Jednak prawdziwa historia zaczyna się w następnym meczu: drugim ze wspomnianych starć z Southampton.

Drugi ligowy mecz Van Persiego w United przypada na jego powrót na St Mery’s, kiedy wciąż miał w pamięci scenę, która ułożyła jego karierę w Arsenalu. Jednak tym razem było inaczej.

Po wczesnej utracie gola, Van Persie wyrównał w pięknym stylu, przyjmując dośrodkowanie od Antonio Valencii na klatkę piersiową i silnym wolejem mijając bramkarza gospodarzy. Jednak po 10 minutach drugiej połowy „Święci” znów wyszli na prowadzenie. Holender zmarnował kilka kolejnych okazji, ale otrzymał jedną, która mogła wszystko odmienić: rzut karny. Van Persie podszedł do niego z pewnością człowieka, który już dziesiątki razy widywał piłkę w siatce przy takich okazjach.

Nie uderzyłem dobrze – wspomina z grymasem niezadowolenia strzał, który poleciał po ziemi w środek bramki, oferując broniącemu Kelvinowi Davisowi łatwą interwencję. – To był w połowie strzał, w połowie podanie… bardzo źle wykonany rzut karny.

– W tym momencie Van Persie sprzed siedmiu lat miałby duże problem z kontrolowaniem swoich emocji. Wyrzuciłby dziecko razem z wózkiem – mówi ze śmiechem Meulensteen.

Jednak ten Van Persie był inny. Ten Van Persie, który w końcówce spotkania zaczął cierpieć przez skurcze (efekt niepełnego pre-sezonu) powiedział sobie, że nie ma szans, aby w tej chwili opuścił boisko. Nie po takim zmarnowaniu rzutu karnego. Nie kiedy przegrywają 1:2.

W ostatnich 20. minutach grał pomimo bólu, drugą bramkę strzelił w 87. minucie („miałem wtedy szczęście – piłka po główce Rio odbiła się od poprzeczki i trafiła pod moje nogi”), a dającego United zwycięstwo hat-tricka skompletował w doliczonym czasie gry.

Wierzę w system „nigdy się nie poddawaj” – mówił Van Persie. – Nawet jeśli masz skurcze, nawet jeśli nie idzie po twojej myśli, znajdź inną drogę.

Meulensteen wspomina, że po meczu Van Persie wszedł do szatni z piłką za strzelenie hat-tricka i zaczął od przeprosin za najgorzej wykonany rzut karny w swojej karierze.

To pokazuje, jak daleko zaszedł jako osoba. Nie obwiniał nikogo innego, tylko sam uniósł ręce i przyznał: „To moja wina chłopcy. To się więcej nie powtórzy”.

Ferdinand gratuluje Van Persiemu po zapewnieniu zwycięstwa dla United // fot. AMA/Corbis via Getty Images

Siedem miesięcy później Van Persie zaliczył swój drugi hat-trick w sezonie w meczu, który United wygrało z Aston Villą 3:0. To usatysfakcjonowało go z trzech powodów: 1) jego gole zapewniły United zwycięstwo w lidze na cztery kolejki przed jej końcem, 2) drugi gol z hat-tricka zapewnił mu nagrodę Bramki Sezonu, 3) trzeci gol – 24. w sezonie ligowym –  pozwolił mu przeskoczyć Luisa Suareza w tabeli najlepszych strzelców Premier League, przez co pod koniec sezonu znów otrzymał Złotego Buta.

To był długi proces – przyznał Van Persie, reflektując swoją podróż, która doprowadziła go do tego momentu. – W trakcie drogi musisz mieć oczy szeroko otwarte i zadawać wiele pytań. Uczyć się, słuchać, upaść kilka razy, popełniać błędy. Kluczem jest wyciąganie z nich wniosków. To właśnie robiłem przez tyle lat.

Nie chodzi o to, że w wieku 29 lat osiągnąłem perfekcję, po prostu dojrzałem. O wiele lepiej radziłem sobie ze swoimi emocjami. Nie byłem rozczarowany przy zmarnowanej okazji, bo wiedziałem, że za chwilę przyjdzie następna. Po pewnym czasie te wszystkie rzeczy się ze sobą łączą – musisz być gotowy mentalnie, fizycznie i mieć pewność siebie… byle tylko nie za dużą.

Komentarze

Podobne wpisy

Najnowsze