W piątek świat obiegła wieść o śmierci księcia Filipa – małżonka królowej Elżbiety II. Jego życie pełne było kontrowersji, ale nie zmienia to faktu, jak ważną postacią był on dla Wielkiej Brytanii. Odszedł w wieku 99 lat, przeszedłszy w ubiegłym roku zakażenie Covid-19. Jako oficjel bardzo często pojawiał się na wielu wydarzeniach sportowych, szczególnie tych odbywających się w Szkocji. Wielka Brytania pogrążyła się po jego śmierci w 10-dniowej żałobie.
Filip tworzył też pewien wyjątkowy dla „Czerwonych Diabłów” moment historii. Mianowicie, był on gościem honorowym podczas finałowego spotkania rozgrywek FA Cup sezonu 1957/58. W finale tym zameldował się Manchester United sir Matta Busby’ego.
Wówczas książę miał 36 lat, a finał rozgrywek odbywał się w Edynburgu, gdzie niemal 100 tysięcy fanów zebrało się, by podziwiać zmagania „Czerwonych Diabłów” z Bolton Wanderers.
W pierwszej połowie sezonu podopieczni Matta Busby’ego pokonali rywali z Lancashire w ligowej potyczce aż 7:2 i spodziewać by się można, że i kolejne starcie zakończy się podobnym rezultatem. Niestety między tymi spotkaniami wydarzył się jeden z najczarniejszych momentów w historii Manchesteru United – Katastrofa w Monachium.
6 lutego 1958 roku samolot ze sztabem i piłkarzami „Czerwonych Diabłów” wziął udział w katastrofie, w której śmierć poniosły aż 23 osoby, w tym 8 piłkarzy. Był to moment trudny i bardzo emocjonalny, dlatego, gdy Manchester United w zaledwie 86 dni od zdarzenia zagrał w finale najważniejszego pucharu w Anglii, wszędzie podkreślano wyjątkowość tych okoliczności.
To jednak nie powracający do zdrowia Busby i jego piłkarze otrzymali od księcia Filipa nagrodę za zwycięstwo, lecz ich przeciwnicy. Bolton gładko poradził sobie z „Czerwonymi Diabłami” i po dwóch trafieniach Nata Lofthouse’a wygrał spotkanie 2:0. Lofthouse do dziś jest najlepszym strzelcem w historii klubu z Boltonu, gdyż w jego barwach strzelił 285 bramek.
Harry Gregg, golkiper nazywany „the Hero of Munich” za to, że uratował trzech kolegów z zespołu z płonącego wraku samolotu, nie był w stanie poradzić sobie z uderzeniami angielskiego snajpera. Jak później przyznał sam Lofthouse, Gregg był podczas drugiej akcji bramkowej faulowany, lecz sędzia nie odgwizdał przewinienia.
Komentarze