Dymitar Berbatow w wywiadzie dla The Athletic. „Kiedyś wyzywaliśmy i biliśmy się na treningach, bo każdy z nas chciał zwyciężać…”

The Athletic Damian Domitrz
Zmień rozmiar tekstu:

Dimitar Berbatow wkrótce powróci na Old Trafford, aby raz jeszcze założyć koszulkę Manchesteru United w meczu charytatywnym przeciwko Liverpoolowi. Z tej okazji były bułgarski napastnik udzielił wielowątkowego wywiadu dla serwisu The Athletic.

Spotkanie pomiędzy byłymi zawodnikami obydwu drużyn odbędzie się 21 maja. Dla Dimitara Berbatowa będzie to pierwszy występ w trykocie „Czerwonych Diabłów” od 2012 roku. W rozmowie z popularnym serwisem Bułgar opowiedział o problemach psychologicznych związanych z grą dla Manchesteru United, a także podzielił się swoją opinią na temat Harry’ego Kane’a i tego, czy Anglik powinien pójść w jego ślady.

Nie zabrakło również pytań o sir Aleksa Fergusona, który odbierał go z lotniska, o wściekłego Cristiano Ronaldo oraz spadek formy Marcusa Rashforda. 41-latek powrócił też wspomnieniami do hat-tricka przeciwko Liverpoolowi oraz skomentował odrzucenie oferty Manchesteru City w niewybrednych słowach.

Jak bardzo nie możesz doczekać się powrotu na Old Trafford?

– Wiem, że stadion będzie wypełniony po brzegi. W pełni popieram tę sprawę. Cieszę się na myśl o spotkaniu z byłymi kolegami z zespołu. Pośmiejemy się, pogawędzimy, a potem wejdziemy na boisko, poczujemy zapach murawy i znowu strzelimy gola Liverpoolowi. To będzie wspaniałe uczucie.

A może tak wdalibyście się w sprzeczkę z Liverpoolem? Przywołałoby to wspomnienia z czasów, gdy Manchester United był od nich lepszy…

– To wspaniałe uczucie sprawdzić się ponownie, kiedy jesteśmy już trochę starsi, ale nadal mamy klasę, gdy mierzymy się z rywalem. W takich spotkaniach wciąż chce się wygrywać. To pragnienie nigdy nie zanika. Wszyscy będą podekscytowani wygraną i oczywiście dobrą zabawą, bo na tym właśnie opierała się moja gra. Bawię ludzi.

Będziemy świadkami kolejnego hat-tricka?

– Dlaczego nie? Mam 41 lat, ale wciąż trzymam formę, więc zobaczymy, co się wydarzy.

Czy to twoje najlepsze wspomnienie z czasów kariery?

– Na pewno jedno z najlepszych. Gdybym strzelił hat-tricka przeciwko innej drużynie, nie byłoby to tak wielkie wydarzenie. Ale jako że chodzi o mecz z Liverpoolem, prawdopodobnie największe spotkanie w Anglii, a ty zdobywasz w nim hat-tricka, to te gole na pewno mają wielkie znaczenie.

Założę się, że od tamtego momentu nie musiałeś płacić za drinki w Manchesterze!

– Nie jestem skąpy. Wszędzie płacę. Nie chcę, aby robili to za mnie ludzie. Kiedy wchodzę na boisko, mam okazję, aby sprawiać ludziom radość. Powiem tak: spróbuj cieszyć się grą i mnie naśladować, jeżeli potrafisz.

Mówisz, że spotykasz się z kolegami z dawnej drużyny… Jak często rozmawiacie o tym, co czyniło tamte zespoły Manchesteru United wyjątkowymi? Dlaczego od tamtego czasu klubowi jest tak trudno osiągnąć sukces?

– Cóż, to nieuniknione, gdy spotykasz się z kolegami z zespołu i rozmawiasz o przeszłości. To trochę romantyczne, nostalgiczne, wspominasz czasy, które pamiętasz. Ale jednocześnie należy patrzeć w przyszłość i dostosować się do nowych czasów.

– W przypadku Manchesteru United czasy są teraz inne. Klub nie zdobywa już tak często tytułów, co jest smutne i właśnie na tym wszyscy powinni się skupić oraz zacząć nad tym pracować. Jest inny menedżer, inni piłkarze. W tej chwili nie ma już tego samego, co kiedyś. Jak mawiamy w Bułgarii, nadzieja umiera ostatnia, więc liczymy, że nadejdą lepsze czasy.

Czy trudno jest grać dla takiego klubu jak Manchester United, biorąc pod uwagę, że ciągle znajdujesz się pod obserwacją?

– Pozwólcie, że się do czegoś przyznam. Tak, to trudne. To może być onieśmielające. Sam byłem onieśmielony, wchodząc do szatni pełnej zwycięzców. Myślałem sobie: „O mój Boże!” Byłem pewny tego, co robię na boisku, ale to uczucie było inne. Czułem, że wszedłem na kolejny poziom, ostatni poziom w moim własnym rozwoju. Czułem się onieśmielony, trzymałem się na uboczu, ponieważ byłem trochę zamknięty w sobie. To był błąd, ponieważ gdybym mógł wrócić do przeszłości, to byłbym bardziej otwarty w kontaktach z kolegami z drużyny, ale wtedy właśnie tak się zachowywałem. Jakbym od czasu do czasu wątpił w swoje zdolności.

– Teraz jest to jeszcze trudniejsze, bo przez media społecznościowe w pewnym sensie nie masz życia prywatnego. Uzewnętrzniasz się, wszyscy cię widzą. Jeżeli rozegrasz jeden zły mecz, zagrasz jedno niecelne podanie, stracisz jednego gola, ludzie będą ci to wypominać i nie unikniesz krytyki. Wszyscy jesteśmy ludźmi i to może wpłynąć na twój występ w kolejnym spotkaniu, w całym sezonie, więc należy mieć silną głowę, bo to jest twój zawód, musisz go wykonywać i zdawać sobie sprawę z czekających na ciebie wyzwań.

Poruszmy temat twoich przenosin z Tottenhamu we wrześniu 2008 roku. Był deadline day, Manchester City wyraził zainteresowanie i jest taka słynna piosenka… Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się nad tą transakcją wartą 30,75 milionów funtów?

– Mogę przeklinać? To prawdziwa historia, bo kiedy chcę, to potrafię być bardzo bezpośredni. Jak już wspominałem, zawsze podążam własnymi ścieżkami, a po drodze znajdą się ludzie, którzy będą rozczarowani moimi decyzjami, tak jak fani Spurs, kiedy zdecydowałem się odejść i podążać za swoim marzeniem.

– Gdy zbliżaliśmy się do zrealizowania tego marzenia, zadzwonili do nas przedstawiciele Manchesteru City, którzy złożyli mojemu agentowi propozycję. Spojrzał na mnie i zapytał, co o tym sądzę. Odpowiedziałem: „Niech spierdalają. Idziemy do Manchesteru United”. Marzę o tym herbie, o tej koszulce, o tym menedżerze, o tych piłkarzach i o tej historii.

– Pochodzę z małego kraju i jest to dla mnie ważna szansa. Muszę chwycić ją obiema rękami i nie wypuszczać, bo drugi raz się nie powtórzy i cały czas powinienem podążać w jednym kierunku.

Zostałeś porwany przez sir Aleksa Fergusona?

– Czekał na mnie na lotnisku, co było dla mnie zaskoczeniem, ponieważ jak wspomniałem, może to być onieśmielające, szczególnie dla mnie, gdy wychodziłem z samolotu i nagle bum! Widzę sir Aleksa Fergusona. Zastanawiałem się, co powiedzieć, jak wyglądam, czy brzmię głupio? Zadawałem sobie wszystkie te pytania, ale on był wspaniały. Zawiózł nas do Carrington. Możesz sobie to tylko wyobrazić, ale w samochodzie czułem się jak w filmie. Nie wiedziałem, co mam powiedzieć. To był idealny dzień. Wyczerpujący, nerwowy, ale w końcu zakończył się bardzo dobrze, bo osiągnąłem własny szczyt.

Czy Manchester United jest jeszcze atrakcyjny? To pytanie zawsze pojawia się np. w kontekście Harry’ego Kane’a…

– Czasami mój osąd może być zachwiany, ponieważ grałem kiedyś dla Manchesteru United. Uważam, że ten skład jest pełen talentów. W ten czy w inny sposób nie ma jednak tytułów, ale muszę wierzyć, że prędzej czy później on wrócą.

– Jeśli weźmiemy za przykład Harry’ego Kane’a i każemy mu wybierać pomiędzy Manchesterem United, Manchesterem City i Liverpoolem, to patrząc na to, co dzieje się obecnie, być może wybierze te dwa inne zespoły.

– Wiem jednak, co oznacza ten herb i wiem, że sukcesy na pewno powrócą. Jeśli chodzi o Harry’ego Kane’a, to prawdopodobnie jest najlepszym piłkarzem na swojej pozycji. On i Robert Lewandowski. Uwielbiam patrzeć – szczególnie na Kane’a – jak schodzą głęboko, wybiegają na pozycje i zagrywają ostatnie podanie w stylu Kevina de Bruyne. To niewiarygodne.

Czy Harry Kane pasowałby do stylu Manchesteru United?

– Myślę, że będzie pasował do każdego wielkiego klubu na całym świecie ze względu na sposób, w jaki gra w piłkę, jak ją kontroluje i jak się z nią obraca. W ogóle nie panikuje, wszystko jest przemyślane. Już po samym oglądaniu można wyczuć, że jest panem piłkarzem. Nie będzie miał problemu z przeprowadzką do innego miejsca i grą. Chciałbym, żeby pozostał w Anglii. Latem prawdopodobnie będziemy oglądali kolejną telenowelę, ale taki jest futbol.

Rozmawiając o telenowelach i odrzuceniu oferty Manchesteru City, wrócę do transferu Cristiano Ronaldo z zeszłego lata i jego powrotu do Manchesteru United. Co o tym sądzisz?

– Byłem zaskoczony jak wszyscy, ale również mile zaskoczony, ponieważ powrót ikony futbolu, legendy do Manchesteru United to coś wyjątkowego. Jest teraz nieco starszy, dojrzalszy, ale gra trochę inaczej. Ma 37 lat i jak dotąd zdobył 18 goli. To niezwykłe – grać w największej i najlepszej lidze świata w tym wieku i strzelać tyle goli. Według mnie robi to, co do niego należy. Trafia do siatki, złości się, gdy drużynie nie idzie i przegrywa, co pokazuje, że nadal ma w sobie pasję. Sądzę, że może pograć jeszcze przez dwa lub trzy lata.

Na jakiej pozycji zagrasz w meczu charytatywnym? Podobno na treningach występowałeś jako środkowy obrońca, to prawda?

– Byłem jak Franz Beckenbauer i Franco Baresi! Robiłem to dlatego, że mój ojciec Ivan był kiedyś środkowym obrońcą. Mam to we krwi. W 2011 roku w Pucharze Ligi przeciwko Leeds United wystąpiłem na środku obrony, ponieważ jeden z piłkarzy otrzymał czerwoną kartkę. Wygraliśmy ten mecz 3:0, a oni nie strzelili gola.

– Na treningach robiłem to celowo. Chciałem zobaczyć, co myślą obrońcy, gdy ktoś ich atakuje, aby móc wykorzystać to przeciwko nim, gdy będę grał na swojej nominalnej pozycji. Planowałem swoje myślenie a czasem nawet szalone metody.

Czy to stąd wziął się ten szalony zwód przeciwko West Hamowi w październiku 2008 roku?

– To była czysta improwizacja, ruch bez namysłu. Widziałem, że piłka może opuścić boisko. Kiedy nadszedł ten moment, po prostu to zrobiłem, aby tego uniknąć. Mówiąc szczerze, nawet nie wiedziałem, co dokładnie robię. Moja gra opierała się na improwizacji, technice i rozrywce. Łatwiej mi było zrobić coś takiego. Gdyby spróbował tego ktoś inny, mogłoby wyglądać to trochę głupio. Moje ciało było jednak przystosowane do takiego ruchu, więc się udało.

A co z obecną kadrą Manchesteru United… Co sądzisz o Edinsonie Cavanim?

– Darzę go ogromnym szacunkiem. Oglądałem go w Napoli oraz w Paris Saint-Germain. Obserwuję go również w Manchesterze United, ponieważ wnosi dojrzałość i bezinteresowność. Widzę, jak gra i w jaki sposób zawsze szuka pozycji, dzięki której pomógłby drużynie, strzelając gola, robiąc miejsce komuś innemu lub asystując. Widzę, jak denerwuje się podczas spotkań, gdy młodzi piłkarze popełniają błędy, a on stara się im pomóc, skorygować ich i powiedzieć, że to nie jest odpowiednia gra.

A Marcus Rashford?

– Jestem przekonany, że brakuje mu pewności siebie. Widać to, gdy porusza się po boisku i dotyka piłkę, albo gdy szuka sobie miejsca. Mam szczerą nadzieję, że odnajdzie formę, którą ma w sobie, bo to wielki talent. Uwielbiam go oglądać. To fantastyczne, że część swoich zdolności wypracował na ulicy i przechodząc z akademii do pierwszej drużyny. To jak bajka, która chciałbyś, aby ci się przytrafiła. Jestem pewien, że wróci do swojej dyspozycji prędzej czy później.

– Zawsze lubiłem takich zawodników, takich jak ja. Wiem, że moje umiejętności wzięły się z gry na ulicy, kiedy grałem po szkole, walcząc z rówieśnikami lub większymi ode mnie facetami i dostając w twarz. Ludzie się tym nie przejmują. Mówią: „Wstawaj chłopcze, nic ci nie będzie”. Nie doceniają tego w danej chwili. Docenia się to dopiero wtedy, gdy spojrzysz wstecz i pomyślisz, że dzięki temu stałeś się silniejszy.

Wspomniałeś o złości Cristiano Ronaldo oraz Edinsona Cavaniego. To coś, czym emanowały zespoły Fergusona. Ale czy kiedykolwiek było to problemem?

– To coś, czego nie może zabraknąć, ale nigdy nie wolno brać tego do siebie. Jeśli to zrobisz, to nie jest to dla ciebie dobre. To typowo piłkarskie – wszystko musi pozostać na murawie lub boisku treningowym. Pamiętam, że kiedy graliśmy przeciwko sobie na treningu, to naprzeciw siebie stawały dwie drużyny z dziesięcioma piłkarzami i każdy chciał wygrać. Dochodziło do bójek, przekleństw i wiele razy dawaliśmy sobie po mordach.

– Sędzią był jeden z trenerów. W momencie gdy odgwizdywał faul, wszyscy się na niego rzucali. W pewnym momencie nie chciał już być arbitrem. Wszystko dlatego, ponieważ każdy chciał zwyciężyć. Ale zawsze pozostawało to na boisku. Gdy trening się kończył, znów stawaliśmy się przyjaciółmi, przytulaliśmy się i przenosiliśmy to nastawienie na mecz.

– To nic osobistego, bo gdybym wściekał się za każdym razem, gdy Giggs, Scholes czy Rio Ferdinand na mnie wrzeszczeli… Widzisz, co mówią, robisz to, co ci każą, a potem się odgryzasz, jeżeli nie zrobią czegoś, co powinni, bo tak bardzo chcesz wygrać. Trzeba mieć w sobie ogień.

Mówisz o ogniu, ale twoim hobby jest malowanie i rysowanie. Gdybyś miał narysować jakiegoś gola, to którego?

– Nie chcę, żebyście pomyśleli, że w mojej grze nie było ognia. Czasami ludzie mówią, że moja gra opierała się na improwizacji, łatwych zdobyczach bramkowych, ale ten ogień dał mi właśnie Manchester United i kiedy musiałem coś powiedzieć lub zrobić, to robiłem to. Piłka nożna na najwyższym poziomie jest bardzo stresująca. Sam nakładasz na siebie ogrom stresu oraz oczekiwań, a dodatkowo robią to jeszcze ludzie.

– Rysowałem dlatego, że mnie to relaksowało. Mogłem słuchać muzyki i spędzać dwie lub trzy godziny na malowaniu, relaksując się i odciążając umysł. Nie chciałbym rysować żadnego gola, wolałbym „Berba-spina”.

A którego piłkarza lub menedżera byś narysował?

– Pierwsze nazwisko, które przychodzi mi na myśl, to Marin Jol – mój były trener. Miałem z nim szczególną więź. Poza tym, gdy zobaczyłem go pierwszy raz, wyglądał jak mój zmarły dziadek. Czasami niektórzy ludzie przypominają ci osoby, które straciłeś i po prostu ich lubisz.

Spurs

Komentarze

Podobne wpisy

Najnowsze