Podróż do domu. Aaron Wan-Bissaka dla The Players’ Tribune o swojej dotychczasowej karierze

The Players' Tribune Damian Domitrz
Zmień rozmiar tekstu:

Aaron Wan-Bissaka we własnym artykule dla The Players’ Tribune otworzył się, opowiadając o swoich początkach z futbolem, buntowniczym wieku, kiedy mógł zaprzepaścić swoją karierę, debiucie w Crystal Palace oraz transferze do Manchesteru United, który przebiegał w dość stresujących okolicznościach. To również wyznanie o wpływie jego ojca, który w pewnym momencie uratował go przed zejściem na złą ścieżkę. Podróż do domu z happy endem.

TREŚĆ ARTYKUŁU I FORMA ORYGINALNE:

Czasami ludzie myślą, że pojawiłem się znikąd.

Pewnego dnia znalazłem się w wyjściowej jedenastce Crystal Palace, a potem pojawiłem się w Manchesterze United, ot tak.

Oczywiście nie tak to wyglądało.

Być może dlatego, że jestem całkiem cichy i powściągliwy, ludzie z zewnątrz odbierają to w taki sposób. Wydaje się, jakbym odniósł sukces z dnia na dzień.

Szczerze mówiąc, nie przeszkadza mi to, że ludzie stawiają takie hipotezy. Mogą myśleć, że jestem nieśmiały czy w jakikolwiek inny sposób. Ci, którzy mnie znają, tak naprawdę, wiedzą, że jestem inny.

Jest wiele rzeczy, których nie wiecie o Aaronie Wan-Bissace.

Pozwólcie zatem, że opowiem wam o podróży, która sprawiła, że znajduję się w tym miejscu.

Pociąg, Tramwaj, Autobus

Z miejsca, w którym dorastałem, New Addington, Croydon, jest dosłownie tylko jedno wyjście, czyli ta sama droga, poprzez którą się tam zjawiłeś. To sprawia, że czujesz się jak… uwięziony, rozumiecie?

To miejsce, w którym łatwo się zatracić. Nie jest to najbogatszy obszar, ale za to jest żywy, przyjazny i aktywny. Panuje tam wspaniały duch wspólnoty. Nigdy nie czujesz się pominięty.

To również miejsce, gdzie łatwo zakochać się w futbolu. Dorastając, grałem bez przerwy, poważnie.

Wewnątrz, na zewnątrz, w ogrodzie, na ulicy, w szkole, w parku, na klatce. Wszędzie.

Przed starym domem moich rodziców jest taka zieleń, większa niż gdziekolwiek indziej. Graliśmy tam cały czas. Dwudziestu lub więcej chłopaków, również dużo starszych. Rozdzielaliśmy się na dziesięcioosobowe drużyny i graliśmy, aż zaszło słońce.

Nie było najlepiej. Czasami nie koszono tam trawy i robiła się ona bardzo długa. Przysięgam, że można było znaleźć w niej wszystko! Pieniądze, psią kupę. A my po prostu graliśmy tam w piłkę.

Dla nas to było Wembley.

A ja byłem Thierrym Henrym.

Kiedy dorastałem, był moim bohaterem. Posiadał tę umiejętność, ten dryg. Wówczas grałem jako napastnik. Strzelałem gole. Gry w obronie nauczyłem się dużo później. Cała ta grupa, z którą kopałem piłkę, może za mnie ręczyć.

Z powodu Henry’ego w swoim klubie nosiłem nawet nr 14. Aaron Wan-Bissaka | Manchester United F.C. | The Players’ TribuneNikt nie znał większej ilości sztuczek ode mnie… może poza moim bratem, Kevinem.

To on zaszczepił we mnie futbol. Dosłownie za nim podążałem, chcąc zrobić wszystko, co robił. Mówiąc szczerze, jest jednym z powodów, dla których dzisiaj znajduję się w tym miejscu.

Kiedy nie graliśmy na trawie, przed naszym domem kredą rysowaliśmy bramki i graliśmy jeden na jednego, strzelając do siebie i ćwicząc sztuczki, dopóki nasi rodzice nas nie zawołali.

Wydaje mi się, że w wieku siedmiu, ośmiu lat widział już, że coś we mnie tkwi. Mogłem robić to, co on, rozumiecie? Byłem jego młodszą wersją.

Uważam, że całe sąsiedztwo mogło to dostrzec.

A co najważniejsze, mój tata to dostrzegł.

Pozwólcie, że opowiem wam trochę o moim tacie, Ambroise.

Przyjechał z moją mamą niedługo przed tym, jak się urodziłem. Kevin urodził się w Niemczech, a jeszcze wcześniej pomieszkiwali w Holandii. Przeprowadzali się wiele razy, ale pochodzą z Demokratycznej Republiki Konga.

W domu rozmawiamy mieszanką francuskiego i angielskiego. Będąc szczerym, mój francuski nie jest dobry a ich angielski również nie. Jeżeli nie znamy jakiegoś słowa w danym języku, to używamy innego!

Gdy dorastałem, ojciec był dla mnie szczególnie surowy. Kiedyś myślałem, że chce mnie po prostu kontrolować, drażnić i powstrzymać od zabawy. Jako dziecko byłem uparty. Nie zawsze słuchałem.

Prawda jest jednak taka, że mnóstwo poświęciłem.

Od 5. do 11. roku życia, po szkole mój tata zabierał mnie i mojego brata na treningi cztery razy w tygodniu.

Pracował jako sprzątacz – oboje moich rodziców pracowało w ten sposób – i czasami musiał wcześniej wychodzić z pracy, aby nas zabrać. Wtedy nie miał nawet samochodu.

Zabierał nas: pociągiem, tramwajem lub autobusem.

Każdy z tych środków transportu był zapełniony osobami dojeżdżającymi do pracy i dziećmi w wieku szkolnym. Kierowcy czasami nas nie wpuszczali, ponieważ pojazd był przepełniony. Wtedy spacerowaliśmy na boisko za szpitalem Bethlem Royal, gdzie graliśmy w piłkę.

W sumie zajmowało to dwie godziny w jedną stronę.

Ale mój tata robił to z nami, niezależnie od tego czy świeciło słońce, czy padał deszcz.

Po szkole czułem się zmęczony, a wyobraźcie sobie, co to oznaczało dla niego!

Robił to, żeby upewnić się, że pojedziemy, że zjedliśmy, napiliśmy się, że mamy buty i stroje.

Trening odbywał się od 18 do 20. Pozostali rodzice czekali w swoich samochodach lub odjeżdżali i wracali. Ale nie mój tata. Stał tam, obserwował i czekał. Czasami na mrozie. Nie zostawiłby nas, nawet gdyby chciał. Gdzie miałby pójść?

Potem wracaliśmy do domu. Zmarznięci, spoceni, głodni.

Takie podróże zostają z tobą.

To poświęcenie.

I mówiąc szczerze, doceniłem to dopiero później.

Nie sądzę, że kiedykolwiek będę w stanie odpłacić moim rodzicom za to, co dla mnie zrobili, ale zawsze będę się starał.

Aaron Wan-Bissaka | Manchester United F.C. | The Players’ Tribune

Kiedy wszystko zaczęło iść po mojej myśli, jedną z pierwszych rzeczy, które zrobiłem, było kupienie im nowego, rodzinnego domu. To coś, czym mogli się cieszyć, na co zasłużyli.

Chciałem, aby wiedzieli, że mój sukces to ich sukces i to, z czego zrezygnowali dla mnie i mojego brata, było tego warte.

Chciałbym powiedzieć, że zaangażowanie i ciężka praca moich rodziców miały na mnie wpływ od najmłodszych lat… ale tak nie było. Gdy dostałem się do Palace, dopadł mnie okres, w którym zacząłem się rozleniwiać. Sprawy mogły potoczyć się inaczej.

Wiecie, jak to jest, kiedy macie 14 lub 15 lat. Poznajecie w szkole nowych ludzi, chcecie trochę porozrabiać, bo to zabawne.

Przestałem traktować treningi poważnie. Czasami nawet je opuszczałem i przestałem zwracać uwagę na moją dietę. Każdego dnia po szkole zachodziłem do sklepu z kurczakiem.

Nie winię nikogo za zaangażowanie mnie w to, to tylko tłum, co nie? Nie znajdowali się w takiej pozycji jak ja, więc mogli robić wszystko. Trochę mnie to wciągnęło i przyznaję, że mi się podobało.

Ale tak, jak powiedziałem, tam gdzie mieszkałem, czułem się, jakbym był uwięziony. Podążając za tłumem, łatwo przejść od zwykłego rozrabiania do angażowania się w inne rzeczy. Powiedzmy… bardziej negatywne rzeczy.

Widziałem wielu ludzi, którzy w ten sposób zaprzepaścili swój talent.

Dzięki mojemu tacie nie jestem jednym z nich. Zatrzymał mnie przed wyruszeniem w inną podróż.

W Palace nikt nie powiedział mi nic bezpośrednio, ale rozmawiali z moim tatą i sugerowali, że to może być mój ostatni sezon, ponieważ się nie staram.

To go zabolało.

Po całej pracy, którą we mnie włożył, po całym wsparciu, poświęceniu, nie potrafiłem sprostać tej niesamowitej szansie. Zaprzepaszczałem to.

Zabronił mi kontaktów z przyjaciółmi, których nie lubił, z ludźmi z niewłaściwego otoczenia. Goniłby mnie, gdyby dowiedział się, że opuszczam trening. Dosłownie, goniłby mnie i kazałby mi tam iść.

Przede wszystkim jednak pamiętam, że po tej rozmowie z klubem usiadł ze mną i powiedział, co się dzieje. To nie był wykład. Po prostu wyjaśnił mi sytuację. Nigdy wcześniej tak do mnie nie mówił.

Czułem jego ból.

Od tamtej pory wiedziałem, że muszę to naprawić.

Nawet po tym, gdy przybrałem dobrą postawę w Palace, minęło trochę czasu, zanim zostałem zauważony.

Na wczesnym etapie sezonu 2017/18 zadebiutowałem jako skrzydłowy w drużynie U-23. Byłem tam najstarszym graczem. Wszyscy w moim wieku albo awansowali do pierwszej drużyny, albo odeszli z klubu. Czułem, że się zasiedziałem. Potrzebowałem nowego wyzwania.

Byłem zdesperowany, aby dostać szansę.

Pierwsza drużyna ściągała nas z młodszych grup, żeby uzupełnić skład. Byliśmy trochę jak manekiny. W ten sposób po raz pierwszy zauważono we mnie obrońcę. Pewnego dnia potrzebowali kogoś na tę pozycję i nie wiem dlaczego, ale wybrali mnie.

Nie poskarżyłem się. To była szansa na angaż. Tak jak w dzieciństwie na trawie, zagrałbym wszędzie.

Rozpoczęliśmy małą gierkę, a naprzeciwko mnie stanął gość, którego miałem kryć, Wilfried Zaha.

Wilf to oczywiście jeden z najlepszych skrzydłowych w Premier Leauge. Zwykł mijać zawodników dla zabawy. Sprawiał, że wyglądało to bardzo łatwo. Wciąż to robi.

Ale może to dlatego, że ja również grałem jako skrzydłowy, po prostu wiedziałem, w którą stronę chce iść. Mogłem czytać w jego myślach. Walczyliśmy dalej. On próbuje iść w jedną stronę, a ja pokazuję mu drugą. Właściwie to rzucałem mu wyzwanie.

Trenerzy i pozostali zawodnicy zachęcali mnie i chwalili. Zaufajcie mi, nie zawsze tak jest, gdy dzieciaki otrzymują powołanie do pierwszej drużyny.

Po chwili nawet Wilf powiedział do mnie: „Daj mi spokój i idź na drugą stronę boiska, okej?”

Wydaje mi się, że wtedy mnie zauważyli. Nie jako kolejnego Thierry’ego Henry’ego czy zręcznego skrzydłowego, ale jako twardego bocznego obrońcę.

Po tamtej sesji treningowej porozmawiałem z moim trenerem z kadry U-23 o zmianie pozycji. Początkowo mu się nie spodobało, ale zgodził się. Mnie chodziło o wszystko, co zbliżyłoby mnie do pierwszego zespołu!

W styczniu 2018 roku regularnie trenowałem z drużyną seniorów jako boczny obrońca. Wziąłem udział w tourze i obozie przygotowawczym, ale wciąż grałem tylko dla U-23.

Byłem sfrustrowany.

Aaron Wan-Bissaka | Manchester United F.C. | The Players’ Tribune

Podczas okna transferowego poprosiłem o wypożyczenie i zdobycie doświadczenia. Nie chciałem, aby kolejny rok zakończył się tak samo. Roy Hodgson wezwał mnie do siebie, gdy miałem wolne. Do końca okienka pozostały dwa dni. Byłem przekonany, że powie tak. Nie dzwoniłby do mnie bez powodu. Nie zamierzam kłamać, byłem podekscytowany.

Ale on po prostu powiedział mi „nie”. To tyle. Co gorsza, kazał mi trenować w dzień wolny!

Wkurzyłem się.

Po co mnie trzyma?!

Kilka tygodni później w sobotę mierzyliśmy się z Tottenhamem. W piątek, zanim trener przedstawił nam skład, normalnie trenowaliśmy.

Mieliśmy mały kryzys związany z kontuzjami, policzyłem ludzi na sali i zdałem sobie sprawę, że mam szansę, aby pojawić się na ławce. Dostępnych było zaledwie 17 graczy, a nikt inny z drużyny U-23 nie był tak blisko pierwszej drużyny jak ja.

Pomyślałem: „Nie ma mowy, to miejsce musi być moje.”

Przeczytałem skład od dołu do góry.

Spoglądam na zmienników… Nie ma mnie tam, ale dwóch innych graczy z U-23 jest.

Moje serce zamarło.

Zastanawiałem się, czy menedżer robi sobie ze mnie jaja?!

Wtedy ktoś mnie trąca.

„Gratulacje!”

„Brawo gościu!”

„Gratki!”

Że co?

Wtedy to zobaczyłem. Znajdowałem się w wyjściowej jedenastce. Na prawej obronie.

AARON WAN-BISSAKA.

Pierwszą rzeczą, o której myślę, jest… Wan-Bissaka? Wyglądało to dziwnie. Dorastając, nigdy nie byłem Wan-Bissaką. Byłem po prostu Aaronem Bissaką.

Otrzymałem nową pozycję i nową tożsamość.

Sam dzień meczu był szalony.

Tuż przed pierwszym gwizdkiem sędziego czekałem z Damienem Delaneyem.

Wiedział, że czeka mnie debiut i zachęcał mnie, mówiąc standardowe rzeczy jak: „Czekałeś na to. Graj bez strachu i wszystko będzie dobrze. Graj bezpiecznie.”

Jeden tekst utkwił mi w pamięci. Powiedział: „Po tym meczu wszystko się zmieni. Zmieni się całe twoje życie.”

„Przyjaciele będą chcieli, żebyś wyszedł tylko po to, aby odbudować zerwane przyjaźnie. Ludzie zaczną próbować sprzedawać ci różne rzeczy. Media będą skupione na tobie.”

„Każdy po prostu cię chce.”

Wówczas mu nie wierzyłem, ale miał rację.

W tym wąskim tunelu na Selhurst Park patrzyłem przed siebie, myśląc o radzie Delaneya. Odmówiłem modlitwę. Byłem zdenerwowany. Nienawidzę czekać.

Pamiętam, jak myślałem: „To będzie długi mecz. Intensywność będzie inna niż w U-23.” Grałem przeciwko Harry’emu Kane’owi, Delle Alliemu, Sonowi…

Gdy wyszliśmy z tunelu, ogarnąłem wzrokiem cały stadion. 25 tysięcy ludzi, hałas, koloryt… Nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczyłem. Wtedy zdałem sobie sprawę: „To jest właśnie to. To jest moment, na który czekałeś.” Aaron Wan-Bissaka | Manchester United F.C. | The Players’ TribuneKolejną rzeczą, jaką pamiętam, jest pierwszy wślizg. Wykonałem go na Benie Daviesie. Ruszył na mnie z piłką przy nodze.

Nie wiedział jednak, jak długie mam nogi. Nikt nie miał o tym pojęcia.

Rozciągnąłem się, wygarnąłem mu piłkę i przerwaliśmy kontrę.

Publiczność ryknęła, jakbym zdobył bramkę. Wspierali mnie!

Przegraliśmy 0:1, ale zagrałem dobrze. Zadebiutowałem jako piłkarz Premier League.

Mój tata napisał do mnie po meczu.

„To dopiero początek.”

Paszport

Pierwszą rzeczą, którą dostrzegasz w Manchesterze United, jest to, że wszystkie jest ogromne.

Pamiętam, kiedy latem 2019 roku pojechałem podpisać kontrakt na boisku treningowym. Przejeżdżaliśmy obok farm i lasów, jak na pustkowiu. Myślałem sobie, gdzie jesteśmy, co to jest?

Potem nagle pojawił się kompleks, którego nigdy wcześniej nie widziałem… boiska, budynki, rozmiar wszystkiego. To zupełnie inny poziom. Gdziekolwiek idziesz, widzisz historię klubu, na zdjęciach z odniesieniami do piłkarzami, trofeów i wcześniejszych sukcesów.

To wszystko jest ogromne. To największy klub na świecie.

Początkowo to nie zadziałało. Przecież nie tak dawno temu dopiero zadebiutowałem w Palace.

Nie będę kłamał, stresowałem się przeprowadzką. Czy byłem gotowy? Czułem, że w Palace mam niedokończone sprawy, że pomogliby mi się jeszcze rozwinąć, zanim odejdę. Od zawsze planowałem zostać dłużej.

Po tym, jak bardzo chciałem się przedostać do pierwszej drużyny, czułem, jakbym, wskoczył w inne życie z dala od domu, z dala od moich rodziców i rodziny.

Ale… zgłosił się po mnie Manchester United.

Takie oferty nie pojawiają się codziennie, wiecie o czym mówię?

Jeżeli powiesz nie, możesz nie otrzymać kolejnej szansy. United mają tendencję do kupowania graczy na dłuższą metę. Przez długi czas mogą nie potrzebować kolejnego prawego obrońcy.

Po tym, jak podpisałem kontrakt, udałem się z przyjaciółmi na kilkudniowe wakacje na Ibizę, aby odpocząć, zanim transfer oficjalnie zostanie ogłoszony.

Świętowałem tam, zanim to upubliczniono, ale ciągle to do mnie nie docierało… „Czy jestem teraz piłkarzem Manchesteru United?”

Największe zderzenie z rzeczywistością miał jednak miejsce niedługo potem, gdy zginął mój paszport.

Następnego dnia musiałem opuścić Ibizę, aby po raz pierwszy spotkać się z zespołem i polecieć do Australii na przedsezonowe tournee.

To miał być pierwszy raz, kiedy poznam nowych kolegów z drużyny. Po raz pierwszy będę reprezentował United. W zasadzie pierwszy dzień mojej pracy.

Ale mój paszport zniknął.

Po prostu przepadł.

Zacząłem panikować. Obszukałem całą willę. Myślałem: „Co ja teraz zrobię? Przecież w niedzielę muszę być w Australii! Nawet nie poznałem moich nowych kolegów z drużyny… Co to za pierwsze wrażenie!”

W końcu mój agent zadzwonił do United i wyjaśnił, co się stało. Powiedzmy, że mnie kryli. Nie wiem jak, ale rozwiązali tę sprawę.

W ciągu jednego dnia załatwili mi nowy paszport.

To chyba Manchester United!

Kiedy w końca spotkałem się z drużyną, przejmowałem się, że będą patrzeć na mnie z góry, bo wiecie, podchodzę z „mniejszego” zespołu. To klub Paula Pogby, Marcusa Rashforda, Davida de Gei. Supergwiazdy.

Ale tak naprawdę było odwrotnie.

Wszyscy byli bardzo mili i ciepło mnie przyjęli, upewniając się, że wszystko jest w porządku.

Nawiązałem więź z takimi gośćmi jak Axel Tuanzebe. On też pochodzi z Konga i na początku bardzo mi pomógł. Podobnie jak Marcus Rashford, Mason Greenwood i Brandon Williams. Jest spora grupa chłopaków w moim wieku. Trzymamy się blisko. W szatni jest również wielu francuskojęzycznych zawodników. Pora, abym nauczył się hiszpańskiego!

Nie musiałem długo czekać na mój debiut w United.

Przypadł on na 11 sierpnia 2019 roku. Manchester United vs. Chelsea na Old Trafford.

Cały ten dzień był spełnieniem marzeń. Pamiętam, jak uderzyło mnie to, że są to pierwsze drużyny, które ja i mój brat wybralibyśmy w grze FIFA… z wyjątkiem tego, że w jednym z nich gram w prawdziwym życiu!

W szatni United koszulki wiszą w kolejności do pozycji na boisku, więc moja znajdowała się pomiędzy Davidem de Geą a Victorem Lindelofem. Numer 29, WAN-BISSAKA. To wciąż surrealistyczne.

Wróciłem pamięcią do mojego debiutu w Palace 18 miesięcy wcześniej i wszystkiego, co doprowadziło do tego momentu.

Do tych długich podróży z moim tatą.

Do zmiany pozycji na prawą obronę.

Do rozmowy z Delaneyem.

Tak jak na Selhurst Park, przyznaję, że zacząłem się denerwować, gdy stałem w tunelu. Kiedy jednak wychodzę na boisko, stres ustępuje. Nie jestem nieśmiały. Tak naprawdę nigdy nie byłem.

W momencie, kiedy pojawiam się na murawie, po prostu skupiam się na swojej grze. To działa tak, jakbym wiedział, co muszę zrobić. Równie dobrze mógłbym wrócić na pole w New Addington i znowu bawić się z moimi kumplami, unikając psich odchodów.

Pokonaliśmy Chelsea 4:0.

To był wspaniały występ w ofensywie, ale dla mnie najważniejsze było czyste konto.

To uczucie, gdy 70 tysięcy ludzi wznosi doping, kiedy wykonujesz wślizg, skandując twoje imię, jest… szczerze, nie umiem wyrazić tego słowami.

Jedyny sposób, w jaki mogę to opisać, to powiedzieć, że czuję że udało mi się tego dokonać.

Czuję się jak w domu.

 

Komentarze

Podobne wpisy

Najnowsze