UTD Unscripted – Tim Howard: mój wymarzony transfer do Anglii

manutd.com Patryk Tabak
Zmień rozmiar tekstu:

W najnowszym wydaniu cyklu UTD Unscripted swoimi wspomnieniami podzielił się Tim Howard. Amerykanin wrócił pamięcią do swojego transferu do Manchesteru United. Choć największą część swojej kariery Howard spędził w Evertonie, czas spędzony na Old Trafford jest dla niego bardzo sentymentalny.

Tekst Tima Howarda dla UTD Unscripted – treść oryginalna

Miałem prawdopodobnie około 15-16 lat, gdy zdecydowałem, że chcę kontynuować karierę w piłce. Wtedy jednak nie było tak jasnej ścieżki rozwoju, która występuje teraz. Dla dzieciaka dorastającego w okolicach Nowego Jorku i New Jersey w latach 90. pozostawało to głównie w sferze marzeń.

Nie miałem pojęcia jak i gdzie, ale zawodowe granie w piłkę było moim marzeniem.

Na tamtym etapie byłem zaangażowany i uzależniony od futbolu już 10 lat. W Ameryce jest bardzo dużo sportów do wyboru. Musiałem wybrać jeden, postawiłem na piłkę nożną i to był strzał w dziesiątkę. Pokochałem ten sport od pierwszego dnia.

Zawsze jest tak, że duży dzieciak idzie do bramki. Ja taki byłem, więc stałem między słupkami. Moi trenerzy pozwalali mi grać w połowie w bramce, a w połowie w polu tylko po to, żebym był szczęśliwy, jednak z czasem pokochałem swoją rolę bramkarza.

Dorastając, w okolicy w której mieszkałem jedynymi transmitowanymi rozgrywkami była Serie A, więc oglądałem jej bardzo dużo. Mimo to wiedziałem, co wynikało z wielkości Manchesteru United, wiedziałem, że mają tego wielkiego faceta w zielonej koszulce między słupkami. Później dowiedziałem się, że to Peter Schmeichel. Nie miałem jednak żadnych idoli, plakatów w pokoju, ani nic z tych rzeczy. Po prostu miałem swoje marzenie.

Z czasem to marzenie nieco się rozwinęło, gdy zdałem sobie sprawę, że chcę grać w Europie. Nie miałem pojęcia co to tak naprawdę oznacza, w której lidze będę grał, ale po prostu wiedziałem, że chcę występować w Europie. Wystarczyło wsadzić mnie do samolotu.

Tim Howard's final match back home is backdrop to pivotal clash - Once A  Metro
Once A Metro

Byłem w MLS przez pięć lat z Metrostars, a w ostatnim roku zaczynałem grać. W tym samym czasie byłem też zauważany przez selekcjonera seniorskiej reprezentacji. Bruce Arena dał mi dobre doświadczenia dzięki treningom z Kaseyem KelleremBradem Friedelem. Podczas jednego z obozów treningowych w styczniu 2003 roku byłem w pokoju hotelowym, gdy zadzwonił telefon.

To był Tony Coton. Trener bramkarzy Manchesteru United.

Powiedział mi, że klub mnie obserwuje i nadal ma w planach to robić, a ja powinienem dalej robić to co robię. Pod tym warunkiem nasz kontakt miał być utrzymany. To było wszystko, koniec rozmowy.

Oczywiście natychmiast skontaktowałem się z moim agentem, potem z mamą, a następnie podzieliłem się tą wiadomością z kolegami z drużyny. Nie jestem pewien kto z nich mi uwierzył, nie wiem nawet czy ja sam wierzyłem w to co się stało, ale sama rozmowa telefoniczna była dla mnie wystarczająca. Świadomość, że obserwuje mnie Manchester United sprawiła, że czułem się niesamowicie.

Kilka miesięcy później, w maju, Tony Coton przyjechał obejrzeć mój pierwszy mecz w dorosłej reprezentacji przeciwko Meksykowi. Rozegrałem całkiem dobre spotkanie. Później tego lata doszło do transakcji, ja dostałem pozwolenie na pracę i ten moment okazał się początkiem wszystkiego. Było kilka początkowych wpadek – sir Alex Ferguson zamienił słowo z menedżerem Metrostars, bo nie chciał, abym po podpisaniu umowy z Man Utd grał w ostatnim meczu MLS, z kolei potem na prezentacji założyłem niebieską koszulę z krawatem i dopiero później zorientowałem się, że to było głupie. Poza tym wszystkim pierwszy sezon był jednak niesamowity.

Tony Coton: Tim Howard was to blame for his Man United failure, not me
ESPN

Tak się złożyło, że Manchester United akurat był na przedsezonowym tournee w USA, więc spotkałem się z drużyną w Portland, w stanie Oregon. Wtedy wiedziałem już wszystko o moim nowym klubie i jego zawodnikach, więc przebywanie z nimi w szatni było naprawdę dziwne. Roy KeaneRuud van NistelrooyPaul ScholesRyan GiggsOle Gunnar Solskjaer… Patrząc na to z perspektywy czasu, przebywanie w otoczeniu tych piłkarzy na tak wysokim poziomie było wielkim przywilejem.

Byłem młody, ale grałem już od dłuższego czasu i stale się rozwijałem, więc myślałem, że jestem przyzwoitym bramkarzem. Dopiero jednak treningi strzeleckie pod koniec sesji były prawdziwą edukacją. Przez połowę czasu mogłem nawet nie zobaczyć piłki. Kiedy już dotykałem futbolówki, uświadamiałem sobie, jak wysoki są standardy i jak bardzo muszę się poprawić. I to jak najszybciej.

Wóz albo przewóz!

Na szczęście zaaklimatyzowałem się, wszystko się poprawiło, sprawy przybrały lepszy obrót, a Sir Alex Ferguson dał mi szansę debiutu. Był to mecz z Arsenalem o Tarczę Wspólnoty. Co to był za dzień… Gdy patrzę wstecz, zastanawiałem się jak ja w ogóle grałem i co sprawiło, że menedżer na mnie postawił, ale nie mam powodów do narzekań. Mecz zakończył się wynikiem 1:1 i doszło do rzutów karnych, ja obroniłem kilka jedenastek i wygraliśmy trofeum. Opowiedzmy o tej bajkowej historii…

 

Fabien Barthez odszedł na wypożyczenie do Marsylii, więc o miejsce w bramce walczyłem z Royem CarrollemRoy był świetny i bardzo dobrze się dogadywaliśmy. Wciąż mam do niego sentyment. Kiedy jesteś drugim bramkarzem, rozpaczliwie liczysz na to, że pierwszy wybór menedżera popełni błąd. Desperacko liczysz na to, że twoja drużyna wygra 5:4, bo chcesz dostać kolejną szansę na grę. Jako bramkarz sprawa jest prosta – albo grasz albo nie. Nie dostajesz kilku minut na koniec. Z Royem jednak nigdy tego nie czułem, naprawdę dobrze się ze sobą dogadywaliśmy.

Jeśli chodzi jednak o rywalizację w całym składzie, to to było szaleństwo. Wszyscy byli najlepsi, dawali z siebie wszystko, oczekiwali od siebie nawzajem wszystkiego co najlepsze. Każdy musiał wykonywać swoją pracę najlepiej jak potrafi, ponieważ wiedział, że jeśli tego nie zrobi, to zostanie zastąpiony przez innego zawodnika klasy światowej albo klub po prostu wyjdzie na rynek transferowy i kupi tego kogo chce.

Ogólnie rzecz biorąc, mój pierwszy sezon w Manchesterze United był wspaniały, choć była na nim jedna czarna plama, którą był mecz z Porto w Lidze Mistrzów na Old Trafford. Z biegiem lat pogodziłem się z tym, że zapoczątkowałem karierę Jose Mourinho (oczywiście żartuję), ale wtedy nie byłem w stanie pojąć wielkości tego błędu. Jeśli chodzi o mnie, to udało mi się początkowo uratować sytuację z rzutu wolnego. Zdawałem sobie sprawę, że ludzie uważali to za błąd, ale nie mogłem tego zrozumieć.

The footballer no Man Utd fan is proud to talk about" - Where are they now?  The Red Devils XI from Cristiano Ronaldo's debut
Squawka

Byłem jednak młody, miałem 22 lata, więc nie byłem w stanie zrozumieć wszystkiego aż do lat późniejszych. Pod koniec mojej kariery mógłbym ocenić jeden z moich występów i  powiedzieć dokładnie, co zrobiłem dobrze a co źle, ale w wieku 22 lat nie byłem na tym etapie. Pod wieloma względami byłoby świetnie przejść do Manchesteru United dekadę po tym, jak ja to zrobiłem. Jednak dzisiaj, gdy jestem już bogaty w to doświadczenie, nie ma mowy, żebym kiedykolwiek żałował, że dołączyłem do zespołu w tak młodym wieku. Jeśli masz szansę iść i grać dla Man Utd, robisz to i nie zadajesz pytań. W takim zespole z góry wiesz, że będziesz walczył o trofea. Tak właśnie było pod koniec pierwszego sezonu.

Wiedziałem wszystko o historii FA Cup na długo przed tym, jak w nim zagrałem. Tak jak trudno było oglądać w Ameryce zbyt wiele meczów, tak FA Cup otaczał pewien romantyzm i mistyka. Osobiście, mimo że nie wygraliśmy Premier League, uważałem, że był to znakomity rok. Zostałem wybrany do drużyny roku PFA (Professional Footballers’ Association – przyp. red.) i zdobyłem Tarczę Wspólnoty. Możliwość zagrania w finale FA Cup przeciwko Milwall była wisienką na torcie.

To była dla mnie szansa na zapisanie się na kartach historii jako drugi Amerykanin, który wygrał FA Cup. Ponadto w Premier League grało wówczas jeszcze dwóch amerykańskich bramkarzy. Ja, jako 22-latek, uważałem się za najlepszego, więc próbowałem włączyć się do rozmów z nimi. Zdobycie FA Cup w Cardiff było niesamowite, dla mnie osobiście to był wyjątkowy moment. To zwieńczyło wspaniały debiutancki sezon.

Oczywiście potem przyszedł Edvin van der Sar i stał się światowej klasy bramkarzem. Byłem więc szczęśliwy, że odszedłem na wypożyczenie do Evertonu, gdzie spędziłem 10 wspaniałych lat, ale na czas spędzony w Manchesterze United patrzę z sentymentem. Mogłem grać z najlepszymi zawodnikami z najlepszych drużyn „Czerwonych Diabłów” w historii, a także z młodym Cristiano RonaldoWayne’em Rooneyem. Czego mam żałować? Takiej okazji ot tak się nie dostaje. Nie możesz o tym nawet marzyć.

Komentarze

Podobne wpisy

Najnowsze