Bruno Fernandes: uwielbiam presję, a gra w Man Utd to spełnienie moich marzeń

BT Sport Sebastian Słabosz
Zmień rozmiar tekstu:

Bruno Fernandes w niedawnej rozmowie ze stacją BT Sport m.in. po raz kolejny odniósł się do swoich ostatnich słów, w których wstawił się za Ole Gunnarem Solskjaerem i zaprzeczył jakoby między nimi bądź kimkolwiek w drużynie panowały złe relacje.

Media próbowały tak intepretować sytuację w szatni Manchesteru United po bolesnej porażce klubu 1:6 z Tottenhamem. Jednak po przerwie na październikowe mecze reprezentacji, drużyna „Czerwonych Diabłów” wyraźnie wzięła się w garść, pokonując najpierw Newcastle United na wyjeździe 4:1, a następnie PSG w Paryżu 2:1 i tym samym potwierdzając słowa Bruno Fernandesa.

– Nie lubię takich sytuacji. Przeważnie się nimi nie przejmuję, ale wypowiedziałem się w mediach, ponieważ uważałem, że to nie było fair wobec menedżera. Nikt tutaj go nie wini. To była w zasadzie ta sama drużyna, która zaliczyła serię 17 meczów, czy jakoś tak, bez porażki w poprzednim sezonie – mówił Fernandes w rozmowie ze stacją BT Sport.

– Ludzie chcą za to winić Harry’ego Maguire’a, chcą winić trenera. Uważałem więc, że należało się odezwać, aby wyjaśnić, że do niczego nie doszło. Przegraliśmy tamten mecz 1:6 i wszyscy powinniśmy wziąć na siebie za to winę.

– Problemu nie stanowią wtedy jeden, dwóch czy trzech ludzi, a cała drużyna. Nie przygotowaliśmy się do tamtego meczu wystarczająco dobrze, nie zagraliśmy w nim wystarczająco dobrze i winę za to ponoszą wszyscy.

– Wróciliśmy do treningów w klubie po przerwie na mecze reprezentacyjne i wiedzieliśmy, że musimy trenować ciężej i pracować lepiej. Dokonaliśmy tego w meczu z Newcastle i mam nadzieję, że będziemy to robić dalej – dodał.

W meczu z PSG w Lidze Mistrzów, pod nieobecność Harry’ego Maguire’a, Fernandes przejął opaskę kapitańską, a drużyna ponownie zaprezentowała się bardzo dobrze, wygrywając na Parc des Princes 2:1.

Portugalczyk strzelił 16 goli i zanotował 11 asyst w swoich dotychczasowych 28 występach, odkąd przybył do Manchesteru United. W tym samym czasie wykreował kolegom 74 okazje bramkowe, a „Czerwone Diabły” wygrały 65% rozegranych spotkań. Wszystko to, mimo ogromnej presji na wyniki, jaka panuje na Old Trafford. Fernandes przyznaje jednak, że w takich warunkach czuje się jak ryba w wodzie.

– Jestem typem piłkarza, który lubi presję. Chcę wszystko robić pod presją. Bez niej jesteś zbyt odprężony, nawet jeżeli pozostajesz jednocześnie skupiony – mówił dalej Fernandes.

– Potrzebujesz nakładać na siebie presję i być otoczonym przez ludzi, którzy także ją na ciebie nakładają. Moja rodzina także nakłada na mnie dobrą presję, poszukując błędów, które popełniam, dzięki czemu mogę poprawiać się co każdy kolejny mecz.

– Dookoła zawsze znajdzie się wielu fałszywych przyjaciół, którzy będą ci mówić jedynie, że radzisz sobie dobrze. Potrzebujesz jednak otaczać się ludźmi, którzy wymagają od ciebie więcej niż aktualnie dajesz, dzięki temu starasz się być jak najlepszy – dodał.

Wiele pisało się przed transferem Bruno Fernandesa na temat tego, ile czasu Portugalczyk będzie potrzebował na zaadaptowanie się do gry w bardziej fizycznej i dynamicznej Premier League. Po 26-latku spłynęło to jednak jak po kaczce i niemal z miejsca stał się sercem drużyny z Old Trafford. Jak sam przyznaje drużyny, o grze w której zawsze marzył.

– To dla mnie spełnienie marzeń. Konkretnie dwóch marzeń – gry w Premier League i reprezentowania mojego wymarzonego klubu. Nie mogę prosić o więcej. Manchester United to drużyna, którą zawsze oglądałem w akcji i możliwość grania w niej jest dla mnie spełnieniem marzeń.

– Czerpię z tego niesamowitą przyjemność. Ze współpracy z kolegami z drużyny, sztabem szkoleniowym, menedżerem. Wszyscy na boisku treningowym bardzo mi pomagają od pierwszego meczu w tym klubie.

– Ludzie na kuchni są wręcz niesamowici. Chcą ze mną rozmawiać o Cristiano Ronaldo. Ronaldo to, Ronaldo tamto. Chcą, żebym wyrobił sobie taką samą rutynę, jaką on miał i szybko zadomowił się w drużynie. Trzeba przyznać, że robią to naprawdę dobrze – dodał.

Manchester United stanął w ogniu krytyki także za swoje letnie działania na piłkarskim rynku, sprowadzając na Old Trafford większość nowych piłkarzy w ostatni dzień okna transferowego.

Do drużyny dołączył m.in. doświadczony napastnik, była gwiazda PSG, Edinson Cavani. Bruno Fernandes liczy, że Urugwajczyk, który strzelił 341 bramek w 556 meczach klubowych w swojej karierze, wiele da „Czerwonym Diabłom”.

– Znam Cavaniego od dawna, z czasów gdy grał jeszcze we Włoszech [w Palermo i Napoli – przyp. red.]. Był tam niesamowity, pobił mnóstwo rekordów i bardzo dobrze się spisał. Tak samo było w Paryżu. Dlatego też mam nadzieję, że nie inaczej będzie u nas – kontynuował Portugalczyk.

– To jeden z najlepszych napastników, jeżeli chodzi o odnajdywanie się w polu karnym rywali. Potrafi wręcz wyczuć okazję na bramkę. Jego mentalność wykazywana na treningach jest wspaniała. Jest tutaj, aby dawać z siebie wszystko i walczyć o miejsce w składzie. Widząc jak gra na 100%, sam chcesz dawać z siebie tyle samo – dodał.

Manchester United zanotował świetny powrót do Liga Mistrzów, rozpoczynając od zwycięstwa na tym samym obiekcie, gdzie wygrał w tych rozgrywkach po raz ostatni – na Parc des Princes. Bruno Fernandes przyznaje, że klub ma wielkie ambicje i nie zamierza poprzestawać na małym sukcesie odniesionym w Paryżu.

– Oczekujemy, że będziemy wygrywać każdy mecz. Chcemy zdobyć maksymalną liczbę punktów w fazie grupowej. Następnie podchodzić do kolejnych rund mecz po meczu – mówił dalej.

– Chcemy zajść tak daleko, jak to tylko możliwe. Nie zawansowaliśmy do Ligi Mistrzów po to, aby tylko w niej być i rozegrać kilka spotkań. Chcemy w niej grać aż do samego końca – zakończył.

Komentarze

Podobne wpisy

Najnowsze