Już dziś wieczorem na stadionie w Gdańsku Manchester United zmierzy się z Villarrealem. Jedną z gwiazd hiszpańskiej drużyny jest Dani Parejo, który pracował z Garym Nevillem w Valencii. Andy Mitten, dziennikarz serwisu The Athletic, porozmawiał z byłym piłkarzem Manchesteru United oraz graczem Villarrealu na temat ich relacji po zakończeniu współpracy oraz zbliżającego się finału.
Rozmowa Andy’ego Mittena z Garym Nevillem oraz Danim Parejo – treść oryginalna
Jest początek 2016 roku, a Valencia znajduje się w trudnym momencie. Brak dobrych wyników, a menedżer Gary Neville i jego kapitan Dani Parejo ściągają na siebie nieustanną krytykę w mediach.
Parejo mówi w tym wywiadzie po hiszpańsku, zanim jego obecny zespół Villarreal spotka się z Manchesterem United w środowym finale Ligi Europy, ale był jednym z niewielu graczy Valencii, którzy mogli porozmawiać z Nevillem po angielsku.
– Dani przyszedł do mnie w trakcie styczniowego okienka transferowego i zapytał, czy może opuścić klub – opowiada Neville w rozmowie z The Athletic. – Inny pomocnik, Javi Fuego, również poprosił o odejście. Dani powiedział, że czuje, że jego czas w klubie dobiegł końca, że relacje z kibicami się popsuły. Przeżywał naprawdę ciężkie chwile z fanami Valencii i był to również trudny moment dla klubu.
– Fani go wygwizdywali, a ja nie byłem na tyle doświadczonym trenerem, by wiedzieć, jak wydobyć z niego to, co najlepsze. Nie byłem wystarczająco dobry. On potrzebował trenera, który wyciągnie go z tej trudnej sytuacji, da mu piłkarskie i osobiste rozwiązanie. To nie byłem ja.
Neville powiedział pomocnikowi, że nie może odejść.
– Powiedziałem mu to, ponieważ powiedziano mi, że żaden piłkarz nie może odejść – wyjaśnia. – Powiedziałem, że będę z nim pracował do końca sezonu. Dani był moim kapitanem. Był najlepiej wyszkolonym technicznie graczem.

– Ustawiłem go przed czwórką obrońców jako jednego z trzech środkowych pomocników. Z perspektywy czasu powinienem był zagrać 4-4-2 i mieć go jako środkowego pomocnika z zawodnikami po obu jego stronach. Powinienem był zbudować wokół niego drużynę, ale z powodu mojego braku zrozumienia hiszpańskiego futbolu i zrozumienia tego, jak wyglądałaby dobra drużyna w Hiszpanii – i faktu, że zawsze postrzegałem graczy środka pola jako dużo bardziej solidnych i muszących wykonywać pracę w ofensywie, jak i defensywie – moje zrozumienie nie było wystarczające, by wydobyć z Daniego to, co najlepsze.
Neville opuścił Valencię po czterech miesiącach w marcu 2016 roku. Parejo wytrzymał kolejne cztery lata.
– To wyjątkowy zawodnik – mówi Neville. – Dani jest typem zawodnika, który mógłby grać dla Pepa Guardioli w Manchesterze City lub mógłby grać dla Luisa Enrique w Barcelonie, ale mógłby nie być w stanie grać na dużym boisku na Old Trafford.
– Nie mógłby grać w drużynie Jurgena Kloppa czy Sir Aleksa Fergusona, które polegały na przedostawaniu się z boxa do boxu i szybkim przenoszeniu piłki, jak najmniejszą liczbą kontaktów, ale mógłby grać w drużynie Pepa Guardioli – jest wystarczająco dobry.
Neville ocenia jego odwagę w przyjmowaniu piłki w każdej sytuacji i “wykonywaniu podań, aby połączyć tył z przodem”.
– Unai Emery [jego menedżer w Villarreal] spojrzałby na Daniego i pomyślałby: “Mogę wydobyć z niego to, co najlepsze. On rozumie grę, jest dobry technicznie”. Unai wiedział, jak wydobyć z Daniego to, co najlepsze i dlatego zabrał go do Valencii, a potem do Villarrealu. Ja tego nie zrobiłem.
– Nie miałem do czynienia ze szczęśliwym Danim Parejo. Widziałem niewiele uśmiechów, ale kiedy już się uśmiechał, zarażał nim całą szatnię. To miało ogromny wpływ. Wyobrażam sobie, że jest teraz szczęśliwy i to jest bardzo dobre dla Villarrealu i bardzo niebezpieczne dla United. Nie będzie się przejmował Fredem czy Scottem McTominayem, jest lepszym piłkarzem niż ta dwójka. Nie jest tej samej klasy co Bruno Fernandes, ale potrafi grać jak Bruno – przyjmuje piłkę. Będzie rozgrywał piłkę i tworzył szanse na wygranie meczu, zwolni grę, jest doświadczony, zdobędzie rzuty wolne.
– Mam nadzieję, że nie będzie mówił o mnie źle. Zawiodłem go, ale naprawdę chciałem mu pomóc.
Parejo jest szczęśliwy, że może uspokoić swojego byłego menedżera. – Nie mam nic złego do powiedzenia na temat Gary’ego Neville’a czy jego brata Phila – mówi. – Gary przybył do Valencii w bardzo trudnym momencie dla klubu. Panowała niestabilność, wyniki nie były dobre, a jednak wszedł do szatni z mnóstwem pozytywnych pomysłów.
– Czułem, że jest menedżerem, który chce wspierać swoich zawodników, w tym mnie, nie tylko w meczach, ale także poza klubem. I robił to w momencie, w którym sam przeniósł swoją rodzinę do nowego kraju. To było dla niego trudne. Nie da się zmienić klubu piłkarskiego w krótkim czasie.
– Gary nie mówił po hiszpańsku i to zawsze było trudne. Uczył się każdego dnia, ale nie możesz oczekiwać, że nauczysz się języka w kilka tygodni, a język był kluczowy. To nie to samo, gdy jest tłumacz.
Angielski Parejo poprawił się, gdy mieszkał w Londynie i grał dla Queens Park Rangers na wypożyczeniu z Realu Madryt.
– Championship bardzo różniło się od futbolu w Hiszpanii – mówi. – W moim pierwszym meczu przeciwko Barnsley, dotknąłem piłki po raz pierwszy, a zawodnik zaatakował mnie i otrzymał czerwoną kartkę. Nie mogłem uwierzyć w to, co się dzieje i kiedy wyszedłem ze stadionu, powiedziałem: “Tato, chodźmy, nie wiem, co ja tu robię”.

19-letni wówczas zawodnik został i cieszył się, że tak się stało.
– Podobało mi się to doświadczenie. Piłka na Wyspach nie jest w moim stylu, a Premier League to inny rodzaj futbolu niż Championship, ale naprawdę warto było zagrać na tym poziomie.
– Podoba mi się to, że jest pięć lub sześć drużyn, które mogą wygrać Premier League i oglądam wiele meczów w telewizji. Sposób, w jaki pieniądze z telewizji są rozdzielane, jest o wiele bardziej równy i prowadzi do bardziej wyrównanej ligi. Nie ma ogromnej różnicy między czołówką a dołem – Sheffield United pokonało Manchester United na Old Trafford, a każda drużyna ma kilku bardzo dobrych zawodników.
Po opuszczeniu zachodniego Londynu w grudniu 2008 roku Parejo ugruntował swoją pozycję w La Liga w Getafe, a następnie przeniósł się do Valencii w 2011 roku, aby grać dla Emery’ego.
– Byłem młody, kiedy po raz pierwszy podpisałem kontrakt z Unaiem i był to mój pierwszy sezon w wielkim klubie z wymaganiami, które wynikają z gry dla wspaniałej drużyny – mówi. – Naprawdę mi pomógł. Jest perfekcjonistą, który wykonuje dużo pracy z wideo. Dużo mówi, aby pomóc ci zrozumieć przeciwników, z którymi grasz.
Parejo został na dziewięć lat i stał się kluczowym zawodnikiem. Po odejściu Gary’ego Neville’a, był jednym z niewielu stabilnych elementów w niestabilnym klubie. Valencia odrzuciła oferty z Sevilli, Barcelony i Arsenalu, klubu, którym Emery później zarządzał.
W 2020 roku Parejo był już w za stary, by sprzedać go za dziesiątki milionów do Anglii, ale zbyt ważny dla drużyny, by sprzedać go za mniej. Jako jeden z kapitanów mówił o swoich obawach i o tym, że wierzy w trenera Marcelino, który został zwolniony, mimo że wprowadził klub z powrotem do Ligi Mistrzów. Właściciel Valencii, Peter Lim, z którym Parejo nie miał dobrych relacji, nie przyjął jego uwag dobrze.
Osoby bliskie Limowi powiedziały wówczas, że właściciel nie widzi Parejo w roli kapitana. Dwa lata po tym, jak zarówno Barcelona, jak i Arsenal były gotowe zapłacić za niego 30 milionów euro, Parejo, jeden z najlepiej zarabiających piłkarzy w klubie, został poinformowany, że może odejść na zasadzie wolnego transferu. Emery, który objął Villarreal na wybrzeżu, z radością podpisał z nim kontrakt, podobnie jak z Francisem Coquelinem.
– To był trudny moment, żeby odejść – mówi Parejo. – Mieszkałem w tym mieście od 10 lat, a moje dzieci urodziły się w Walencji. Myślałem, że przejdę tam na emeryturę – miałem dobre relacje z kibicami i przeżyłem wiele wyjątkowych chwil.
Ale potem przyszedł Villarreal i powód, dla którego mówimy teraz o europejskim finale. Co sprawiło, że ten sezon drużynie z miasta liczącego zaledwie 50 tysięcy mieszkańców wyszedł tak dobrze?
– Traktowaliśmy każdego rywala w Europie z szacunkiem i mieliśmy trudne mecze w fazach pucharowych. Red Bull Salzburg grał już w Lidze Mistrzów, podobnie Dynamo Kijów. Dinamo Zagrzeb wygrało ligę w Chorwacji. Graliśmy z trudnymi drużynami, ale nie przegraliśmy ani razu. To były poważne mecze, fizyczne. Zagrzeb znokautował Tottenham Hotspur, a oni nie przegrali jeszcze żadnego meczu na swoim stadionie w Europie. Pokonaliśmy ich 1:0 w pierwszym etapie na wyjeździe, w meczu, w którym cierpieliśmy.
– A potem Arsenal w półfinale, topowy rywal i jeden z faworytów rozgrywek. Wygraliśmy 2:1 u siebie, zacięty mecz. Uzyskaliśmy remis w Londynie. Znów cierpieliśmy, znów byliśmy razem. Musieliśmy utrzymać naszą przewagę i graliśmy bardziej defensywnie niż zwykle, podczas gdy Arsenal więcej atakował.

– Dotarliśmy do finału w najlepszym dla nas czasie. Villarreal był już wcześniej w półfinałach, przeciwko Arsenalowi w Lidze Mistrzów (w 2006 roku) i jeszcze trzy razy w Lidze Europy, ostatnio przeciwko Liverpoolowi (w 2016 roku). Teraz więc po raz pierwszy jesteśmy w finale.
– To znaczy bardzo wiele dla klubu i miasta. Jesteśmy też jedyną hiszpańską drużyną, która pozostała. Gramy z Manchesterem United ze wszystkimi ich wspaniałymi piłkarzami. Zakończyli rozgrywki na drugim miejscu w Premier League i są faworytami, ale finał to finał. To 90 minut, a może i więcej oraz rzuty karne. Wszystko może się zdarzyć.
Parejo grał już wcześniej przeciwko United – i wyszedł z tego pojedynku zwycięsko.
– Pokonaliśmy ich w Walencji – mówi o meczu z grudnia 2018 roku, jednym z ostatnich Jose Mourinho w United. – Zremisowaliśmy na Old Trafford, jednym z najlepszych stadionów piłkarskich na świecie. Są jednym z największych klubów w piłce nożnej – spójrz na ich historię, ich tytuły.
– Mają bardzo dobrych zawodników, takich jak Marcus Rashford, Bruno Fernandes i Paul Pogba. W tym roku wzmocnili się Edinsonem Cavanim. Dwóch moich przyjaciół tam jest, Juan Mata i David de Gea. To znakomity zespół z bardzo dobrym menedżerem. Naszą wielką siłą jest jednak nasz kolektyw.
Środowy wieczór będzie dla Parejo 53. klubowym meczem w tym sezonie. Więcej rozegrał tylko Manu Trigueros (54 mecze, jeśli zagra w środę). Ci dwaj należą do najważniejszych zawodników Villarreal obok środkowego obrońcy Pau Torresa i zdobywcy 29 bramek Gerarda Moreno.
– Nie mamy takiego poziomu indywidualności jak Manchester- mówi. – Nie mamy też Lionela Messiego, ale mamy bardzo dobry zespół. Wszyscy wiemy, jak grać, jak bronić i atakować. To jest bardzo ważne i jestem tutaj bardzo szczęśliwy.
Ma nadzieję, że po środowym wieczorze będzie jeszcze bardziej szczęśliwy.
Komentarze