Analiza The Athletic po remisie z West Bromem: plany Manchesteru United zdają się na nic, jeśli ich największym zagrożeniem jest Harry Maguire

The Athletic Damian Domitrz
Zmień rozmiar tekstu:

Ucieczka Manchesteru City przed Manchesterem United trwa w najlepsze. „Czerwone Diabły” ponownie zgubiły punkty z drużyną z dołu tabeli i oddaliły się od „The Citizens” na 10 oczek. Analizę zremisowanego 1:1 spotkania z West Bromem dla serwisu The Athletic przygotował Laurie Whitwell.

TREŚĆ ARTYKUŁU ORYGINALNA:

Jak pokazała zamaszysta parada Sama Johnstone’a w doliczonym czasie gry w meczu na The Hawthorns, Harry Maguire potrafić stwarzać zagrożenie w polu karnym rywala. Plany Manchesteru United poszły jednak na marne, jeśli kapitan w tej dość ważnej części boiska znajduje się przy piłce częściej niż Bruno Fernandes.

Maguire zaliczył sześć kontaktów z piłką w polu karnym West Bromwich Albion podczas niedzielnego meczu. Tylko Marcus Rashford, z siedmioma, miał lepszy wynik spośród graczy United. Fernandes zanotował zaledwie dwa i chociaż jednym z nich był wysublimowany wolej znajdujący drogę do siatki, liczby przedstawiają historię chaosu w ekipie Ole Gunnara Solskjaera.

Środkowy obrońca, Maguire, zaliczył mnóstwo takich kontaktów w dwóch oddzielnych rajdach z piłką w pierwszej połowie, gdy United starali się przełamać głęboko ustawioną obronę, którą ustawił menedżer gospodarzy, Sam Allardyce. Przejmując inicjatywę, kapitan United skutecznie dryblował w obu przypadkach – i w rzeczywistości w drugim podejściu wypracował Anthony’emu Martialowi pół szansy – ale granica pomiędzy nagłą natarczywością a wyglądaniem na zdesperowanego została zatarta. Śmiało można stwierdzić, że Maguire nie został obsadzony jako kreatywna siła w przedmeczowej strategii Solskjaera.

Ogólnie, w niedzielnym meczu, Maguire zanotował więcej kontaktów z piłką (110) niż jakikolwiek inny piłkarz, a jego mapa aktywności wygląda raczej niekonwencjonalnie, jak na środkowego defensora grającego w systemie z czwórką obrońców.

Maguire ma dobry zasięg podania, ale impuls do odblokowania zacieśnionej defensywy rywala powinien spaść na bardziej ofensywnych zawodników. Jego zaangażowanie po drugiej stronie boiska – odkładając na bok jego walkę z Mbaye Diagne w dalszej fazie meczu, które wymagało pomocy ze strony Davida de Gei – świadczyło o braku indywidualnej inwencji i spójności drużyny.

Nieobecność Pogby w tym względzie była mocno odczuwalna. To piłkarz, który potrafi wejść dryblingiem w pole karne, a następnie wykreować lub samemu zdobyć gola.

United potrzebują powrotu Pogby, ale The Athletic rozumie, że pierwotne prognozy po kontuzji uda w meczu z Evertonem wskazują, iż jego powrót zajmie około trzech lub czterech tygodni, a Francuz będzie gotowy dopiero na mecz z Chelsea 28 lutego oraz przeciwko liderowi, Manchesterowi City, tydzień później. Oczekuje się, że najnowsze wieści w sprawie jego urazu napłyną w tym tygodniu.

W niedzielę Scott McTominay przejął pewną odpowiedzialność za atak i cieszył się dobrą grą. Gdyby podanie Edinsona Cavaniego do Marcusa Rashforda po przerwie było lepsze, bieg McTominaya na dalszy słupek przyniósłby nagrodę w postaci okazji na strzelenie bramki. On sam konsekwentnie starał się wykonywać podania między liniami West Bromu.

Jedna ostra piłka w ciągu 30 minut pozwoliła Fernandesowi po raz pierwszy zagrać do Marcusa Rashforda ustanowionego tuż przy narożniku, którego dośrodkowanie przechwycił Kyle Bartley. McTominay spróbował tego samego ruchu pięć minut później, ale West Brom grał mądrze. Dwóch graczy skoczyło do bloku, a potem daleko wybili piłkę. Niezdolność United do znalezienia alternatywnych rozwiązań była niepokojąca.

Oczekiwana liczba bramek (xG) w wykonaniu podopiecznych Ole Gunnara Solskjaera w tym spotkaniu wyniosła 0,47, co stanowi drugi ich najniższy wynik w tym sezonie Premier League zaraz po 0,40 z konfrontacji z Arsenalem w zeszłym miesiącu. Biorąc pod uwagę, że West Brom stracił w bieżącej kampanii pięć goli na własnym stadionie przeciwko Crystal Palace, Leeds i Manchesterowi City oraz cztery z Arsenalem, to jest to głęboko alarmująca statystyka.

Jedyna, prawdziwa szansa na zdobycie bramki pojawiła się wtedy, gdy Mason Greenwood wymusił na Samie Johnstonie dobrą obronę po zgraniu Harry’ego Maguire’a z rzutu rożnego. Próba McTominaya po odbitce zmusiła natomiast Daniela Furlonga do wybicia piłki z linii bramkowej.

Trudno było rozpracować, dlaczego przeciwko drużynie, która zamierzała oddać piłkę, Solskjaera wystawił do gry Freda. Norweski szkoleniowiec podczas przedmeczowej konferencji prasowej naświetlił rekord strzelecki Brazylijczyka i istniała mała szansa, że zmieni on go podczas swojego 100. występu dla United. Idąc dalej, Solskjaer musi zignorować ryzyko podczas gier przeciwko takim rywalom.

Menedżer United mógł mieć pretensje do sędziego Craiga Pawsona za to, że przyznał Diagne gola w drugiej minucie pomimo uderzenia w twarz Victora Lindelofa, ale godne uwagi było też to, że Michael Carrick był tym, który lobbował Pawsona w przerwie. Solskjaer zarezerwował swoją krytykę na opóźnienie VAR w sprawie rzutu karnego po drugiej stronie. – Widzę, że Harry Maguire jest na pozycji spalonej. Ktoś musiał przysnąć i być może trzeba zaparzyć mu kawę – powiedział.

To samo można jednak powiedzieć o jego graczach, którzy w tym miesiącu zdobyli jeden punkt w dwóch meczach z rywalami, których przeznaczeniem wydawał się spadek do Championship.

Do klęski z Sheffield United zdawało się wkraść samozadowolenie. Podczas meczu na The Hawthorns również nie zabrakło niedbałego lunatykowania. Solskjaer był wyczulony na letarg, uwalniając z siebie rzadką gwałtowność po 15 minutach, wzywając swoich graczy do „ruchu” i wdając się w techniczną dyskusję z Fernandesem na temat obszarów, w których szczególnie oczekiwał jego obecności.

Ta drużyna zbyt często zaczyna leniwie, gdy jest mocnym faworytem, ale powinni przecież wyciągnąć lekcję z kataklizmu mającego miejsce w starciu z Istanbulem Basaksehirem na początku listopada, czyli porażki, która ostatecznie wyeliminowała ich z Ligi Mistrzów.

Niedzielny remis wydaje się przekreślać ich niewielkie perspektywy w mistrzowskiej gonitwie. 19 dni po tym, jak Manchester United znalazł się na szczycie tabeli, mamy do czynienia ze smutnym i szybkim spadkiem.

Imperatywna forma Manchesteru City ukształtowała percepcję i chociaż Solskjaer twierdzi, że „nikt nie odda im tytułu tak wcześnie i nie zadowoli się drugim miejscem”, znaki ostrzegawcze nadchodzą z dołu.

Manchester United w ostatnich 7 meczach Premier League zgromadził 10 punktów. Jeżeli taki porządek zostanie utrzymany, ich miejsce gwarantujące kwalifikację do Ligi Mistrzów zostanie zagrożone.

Komentarze

Podobne wpisy

Najnowsze