UTD Unscripted: Paul McShane – kompania braci

manutd.com Marcin Polak
Zmień rozmiar tekstu:

Paul McShane, obecnie piłkarz trzecioligowego AFC Rochdale, w swoim artykule dla serwisu ManUtd.com wspomina swój czas spędzony w Akademii Manchesteru United, wygrany finał FA Youth Cup, a także przyjaźnie, które zawarł na całe życie.

Artykuł Paula McShane’a dla ManUtd.com – pisownia oryginalna

Kiedy ludzie pytają mnie, jak to było dorastać w Manchesterze United, zawsze opisuję klub jako imperium.

Patrząc od samej góry, przez cały klub, standardy i moralność były naprawdę wysokie. Jak na młodego gracza, który przechodził przez kolejne etapy, chcieli żebyś był najpierw dobrym człowiekiem, a potem dobrym piłkarzem. Priorytety klubu były słuszne. Gdyby ludzie zachowywali się jak gówniarze, to bardzo szybko uświadamiano by im, że nie jest to tolerowane.

Dookoła ciebie – zawodnicy, trenerzy, fizjoterapeuci, opiekunowie i ludzie w całym klubie – żaden z nich nie stałby murem za wartościami, które nie są tego warte. Była tylko zwycięska mentalność i zwycięskie środowisko. Wspaniale było wychować się w tym otoczeniu, ponieważ dzięki temu nawiązałem kontakt z niesamowitymi ludźmi.

Zanim przyjedziesz do Anglii z Irlandii, aby kontynuować tam karierę, słyszysz sporo negatywnych, ale prawdziwych opinii na ten temat. Wspaniale jest być wybranym do kolejki, ale potem ludzie zaczynają mówić o graczach, którym się nie powiodło, tęsknocie za domem, o piłkarzach, którzy nie osiągnęli oczekiwanego poziomu… więc przechodziłem tam zestresowany.

Nie było mowy, żebym wrócił do Irlandii bez doświadczenia tego. Podchodziłem do każdego treningu jak do meczu. Patrzę wstecz na swoje dzieciństwo w United i na sposób, w jaki grałem na treningach i po prostu myślę: Jezu, byłem wariatem! Prawdopodobnie byłem jednym z najlepszych na treningu i czasami mogłem przesadzić, ale robiłem to zakładając, że wszyscy walczą o swoją przyszłą karierę.

Od razu wyjaśniono mi i wszystkim innym zawodnikom, że FA Youth Cup to najważniejsze zawody dla młodych chłopaków. Pamiętam Jimmy’ego Ryana, który mówił, że ligi młodzieżowe są dobre dla naszego rozwoju. Trenerzy zmieniali skład i próbowali różnych ustawień i zagrań, ale kiedy nadchodził Youth Cup, wszyscy wystawiali w składzie najlepszych zawodników. Można było to poczuć podczas przygotowań do spotkań. Wbijali ci do głowy całą historię rozgrywek – Bobby Charlton, Busby Babes i tak dalej – więc wiedziałeś, co reprezentujesz, wychodząc na to boisko: historię.

Nerwy i niepokój, które otaczały te mecze, były świetnym przygotowaniem do seniorskiej piłki nożnej. Trudno jest odtworzyć mecze, które naprawdę coś znaczą, a Youth Cup dał nam przedsmak tego, co miało nadejść. W tygodniu lub dwóch przed meczami FA Youth Cup zagraliśmy sparing 11 na 11 i to była w zasadzie próba generalna przed meczem. Nauczyłem się tak dużo w tych spotkaniach, popełniałem błędy i Jimmy Ryan oraz Brian McClair mówili mi, gdzie je popełniłem, więc wracałem później do domu i robiłem wpisy w małym dzienniku o tym, co robię. Uczyłem się.

Dzień przed meczem w FA Youth Cup, zwykle w minibusie jadącym do domu po treningu, można było wyczuć, że chłopcy czują niepokój związany ze spotkaniem. Wszyscy wiedzieliśmy, że jeśli wygramy Youth Cup, będzie całkiem spora szansa, że ​​dostaniemy szansę w pierwszej drużynie, choćby tylko trenować. To była siła napędowa, ten zapach przybliżenia się do pierwszego zespołu.

Wiedzieliśmy też, że mamy naprawdę dobrą drużynę i naprawdę duże szanse na wygraną, więc chłopaki byli bardzo podekscytowani. W tym zespole w sezonie 2002/2003 byłem ja i Mark Howard na środku obrony na początku rundy pucharowej, ponieważ Phil Bardsley był kontuzjowany, następnie prawy obrońca Lee Sims, lewy obrońca Lee Lawrence, Luke Steele na bramce, wszyscy byli bardzo dobrzy. Kieran Richardson był ważnym graczem w drużynie, naszą gwiazdą, ponieważ było wkoło niego sporo szumu, który pasował również do jego nazwiska, a poza tym wywoływał strach u przeciwnika.

Był też Mads Timm – Mads był wtedy genialnym graczem i przykro było patrzeć, że nie zrobił wielkiej kariery. David Jones był bardzo dobrym pomocnikiem z doskonałym podejściem do gry, Chris Eagles potrafił stworzyć coś z niczego, Ben Collett był prawdziwym liderem na lewej stronie. Na początku mieliśmy Eddiego Johnsona, który był maszyną do strzelania bramek, a potem pojawił się z Sylvan Ebanks-Blake i Ramon Calliste, który mu towarzyszył. Mieliśmy kilku naprawdę dobrych graczy.

Dzięki pokonaniu Newcastle w pierwszej rundzie znacznie poprawiła się nasza reputacja ponieważ byliśmy wtedy jednym z faworytów. Pamiętam, że po tym meczu dowiedzieliśmy się również, że Rio Ferdinand, Gary Neville, Roy Keane i niektórzy z innych pierwszych drużyn oglądali to spotkanie w MUTV. Dla 16-latka to było coś niepojętego. To też było dla mnie motorem: oczywiście chcesz zaimponować zawodnikom pierwszej drużyny. To było wspaniałe doświadczenie. Przejście przez ten pierwszy mecz i bycie obserwowanym przez tych wielkich graczy dało nam pewność siebie i myślę, że rywale bali się nas w tym sezonie w Youth Cup.

Nasza pewność siebie rosła i napędzała nas przez kolejne rundy, aż w finale spotkaliśmy się z Middlesbrough. Wygraliśmy na wyjeździe 2:0, zremisowaliśmy 1:1 na Old Trafford i wspaniale było podnieść trofeum. Finał był transmitowany w telewizji, więc podczas mojego pierwszego roku w Anglii ludzie w Irlandii mnie oglądali. Całe to doświadczenie: świeżo upieczony, rudy, piegowaty dzieciak, jeszcze niedawno spędzał czas na łodzi w Irlandii, przychodzi i wygrywa Youth Cup na żywo w Sky Sports… to był dla mnie wyjątkowy rok.

Patrząc wstecz, mój pierwszy rok w Anglii był, przynajmniej zawodowo, prawdopodobnie jednym z moich najlepszych lat! Poczucie osiągnięcia sukcesów było niesamowite. Pamiętam, jak wracałem do domu po sezonie z mamą i tatą i czułem, że wykonaliśmy kawał dobrej roboty. Z tego rocznika 2003 zawsze utrzymywałem kontakt z Sylvanem Ebanks-Blakem. Dołączyliśmy w tym samym czasie, więc mieliśmy wiele wspólnego. Zawsze robiliśmy razem dodatkowe treningi. Po szkole chodziliśmy na boisko treningowe i graliśmy jeden na jednego. Przysięgam, kiedyś kopaliśmy się po nogach nawzajem. Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, ale jednocześnie nienawidziliśmy się nawzajem, ponieważ staraliśmy się nawzajem napędzać.

Na siłowni kopaliśmy piłkę o ściany, on próbował ją kontrolować, a ja stawałem za jego plecami, próbując mu ją odebrać. Po prostu każdego dnia staraliśmy się być coraz lepsi. Byliśmy wyjątkowymi przyjaciółmi i nadal rozmawiamy. Jednak była to przyjaźń, która naprawdę się ukształtowała, pojawiła się lata po tym, jak opuściłem United i przeniosłem się do Hull City. Był taki okres, w którym wielu chłopaków z United było wypożyczanych do Hull, kiedy byli w Championship, i stało się to placówką United. Był tam James Chester, Joe Dudgeon, Robbie Brady, Cameron Stewart i Corry Evans – znałem Corry’ego, który był w podobnym wieku co ja.

James był w podobnym wieku co ja, myślę, że grałem z nim w zespole U-17. Znałem już rodzinę Robbiego, grałem z jego bratem Darrenem, więc było już kilka znajomości, ale to, co zbliżyło nas do siebie, to United. Po prostu mieliśmy taką samą mentalność. To jest jak instytucja, jakbyśmy wychowywali się na tych samych zasadach i standardach i naprawdę dobrze się dogadywaliśmy.

Ja i Robbie mieszkaliśmy z Jamesem w trakcie pobytu w Hull. Mieszkałem w Leeds, ale zdecydowałem się przenieść z powrotem do Hull, ponieważ podróżowanie było zbyt trudne. Zapytałem Chezzy: „Czy nie masz nic przeciwko, żebym został u ciebie przez tydzień, do czasu aż znajdę sobie mieszkanie?” Zostałem tam prawie dwa lata! Mieliśmy dobre relacje, świetne się rozumieliśmy. James był profesjonalistą – wiele się od niego nauczyłem w tym okresie życia z nim.

Dyscyplina, którą miał w sobie, przygotowanie do każdego meczu, było genialne. Robbie przyszedł na wypożyczenie z United. Był prostu przezabawny – myślę, że jest najzabawniejszą osobą, jaką kiedykolwiek spotkałem. Tak bystry, nawet w tak młodym wieku. Joe był mózgiem całej grupy. Był bardzo inteligentnym facetem i chciało się z nim przebywać. Był naprawdę dobrym towarzyszem i zawsze umiał .

Corry i Cameron byli dwoma wspaniałymi chłopakami, którzy napędzali wszystkich. Cameron również mieszkał z nami, dopóki nie poszedł na wypożyczenie, a Corry i Joe trzymali się zawsze razem w mieszkaniu i poza nim. Czułem się jakbym był na uniwersytecie piłkarskim, ale bez alkoholu – z wyjątkiem specjalnych okazji, takich jak rok, w którym awansowaliśmy z powrotem do Premier League. Kiedy masz obok siebie tych ludzi, dobrych chłopaków, którzy zrobią wszystko, aby wygrać, daje to pewność siebie na boisku. Zrobiłbyś dla nich wszystko.

James, Robbie i Joe byli drużbami na moim ślubie, ja byłem drużbą na weselu Robbiego, byłem drużbą na weselu Chezzy’ego, od jakiegoś czasu mieliśmy grupę WhatsApp, więc zawsze byliśmy ze sobą w kontakcie i utrzymywaliśmy wszędzie tam, gdzie zaprowadziła nas piłka nożna.

Byliśmy razem na wakacjach i wszystko zrobiliśmy razem. Podobnie jak my, nasze żony i dziewczyny są również dobrymi koleżankami. Wszyscy mamy teraz dzieci, więc szkoda, że tak wygląda obecnie sytuacja na świecie, że nie jesteśmy w stanie zebrać naszych rodzin w każdy weekend, ale przynajmniej trochę za sobą będziemy tęsknić.

Minęło już ponad dziesięć lat, a relacje rozwijały się przez lata. Po prostu cieszę się, że wciąż jesteśmy tak blisko. W piłce nożnej spotykasz tak wielu ludzi, że z częścią tracisz kontakt, ponieważ to naturalna rzecz, kiedy przenosisz się do nowej drużyny, tworzysz nowe relacje i tracisz kontakt z byłymi kolegami z drużyny, ale nasze relacje pozostały prawie takie same.

Byłem na południu w Reading, z dala od wszystkich chłopaków, ale teraz jestem z powrotem w Rochdale, mieszkam w Worsley blisko większości chłopaków- i wspaniale jest mieć ich w pobliżu, być w stanie spotkać się ponownie. Każdy, kto przeszedł przez United na pewnym etapie, ma tę samą mentalność zwyciężania. Chcę spędzać czas z ludźmi, którzy mają taki sposób myślenia i chcą zrobić wszystko, mieć tę motywację i to jest coś, co nas wszystkich łączy. Wynikało to z podstaw, jakie mieliśmy w United. To nas połączyło. Byliśmy podobni.

Jak na klub taki jak Manchester United, pomimo wielkości tego miejsca, wszyscy są tak przyziemni – nie ma bzdurnej gadaniny i to właśnie uwielbiam w chłopakach: są uczciwi, pracowici, praktyczni. Wszyscy mają wspaniałe kariery i to zasługa ich edukacji w United.

Zawsze będę czule wspominać czas spędzony w United. To doświadczenie nie tylko rozwinęło mnie jako gracza, ale także ukształtowało mnie jako osobę i dało mi najlepszych przyjaciół, na całe życie.

Kiedy po raz pierwszy przyjechałem z Irlandii, myślałem tylko o tym, żeby zaproponowali mi okres próbny w klubie. Byłem szczęśliwy, że mogłem o tym opowiedzieć kolegom w szkole. Nigdy nie myślałem, że w końcu podpiszę kontrakt; myślałem, że to dla mnie za duży klub. Miałem oferty z innych klubów, więc kiedy poszedłem do United, byłem dość zrelaksowany, ponieważ i tak nie sądziłem, że mam jakąkolwiek szansę na podpisanie kontraktu, więc uznałem to za coś, co sprawi mi przyjemność.

Skończyło się na tym, że miałem naprawdę dobry okres próbny i zaproponowali mi nowy kontrakt. Musiałem to rozważyć, ponieważ chciało mnie także Leeds, które miało sporo irlandzkich zawodników, ale ostatecznie United był zbyt dobry, aby mu odmówić. Na szczęście dokonałem właściwego wyboru – kilka lat później Leeds przeżywało kryzys.

Komentarze

Podobne wpisy

Najnowsze