Fred w wywiadzie dla “Daily Mail”: Solskjaer wie jak dotrzeć do umysłów piłkarzy i wejść w ich skórę

Daily Mail Marcin Polak
Zmień rozmiar tekstu:

Brazylijski pomocnik po trudnym początku kariery na Old Trafford, stał się podstawowym zawodnikiem Ole Gunnara Solskjaera. Przed meczem z Arsenalem Fred udzielił wywiadu Josue Seixasowi z “Daily Mail”, w którym opowiadał o obecnej sytuacji Manchesteru United, dzieciństwie w Belo Horizonte oraz swoich marzeniach o powrocie do reprezentacji narodowej.

Wywiad Josue Seixasa z Fredem dla “Daily Mail” – pisownia oryginalna

„Uśmiech Fredao” jest jak zwykle szeroki. Promienieje. W Brazylii jest znany jako szczęśliwy piłkarz, zawodnik z pozytywnym nastawieniem i zdaje sobie sprawę, że nie zawsze było to widoczne w Manchesterze United.

Został szybko skreślony i nazwany pomyłką transferową o wartości 52 milionów funtów. Obawiał się, że nie pasuje do klubu Old Trafford po przeprowadzce z Szachtara Donieck latem 2018 roku. Czuł się odizolowany i był smutny z powodu swojej sytuacji.

Jednak Frederico Rodrigues de Paula Santos, 27-letni pomocnik z Belo Horizonte, okazał się kluczową postacią w odrodzeniu United pod rządami Ole Gunnara Solskjaera i marzy o tytule Premier League i powrocie do reprezentacji Brazylii.

– Na początku czułem dystans w stosunku do innych graczy i czasami nawet czułem się samotny – mówi Fred “Sportsmail”. – Może brakowało mi wsparcia, ale nie potrafiłem zbyt dobrze mówić w tym języku, więc stało się to swego rodzaju barierą między graczami a mną.

– Wiedziałem, że jest tylko jeden przepis na sukces: ciężki trening, nie pozwalając tym złym komentarzom wpływać na moje poczynania i myśli. Gdybym był wybuchowym facetem, chyba bym to wszystko rzucił z powodu tego, co słyszałem w tamtych czasach.

Nauka języka zrobiła dużą różnicę. Pomógł także przyjazd Bruno Fernandesa ze Sportingu Lizbona w zeszłym roku. Brazylijczyk i Portugalczyk wkrótce stali się bliskimi przyjaciółmi. Rozmawiają po portugalsku i wspólnie spędzają sporo czasu.

Ten transfer pomógł Fredowi być sobą, pomógł przywrócić uśmiech na jego twarzy i nie był jedynym zawodnikiem, dla którego przybycie Fernandesa stało się przyczyną walki o miejsce w składzie, które wywołało niesamowite odrodzenie United.

– W United wszyscy jesteśmy przyjaciółmi – mówi Fred. – Przy czym dobrze jest czuć, że każdy chce mieć zagwarantowane miejsce w wyjściowej jedenastce.

– Na treningu każdy zawodnik, w tym także ja, daje z siebie wszystko, ciężko pracując, pchając grę do przodu. Jeśli nie zagram w jakimś meczu, jestem smutny, ponieważ chcę grać, muszę grać, wiesz?

Jednak nie tylko Fernandesowi Fred przypisuje odbudowę United. Pewien pomocnik z Francji również był ostatnio w dobrej formie.

– Wraz z lepszą grą Manchesteru United, rośnie forma Paula Pogby, moja i innych zawodników – mówi Fred. – Paul zawsze powtarzał, że chce robić więcej, więcej grać, więcej wygrywać, a my widzimy to w treningu. Ma wiele talentów i widzimy to każdego dnia.

– Jednak muszę tu uwzględnić naszego lidera, Ole Gunnara Solskjaera, kiedy mówię o klubie, ponieważ jest facetem, który wie, jak dostać się do umysłów graczy, ich skóry, sprawić, że gramy lepiej, a ja nabrałem pewności siebie.

– Nie powiedział wiele, ale stałem się jego podstawowym zawodnikiem, gram dalej i czuję, że to jego zaufanie sprawiło, że było to możliwe.

Manchester United był w rewelacyjnej formie przez ostatnie trzy miesiące, przegrywając tylko raz w Premier League – ostatnia porażka miała miejsce w zeszłą środę z Sheffield United, w której Fred, być może nieprzypadkowo, był niewykorzystanym rezerwowym. Odpadli z Ligi Mistrzów i przegrali z Manchesterem City w półfinale Pucharu Carabao, ale jeśli chcesz przypomnieć sobie ich wcześniejszą porażkę w lidze musisz cofnąć się do 1 listopada – wówczas przegrali z Arsenalem.

Są teraz w wyścigu o tytuł – trzy punkty za liderującym Manchesterem City – co niewielu uważało za prawdopodobne, gdy przegrali z “Kanonierami” w listopadzie. Dla Freda wszystko stało się bardziej przejrzyste, przypominając mu o czasach, kiedy grał w piłkę nożną z przyjaciółmi na ulicy. Znowu poczuł to szczęście.

Rodzina Freda nie była zamożna, ale przypisuje swoim rodzicom spełnienie jego marzeń. Po pierwsze, nie musiał głodować i każdego dnia mógł zjeść normalny posiłek, a po drugie zainwestowali w niego jako piłkarza.

– Jestem typem faceta, którego zawsze będziesz widzieć uśmiechniętego – mówi. – Moje dzieciństwo było takie, jakie było. Dobrze się bawiłem. Żyliśmy w trudnym środowisku, ale nauczyliśmy się też, jak sobie z tym radzić. Czasami, gdy graliśmy w piłkę nożną, słychać było strzały, a potem musieliśmy się chować.

– Na szczęście nigdy nie wpadliśmy w żadne tarapaty. Nic złego nie przydarzyło się mnie ani żadnemu z moich przyjaciół, ale to buduje świadomość, że możesz stawić czoła wszystkiemu.

– Teraz myślę o powrocie do reprezentacji narodowej, o zdobyciu jakiegoś trofeum z kadrą. Byłem na jednych mistrzostwach świata, ale chcę więcej, a to pragnienie znacznie wzrosło i ewoluowało w tym sezonie.

Fred był członkiem kadry selekcjonera Tite na Mistrzostwa Świata 2018 w Rosji, ale nie pojawił się na boisku ani razu. Nie grał w reprezentacji od towarzyskiego meczu z Arabią Saudyjską w październiku 2018 roku. Było to na początku jego kariery w United. Był niewykorzystanym rezerwowym w następnym meczu przeciwko Argentynie. Zagrał 11 razy w kadrze i od dłuższego czasu ta liczba się nie zmienia.

Jego bezpośrednie ambicje dotyczą jednak Manchesteru United i ich walki o pierwszy tytuł Premier League od 2013 roku.

– Chodzi o budowanie dziedzictwa – mówi. – Ponieważ zostałem określony pomyłką w momencie mojego przyjścia do klubu, moim jedynym zamiarem jest bycie częścią historii Manchesteru United.

– Mam wiele rzeczy do zaoferowania, wiele meczów do rozegrania i wiele tytułów do wygrania. Szczerze mówiąc, myślę, że mamy zespół do gry przeciwko każdemu. W tym roku wyścig o tytuł wydaje się być jednym z najbardziej zaciekłych, a zwycięstwo w Premier League jest na naszej drodze. No i oczywiście nie zapominamy o Pucharze Anglii czy Lidze Europy. Jesteśmy w walce o te trofea.

Wraz z poprawą losów piłkarskich Freda, jego rodzinna Brazylia bardzo ucierpiała z powodu globalnej pandemii. Liczba ofiar śmiertelnych związanych z koronawirsuem wzrosła do ponad 200 000, gdy prezydent Jair Bolsonaro sprzeciwiał się wprowadzeniu lockdownu. W niektórych regionach, w tym w Manaus w Amazonii, panował chaos. Brakowało tlenu i respiratorów dla pacjentów.

– Lockdown nie jest dobry, ale jest konieczny – mówi Fred. – To było coś, czego się nie spodziewaliśmy, ale musimy się dostosować. Brazylia powinna zastosować silniejsze środki walki z wirusem.

– Rozumiem, że wielu obywateli musi codziennie wychodzić na ulice, aby zarabiać pieniądze, ale musimy uratować jak najwięcej istnień ludzkich.

– Tylko ktoś, kto stracił ukochaną osobę, wie jakie to uczucie. Mój brat był zakażony, ale wyzdrowiał. Dzięki Bogu, obecnie wszystko jest w porządku. Jednak to niestety nie jest normalna sytuacja.

Fred nie jest jednym z tych graczy, którzy regularnie korzystają z mediów społecznościowych, ale chętnie wspiera tych, którzy wypowiadali się w kwestiach społecznych podczas pandemii m.in. kolegę z drużyny Marcusa Rashforda i swojego rodaka, napastnika Evertonu, Richarlisona.

– Ci dwaj faceci są świetni na boisku i poza nim – mówi. – Marcus walczy o kraj, o jego mieszkańców i wykorzystując swoją pozycję mówi o tym, o czym ludzie nie chcieli słuchać przez wiele lat.

– W Brazylii Richarlison robi to samo i jest to godne podziwu. My, jako gracze, mamy możliwość przemawiania, używania swojego głosu i sprawiania, by ludzie go słyszeli.

– Kiedy ludzie słyszą przemówienie piłkarza, rozmyślają nad tym, a może nawet przemyślą i zmienią swoje uprzedzenia.

W sobotni wieczór Fred zmierzył się z dwoma swoimi dobrymi przyjaciółmi i rodakami, Willianem i Davidem Luizem. Grali razem wielokrotnie w barwach Brazylii. Ich przyjaźń rozwinęła się, kiedy przybyli do Anglii.

Jeśli nie byłoby lockdownu spotkaliby się na kolacji, gdyby byli razem w Londynie lub Manchesterze. Żona Freda, Monique, jest bliską przyjaciółką żony Williana, Vanessy.

David Luiz to bardzo zabawny facet i Willian też, ale oczywiście przyjaźnie pozostają poza boiskiem. Kiedy gramy przeciwko sobie, chcemy wygrać. Musimy wygrać. Rywalizacja Manchesteru United z Arsenalem i Liverpoolem jest bardzo ważna.

I nie zapomina o rywalizacji z liderami Premier League.

– Rywalizacja z Manchesterem City jest szczególna, ponieważ sprawia, że ​​miasto się zatrzymuje – mówi Fred. – Wszyscy oglądają mecze, niektórzy ubrani na czerwono, inni na niebiesko. Wiemy, że mają bardzo dobrych graczy, podobnie jak inne zespoły, takie jak Leicester. Są konsekwentni, ale my też gramy konsekwentnie.

Jest to kolejny powód do uśmiechu dla Freda.

Komentarze

Podobne wpisy

Najnowsze