The Athletic: Rozwój Ethana Lairda. „Chcę wedrzeć się na szczyt z Manchesterem United”

The Athletic Łukasz Pośpiech
Zmień rozmiar tekstu:

Ethan Laird regularnie pojawia się w naszych raportach z wypożyczeń i regularnie zachwyca nie tylko redakcję manutd.pl, ale i obserwatorów z Wysp. O ile w ubiegłym sezonie, gdy był wypożyczony do MK Dons, dał próbkę swoich umiejętności, to obecnie wszedł na zupełnie inny poziom. Grą w Championship oddala wszelkie wątpliwości, a swoimjego profil może okazać się ratunkiem dla prawej strony ekipy Solskjaera czy kogokolwiek, kto przejmie Manchester United po Norwegu. Obecną sytuację młodego Anglika podsumował Laurie Whitwell w świetnym materiale na łamach The Athletic.

TREŚĆ ARTYKUŁU ORYGINALNA – LAURIE WHITWELL – THE ATHLETIC:

Ethan Laird opisuje swój przełomowy moment, czyli dzień w Akademii Manchesteru United, gdy odkrył w sobie ofensywną iskierkę, która dziś sprawia, że jest gwiazdą Swansea City.

– Podczas mojej gry w zespole do lat 15 trenowaliśmy z trenerem nazywającym się Clayton Blackmore — wspomina Laird. Blackmore był kiedyś jednym ze skrzydłowych Fergusona i wygrał nawet jeden tytuł Premier League, FA Cup i Puchar Zdobywców Pucharów. – Trenowaliśmy w klatce, w której robiło się głośno i intensywnie. Piłka nie wypadała poza pole gry, bo boisko obudowane było ścianami. Siatki były szerokie, a my graliśmy tam jako 14, 15, 16-latkowie, mieszając grupy wiekowe. Po prostu w ten sposób się bawiliśmy.

– Podczas jednej z takich sesji Clayton Blackmore dołączył do nas. Wciąż dostawałem piłkę i podawałem ją od razu. Trener powiedział mi wtedy, że powinienem dryblować. Pomyślałem, że spróbuję, a kiedy ominąłem kilku piłkarzy i prawie wbiłem gola, sam siebie zaskoczyłem. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie robiłem. Usłyszałem od trenera, że najwyraźniej znaleźliśmy moją mocną stronę i że powinienem nad nią pracować. Dlatego też gdy tylko miałem piłkę, próbowałem przejść wszystkich. Wtedy odkryłem swoją boiskową tożsamość i stałem się atakującym prawym obrońcą.

Laird od dawna jest uważany za prospekt Manchesteru United. Pojawił się dwukrotnie w seniorskiej kadrze w 2019 roku, ale jego progres został spowolniony przez kontuzje. Dziś, na południu Walii, Laird jest już w pełni sprawny i pokazuje się z takiej strony, która podbudowuje przekonanie, że może być przyszłością Old Trafford.

Tylko czterech zawodników skutecznie wykonało więcej dryblingów w Championship niż Laird. Wszyscy z nich są pomocnikami lub napastnikami, a on gra na prawym wahadle.

Zanotował też już cztery asysty we wszystkich rozgrywkach i zachwycił trybuny wypełnione fanami Swansea, opanowując niemożliwą piłkę w meczu z Cardiff i zagrywając ją do Jamiego Petersona. Ten z kolei wystawił futbolówkę Jake’owi Bidwellowi, który wzbudził radość Liberty Stadium podczas wygranej 3:0. Taka atmosfera jest dla piłkarza nowym doświadczeniem, bo do tej pory rozwijał się na poziomie młodzieżowym i na pustym stadionie MK Dons.

– Kibice byli niesamowici – mówi Laird.Pamiętam swój pełny debiut w Bristolu. Było strasznie głośno. Niemal to czułem, a wsparcie pomogło mi. Lubię słyszeć fanów, bo mnie to napędza.

Laird miał kilka opcji latem po tym, jak zaimponował w League One w końcówce ubiegłej kampanii, ale gdy tylko Swansea wykazało zainteresowanie, piłkarz podjął niemal natychmiastową decyzję. Oznaczało to dla niego powrót pod skrzydła Russela Martina, który zapewnił mu dobry mentoring w MK Dons, a także którego system 3-4-3 umożliwia Lairdowi wycieczki do przodu w strefy, w których najlepiej wywiązuje się ze swoich obowiązków.

– Moje odejście na wypożyczenie było ważne. Dotarłem do punktu, w którym nikt nie dostrzegał już, co potrafię. Miałem długą przerwę spowodowaną kontuzjami. Wiedziałem, że muszę sam wprowadzić się na scenę. Kilka osób dziwiło się, że wybrałem League One. To mimo wszystko męski futbol, w którym musisz wyjść na boisko i pokazać, co potrafisz. Jeśli tego nie umiesz zrobić, nie nadajesz się do Premier League.

– Wiele wyniosłem z MK Dons i ze względu na to wiedziałem, że jeśli będę znów pracować z Russelem Martinem, będę miał świetną okazję na dalszy rozwój. Omówiłem z nim jego plan na mnie, a cały sztab to wspaniali profesjonaliści. Dla mnie ta decyzja była instynktowna, jeśli mam być szczery.

Na boisku widać entuzjazm Lairda. Stał się ulubieńcem fanów Swansea ze względu na agresywne rajdy i techniczne przyjęcia. W Luton Laird posłał świetne podanie do Joela Piroe, dzięki któremu zdobył swoją pierwszą asystę w rozgrywkach. Była to przy okazji bramka na wagę remisu w starciu, które Swansea przegrywało wcześniej 0:3.

Druga asysta to mecz z Peterborough, gdy wyciągnął z formacji kryjącego go piłkarza, obrócił się przy linii bocznej zebrawszy piłkę od Ryana Bennetta i posłał niskie dośrodkowanie do Bidwella. W Coventry z kolei Laird pognał między obrońcami i ściął do środka dwa razy, oszukując dwóch przeciwników. Następnie uraczył podaniem Piroe, zanim przeciwnicy go sfaulowali. Ian Maatsen, czyli obrońca Coventry na wypożyczeniu z Chelsea miał z nim tego dnia ogromny problem.

To wszystko bardzo zachęcające przebłyski jak na 20-latka, który bez arogancji wyraża swoje ambicje. – Chcę dostać się na szczyt z Manchesterem United, a to mi pomoże. Krok po kroku. Manchester United lubi mieć piłkę w posiadaniu i atakować na wysokich obrotach, a to dokładnie ten styl gry, który widzimy w Swansea.

Oczywiście Laird monitoruje sytuację w swoim macierzystym klubie. – Sukcesy „Czerwonych Diabłów” wpływają na mnie i chciałbym, żeby dobrze im szło. Uważnie im się przyglądam. Nie mogę się doczekać, aż wykonam krok naprzód i wierzę, że jestem w stanie pomóc Manchesterowi United. Na ten moment muszę to jednak udowodnić.

Manchester United również z wielką uwagą monitoruje Lairda. Les Parry, czyli menedżer wypożyczeń i jego pomocnik Danny Keough są z nim w regularnym kontakcie. – Dzwonią do mnie przynajmniej dwa razy w tygodniu, żeby sprawdzić, czy czuję się dobrze i żeby ocenić moje wyniki. Oni mnie śledzą! To zawsze tak wygląda, jeśli ktoś opuszcza klub.

– Mam też kontakt ze sztabem pierwszego zespołu. Darren Fletcher pisze do mnie, co jest bardzo miłe, bo gdy jesteś daleko od domu, to możesz poczuć się zapomniany. Jednak klub cały czas mnie sprawdza. Dostaję krótkie wiadomości z gratulacjami i życzeniami dobrej gry. To pomaga mi się zmotywować.

Chociaż Ole Gunnar Solskjaer próbował formacji 3-4-1-2 w ostatnich meczach, Manchester United tradycyjnie gra czwórką obrońców. To dlatego klub chce, by Laird zdobył odpowiednią edukację defensywną. Swansea to zespół dominujący posiadanie piłki, z najwyższą średnią w lidze na poziomie 65%, ale Laird utrzymuje, że rozwija także umiejętności na wypadek, gdy to rywale mają piłkę.

– Obrona to podstawowe zadanie bocznego obrońcy. Jeśli nie dajesz się omijać w akcji jeden na jeden, to w rezultacie odzyskasz piłkę. Inaczej jest z wahadłowymi, bo nie jestem tak często w pozycji obronnej, ale zdecydowanie muszę dużo biegać, by wrócić. Mogę być wysoko w pressingu, ale jeśli gra przeniesie się bliżej naszej bramki, jestem zmuszony przebiec 80 jardów, wracając.

– Zdarza się, że przegrywasz pojedynki i jesteś poza pozycją. Jednak kiedy wracasz, stoper musi się już cofać, więc obowiązkiem wahadłowego będzie spełnianie roli bocznego obrońcy. Lubię te zadania. Są one dla mnie dobre pod względem sprawnościowym, a także pod kątem wiedzy na temat bronienia w stanie zmęczenia.

Znajomość własnego ciała stała się kluczowym elementem drogi Lairda. Odniósł wcześniej kilka kontuzji ścięgna udowego, ale na ten moment rozumie już coraz więcej na temat działania ludzkiego organizmu. Spędził sporo czasu poza grą po meczu w sierpniu 2019 w ramach EFL Trophy (strzelił wówczas gola po asyście Williamsa) przeciwko Rotherham, a następnie uraz odnowił się w grudniu. Z tego powodu nie zagrał więcej w kadrze seniorskiej, a jedynie na poziomie Akademii. We wrześniu 2020 ponownie naciągnął ścięgno i ponownie miało to miejsce w meczu EFL Trophy — tym razem przeciwko Salford. Uraz ten sprawił, że Laird nie grał aż do stycznia i przenosin na wypożyczenie do MK Dons.

– Moje kłopoty wynikały z tego, że byłem młody i bardzo porywczy. Z takim nastawieniem bardzo zależało mi na grze w piłkę. Nie chciałem spędzać wolnych chwil w gabinecie fizjoterapeuty. Spoglądam na to teraz i widzę, że były momenty, kiedy nie powinienem wychodzić na mecze, a nawet treningi. Chciałem jednak wyjść na murawę i nie zdawałem sobie sprawy, że może mi to zaszkodzić.

– Straciłem prawie dwa lata przez ciągły uraz ścięgna udowego, co wówczas miało wpływ także na moje kolano. Jestem wdzięczny, że to się wszystko wydarzyło, bo teraz wiem, jak sobie z tym radzić. Znam swoje ciało i wiem, kiedy potrzebuję się zatrzymać i odpocząć. Nie muszę grać w każdym meczu i to ja jestem odpowiedzialny za swój organizm. Jestem teraz w świetnym miejscu i wiem, co muszę robić, żeby wyjść gotowy na kolejne spotkanie.

– Uraz z Salford był nieco pechowy. Byłem kontuzjowany jeszcze przed pandemią, a potem mieliśmy okres, gdy nie robiliśmy zbyt wiele. Nie mogłem się odpowiednio przygotować. Kiedy wróciliśmy, czułem się dobrze i robiłem, co mi kazano. Jednak jest pewien poziom, na który trzeba wejść samemu, z czego dopiero teraz sobie zdałem sprawę. Jako bardzo eksplozywny piłkarz musisz być odpowiednio silny. Ja byłem poniżej wymaganego pułapu. Chociaż czułem się dobrze, wychodząc na mecz z Salford, to po szybkim zrywie nastąpiła kontuzja. Takie sytuacje to lekcje na przyszłość.

Laird wystąpił dwukrotnie dla pierwszego zespołu Manchesteru United i oba te występy miały miejsce w Lidze Europy. Jego debiut miał miejsce w Astanie w listopadzie 2019 roku, wraz z kilkoma innymi młodzieżowcami z Akademii Manchesteru United, gdy to stadionowa kopuła chroniła piłkarzy przed dwudziestostopniowym mrozem. Dwa tygodnie później Laird zmienił Harry’ego Maguire’a w meczu z Alkmaar i zagrał 22 minuty.

– Tydzień wcześniej trenowałem z pierwszym zespołem i załapałem nieco schematy rozegrania. Trenerzy umieszczają cię na jedną jednostkę treningową z pierwszym składem, żebyś to potem idealizował, gdy wrócisz do młodzieżówki. Wtedy zaczynasz myśleć. Wówczas Ole powiedział mi przed meczem, żebym pozostawał w gotowości. Już na ławce zerknął na mnie i skinął głową. Na ten sygnał zacząłem się rozgrzewać.

Laird jest częścią Manchesteru United od 7. roku życia, a tamta noc na Old Trafford była dla niego wyjątkowa. – Piłka wypadła na aut i pobiegłem po nią. Usłyszałem wtedy ludzi krzyczących moje imię. To przywołało wspomnienia. Gdy byłem młodszy, chodziłem po Old Trafford na wycieczki, więc moje nazwisko krzyczane z tych trybun było dla mnie ważnym momentem. Rozejrzałem się i wiedziałem, że to miejsce, w którym chcę grać. Kiedy już się tego skosztuje, to zwyczajnie chce się więcej.

Laird wyjaśnił, jak przejście przez system Manchesteru United go przygotowało. – Trenowaliśmy w kadrze U-18 i mieliśmy ćwiczenia, w których atakowaliśmy na bramkę przeciwko drużynie manekinów. To były moje ulubione ćwiczenia, zazwyczaj odbywały się w piątek. Zaczynaliśmy i po prostu płynęliśmy z prądem. Wszystko było płynne, a my bawiliśmy się świetnie i cieszyliśmy się z każdej bramki. Później przenosiliśmy ten nastrój na sobotnie mecze. Takie podejście rozbijało naszych rywali na drobne kawałki. Chodziło o korzystanie z wyobraźni.

– Można uczyć się systemów. Nie można jednak wypracować kreatywności. W męskiej piłce słyszysz, jak masz grać, jak się ustawiać i jak robić wszystko. Jednak zawsze znajdzie się coś, co nie zadziała. Na boisku możesz jednak rozwiązywać takie problemy dzięki wykorzystaniu kreatywności.

Trenerzy dawali Lairdowi szczegółowe instrukcje przez te wszystkie lata. Jedną z rad było, by szybciej pozbywał się piłki, gdy jest w pozycji dogodnej do dośrodkowania, ale dziś widać, że zachęcano go też, by był pewny siebie.

Swoją drogą poza murawą jest taki sam, to bardzo angażująca osobowość. Jest bystry i wygadany, co jak sam mówi, jest efektem wychowania w dużej rodzinie. – Mam małą siostrę i wielu kuzynów, ciotek i wujków. Jestem jak klaun i staramy się w rodzinie, by kontakty były ekscytujące. Jestem najgłośniejszy i to bezkonkurencyjnie. Wzajemnie karmimy się dobrą energią.

Ojciec Lairda, Rob, przyjechał do Swansea, gdy jego syn podpisywał umowę. Wcześniej, ze względu na nagły obrót spraw, przegapił podobne wydarzenie w MK Dons. Tym razem był jednak w stanie wesprzeć syna i podziękować Martinowi za jego pozytywne oddziaływanie na Ethana.

Laird cieszy się zmianą otoczenia na wybrzeżu, ale nie udało mu się jeszcze opanować walijskiego. Można w sieci znaleźć uroczy klip, na którym próbuje wymówić Llanelli dla klubowych mediów. Ukazuje on, że daleko mu jeszcze do opanowania podwójnego L. – Dla dobra wszystkich w Walii pominę to, bo prawda jest taka, że nie potrafię się tego nauczyć – komentuje Laird ze śmiechem.

Wychodzi na to, że skupienie się na piłce jest wszystkim, czego potrzeba.

Komentarze

Podobne wpisy

Najnowsze