W drugiej części konferencji prasowej Ralf Rangnick zdradził m.in. kulisy zimowego okna transferowego i rozmowy z władzami klubu w sprawie ściągnięcia nowego napastnika.
PRZEDMECZOWA KONFERENCJA PRASOWA RALFA RANGNICKA (CZ. II)
BRIGHTON & HOVE ALBION
Wracając do Jessego Lingarda, czy jego zachowanie oraz wypowiedzi jego brata nie są czymś, czego nie potrzebujesz, jeśli próbujesz coś zbudować? W pewnym sensie oni też wykazali się brakiem klasy wobec zawodników, którzy weszli na boisko z ławki. Nie wpływa to dobrze na ducha drużyny.
– Nie sądzę, że ten przypadek będzie miał jakiś wpływ na zespół i jego ducha.
Ale nie jest to zdrowe podejście, prawda?
– Powinniście zadać to pytanie Jessemu Lingardowi. Rozmawiałem z nim bardzo regularnie na przestrzeni ostatnich kilku tygodni, a nawet miesięcy. W styczniu, kiedy okno transferowe było jeszcze otwarte, skontaktował się ze mną i poprosił mnie o pozwolenie na opuszczenie klubu zimą. Dałem mu swoje błogosławieństwo, pozwoliłbym mu odejść, nieważne do jakiego klubu, ale trzy dni później pojawił się problem z Masonem Greenwoodem, a Anthony Martial znajdował się już na wypożyczeniu. Tak naprawdę nikt nie mógł przewidzieć, jak często będzie nam brakować Edinsona Cavaniego. To dlatego zarząd zdecydował, że Jesse powinien zostać. Jak wspomniałem, ciągle byliśmy w kontakcie i to było dla mnie najważniejsze.
Wydaje się, że uważasz że wszystko, co zrobiłeś, było sprawiedliwe… Nie uważasz, że popełniłeś w tej sytuacji drobny błąd?
– Rozmawiamy o wpisie jego brata, którego przecież nawet nie znam. To problem pomiędzy Jessem a jego bratem. Jesse powinien z nim porozmawiać. Nie mam czasu, żeby teraz koncentrować się na czymś takim. Nie chcę tracić energii na zamartwianie się wpisem jego brata. Nie widzę w tym sensu.
Mówisz o tym, jak wielu piłkarzy powinno trafić do klubu. Oczywiście wielu zawodnikom wygasną umowy, ale ilu graczy pod kontraktem powinno opuścić ten zespół?
– Oczywiście rozmawiałem o tym z zarządem. Regularnie dyskutujemy na ten temat. Pamiętajmy jednak, że jest to decyzja, która musi zostać podjęta przez nowego menedżera. To zadanie dla Erika ten Haga i władz klubu. Jak wspomniałem, uzgodniliśmy, że porozmawiamy ze sobą po zakończeniu tego sezonu. Erik może zadać mi każde pytanie. Na wszystkie odpowiem z miłą chęcią. Ostateczne decyzje należą do niego.
Doradzając mu, będziesz bazował na zdolnościach zawodników czy ich nastawieniu? W trakcie tego sezonu widzieliśmy, że niektórym brakuje dyscypliny.
– Będę brał pod uwagę całokształt. Jeżeli analizujesz poziom występów zawodników, musisz skupić się na wszystkim – mentalności, fizyczności, podatności na kontuzje, dostępności, wpływie na drużynę przy regularnej grze. W takim klubie jak Manchester United, z takim poziomem oczekiwań, nie ma miejsca na to, by piłkarze udowadniali swoją wartość dopiero po 10 spotkaniach z rzędu. Muszą to robić zawsze – niezależnie od tego, czy są zmieniani, czy grają przez cały mecz, czy wchodzą na murawę w 75 minucie. Spójrzmy na zespoły z czołówki. W środku tygodnia mogliśmy obejrzeć kilka meczów. Jeżeli chcemy zniwelować różnicę do tych drużyn, musimy upewnić się, że w składzie będziemy posiadali graczy z najwyższej półki. Aspekty gry są nieważne. Na tym poziomie każdy piłkarz musi radzić sobie we wszystkich elementach.
Jak bardzo Erik ten Hag może skorzystać na świeżym początku z wieloma nowymi zawodnikami?
– Rozmawialiśmy o tym w ciągu ostatnich tygodni. Jednym z pozytywów tego kiepskiego sezonu jest to, że wszyscy powinni być teraz świadomi, z jak wielkimi problemami mamy do czynienia i co należy zrobić, aby podnieść poziom oraz być poważnym kandydatem do mistrzostwa. O to właśnie chodzi. Dla mnie to oczywiste, co nas czeka.
– Gdyby klub nie zmagał się z problemami, dziś prawdopodobnie rozmawialibyście z Ole Gunnarem Solskjaerem. Kłopoty zaczęły się jednak wraz z końcem listopada. W ciągu pierwszych miesięcy pod moją wodzą, aż do stycznia, notowaliśmy progres. Traciliśmy mniej goli, mieliśmy średnią punktową na poziomie 2,1, ale po meczu z West Hamem i przerwie reprezentacyjnej straciliśmy trzech piłkarzy, włączając w to Edinsona Cavaniego. Długoterminowo straciliśmy trzech napastników. To sprawiło, że mieliśmy problemy ze zdobywaniem bramek i odnalezieniem balansu.
– Uważam, że w ostatnich 48 godzinach styczniowego okienka transferowego powinniśmy kogoś sprowadzić. Zarząd się ze mną zgodził i skonsultował się z działem skautingu, ponieważ nie mieliśmy do dyspozycji Masona Greenwooda. Anthony Martial odszedł na wypożyczenie, a ponadto zdawaliśmy sobie sprawę, że Cavani może wypaść od 8 do 10 spotkań. Nikogo jednak nie kupiliśmy. Być może powinienem bardziej naciskać na władze, abyśmy nabyli dodatkowego napastnika, ale się nie udało. Teraz musimy patrzeć przed siebie. Przed nami jeszcze dwa mecze i chcemy zagrać jak najlepiej oraz zdobyć jak najwięcej punktów. Następnie wspólnie z Erikiem ten Hagem, zarządem i działem skautingu zidentyfikujemy, znajdziemy i przekonamy piłkarzy, aby do nas dołączyli. Nie chodzi wyłącznie o odkrycie potrzebnych graczy. Musimy ich jeszcze przekonać.
Ta decyzja mogła kosztować cię miejsce w czołowej czwórce. Dlaczego zatem nie sprowadziliście nowego napastnika?
– Dlatego, że zarząd ostatecznie odmówił. Na rynku nie było odpowiedniego piłkarza, który mógłby nam pomóc.
Osobiście nie widziałeś nikogo takiego?
– Było kilku, z pewnością. Luis Diaz jest w Liverpoolu, a Julian Alvarez od przyszłego sezonu będzie grał dla Manchesteru City. Vlahović, który w tamtym czasie występował jeszcze w Fiorentinie, przeszedł do Juventusu. Na myśl przychodzą mi teraz te trzy nazwiska.
Czy to była kwestia pieniędzy?
– Odpowiedź brzmiała nie i to wszystko.
Czujesz, że nie napierałeś na władze wystarczająco mocno?
– Wróciłem wtedy do klubu po czterodniowym urlopie. Wydaje mi się, że była to niedziela. Zostałem wówczas poinformowany o sytuacji z Masonem Greenwoodem, a Anthony Martial opuścił już klub. Miałem świadomość, że w takim wypadku brakuje nam napastników i sprowadzenie kogoś nowego miałoby sens. Braliśmy jeszcze udział w trzech rozgrywkach – lidze, FA Cup oraz Lidze Mistrzów. Zajmowaliśmy również 4. miejsce w tabeli. Ale to już przeszłość. Ta rozmowa w niczym nam nie pomoże.
Gwoli ścisłości, poprosiłeś zarząd o nowego napastnika, a on odpowiedział ci, że nie ma takiej możliwości?
– Tak, rozmawiałem z zarządem. Powiedziałem, że powinniśmy przeanalizować taką opcję i spróbować znaleźć odpowiedniego kandydata na wypożyczenie lub na zasadzie transferu definitywnego. Ostateczna odpowiedź brzmiała jednak “nie”.
Czy dowiedziałeś się, jaki jest powód tej decyzji?
– Odpowiedź brzmiała “nie”. Być może władze nie chciały przeprowadzać transferu zimą. Nie ma to żadnego znaczenia.
Z kim się komunikowałeś? Z Johnem Murtoughem czy Richardem Arnoldem?
– Rozmawiałem z zarządem.
Czy uważasz, że mielibyście szansę na sprowadzenie Luisa Diaza? Czy sprawa była już wtedy przesądzona?
– Nie wiem, ale jak już powiedziałem, powinniśmy przynajmniej to wewnętrznie przedyskutować, że być może jest to konieczne i ważne.
Czy ta anegdota pokazuje, że klub ma problemy z rekrutacją? Dla nas brzmi to jak oczywista decyzja. Zarząd powinien przyjąć twoją rekomendację.
– Wciąż uważam, że powinniśmy przynajmniej spróbować. Gdybyśmy nie mogli nikogo znaleźć lub nie bylibyśmy w stanie zrealizować takiego transferu w ciągu 48 godzin, to trudno. Ale 48 godzin to 48 godzin. Warto było spróbować i wewnętrznie przedyskutować tę sprawę. Tak się jednak nie stało. Utrata trzech napastników po meczu z West Hamem miała wpływ na liczbę zdobywanych przez nas bramek.
Komentarze