Pod koniec stycznia minął rok, odkąd Bruno Fernandes dołączył do Manchesteru United. W zasadzie tyle samo czasu Portugalczyk znajduje się na ustach wszystkich kibiców klubu z Old Trafford i nie tylko. Wspaniałą historię pierwszych 12 miesięcy Portugalczyka w ekipie “Czerwonych Diabłów” przybliżają dziennikarze serwisu The Athletic.
Artykuł Lauriego Whitwella i Toma Worville’a (we współpracy z Adamem Craftonem i Jamesem Horncastlem) dla The Athletic – treść oryginalna
Bruno Fernandes działa niezwykle szybko do przodu, od momentu dołączenia do Manchesteru United ze Sportingu Lizbona 30 stycznia 2020 roku. Jednak i tak szybkość, z jaką na Old Trafford rozpoczęły się rozmowy na temat nowego kontraktu dla Portugalczyka, wprawia w zdumienie.
Źródła przekazują, że temat ten po raz pierwszy został poruszony przez United już w listopadzie zeszłego roku, a więc zaledwie 10 miesięcy po podpisaniu przez pomocnika kontraktu, który jest ważny do połowy 2025 roku i do tego posiada opcję wydłużenia o kolejnych 12 miesięcy. Właśnie tak wielki wpływ na drużynę ma “Portugalski Magik”, w związku z czym ponowne przeliczenie jego wartości dla klubu stało się już konieczne.
Fernandes dołączył do ekipy z Old Trafford, zgadzając się na tygodniówkę wartą około 100 tysięcy funtów, co i tak było podwojeniem jego pensji, którą otrzymywał w Sportingu. Mimo to, patrząc na zamożność takiego klubu jak Manchester United, to jest to przeciętne wynagrodzenie. Kilku zawodników klubu z Old Trafford zarabia znacznie więcej od Portugalczyka, a na szczycie listy płac znajduje się David de Gea, który pobiera tygodniówkę na poziomie ponad 375 tysięcy funtów. To sytuacja, którą czujnie obserwuje kierownictwo klubu, biorąc pod uwagę wyjątkowy wkład 26-latka w grę drużyny Ole Gunnara Solskjaera.
Pod każdym względem minione 12 miesięcy było wspaniałe dla pomocnika i zakończyło się wyrównaniem rekordu wysokości wygranej w lidze przez United, kiedy to we wtorek pokonali 9:0 Southampton. Mecz ten odbył się dokładnie rok i jeden dzień po debiucie Fernandesa w klubie z Old Trafford. Od tamtej pory Portugalczyk strzelił 29 bramek i zanotował 20 asyst w 54 meczach w barwach “Czerwonych Diabłów” w pięciu różnych rozgrywkach.
Być może nie był gwiazdą wieczoru na Old Trafford w miniony wtorek, ale i tak zdołał wypracować bramki Anthony’emu Martialowi i Danielowi Jamesowi, a także wykorzystał swój 16. rzut karny dla Manchester United. Do tej pory Portugalczyk zmarnował tylko jedną “jedenastkę”, co oznacza, że z sukcesem podchodził do nich w 93,7% przypadków – jest to porównywalny wynik z wieloletnim rekordem, należącym do Gerry’ego Daly’ego jeszcze z lat 70. ubiegłego wieku.
– Nie sądzę, aby ktokolwiek, nawet dysponując najlepszym systemem rekrutacyjnym na świecie, mógł przewidzieć, jak duży wpływ będzie miał na zespół – mówi źródło z wewnątrz klubu.
Przedstawiciele United prowadzili intensywne obserwacje Fernandesa, nawet gdy na pewnym etapie pojawiły się zastrzeżenia co do jego umiejętności utrzymywania piłki przy nodze. Jego dość skromny procent liczby skutecznych podań występował w Portugalii i pojawia się teraz w Anglii, ale przyczyny za tym stojące również są już jasne. Pierwszym instynktem pomocnika jest ruszenie z piłką do przodu, co wiąże się z podejmowaniem ryzyka, ale to właśnie to podejście wyzwoliło ofensywę United.
Trudno jest teraz wyolbrzymiać spory wokół klubu, jakie miały miejsce mniej więcej 12 miesięcy temu. Drużyna Solskjaera była wówczas piąta w lidze, ale była o trzy punkty bliżej do miejsc zagrożonych relegacją niż do trzeciej pozycji, którą zajmowało wówczas Leicester City. Do tego lizała rany po traumatycznej porażce domowej 0:2 z Burnley. Dodatkowo Marcus Rashford właśnie doznał poważnej kontuzji po tym, jak wcześniej ciągnął cały zespół, a wokół Paula Pogby rozsiewała się niezdrowa atmosfera, w związku z długą i tajemniczą absencją.
United potrzebował błysku kreatywności, ale przedłużające się negocjacje w sprawie kwoty transferu Fernandesa pozostawiały wrażenie, że klub znów kroczy we śnie w stronę ponurego losu, kiedy to dopiero co przegrał walkę o główny styczniowy cel Solskjaera w osobie Erlinga Haalanda.
Decyzja Haalanda o podpisaniu umowy z Borussią Dortmund w zasadzie uruchomiła pościg United za Fernandesem. Można już ujawnić, że po powrocie z Salzburga – gdzie Solskjaer i wiceprezes wykonawczy klubu, Ed Woodward, próbowali i nie zdołali przekonać Haalanda, aby ten dołączył do United – zwołano spotkanie działu rekrutacyjnego. W czwartek, 19 grudnia 2019 roku, sześć dni po podróży do Austrii, Solskjaer zebrał swój sztab, włączając w to swojego osobistego skauta, Simona Wellsa, aby porozmawiać o tym, w jaki sposób podejść do styczniowego okna transferowego, biorąc pod uwagę to, że preferowany przez niego nowy napastnik, nie dołączy do klubu. Przy obecności Woodwarda, wszyscy zdecydowali, aby przyśpieszyć letnie plany pozyskania atakującego pomocnika.
Dwa tygodnie później, w sobotę, 4 stycznia 2020 roku, Solskjaer i jego asystent, Mike Phelan, wsiedli na pokład prywatnego samolotu i udali się do Lizbony, aby na własne oczy zobaczyć w akcji Fernandesa. To była szybko zaplanowana wyprawa, na którą ta dwójka udała się zaraz po starciu w FA Cup na Molineux, zamiast wrócić najpierw do Manchesteru klubowym autokarem. Bezwładny charakter porażki z Arsenalem w Nowy Rok, zachęcił wszystkich w klubie do przyśpieszenia tej akcji.
Określona jako “psychologiczna misja skautingu” podróż, miała na celu zaobserwowanie w grze Portugalczyka aspektów, które nie są dostrzegalne w zwykłych danych, spojrzenie poza arkusze kalkulacyjne. Obaj oglądali, w jaki sposób Fernandes się rozgrzewa, jak angażuje się w rozmowy z sędziami, jak wyglądają jego interakcje z kolegami z drużyny oraz z menedżerem.
Phelan zwykł robić to samo, kiedy planował transfery dla sir Aleksa Fergusona, czasem podróżując nawet w samotności. Solskjaer chciał wykorzystać ogromne doświadczenie swojego asystenta w ocenie zawodników. “Sowa jest cenniejsza od gołębia pocztowego” – mówiło jedno ze źródeł, wyjaśniając to w obrazowy sposób.
W gorączkowej atmosferze zmagań między Sportingiem a FC Porto, Fernandes wykreował dwie okazje bramkowe, posłał w pomysłowy sposób piłkę z rzutu wolnego, ale ta nieznacznie minęła bramkę, a co najważniejsze wykazał się wymagającym charakterem, który mógłby wnieść do United. Zgarnął też żółtą kartkę i reagował z wyraźnym zawodem przy każdej niewykorzystanej okazji jego zespołu w meczu, który zakończył się porażką jego byłego klubu 1:2.
Solskjaer pokusił się o refleksję dotyczącą tego meczu, gdy został zapytany przez The Athletic o swoje wcześniejsze postrzeganie zawodnika, którego pozyskiwał. – Wiedziałem, kogo bierzemy – mówił Norweg. – Krzyczał do ucha każdemu koledze ze swojej drużyny w tamtym meczu, także do ucha sędziego, liniowych…wiesz, podobało mi się to.
– Byłem częścią szatni, która wyglądała w ten sposób każdego dnia, na każdej sesji treningowej. Jeżeli chcesz przetrwać w Manchesterze United, to musisz być zdolny do przyjmowania różnych wiadomości i porad. Nie robimy tego, aby kogoś poniżyć. Upewnimy się, że podejmujemy właściwe decyzje w kontekście drużyny. To jest zwycięska mentalność, którą chcę tutaj oglądać. Mam mniej roboty, jeżeli chłopcy wykazują się takim podejściem.
Solskjaer skorzystał również z rady Cristiano Ronaldo i dowiedział się, że Fernandes będzie wspierał ambicje dotyczące samonapędzającej się szatni. Niedługo potem stało się jasne, że piłkarz jest gotowy na ten ruch w trybie natychmiastowym. Zaledwie trzy dni później, 8 stycznia 2020 roku, Fernandes uzgodnił już słownie swój transfer do United.
Kolejne trzy tygodnie zajęły negocjacje ze Sportingiem, co sprawiło, że niektórzy w klubie byli zdezorientowani tą sytuacją. – Ole był zdesperowany, aby go pozyskać – mówiło jedno ze źródeł.
12 stycznia 2020 roku, plotki obiegły Carrington, że zarezerwowano już termin na testy medyczne zawodnika, ale impas trwał. Sporting żądał 80 milionów euro za swojego zawodnika, podczas gdy United sugerował, że może co najwyżej dać 50 milionów euro w kwocie podstawowej.
Superagent, Jorge Mendes, został wciągnięty w negocjacje, podczas gdy Fernandes naciskał na prezydenta Sportingu, Frederico Varandasa, aby ten zgodził się na jego odejście.
Joel Glazer miał znaczący wpływ na pozycję finansową United w tych negocjacjach i w pewnym momencie wyglądało na to, że podpisanie tej umowy nie dojdzie do skutku. Jednak za kulisami wszystko nabierało rozpędu. Można już wyjawić, że 23 stycznia 2020 roku, a więc dzień po porażce z Burnley, produkująca materiały wideo firma Mob Film nakręciła już połowę materiału promocyjnego do podpisania kontraktu z zawodnikiem, zawierającego mgliste zdjęcia Old Trafford z lotu ptaka, zrobione nocą. Reszta miała zostać dokręcona już z udziałem Fernandesa.
Porozumienie zostało ostatecznie zawarte 28 stycznia 2020 roku, na godziny przed słynnym już atakiem kibiców na dom Woodwarda. Ten nieprzyjemny epizod nie miał żadnego wpływu na negocjacje tego transferu.
Sporting sprzedał swojego piłkarza za 55 milionów euro płatne z góry, a dodatkowe 10 milionów euro, co ujawniło źródło, zostało już dopłacone portugalskiemu klubowi, z okazji spełnienia określonych przy zawarciu umowy warunków. Połowa z tego została przelana na konto drużyny z Lizbony, gdy United zakwalifikował się do Ligi Mistrzów, a kolejne 5 milionów euro miało zostać wypłacone, gdy Fernandes zaliczył swój 25. występ w barwach “Czerwonych Diabłów”. To oznacza, że na ten moment transfer Portugalczyka kosztował klub z Old Trafford 57,4 milionów funtów.
Kolejna płatność w wysokości 15 milinów euro również jest możliwa do zrealizowania, ale w późniejszym czasie i zależy od tego, czy Fernandes zdobędzie “Złotą Piłkę”. United jednak byłby usatysfakcjonowany takim scenariuszem, biorąc pod uwagę fakt, że takie wyróżnienie dla zawodnika zazwyczaj związane jest także z wcześniejszym zwycięstwem drużyny, w której gra, w rozgrywkach Ligi Mistrzów. Jeżeli nawet pełna kwota za ten transfer w kwocie 80 milionów euro (70,6 milionów funtów) zostanie pokryta, to i tak będzie można postrzegać inwestycję w Fernandesa jako doskonały stasunek jakości do ceny.
Zdaniem portugalskiego dziennikarza, Goncalo Lopesa, Sporting z perspektywy czasu spogląda na te negocjacje z pewną nutą żalu.
– Uważają, że mogli zażądać więcej, ponieważ widzieli z bliska, co potrafi Bruno i wierzyli w niego – mówił w rozmowie z The Athletic. – Jednak Sporting potrzebował pieniędzy. Nie grali w Lidze Mistrzów od trzech lat.
Fernandes wyleciał do Manchesteru razem ze swoimi przedstawicielami z agencji Position Number, Miguelem Pinho i Ruim Guimaraesem, którzy podzielili się z Mendesem wynoszącą 5 milionów funtów prowizją za ten transfer.
Na miejscu, w Carrington, czekał jeszcze jeden dodatkowy prezent dla Fernandesa: tort urodzinowy od United dla jego córki, Matildy, która kończyła tego dnia trzy lata.
– Jedyne dwie sprawy, o których kiedykolwiek słyszałem, że mówi, dotyczyły piłki nożnej i jego rodziny – mówił kolega Fernandesa. Dla Portugalczyka biznes i przyjemność przeplatają się ze sobą. Pinho, jego agent, jest bratem jego żony, Any. Para była już zakochana w sobie od dzieciństwa, a Pinho reprezentował Fernandesa już od czasu organizacji jego przenosin z akademii Boavisty do Novary, do Włoch, w 2012 roku.
Rodzina i piłka nożna ponownie przecięły swoje szlaki we wrześniu ubiegłego roku, gdy Ana urodziła ich syna, Goncalo, zaledwie cztery godziny po tym, jak Fernandes zagrał pełne 90 minut w zwycięskim 4:1 meczu Portugalii z Chorwacją. Udało mu się dotrzeć z Estadio do Dragao w Porto do jej szpitalnego łóżka, pomimo tego że po meczu został na stadionie wytypowany do rutynowych testów antydopingowych. Dwa dni później znów zagrał dla Portugalii, tym razem w Szwecji.
Fernandes zabrał ze sobą do Carrington tylko najbliższe mu osoby, gdy podpisywał kontrakt z United. Nie był to rodzaj wielkiej świty, która często potrafi towarzyszyć wielkim transferom, a jego podekscytowanie tym ruchem było aż nazbyt widoczne. Jego wskaźniki fizyczne podczas testów medycznych znajdowały się na samym końcu wyników jak na pomocnika United, ale dowód na to, że liczby nie zawsze opowiadają całą historię, można było znaleźć w jego chęciach, aby od razu udać się popołudniu na sesję treningową. Ten ciąg przekonał Solskjaera, aby wystawić Fernandesa do gry już w pierwszym meczu, w którym był dostępny, a więc dwa dni później, w potyczce przeciwko Wolverhampton Wanderers. Od tamtej chwili Portugalczyk praktycznie się nie zatrzymuje.
W pierwszych 33 meczach Premier League po transferze Fernandesa, jedynie Harry Maguire rozegrał więcej minut dla United. Portugalczyk zanotował łącznie przez pierwsze 12 miesięcy gry na Old Trafford 2 761 na 2 970 możliwych minut do spędzenia na boisku, albo w innym ujęciu – 93% możliwego do rozegrania czasu. Był zaangażowany w każdy mecz ligowy. Jedyne spotkanie w Premier League, które rozpoczął na ławce rezerwowych, to była wyjazdowa potyczka z West Hamem United w grudniu ubiegłego roku, kiedy to został wprowadzony na plac gry po przerwie i odegrał sporą rolę w comebacku i ostatecznie zwycięstwie “Czerwonych Diabłów”.
Fernandes odrzuca jednak wszelkie sugestie, że może czuć się zmęczony. “Zmęczony? Mam 26 lat, nie mogę być zmęczony”, mówił Portugalczyk w zeszły tygodniu. “Jeżeli byłbym zmęczony teraz, to gdy już będę miał 30 czy 32 lata, to w ogóle nie będę grał”, dodał. Wartym odnotowania było to, że pomimo tego, że United miał już w garści Southampton w przerwie, Fernandes pozostał na boisku przez cały mecz i miał swój wpływ na to, że drużyna Solskjaera wygrała ostatecznie dziwięcioma bramkami.
Jedna z osób z Carrington dodaje: – Ludzie zadają sobie pytanie, czy czasem nie jest zmęczony, ale jeżeli nigdy byś go wcześniej nie spotkał, to powiedziałbyś, że wygląda na zmęczonego? Nie zrobiłbyś tego. To tak, jakby powiedzieć: “Usain Bolt spowolnił, przebiegł swój dystans w jedynie 9,91 (sekund)”.
Francisco Ramos, bliski przyjaciel Fernandesa, z którym wspólnie dzielił pokoje podczas zgrupowań młodzieżowej reprezentacji Portugalii, zdradza że sekret pomocnika United tkwi w popularnych w ich ojczyźnie czekoladowych płatkach. – Uwielbia płatki Chocapic – wyjawia Ramos w rozmowie z The Athletic. – Mówi, że to sprawia, że grasz dobrze. Robi to od wielu lat. Czuje się dobrze. Dobrze traktuje swoje ciało. Czasami żartujemy sobie z tego, że teraz staje się większy. Z pewnością jest silniejszy i nie jest to przypadek. Dobrze się odżywia.
Fernandes podtrzymuje naładowane baterie także poprzez 90-minutowe drzemki, które ucina sobie każdego dnia po lunchu. Ten rytuał United promuje wśród swoich zawodników.
Niektórym w klubie obecność Fernandesa w budynku ośrodka treningowego United zwyczajnie przyniosła ulgę, dzięki zakończeniu spekulacji, które towarzyszyłyby każdemu oknu transferowemu. W początkowych tygodniach, jeden z członków sztabu, żartował rozmawiając z Fernandesem, że widząc jego nazwisko nieustannie łączone z klubem, po prostu stało się to, co nieuniknione, biorąc pod uwagę, że pierwsze szepty na temat transferu Portugalczyka pojawiły się jeszcze za czasów Jose Mourinho.
Jednak uwaga na Portugalczyku zaczęła nabierać gorączkowego rozpędu dopiero podczas lata 2019 roku, ale dyrektorzy United czuli, że muszą odrzucić tę narrację i wykluczyć pozyskanie Fernandesa w tamtym czasie. (Zamiast tego stał się celem klubu na lato 2020 roku.)
Wówczas Tottenham wystosował ofertę na kwotę 45 milionów euro, a do tego 20 milionów euro w bonusach, ale została ona odrzucona. Sam Fernandes był zainteresowany współpracą Mauricio Pochettino, ale Sporting ostatecznie wypracował nową umowę, która usatysfakcjonowała ich kapitana przed kolejną kampanią.
Wykorzystana jako miernik oferta Spurs doprowadziła do tego, że niektórzy eksperci z branży prywatnie argumentowali, że United przepłacił za Fernandesa. Nawet gdy z miejsca zaczął podbijać Anglię, ci sami ludzie odczuwali, że rywale go w końcu rozszyfrują.
Tak się nie stało i nawet w Portugalii poziom występów Fernandesa wywołał zaskoczenie. – Jedną rzeczą jest gra dla Sportingu w Primeira Liga, a inną dla United – mówił Lopes. – Oczywiście to nie jest to United, które pamiętamy sprzed kilku lat, ale poszedł tam, gra od pierwszego meczu, strzela gole, asystuje, ogólnie jest liderem.
Andrea Carnevale jest współkoordynatorem skautów w Udinese, gdzie Fernandes grał przez trzy sezony, zanim przeniósł się do Sampdorii w 2016 roku. Czuł, że Portugalczyk zawsze był wartościowym piłkarzem, a Sporting otrzymał za niego odpowiednią zapłatę.
– Zawsze wierzyłem w to, że może grać dla jednego z najlepszych klubów – mówił Carnevale w rozmowie z The Athletic. – Przybył tutaj, gdy był bardzo młody, a my mierzyliśmy się pewnymi trudnościami. Walczyliśmy o pozostanie w Serie A, więc były momenty, w których trudno było trenerowi postawić na młodego piłkarza. Wiedziałem jednak, że Fernandes stanie się graczem najwyższej klasy.
Ramos dodał: – Nikt niczego mu nie dał. Sam sobie na to wszystko zapracował.
Ta walka Fernandesa w drodze na sam szczyt znajdowała swoje natchnienie w jego nieustępliwym temperamencie, który sprawia, że jedno ze źródeł, które zna Fergusona, mówi: – Sir Alex by go pokochał.

Czasami może się wydawać, że jego koledzy z drużyny myślą inaczej. Fernandes wdał się w sprzeczki z Victorem Lindelofem i Nemanją Maticiem podczas meczów z Sevillą oraz Evertonem. Przy każdej z tych okazji Fernandes raczej dosadnie wyrażał swoje opinie na temat problemów z utrzymaniem odpowiedniej pozycji przez swoich kolegów i spotykał się ze zdecydowaną odpowiedzią.
Były podobne epizody w Carrington, w szczególności gdy Fernandes dostrzegł brak wkładanego odpowiedniego wysiłku przez swoich kolegów. Przy czym tarcie między zawodnikami nie utrzymuje się zbyt długo.
– Nie boi się mówić tego, co czuje, że musi powiedzieć – wyjaśnia jedno ze źródeł. – Miał naprawdę ostrą wymianę zdań z Nemanją, ale później, w autobusie, wszystko wyglądało tak, jakby do niczego nie doszło. Dobrze się dogadują.
Inne źródło z klubowej szatni dodaje: – Osobiście nie chciałbym, żeby ktoś mnie wyzywał, ale United potrzebowało kogoś, kto da wszystkim takiego kopa w tyłek. Przyniósł do drużyny ten dobry rodzaj rywalizacji i to przechodzi na innych. To nie jest tak, że on tylko o tym mówi, po prostu wychodzi i robi to.
Kolejna opinia jest następująca: – Jest jak kibic. Po porażce z City w Carabao Cup, nawet nie dało się z nim porozmawiać. Był nadzwyczaj rozczarowany.
Ramos się śmieje: – Po porażce, lepiej z nim nie rozmawiać – mówi. – Nie cierpi przegrywać i po porażce potrzebuje czasu oraz przestrzeni, aby to przetrwaić, przemyśleć to, co zrobił źle, a co dobrze, a następnie ruszyć dalej. Zanim jednak zacznie wymagać czegoś od swoich kolegów, wymaga tego od siebie.
Szokująca porażka z Sheffield United była tego przykładem. Fernandes nie rozegrał swojego najlepszego meczu, ale i tak wykreował trzy okazje bramkowe, jak i wykonał nieco brudnej roboty. Przy stanie 1:1, przebiegł ponad 40 metrów, aby wślizgiem pozbawić piłkę Ethana Ampadu, który wyszedł z kontrą po straconej piłce przez Martiala. Był też jedynym piłkarzem, który żywo zareagował na niebezpieczeństwo, jakie nadchodziło ze strony przestrzeni, jaką miał Oliver Burke w polu karnym United, gdy padła decydująca o wyniku tego spotkania bramka.
Fernandes uspokaja się po meczach grając w Ludo na swoim iPadzie, razem z takimi zawodnikami jak Fred czy Alex Telles. Nie jest to szczególnie obciążające dla mózgu zajęcie, a przy tym powstrzymuje go od tego, aby spoglądać na jakiekolwiek negatywne reakcje pojawiające się w mediach społecznościowych.
Jednak podczas spotkań, Fernandes nie będzie uspokajany. Ostatnio, na Anfield, spojrzał groźnie, gdy schodził z boiska, będąc zastępowanym, gdy do końca meczu pozostała minuta.
– Widzieliśmy już jak gracze byli wkurzeni w poprzednich latach, gdy schodzili z boiska – mówiło jedno ze źródeł będących blisko klubu. – To zwycięzca. Pytanie brzmi: “Schodzisz z boiska, co zamierzasz z tym zrobić?”
Prywatnie trenerzy rzucili wyzwanie Ferandesowi, aby pokazywał się z dobrej strony w wielkich meczach. Portugalczyk zdobył dotąd dwa gole w ośmiu meczach Premier League przeciwko historycznie ugruntowanej “Wielkiej Szóstce” – oba z rzutów karnych. Jednak przejął na siebie odpowiedzialność w potyczce z Liverpoolem w FA Cup, oddając wysokiej jakości strzał z rzutu wolnego w kluczowym momencie.
45-minutowa sekwencja ćwiczeń po treningu, którą Fernandes wykonał dzień wcześniej, pomogła Portugalczykowi udoskonalić tę technikę wykonania rzutu wolnego. Zawodnik był widziany, jak uderzał piłkę w podobnym stylu podczas dodatkowego treningu z trenerem personalnym, Ryanem Hopperem. Właściciel firmy RH Elite Coaching, opracował indywidualne ćwiczenia dla Fernandesa, Diogo Dalota oraz Freda, gdy zniesiono pierwszy lockdown minionego lata.
Jeden ze świadków tych sesji treningowych w Avro FC w Oldham, mówi: – Widziałem ten rzut wolny 100 razy, gdy został wykonany na sztucznej nawierzchni. Bruno wciąż pracuje nad swoją techniką. To tylko pokazuje, że jest twardo stąpającym po ziemi chłopakiem, z ogromnym apetytem na poprawianie się.
Spodziewanym jest, że jego relacje z Hopperem będą podtrzymywane, jako że Fernandes wygląda na osobę, która chce wycisnąć każdą kroplę potencjału ze swoich naturalnych umiejętności.
Utrzymanie wpływu Fernandesa będzie kluczowe dla United i istnieje tutaj niezwykła statystyka, którą warto zilustrować. Portugalczyk był zaangażowany w większą proporcję ruchów prowadzących do strzałów i bramek niż jakikolwiek gracz United od sezonu 2016/17. Jest też na drugim miejscu, zaraz za Alexisem Sanchezem, pod kątem zaangażowania w ruchy, które doprowadzają do szans mierzonych wskaźnikiem oczekiwanych bramek (xG), który pokazuje jakość okazji tworzonych przez drużynę.
Liczby pokazują, że 73% goli, 65% strzałów i 63% wszystkich wskaźników xG przechodzi przez Fernandesa na pewnym etapie danego ruchu, gdy jest on na boisku. Nie są to ligowe rekordy – te liczby w większości są wypaczone przez zespoły, które nie strzelają zbyt wielu goli bądź też przez piłkarzy, którzy ledwo osiągnęli wymagany próg minutowy, a byli zaangażowani w wiele takich ruchów. Niemniej liczby te umieszczają Fernandesa w czołowych pięciu procentach wszystkich zawodników angielskiej ekstraklasy.
Patrząc z kolei na te same liczby Fernandesa w porównaniu do innych zawodników z kadry United, to różnica jest widoczna. Pogba jest najczęściej wymienianym piłkarzem, który zbliża się do poziomu jego wkładu w grę drużyny. Martial i Rashford też nie znajdują się daleko za nim, ale jasne jest, że istnieje tutaj zależność od Portugalczyka.
Biorąc pod uwagę znaczenie Portugalczyka dla zespołu, nie jest zaskakującym, że zanotował także kilka znakomitych, indywidualnych statystyk. Pod kątem bramek i asyst nie wynikających z wykonywanych rzutów karnych, jego wpływ na zdobycze drużyny znajduje się na szóstym miejscu w klasyfikacji ligowej, jeżeli wziąć pod uwagę rozegrane minuty.

Podczas gdy powyższe obrazuje co Fernandes osiągnął na boisku, to właśnie sposób, w jaki tego dokonał poprzez swoją pracę sprawia, że wyróżnia się na tle innych.
Dotyczący go wykres w kształcie pizzy umieszczony poniżej ukazuje piłkarza, który ma apetyt na progresywne podania (takie, które sprawiają, że drużyna przesuwa się co najmniej o 10 metrów bliżej bramki rywala) i odnosi się także do jego zdolności utrzymywania piłki (biorąc pod uwagę jak prawdopodobnym jest, że piłkarz danej drużyny będzie trzymał futbolówkę przy stopie, gdy będzie wykonywał określoną akcję w określonym miejscu na boisku w porównaniu do przeciętnego zawodnika). Obrazuje to profil piłkarza, który szuka gry do przodu, niezależnie od tego czy drużyna aktualnie wymienia między sobą podania czy też nie.
Smarterscout to strona, która ocenia piłkarzy w skali 0-99, opierając się na tym jak często dany piłkarz przeprowadza akcję w danym stylu w porównaniu do innych zawodników grających na jego pozycji (jak np. liczba oddawanych strzałów bądź też liczba wykonywanych wślizgów), lub też jak efektywny jest (np. mierząc jak dobrze radzą sobie z przemieszczaniem się z piłką do przodu).
Patrząc na dane Smarterscout i cofając się do sezonu 2016-17, to nie ma innego atakującego pomocnika, który wykazywałby taką samą tendencję do przenoszenia piłki do przodu tak często, jak to tylko możliwe, przy jednoczesnym tak małym procencie utrzymywania się przy piłce. Najbliższy tej statystyki jest Yunus Malli z Wolfsburga z sezonu 2016-17 i Alexis Sanchez w United z sezonu 2017-18.
Fernandes gra w jednym kierunku i jest to ten aspekt jego gry, który pozostaje niezmienny, niezależnie od przeciwnika, z jakim się mierzy. Dla przykładu, z jego 33 podań na Anfield, 15 było wykonanych do przodu, co daje wskaźnik na poziomie 46%. To był najwyższy taki wynik w tym sezonie, poza meczem z Wolves (48%). Dla porównania, Kevin De Bruyne zagrał do przodu 8 ze swoich 29 podań (28%), gdy Manchester City mierzył się z Liverpoolem na Etihad Stadium w listopadzie zeszłego roku.
Jedno ze źródeł mówi: – Bruno miał jaja, aby przeciwstawić się mistrzom na Anfiled. Nie przyniosło to efektu, ale znajdziesz drugiego takiego piłkarza w Premier League, który pojechałby tam i próbował zagrać tak wiele piłek łamiących ich linię defensywną? Teraz musi podnieść liczbę dokładności swoich podań. Postawił się na piedestale, na którym jego punktem odniesienia są Zinedine Zidane, Paul Scholes i Luis Figo.
Inna osoba zaznajomiona z United uważa, że gra w piłkę na poziomie seniorskim w młodym wieku dała Fernandesowi licencję na wyrażanie siebie: – Jeżeli przeszedłbyś przez akademię i podejmował takie ryzyko jak on, to nie dostałbyś się do pierwszej drużyny. Powiedziano by ci, żebyś grał bezpiecznie. Jednak United brakowało kogoś, kto podejmowałby ryzyko w końcowej tercji boiska. Jack Grealish, De Bruyne czy James Maddison mogą wykazywać się większą dokładnością, ale Bruno próbuje innych rzeczy. On cię zaskakuje. Jako obrońca, możesz myśleć, że jeżeli piłkarz próbuje zagrać obok ciebie futbolówkę, ale kilka razy mu się to nie udaje, to spuści głowę, ale jego głowa nigdy nie schodzi w dół.
Niezależna natura Fernandesa, która ciągnie go do regularnego wykonywania trudnych prób rozciąga się nie tylko na jego podania, ale także strzały. Spoglądając na jego mapę uderzeń, która znajduje się poniżej, obrazuje to piłkarza, który ma nieregularną tendencję do wybierania strzałów na bramkę z dystansu, choć te liczby są trochę zawyżone przez wysoką liczbę rzutów wolnych, które wykonuje.
Jest też pewna wyjątkowość roli Fernandesa, która wyróżnia go spośród wielu innych zawodników w Europie. Obecnie niewiele drużyn polega na jednym kreatywnym punkcie podparcia, aby tworzyć sobie okazje i zagrożenie pod bramką rywali. Patrząc pod kątem minut rozegranych przez piłkarzy, grających w systemach, w których znajduje się miejsce dla tak zwanej “dziesiątki”, a więc w takich jak 4-2-3-1 czy 4-1-2-1-2, pokazuje to, że tak naprawdę nikt nie odgrywał tej roli tak często, jak właśnie robi to Portugalczyk.

To, co jest tutaj zaskakujące, to fakt, że zajmuje miejsce na szczycie tej tabeli, pomimo tego że zagrał o pół sezonu mniej niż reszta zawodników, która znajduje się w tej klasyfikacji (w której brani pod uwagę są tylko zawodnicy z pięciu najlepszych lig europejskich).
Mimo to Portugalczyk uzbierał więcej minut, startów i bramek niż którykolwiek z sklasyfikowanych powyżej zawodników i tylko Thomas Muller (którego interpretacja odgrywania roli numer 10 w zespole różni się od tej, którą wykonuje Fernandes, ale wciąż technicznie występuje na tej pozycji) zanotował więcej asyst w tym samym czasie.
Fernandes wykorzystuje tę rolę – i związaną z nią wolność – aby być tym, który progresywnie operuje piłką i kimś, kto otrzymuje futbolówkę w atakujących strefach w końcowej tercji boiska. Częstotliwość, z jaką robi te dwie rzeczy sprawia, że jest częścią wyselekcjonowanej grupy zawodników, których zadanie polega na pomocy w przeprowadzaniu ataków i wspieraniu ich.
Coś, czego jednak nie da się ująć miarą w statystykach, to cechy przywódcze. Solskjaer widział jednak wystarczająco dużo w wykonaniu Fernandesa, aby mianować go kapitanem drużyny w zaledwie 28. występie Portugalczyka w barwach United.
Ogłaszając tę decyzję na konferencji prasowej w październiku ubiegłego roku, która poprzedzała mecz z Paris Saint-Germain, Solskjaer wziął Fernandesa z zaskoczenia. Gracz zareagował w dość ujmujący sposób, co wychwyciły kamery, a następnie w ekscytacji zwrócił się do jednego z członków sztabu: “Widziałeś mój wyraz twarzy? Nie wiedziałem o tym”.
The moment Bruno Fernandes found out he will captain #MUFC against PSG pic.twitter.com/hSYQ35jFkP
— Simon Peach (@SimonPeach) October 19, 2020
Fernandes nosił już opaskę kapitańską w Sportingu, a także w kadrze Portugalii do lat 21 i jego były kolega z boiska, Ramos, tak go określa: – Ma silną osobowość, jest bezpośredni i zawsze mówi to, co myśli. Zawsze też, gdy jego przyjaciel czegoś potrzebuje, jest do dyspozycji. Ma w sobie prawdziwego ducha przywódcy.
Rozumiejąc swoją rolę i wypełniając ją co tydzień w Sportingu, Fernandes zawsze jest skory do pełnienia obowiązków wobec mediów po meczu, nawet jeżeli nie wykorzysta rzutu karnego, jak to miało miejsce w meczu z Newcastle United. Nie żeby tego szukał, raczej rzadko śledzi komentarze brytyjskich ekspertów. Woli też być na bieżąco z meczami, które rozgrywane są w Portugalii.
Harry Maguire, Scott McTominay i Marcus Rashford także są liderami w grupie Solskjaera, ale bezpośredniość Fernandesa odnosząca się do przyjęcia tej roli, dobrze wróży na przyszłość.
Portugalczyk często rozpoczyna dyskusje z kolegami z drużyny w Carrington. – Ma potrzebę pomocy każdemu – mówi jedno ze źródeł. – Z uwagi na to, że żyje, oddycha i karmi się piłką nożną, będzie widział te obszary, w których uważa, że jego koledzy mogą się poprawić. Przy czym to nie jest tak, że on ich trenuje czy poucza, ale ma dobre zrozumienie wszystkich w tym ujęciu piłkarskim i wykazuje tym zainteresowanie.
W reprezentacji narodowej jeszcze tak do końca nie jest. – Tam jest Cristiano Ronaldo, potem Joao Felix, a dopiero następnie Bruno Fernandes – Lopes wyjaśnia ranking najważniejszych zawodników w Portugalii. – Ponieważ Bruno ze Sportingu oraz ten Bruno z United, nie jest jeszcze tym samym gościem, który gra dla Portugalii. Za to w United wierzy w to, że nim jest, że jest jednym z najważniejszych zawodników. W drużynie narodowej nie myśli o sobie. Jest nieśmiały. Jest bardziej zainteresowany tym, żeby nie spisać się źle.
Ciekawym będzie zobaczyć czy ten czas spędzony w Anglii pozwoli mu zmienić ten pogląd podczas nadchodzących mistrzostw Europy, które odbędą się tego lata.
Pewny siebie Fernandes podniósł poziom gry United, ale to trofea podsycają ten ogień, który ma w sobie – dlatego też nie śpieszy się z podpisywaniem nowego kontraktu. Spodziewanym jest, że chce zobaczyć jak potoczy się ten sezon, zanim przejdzie do dalszych rozmów. Fernandes po prostu chce wygrywać coś w swojej karierze.
Ramos dodaje: – Zawsze miał aspiracje, aby sięgnąć do takiego klubu jak Manchester United. To było jego marzeniem, ale nie ma zamiaru się na tym zatrzymywać. Chce zostawić swój ślad w Manchesterze. Chce stworzyć historię.
Komentarze