Transfer Jadona Sancho do Manchesteru United był jednym z najgłośniejszych wydarzeń letniego okienka transferowego. Pomimo setek donosów, domysłów i przepychanki słownej między klubami, nie doszło do niego. Teraz, po kilku miesiącach szum nie ustaje, a my dowiadujemy się coraz więcej o kulisach letnich zdarzeń.
Borussia Dortmund dyktowała warunki, do których zespół Solskjaera nie bardzo chciał się dostosować. Koronnym tego przykładem niech jest termin wyznaczony przez Niemców, do którego transfer ten miał się wydarzyć. Nie dość, że Manchester United nie zdołał dopiąć przejścia Sancho do wyznaczonego dnia, to jeszcze przez najbliższe dwa miesiące stale spekulowano na temat tej transakcji.
Plotki zapewne pojawią się ponownie w lecie, szczególnie, że Sancho nie notuje najlepszego sezonu, a Manchester United zapowiada zachowawczość w zimowym oknie transferowym.
Ekipa z Dortmundu szuka zresztą ewentualnego następcy angielskiej gwiazdy i potencjalnym kandydatem do tej roli ma być Tanguy Coulibaly. Takie doniesienia przynajmniej podaje “France Football”. Ich też zdaniem Sancho planuje powrót do Anglii i próbę podbicia Premier League, a Manchester United może być jedną z opcji.
Coulibaly jest piłkarzem VfB Stuttgart i w 14 występach w Bundeslidze wpisał się na listę strzelców dwukrotnie. 19-latek pochodzi z Francji, stąd też zainteresowanie jego usługami z ojczyzny. Kontrakt piłkarza obowiązuje jeszcze do czerwca 2023 roku.
Wcześniej w styczniu, Hans-Joachim Watzke, CEO Borussii Dortmund zasugerował, że cena za Sancho podawana w mediach nie była prawdziwa. Przypominamy, że wszędzie mówiono o kwocie wynoszącej 120 milionów euro.
– Domniemana kwota transferu, którą często wspominano w mediach, nigdy nie istniała w rzeczywistości. Jeśli dostaje się sygnał w pewnym momencie, że ogromna część zaoferowanej kwoty zostanie zapłacona za kilka lat, to ostatecznie będzie to tylko teoretyczna dyskusja – mówił dyrektor dortmundzkiego klubu.
Dyskusja