Pieniądze, menedżer, infrastruktura – w jaki sposób tak naprawdę piłkarze wybierają nowy klub

The Athletic Marcin Polak
Zmień rozmiar tekstu:

W poniedziałek o północy czasu polskiego zamknięte zostało międzynarodowe letnie okno transferowe. Wielu zawodników zmieniło klub na stałe lub udało się na wypożyczenie. Ilu piłkarzy, tyle motywacji, które skłoniły ich do podjęcia danej decyzji. Stewart James z The Athletic w swoim tekście przyjrzał się kilku z nim. 

Artykuł Stewarta Jamesa dla The Athletic – pisownia oryginalna

Gdybyśmy robili „Family Fortunes” i zapytali: „Jakie jest pięć najlepszych powodów, dla których piłkarz przechodzi do innego klubu?” Myślę, że pieniądze na pewno byłyby numerem jeden – mówi jeden z czołowych agentów piłkarskich.

Niestety, The Athletic nie zbadał 100 profesjonalnych piłkarzy w prawdziwym stylu „Family Fortunes”. To, co udało nam się jednak zrobić, to porozmawiać z szanowanymi postaciami z całej branży, w tym z obecnymi zawodnikami, menedżerami i agentami, aby dowiedzieć się, dlaczego piłkarz wybiera konkretny klub.

Lokalizacja, czas gry, życie prywatne, styl gry, menedżer i jego zdolności do promowania piłkarzy – Arsene Wenger był w swoim żywiole z tego typu rzeczami – i wielkość klubu i jego ambicje – wszystko to wchodzi w grę, gdy piłkarz rozważa swój następny ruch. Chciałbym wiedzieć, o czym ty myślałeś, Lionelu Messi?

Jeden z agentów opisuje to po prostu jako zasada „trzech F” – piłka nożna, finanse i rodzina [„football, finance and family” – wyj. red.], po czym dodaje:

To będą czynniki definiujące na różnych etapach ich kariery. Więc myślę, że to o wiele więcej niż tylko pieniądze.

Dla zilustrowania swojej tezy, mówi o zawodniku, który zdecydował się dołączyć do zespołu Premier League w połowie sezonu ubiegłego roku, mimo że miałby o 5 000 funtów tygodniowo lepszą sytuację, gdyby przeniósł się do „większego” klubu Championship, który również go chciał.

– Miałeś zagwarantowane 18 miesięcy gry w Championship w porównaniu do zera w Premier League – wyjaśnia agent, zanim przyznał, że finansowo jego klient i tak był w sytuacji wygranej, biorąc pod uwagę, że jego pensja wzrośnie ponad dziesięciokrotnie w przyszłości.

– To nie zawsze będzie w 100 procentach chodziło o pieniądze – dodaje inny agent. – Zawodnik mógłby dać mi sygnał, do którego z trzech lub czterech klubów chciałby pójść. Może tam dostać 45 000 funtów tygodniowo, jednak gdzie indziej dostanie już 50 000 funtów. Jednak prawda jest taka, że każdym klubie powinieneś walczyć dla swojego zawodnika o jak najlepszą pensję. Jeśli masz do wyboru Newcastle, Crystal Palace i Burnley, powinieneś być w stanie nimi manipulować, aby przed wyborem klubu, do którego chcesz iść, stali się również najlepszymi płatnikami, aby gracz nie był stratny.

Przy niektórych transferach, gdzie na stole jest więcej niż jedna oferta, inne strony mają większy wpływ na ostateczną decyzję niż sam zawodnik.

– Widzę, że zawodnicy czasami nawet nie dokonują wyborów, ale idą do klubów, aby zadowolić innych, czy to chodzi o prowizję dla agenta, czy to większe pieniądze – mówi menedżer klubu z Championship.

Więcej pieniędzy nie zawsze oznacza, że zawodnik staje się bogatszy. Lee Johnson, były menadżer Bristol City, mówił w zeszłym sezonie o „opłatach rodzinnych”, które stają się częścią stale powiększającej się listy płatności, które są obecnie dokonywane w transferach.

Starszy członek sztabu jednego z najlepszych klubów Premier League powiedział The Athletic, że stały się one coraz większym problemem w grze i że granice są teraz całkowicie zatarte, jeśli chodzi o rolę, jaką odgrywają niektórzy rodzice w karierze ich syna.

Czasami ich rola jest wręcz oficjalna.

– Dużo pracy agenta jest teraz wykonywana przez rodzinę – wyjaśnia inny menedżer z Championship. – Czasami to ojciec, brat lub kuzyn prowadzi rozmowę, a niekoniecznie gracz znający wszystkie fakty.

Czasami rola rodzica jest też nieoficjalna. Znany jest fakt, że rodzice jednego z zawodników Premier League żądali latem zeszłego roku sześciocyfrowej sumy, ponieważ… są rodzicami napastnika. Ponieważ kilka klubów walczyło wtedy o podpis tego zawodnika, menadżerowie byli podenerwowani całym tym procesem.

Z perspektywy rozmowa, która krążyła wokół znaczenia czasu gry, a nie wynagrodzenia rodziny, byłaby bardziej korzystna dla kariery zawodnika, ale to, co dzieje się na boisku, nie zawsze jest tutaj głównym czynnikiem.

Zawodnicy mogą łatwo odnieść wrażenie, że są wykorzystywani jako swego rodzaju pionek, szczególnie w przypadku wypożyczeń. Kiedy Renato Sanches dołączył do Swansea City po wypożyczeniu z Bayernu Monachium w 2017 roku, walijski klub zapłacił ponad 8 milionów funtów w opłatach i wynagrodzeniach za zawodnika, który zanotował jedynie 15 występów. Powiedzieć, że nigdy nie wyglądał na szczęśliwego w Południowej Walii, byłoby niedopowiedzeniem.

To nie był mój wybór, by przejść do Swansea. Byłem zmuszony tam jechać. Nie chciałem tam jechać – powiedział Sanches w lutym, przyznając się do tego, co wielu podejrzewało od pierwszego dnia jego pobytu tam.

Pieniądze mają znaczenie, ale tak samo menadżerowie klubów, niektórzy dużo większe niż inni.

Niektórzy po prostu wykonują telefon i nie spotykają się z graczem osobiście – wyjaśnia agent. – Inni robią prezentacje wideo: „To jest aspekt, nad którym myślę, że możemy popracować, to jest to, co lubię, to jest sposób, w jaki gramy, to są rzeczy, które robimy, które myślę, że uzupełniają sposób, w jaki grasz”. Niektórzy menedżerowie są bardzo szczegółowi. Niektórzy po prostu nie są.

Niektóre kluby są bardzo gościnne. W niektórych dostaniesz filiżankę herbaty. Jeśli pójdziesz na spotkanie z Karrenem Brady’m z West Hamu, pewnie nie zostaniesz tak przyjęty, jak w może bardziej domowym klubie, jak Everton. Oczywiście to zależy też od tego, kto jest wtedy menedżerem.

Gdybyś pojawił się w Evertonie, kiedy był tam Big Sam (Allardyce), to byłoby: „Jak się masz? Chodź i usiądź, synu. Nie mogę uwierzyć, że cię tu mamy” – bardzo staromodne, jak na milion dolarów. Gdybyś pojawił się w Evertonie pół roku później z Marco Silvą… Cholera jasna, zdarzyłby się cud, jeśli wyciągnąłbyś z niego chociaż 10 słów. Był o wiele bardziej introwertycznym typem faceta.

Wenger, według wszelkich relacji, miał swoją własną taktykę.

Był bardzo, bardzo czarujący – kontynuuje ten sam agent. – W ciągu pięciu minut sprawiał, że wszyscy jedli mu z ręki. Gdybyś potrzebował dwóch godzin jego czasu, Wenger dałby ci trzy. Kiedy już byś wychodził z tego spotkania, zdmuchnęłaby cię jego osobowość, zakres tematów, o których mógł mówić i to, jak się czułeś.

Wspomnienie o Wengerze przywodzi na myśl historię o przejściu Aarona Ramseya z Cardiff do Arsenalu w 2008 roku. Kiedy Ramsey odwiedził Manchester United, który również uzgodnił opłatę z Cardiff, sir Alex Ferguson wyjechał i pozostawiono go Mike’owi Phelanowi, asystentowi menedżera, aby oprowadził nastolatka po okolicy i wyjaśnił, jak widzą jego rozwój. Arsenal natomiast wysłał Ramseya i jego rodziców do Szwajcarii na spotkanie z Wengerem, który latem tego roku pracował jako ekspert podczas finałów mistrzostw Europy, a Francuz wyjaśnił osobiście, jak postrzega karierę zawodnika w ciągu następnych kilku lat.

Getty Images

Chelsea dosłownie wysłała łódź po Lukę Modricia. W swojej nowej książce Chorwat opowiada o dniu, w którym ochrona Romana Abramowicza odebrała go i jego żonę z Nicei, wsadziła ich na motorówkę i zabrała na jacht właściciela Chelsea. Abramowicz, według Modrica, nie bił się w buszu i powiedział: „Wiemy, że jesteś dobrym graczem. Chciałbym byś podpisał kontrakt z Chelsea.” Modric chciał tego samego, ale Daniel Levy, prezes Tottenhamu, miał inny pomysł i zablokował transfer.

W zeszłym roku obecny reprezentant Anglii miał kilka ofert na stole, jednak wybrał się na spotkania w dwóch klubach. W pierwszym menadżer i dyrektor sportowy rozmawiali swobodnie z zawodnikiem i jego agentem przy filiżance herbaty. W drugim klubie menadżer przyprowadził ze sobą jednego ze swoich członków sztabu trenerskiego i przeszedł długą oraz szczegółową prezentację wideo, wyjaśniając dokładnie, jak postrzegają zawodnika w systemie drużyny. Nie ma nagród za odgadnięcie, gdzie trafił.

Myślę, że każdy piłkarz po prostu chce czuć się pożądany – mówi jeden z byłych piłkarzy Premier League, który jest teraz w klubie Championship. – Menedżerowie, którzy idą i robią prezentacje dla zawodników, chcą się z nimi spotkać (przed podpisaniem umowy), to naprawdę rezonuje.

To nie jest jednak podejście uniwersalne. Jeden z menedżerów wyjaśnia, że to, co sprawdza się u jednego zawodnika, niekoniecznie sprawdza się u innego. – Zawsze będę miał gotową prezentację, tylko po to, żeby wyjaśnić kim jesteśmy i jak on do tego pasuje. Jednak nie wszyscy zawodnicy chcą prezentacji. Czasami po prostu chcą cię usłyszeć i zobaczyć to w twoich oczach – mówi.

Myślę, że główną częścią dla gracza jest to, jaka szansa się przed nim otwiera. Musisz mu to pokazać i powiedzieć mu prawdę – powiedzieć mu, jak pracujesz, co twoim zdaniem może się wydarzyć i jak on może w tym pomóc. Sprzedajesz to, co możesz dla niego zrobić i sprzedajesz to, co klub może dla niego zrobić. Przy tym musisz dotrzeć do punktu, w którym możesz ocenić, co on myśli i gdzie jest dla niego punkt zwrotny. Jednak nigdy nie możesz wciskać kitu zawodnikowi. Nie promuj tego, czego nie ma, bo tylko pogarszasz swoją sytuację.

Historia, którą Ferguson opowiada w swojej autobiografii o rozmowie, którą odbył z Cristiano Ronaldo po tym, jak skrzydłowy dręczył Johna O’Shea w przed sezonowym towarzyskim spotkaniu ze Sportingiem Lizbona , wydaje się być przykładem:

W obecności Jorge Mendesa powiedziałem: „Nie będziesz grał co tydzień, mówię ci to teraz, ale zostaniesz graczem pierwszej drużyny. Nie mam co do tego wątpliwości. Masz 17 lat, potrzeba czasu, żeby się dostosować. Zajmiemy się tobą”. Ronaldo był następnego dnia na prywatnym odrzutowcu do Manchesteru, a reszta to już historia.

W przypadku transferu lokalizacja jest większym czynnikiem, niż może się to ludziom wydawać. Niektórzy zawodnicy martwią się o zdenerwowane partnerki, które czują się szczęśliwe w okolicy, w której mieszkają, a ponadto pojawia się niepokój związany ze znalezieniem nowych szkół dla dzieci. Jeden z faworytów Premier League na południowym wybrzeżu znajduje się teraz w tej sytuacji i ma dylemat.

– Jego rodzina jest naprawdę zżyta z tym miejscem i nie chce się przeprowadzać – wyjaśnia jego agent. – Więc co on robi, zostaje tam, gdzie nie gra, bo to lepsza decyzja dla jego rodziny? Rodzina to wielka rzecz dla wszystkich. A może przeprowadzasz się i mieszkasz z dala od swoich dzieci, żeby móc grać w piłkę nożną w pierwszej drużynie?

Tego lata zawodnik Championship zamienił klub, który walczył o awans, na taki, który walczył przed spadkiem, mimo że nie był pod presją, by odejść, a jego podstawowa pensja spadła. Choć może to zabrzmieć dziwnie, to jednak przejście było bardziej pozytywne niż negatywne, ponieważ lokalizacja jego nowego klubu o wiele bardziej odpowiada jego partnerce, ma on dodatkowy rok na kontrakcie i będzie obowiązkowym wyborem, a nie nieco odsuniętym zawodnikiem, który wchodzi z ławki.

Twoje CV może zacząć wyglądać, jakby pasowała ci rola rezerwowego – dodaje jego agent. – Możesz to robić przez jakiś czas, ale potrzebujesz sezonu lub dwóch co jakiś czas, gdy będziesz trzymał się 40 meczów przez cały okres swojej kariery. To jak sytuacja z bramkarzami, idź i bądź numerem 2, zarabiaj duże pieniądze i nie musisz nic robić, ale im dłużej to robisz, tym więcej ludzi będzie patrzeć na ciebie i mówić: „Nie chcesz grać, prawda?”.

Podczas gdy wychowankowie mogą być zachęcani przez powiązania rodzinne z daną okolicą, Londyn nadal stanowi atrakcję magnetyczną dla osób przybywających z zagranicy.

Obcokrajowcy, jeśli nie chodzi o Manchester United, Manchester City czy Liverpool, naprawdę chcą po prostu zagrać w Londynie – dodaje ten sam agent. – To bardziej kosmopolityczne miejsce. Jesteś Francuzem, parkujesz w South Kensington, masz tam szkoły francuskojęzyczne, wspólnotę francuską, boulangery… masz wszystkie rzeczy, do których jesteś przyzwyczajony i cały proces adaptacji jest łatwiejszy.

Wszystko poszło całkiem nieźle tego lata dla Williana, który zmienił jeden wielki klub na drugi, a nadal przebywa w tym samym mieście. Co więcej, jego przejście z Chelsea do Arsenalu złamało niepisaną zasadę, jeśli chodzi o wiek i kontrakty.

W przypadku transferów, 30-31-latek ma bardzo dużo czasu, ponieważ w tym wieku nadal się ma argumenty – mówi jeden z agentów. – W wieku 32 lat mniej prawdopodobne jest, że dostaniesz trzyletni kontrakt.

Arsenal ogłosił, że Willian podpisał umowę do 2023 roku.

Wiek zawodnika często wpływa na znaczenie, jakie przywiązuje on do lokalizacji klubu. Piłkarz, który mówił wcześniej o potrzebie „czucia się pożądanym”, akceptuje fakt, że zegar tyka w kontekście jego własnej kariery i przyznaje, niemalże przepraszając, jak to sprawiło, że stał się „bardziej zapatrzony na kwestie finansowe”. Jednocześnie mówi, że naprawdę docenił to, gdzie mieszka i „nie chciałby się przeprowadzać”, zwłaszcza jeśli oznaczałoby to przeniesienie się do innej części kraju.

Umowa musiałaby naprawdę zawrócić jego głowę finansowo, żeby teraz się zmieniać miejsce zamieszkania. „Za dodatkowe 5 000 funtów tygodniowo nie pojechałbym do Bournemouth. Jednak jeśli to dodatkowy rok w kontrakcie i dodatkowe 10 000 funtów tygodniowo, to myślisz: „To mi wystarczy”.

Bournemouth pojawił się również w rozmowie z agentem, który wyjaśnił, jak niektóre kluby starannie wybierają lokalizację do rozmów o transferze. Stadion o pojemności 10 000 nie zrobi wrażenia na zawodniku Championship, nie mówiąc już o kimś, kto spędził większość kariery w Premier League.

Jeśli jesteś z Bournemouth i spotykasz się z zawodnikiem, spotykasz się z nim w hotelu Hilton lub w Londynie – dodaje agent.

Rzeczywiście, kiedy Swansea było w Premier League w pierwszych kilku sezonach, a zawodnicy w klubie zmieniali się jak imprezowicze w Glamorgan Health & Racquets Club, ponieważ nie mieli własnego boiska treningowego, sprowadzani piłkarze widzieli ośrodek wypoczynkowy dopiero po podpisaniu kontraktu.

Pewien zawodnik Swansea z tamtych czasów wyje ze śmiechu, gdy wyrzuca z siebie długą listę historii związanych z pierwszym dniem Wayne’a Routledge’a („Wszedł, a potem wyszedł prosto. Wyglądał jakby chciał powiedzieć: Nie. Nie ma mowy. Co to jest do cholery?”), Scott Sinclair odkrywając ośrodek treningowy był trzymany w czarnym kontenerze na wolnym powietrzu i obok basenu („Powiedział: Mówisz poważnie do cholery?”), a na twarzy Pablo Hernandeza rysowało się zdziwienie, gdy pewnego ranka jego buty były zanurzone w wodzie.

Mieliśmy (publiczną) siłownię, a ty chodziłeś w butach po parkingu i przechodziłeś przez dwa boiska – wspomina gracz. – Dawniej, kiedy padało, zalewało się miejsce, w którym się wchodziło, więc były duże kałuże. Michael Laudrup (ówczesny menadżer Swansea) zebrał nas przed treningiem w kółku, to był pierwszy dzień Pablo i wszystko co pamiętam to to, że Pablo patrzył na tę ogromną kałużę, wokół której staliśmy.

Wiesz, kiedy ktoś po prostu stuka stopą w wodę? Myślałem sobie: „Ten facet właśnie dołączył do nas z Valencii„. Pewnie myśli w tej chwili, „Co ja tu, do cholery, robię?” Jednak jak tylko zobaczył chłopaków i to jak byliśmy w zżyci, nie przejął się tym za bardzo.

Getty Images

Prawdę mówiąc, kwestionuje się, jak ważne są obiekty treningowe w ogólnym planie działań, zwłaszcza w dzisiejszych czasach.

Jeśli przenosisz się z jednego do drugiego klubu w Premier League, nie zostaniesz teraz zaskoczony przez żaden obiekt, ponieważ ośrodek Brighton jest niewiele gorszy od ośrodka Tottenhamu – mówi jeden z agentów.

Żaden zawodnik nie przychodzi do klubu ze względu na stadion czy ośrodek treningowy. Możesz być pod wrażeniem, ale podpisujesz umowę, ponieważ jest to dobra umowa, jest to lepszy klub niż ten, w którym się znajdujesz, lub jeśli spadłeś w hierarchii, jest to klub, który da ci szansę na grę.

Inny agent uśmiecha się, jak tylko ten temat zostanie poruszony.

Zabrałem dzieciaka do Tottenhamu, a oni tylko rozmawiali o ośrodku i tamtejszym hotelu. Manchester City zaoferował mu 5 000 funtów tygodniowo więcej i tam wylądował.

Jeden z graczy z Championship, który przeniósł się tego lata, miał na stole atrakcyjną ofertę finansową z klubu w tej samej klasie rozgrywkowej, ale odrzucił ją, ponieważ nie miał ochoty grać dla konkretnego menedżera ze względu na preferowany przez niego styl. Inny zawodnik był na podobnej pozycji, ale uważał, że kontrakt – wart 1 milion funtów rocznie i znacznie więcej niż mógł dostać gdzie indziej – jest zbyt dobry, by go odrzucić na tym etapie kariery.

Ogólnie rzecz biorąc, styl gry nie będzie ostatecznym czynnikiem, ponieważ kluby i menedżerowie zazwyczaj dążą do transferów, które w pierwszej kolejności odpowiadają ich filozofii gry. Rynek wypożyczeń może być nieco inny w tym sensie, że niektórzy menedżerowie będą szczęśliwie rzucać los – kluby Premier League są bombardowane zapytaniami o swoich najlepszych młodych graczy – i mają nadzieję, że choć jeden okaże się wygrany.

Jednak, z punktu widzenia rozwoju kariery zawodnika, jako absolutny priorytet postrzegane jest znaczenie w świecie piłki nożnej oraz fakt, że menedżer obiecuje dać młodzieży szansę do gry. Jest to niezwykle ważne dla klubów, gdy zgadzają się, aby pozwolić komuś wyjechać na wypożyczenie. Do tego oczywiście, będą to również kluczowe względy dla zawodnika.

Jeden z pracowników jednego z najlepszych klubów Premier League jest zdumiony tym, jak nieprofesjonalne mogą być kluby, gdy pytają o wypożyczenie zawodników. Na przykład, niektóre kluby – i dotyczy to również poziomu Premier League – nie mają żadnych skrupułów, aby zadzwonić i zapytać, czy „ktokolwiek jest dostępny”, prawie jak gdyby to był jakiś szczęśliwy dzień i wezmą wszystko, co mogą dostać.

Na przeciwległym końcu skali znajdują się menedżerowie, którzy nie tylko celują w konkretnego zawodnika, ponieważ jego atrybuty uzupełniają jego własną drużynę, ale także przedstawiają na piśmie dokładny opis, aby zaprezentować, jak planują wykorzystać i rozwijać tego zawodnika w trakcie jego wypożyczenia.

Kiedy cztery lata temu Bristol City podpisało umowę z Tammym Abrahamem, Lee Johnson udał się do ośrodka Chelsea i przedstawił prezentację Michaelowi Emenalo, który był wówczas dyrektorem działu piłkarskiego, a później spotkał się z rodziną zawodnika.

Wtedy właśnie zdobył zaufanie mojej rodziny i moje zaufanie naprawdę – przyznał później Abraham. – Opowiedział mi o stadionie, o zawodnikach, z którymi miałem mieć do czynienia i wtedy już wiedziałem, że to Bristol City jest klubem, w którym chciałem być.

Chociaż czas gry będzie kluczowy dla wypożyczenia zawodników, którzy w większości przypadków przenoszą się do innej drużyny w poszukiwaniu czasu na boisku, to może nie być postrzegany jako kluczowy dla tych, którzy wracają do poprzedniego klubu. Niektórzy zawodnicy powrócą, aby dalej walczyć o pierwszy skład, nawet jeśli na papierze będzie to wyglądało na trudne. Inni są zdania, że bycie zawodnikiem drużyny w czołowym klubie jest lepsze niż bycie pewniakiem do gry w dolnej połowie ligi.

Zawodnicy nie są głupi. Widzą, kto jest przed nimi w kolejce do gry – dodaje agent, który reprezentuje zarówno menedżerów, jak i zawodników.

Xherdan Shaqiri, na przykład, wiedział, że nie będzie pierwszym wyborem, gdy dwa lata temu dołączył do Liverpoolu ze Stoke City. Rzeczywiście, rozpoczął zaledwie 13 meczów Premier League w ciągu dwóch sezonów dla Liverpoolu. Druga strona medalu jest taka, że Shaqiri był częścią drużyny, która wygrała Ligę Mistrzów i Premier League. Realnie rzecz biorąc, masz tylko jedną szansę na podpisanie kontraktu dla Liverpoolu. Możesz odrzucić taką propozycję, kiedy właśnie spadłeś ze Stoke?

Getty Images

Danny Ings też tam był, zrobił to i poszedł w drugą stronę. Napastnik, który wyjechał z Anfield do Southampton początkowo na wypożyczenie tego samego lata, co Shaqiri, kochał Liverpool, ale przyznał, że wracał do domu po meczach i był zdenerwowany, bo rzadko grał. Ings, na swoją korzyść, ukrywał swoje myśli przed kolegami z drużyny z Liverpoolu, ponieważ nie chciał mieć na nich negatywnego wpływu, ale ostatecznie był zdesperowany, aby „pojechać tam, gdzie mógłbym być ważnym zawodnikiem”. Southampton wystartowało do przodu, a Ings, który pochodzi z tamtych terenów, był dla nich świetną okazją.

Jeden z agentów zwraca uwagę, że gracze, którzy reprezentują swój kraj, muszą rozważyć, w jaki sposób skrócony czas gry na poziomie klubu może wpłynąć na ich wybór do drużyny narodowej.

Gareth (Southgate, trener reprezentacji Anglii) jest bardzo wyczulony na to, czy grasz w swoim klubie. Więc może to kosztować cię miejsce w kadrze, jeśli nie grasz – mówi.  – John Stones jest teraz prawdopodobnie dobrym tego przykładem.

Myślę też, że zależy to również od pochodzenia gracza. Jeśli pochodzisz ze środowiska, w którym musisz opiekować się wszystkimi członkami swojej rodziny, więc musisz zdobyć pieniądze, to nie sądzę, by tacy zawodnicy zbytnio myśleli o czasie spędzanym na boisku. Mogą mieć dość dużą rodzinę i myślą sobie: „Zdobądź jak najwięcej pieniędzy, wyślij je im i wspieraj ich”.

Chociaż wielkość klubu sprawia, że ​​niektóre transfery są oczywiste – Nathan Ake nie miał się nad czym zastanawiać, kiedy Manchester City zdecydował, że chce go pozyskać z Bournemouth, a Ben Chilwell nie będzie spisywać listy zalet i wad przejścia do Chelsea – rzeczywistość jest taka, że ​​tych dużych transakcji, które wpisują się we wszystkie możliwe pobudki transferu jest niewiele.

Rzeczywiście, wielu zawodowych piłkarzy, jak szybko zwraca uwagę agent, „nie ma opcji”, jeśli chodzi o wybór kolejnego klubu. Jednak nawet gdyby to zrobili, musieliby pójść na kompromis w kwestii odpowiedzi, która z nich znajdowałyby się blisko szczytu tabeli wyników „Family Fortunes”.

Komentarze

Podobne wpisy

Najnowsze