Felieton dla ManUtd.pl: Manchester United jest jak donut

Paweł Waluś
Zmień rozmiar tekstu:

Zakończenie okienka transferowego to zawsze dobry moment na małe podsumowania. Jak została wzmocniona kadra klubu, jak wyglądają działania finansowe, jakie są przewidywania na najbliższy sezon. W przypadku Manchesteru United szczególnie ostatnie pytanie jest zaskakująco skomplikowane.

Gdyby ktoś przed okienkiem transferowym powiedział mi, że drużynę „Czerwonych Diabłów” wzmocnią Jadon Sancho i Raphael Varane, stwierdziłbym, że to bardzo udane okienko transferowe. Gdyby dodał, że Daniel James zostanie wymieniony na Cristiano Ronaldo, złapałbym się za głowę i zakrzyknął, że to pora na podbój Europy. I teoretycznie tak właśnie jest. Ale nie do końca.

Kiedy myślę o zakończonym już okienku transferowym, do głowy od razu przychodzą mi słowa Florentino Pereza, niesławnego założyciela niesławnej Superligi. O tym, że największe kluby mają za mało pieniędzy, kryzys i tak dalej. Ten sam człowiek zaoferował PSG niemal 200 milionów euro za zawodnika, któremu za rok wygasa kontrakt. Nie wiem jak to się dzieje, że największe kluby mają problemy z płynnością finansową, naprawdę nie wiem.

Leo Messi, Cristiano Ronaldo, Sergio Aguero, Gianluigi Donnarumma, Antoine Griezmann, Sergio Ramos, Raphael Varane, Jadon Sancho, Romelu Lakaku, Achraf Hakimi, Jack Grealish – oni wszyscy zmienili klub w trakcie tego okienka, a i tak nie wymieniłem wszystkich wielkich nazwisk. O krok od przejścia do Realu był Kylian Mbappe. PSG ostrzyło kły na Erlinga Haalanda. Harry Kane chciał zmienić barwy klubowe. O nowych wyzwaniach przebąkiwał Robert Lewandowski. Tak, to z całą pewnością było intensywne okienko.

Z tej perspektywy wzmocnienia Manchesteru United nie są już tak imponujące. Oczywiście nie chcę ich tutaj umniejszać, bo każdy z pozyskanych zawodników stanowi wartość dodaną do składu. Szczególnie powrót Cristiano Ronaldo rozgrzał serca i wyobraźnie kibiców „Czerwonych Diabłów”. Chodzi mi tylko o to, że niemal każdy rywal może powiedzieć o sobie to samo.

O co chodzi z tym donutem?

Twitter to jednocześnie wspaniałe i przerażające miejsce. Rozmach ludzkiej bezmyślności, której można doświadczyć na tym portalu potrafi wypompować ze mnie wiarę w nasz gatunek. Z drugiej strony, czasem trafiają się perełki, jak tweet, który stanowi inspirację dla tego tekstu.

„Manchester United jest jak donut. Opakowany dookoła, ale pusty w środku”. Każdy, kto oglądał spotkania z Southampton oraz Wolverhampton wie już, o czym piszę. Nawet więc kiedy wydawałoby się, że „Czerwone Diabły” zanotowały bezbłędne okienko transferowe, znajdą się podstawy do narzekania. Co niniejszym zaczynam robić.

Fred bez Scotta McTominaya jest jak Flip bez Flapa. Jak Wojciech Mann bez Krzysztofa Materny. Jak czterej pancerni bez psa. To po prostu nie działa. Piłka nożna ma jednak taką specyfikę, że czasem zawodnicy po prostu nie mogą grać. Przez kontuzje albo z jakiejkolwiek inne przyczyny. I tu pojawia się problem.

Środek pola Manchesteru United bez Scotta McTominaya jest jak krater wyryty przez meteoryt w powierzchni ziemi. Trudno konstruować jakąkolwiek sensowną akcję, kiedy jest problem z przetransportowaniem piłki z defensywy do ofensywy, bez uprzedniego oddania jej drużynie rywali. A opieranie swoich mistrzowskich ambicji na zdrowiu jednego piłkarza jest dosyć karkołomne.

Finanse, ach finanse

Jednocześnie trudno jest mi mieć pretensje do kogokolwiek w Manchesterze United. Pozyskanie Sancho, Varane’a oraz Ronaldo to na pewno bardzo skomplikowane operacje, które przede wszystkim pożerają spore ilości pieniędzy. Podziwiam brak wyobraźni ludzi, którzy sądzili, że pozyskane za Daniela Jamesa 25 milionów wystarczy do zakupu defensywnego pomocnika. Dosyć oczywistym jest dla mnie, że te pieniądze zostaną przeznaczone do spłacenia pobytu Cristiano Ronaldo na Old Trafford. Umówmy się, Portugalczyk za darmo nie pracuje. Jego agent też nie.

Szkoda, że CR-chyba-7 nie może cofnąć się do środka pola i zaryglować go z taką łatwością, z jaką przychodzi mu strzelanie bramek. W ogóle jego przybycie, jeśli mam być szczery, rodzi sporo przyjemnych odczuć, ale i wątpliwości. Po prostu robi się tłoczno. Co z Edinsonem Cavanim? Gdzie miejsce dla fenomenalnego w tym sezonie Greenwooda? Jadon Sancho? Marcus Rashford? Dla kogoś zabraknie miejsca. No tak, jest jeszcze Paul Pogba. Przed Solskjaerem z całą pewnością spore wyzwanie, aby okiełznać ten poziom emocji i ego w jednej szatni.

Czy jest to pozytywny ból głowy? To się okaże, jednak z całą pewnością, jeśli Manchester United chciał rywalizować z Manchesterem City albo Chelsea i jeszcze cokolwiek osiągnąć w Europie, to potrzebował kadry na tym poziomie. Norweg dał się również poznać jako osoba, która całkiem sprawnie radzi sobie z ludzkimi charakterami, więc to dodaje mi nieco optymizmu.

I zostaje ten przeklęty środek pola. Zagubiony Fred. Matić, którego ktoś wypuścił na podwójnym spowolnieniu. Nieistniejący Van de Beek. Holender pozostaje dla mnie mniej oczywistą opcją na rozwiązanie tego problemu. Bardziej prawdopodobne? Wzmocnienia zimą. Tak jak to było z Bruno Fernandesem.

Boże, chroń McTominaya.

Komentarze

Podobne wpisy

Najnowsze