Analiza The Athletic po meczu z Evertonem: czy Manchester United na pewno jest taki dobry?

The Athletic Jakub Brzyski
Zmień rozmiar tekstu:

„Czerwone Diabły” pokonały podopiecznych Carlo Ancelottiego 2:0 w ramach rozgrywek Pucharu Ligi. Podopieczni Solskjaera zapewnili sobie zwycięstwo dopiero pod koniec meczu i teraz przyjdzie im się zmierzyć w półfinale z Manchesterem City. Analizę minionego spotkania postanowił przygotować Carl Anka dla dziennika The Athletic. Dziennikarz postanowił zadać sobie pytanie, czy Manchester United na pewno jest taki „dobry”.

Analiza Carla Anki dla The Athletic – treść oryginalna

„Manchester United nie jest teraz dobrym zespołem (chociaż potrafią czasami zaskoczyć dobrym występem) i coraz ciężej jest przewidzieć, kiedy ponownie mogą się nią stać. Aktualny sezon 2020-21 jak na razie działa na zasadzie „rzuć kostką i zobacz, co się wydarzy”, zespół wydaje się coraz silniejszy, a nie słabszy z miesiąca na miesiąc.”

Napisaliśmy tak ponad miesiąc temu i wydaje się, że aktualny Manchester United ponownie osiągnął poziom „dobry”. W środę „Czerwone Diabły” pokonały 2:0 zespół Carlo Ancelottiego w ramach Pucharu Ligi, było to ich trzecie zwycięstwo z rzędu. Za kadencji Ole Gunnara Solskjaera udało im się tylko trzykrotnie tego dokonać, a to wszystko dzięki tym „dobrym” występom.

Nie bez powodu powróciliśmy do tych słów. Spróbujcie sobie wyobrazić kogoś z The Athletic rozmawiającego z wami, oczywiście w bezpiecznej odległości ze względu na sytuację wywołaną COVID19. Powiedzielibyśmy właśnie to akcentując i podkreślając końcówkę. Manchester United jest … dobry?

Solskjaer postanowił dokonać aż dziewięciu zmian w wyjściowym składzie w porównaniu do wygranego meczu 6:2 z Leeds. Przyszło im zagrać przeciwko Evertonowi, który pokonał w ostatnich trzech meczach takie zespoły jak Chelsea, Leicester, czy Arsenal. Jeszcze parę tygodni temu, kiedy zawitali po raz pierwszy w tym sezonie na Goodison Park tuż przed przerwą międzynarodową, niektórzy komentatorzy uważali, że posada Solskjaera była zagrożona. Ale czy od tamtego meczu na pewno zespół urósł w siłę?

Było to 14. z rzędu wyjazdowe zwycięstwo Manchesteru United w krajowych rozgrywkach? Wywalczyli pięć rzutów rożnych w ciągu pierwszych dziesięciu minut w meczu z Evertonem i mogli zdobyć bramkę po każdym z nich? W 28. minucie komentator powiedział, że podopieczni Solskjaera mogli już strzelić minimum trzy bramki, Sky Sports udostępniło grafikę, na której było widać, że mieli 71 procent posiadania piłki oraz dziewięć prób bramkowych w zaledwie 28 minut? Jednak w ostatnim kwadransie pierwszej połowy udało im się tylko raz zagrozić przeciwnikom? Mogło to być oznaką słabości „Czerwonych Diabłów”, lecz to oni nadal kontrolowali grę i odcinali Everton od piłki?

Wybaczcie te znaki zapytania, jednak chcemy podkreślić jaką przemianę przeszedł Manchester United z drużyny oszałamiającej, sprzecznej oraz stasznie chaotycznej do naprawdę „dobrej” w zaledwie parę tygodni. Jak Solskjaerowi udało się tak szybko przebudować zespół po takim ciosie, jakim było odpadnięcie z Ligi Mistrzów? Zwłaszcza w momencie, kiedy to postanawia tak często dokonywać zmian w wyjściowej jedenastce?

Rola The Athletic polega na odpowiedzeniu na te wszystkie pytania czytelnika, a nie na ich zadawaniu, więc porzućmy znaki zapytania i dowiedzmy się w jaki sposób Solskjaer zbudował zespół, który wygrywa mecze dzięki swojej wszechstronności.

Istnieje parę podstawowych zasad. Manchester United ma więcej dobrych występów niż tych złych, co pokazuje, że ich gra poprawia się z meczu na mecz. W spotkaniu z Evertonem Solskjaer postanowił postawić na swoją ulubioną formację 4-2-3-1 z Nemanją Maticiem oraz Paulem Pogbą w środku pola, na lewej stronie zagrał Donny van de Beek, a po prawej Mason Greenwood, w środku postawiono na Bruno Fernandesa, a z przodu zagrał Edinson Cavani.

To właśnie praca pivota „Czerwonych Diabłów” sprawiła, że Everton był oszołomiony i zdezorientowany w pierwszych minutach meczu. Pogba przyprawił o ból głowy Gylfiego Sigurdssona, ciągle starał się stanąć w jego martwym polu, aby otrzymać podanie (Islandczyk nie wiedział, czy miał zaatakować będącego przy piłce Maguire’a, czy pilnować Pogby, aby nie otrzymał podania). Inną rolę miał Nemanja Matić, który ustawiał się tuż przed środkowymi obrońcami – Maguire, Bailly, aby zabezpieczyć tyły, gdyby Alex Telles lub Axel Tuanzebe ruszyli do przodu z piłką.

Pierwsze 25 minut było naprawdę dobre, ale ostatecznie zmieniły się w „dobrą” pierwszą połowę. Nie udało im się trafić do siatki rywali, ale za to urosło ich poczucie kontroli oraz mnogości opcji. Bailly rozegrał swoje pierwsze spotkanie od pamiętnego 1:6 z Tottenhamem i zagrał „dobrze”. Blizny po dość bolesnej porażce, która prawdopodobnie spowodowała tak chwiejną i niepewną grę w kolejny meczach, zaczyna zanikać. Pomagają im: ich kapitan Harry Maguire oraz Bruno Fernandes, zespół zaczyna wyglądać na bardziej wytrzymały (ta dwójka jest w pierwszej dziesiątce rozegranych minut na całym świecie) i zawsze starają się jakoś zaskoczyć. Pomimo, że Manchester United nie zagrał aż tak intensywnie w drugiej połowie to nadal nie pozwolili Evertonowi zdobyć gola w ostatnich 45 minutach (chociaż część z tego ma związek z kontuzją głowy Richarlisona).

Ta drużyna nie tylko wydawała się porządnie przygotowana do gry w obronie, ale również pokazała jak bardzo potrafi być różnorodna w ataku. Solskjaer w 67. minucie wprowadził na boisko Anthony’ego Martiala oraz Marcusa Rashforda, ściągając równocześnie Van de Beeka (który wciąż potrzebuje czasu, aby zgrać się z nowym zespołem) oraz Masona Greenwooda (który ewidentnie lepiej gra, kiedy jest członkiem trio „MMA”). Manchester United zastąpił jakość jakością w sposób w jaki może to zrobić tylko parę klubów w Anglii.

Ostatnia zmiana Luke Shaw Alex Telles w 84. minucie mogła unieść brwi, ale pokazała nam metodę, która skryta była za mitologią oraz szaleństwem Solskjaera. Telles jest dobrym wykonawcą rzutów karnych, ale teraz mamy ostatnie sześć minut meczu, dlaczego nie sprawić, żeby lewy obrońca bardziej wspomagał budowanie akcji zespołu? Manchester United mógł dotrzeć rzutów karnych, ale Norweg wiedział, że ma wystarczająco utalentowanych zawodników, aby skończyć to wcześniej. Chwilę później okazało się, że miał rację, Martial posłał piłkę w martwe pole Sigurdssona, piłkę ostatecznie zgarnął Cavani (który kręcił się po prawej stronie boiska, starając się wykorzystać luki Evertonu). Cavani zamienił tą świetną okazję w gola, był to „dobry” występ z 30 minutami frustrującej kontroli, a bramka Martiala na 2:0 zakończyła spotkanie.

– W tej chwili jesteśmy zadowoleni z naszej drużyny – powiedział Solskjaer na pomeczowej konferencji prasowej, zanim został poinformowany, że w półfinale przyjdzie im zmierzyć się z Manchesterem City. Wspomniał również trzy razy (nadawcom brytyjskim, nadawcom międzynarodowym oraz prasie) o swojej irytacji, że Manchester United tak wcześnie gra w sobotę z Leicester. Po Leicester zespół Solskjaera czekają takie pojedynki jak Wolverhampton Wanders, przed Aston Villą, a następnie półfinał Pucharu Ligi, który odbędzie się 5 lub 6 stycznia, a 9 stycznia czeka ich jeszcze mecz z Watfordem w ramach Pucharu Anglii. Jest to jedna z tych irytujących rzeczy związanych z aktualną „dobrą” sytuacją „Czerwonych Diabłów” – zostanie ona bardzo szybko sprawdzona.

Nadal istnieją pytania, kiedy oraz jak Manchester United wykona skok jakościowy i ponownie stanie się wspaniałą drużyną piłkarską, która będzie zdolna do zamienienia półfinałów w trofea, zapewniając sobie pełną dominację w meczach, podobnie jak w tym z Evertonem. Ważne są dominujące linie wyników, ale to może jeszcze poczekać.

Ponieważ musimy przyzwyczaić się do tego, że Manchester United jest … „dobry”?

Komentarze

Podobne wpisy

Najnowsze