Nottingham Forest

Raport z wypożyczeń: lekcja pokory dla Hendersona? Błędy golkipera z Manchesterem City i Bournemouth

, l.pospiech Łukasz Pośpiech
Zmień rozmiar tekstu:

Jeszcze tydzień temu Dean Henderson był przez wielu kibiców z Anglii, ale także i w sekcji komentarzy na naszym portalu, przedstawiany jako poważny pretendent do miana angielskiej “jedynki” na nadchodzące Mistrzostwa Świata. O ile oczywiście dwa mecze nie zburzą pozycji, jaką golkiper sobie wypracował, to z pewnością rzucają więcej światła na jego obecną dyspozycję.

Dlatego też poświęcę w całości Hendersonowi jedno wydanie raportu.

Historię Hendersona w Manchesterze zna każdy kibic “Czerwonych Diabłów”. Początkowo wypożyczany z klubu, Henderson wyrobił sobie na krajowych boiskach bardzo mocną markę, szczególnie po tym, jak w Sheffield United zaliczył mocne wejście do Premier League. Na kanwie jego świetnych poczynań w zespole (wówczas) beniaminka został on powołany do seniorskiej kadry Anglii (gdzie zadebiutował), a także na sezon powrócił do Manchesteru United. Tam jednak nie znalazł się w długoterminowych planach Solskjaera, Carricka ani Rangnicka i ostatecznie latem udał się na kolejne wypożyczenie – tym razem do Nottingham.

Po 4 pierwszych kolejkach mogliśmy w jego stronę rzucać tylko wyrazy zachwytów. Choć jego zespół nie czarował wynikami, to sam Henderson pokazywał się ze świetnej strony, broniąc dwa rzuty karne, notując najlepszą w lidze statystykę celnych podań i generalnie pokazując, że na fachu bramkarskim zna się wyśmienicie.

Wszystko by się udało, gdyby nie Pep i jego dzieciaki

Tymczasem Erling Haaland zalicza wejście w Premier League, które zaskakuje, choć wszyscy i tak wiedzieli, do czego Norweg jest zdolny. Norweg radzi sobie wybitnie od pierwszej kolejki i na ten moment ma na koncie 10 bramek zdobytych w 6 spotkaniach. 3 z trafień wpakował on w siatkę Hendersona.

Mecz z Manchesterem City nie mógł być przyjemny dla Nottingham i raczej nikt nie oczekiwał od beniaminka korzystnego wyniku. Jednak to, co miało miejsce na Etihad można podciągać pod miano brutalnej weryfikacji realiów. Mistrz Anglii nie tylko rozbił rywali na każdej możliwej płaszczyźnie, ale także wbił do bramki gości aż 6 goli.

Sam Henderson nie powinien być oczywiście kozłem ofiarnym i jedynym winnym w tej sytuacji. Obrona Nottingham pokazała w tym meczu, że jest o kilka klas niżej niż kadra Pepa Guardioli i to raczej nikogo nie dziwi.

W światło bramki wychowanka Manchesteru United posłanych zostało 9 uderzeń, z czego zaledwie 3 udało mu się wybronić (2 z pola karnego). Anglik wybijał piłkę zaledwie 2 razy i tyle samo razy udało mu się wyłapać dośrodkowania. Mocno ucierpiała też jego statystyka celnych podań, o której wspominaliśmy wcześniej, bo w starciu z “The Cityzens” zaledwie 52,5% jego zagrań odnalazło adresatów.

Słup soli przy 0:1

Trudno nie ulec wrażeniu, że już przy golu na 0:1 Henderson popełnił błąd. Gospodarze wywalczyli rzut rożny, który postanowili rozegrać na krótko. Zagrana lobem piłka w pole karne Nottingham odnalazła bezkompromisowo rozpychającego się Haalanda, który bez kalkulacji uderzył z bliska. Henderson do ostatniego momentu poruszał się nisko na nogach, tak jakby zupełnie Norwega nie widział i chciał wyłapać podanie w “koszyczek”.

Kiedy bramkarz zorientował się, co się dzieje, zrobił krok do tyłu i nie był w stanie wyciągnąć się w żadną stronę. Piłka uderzona przez Haalanda wpadła do bramki obok machającego rękami bramkarza. W sytuacji tej zdecydowanie zabrakło mu orientacji w przestrzeni i umiejętności kryzysowego reagowania na linii.

Dean Henderson ignoruje Haalanda i do ostatniego momentu próbuje wyłapać dośrodkowanie. Źródło: YouTube Manchester City

Paniczna strata na 0:2

Drugi gol w meczu i drugi gol Haalanda to kolejne przewinienie Hendersona. Anglik mając piłkę i będąc naciskanym przez Norwega, postanowił podać piłkę w drugą stronę. Zrobił to jednak na tyle nieudolnie, że futbolówkę zagrał do Bernardo Silvy, który rozpoczął błyskawiczną akcję kombinacyjną City. 4 podania i 4 sekundy później “Obywatele” byli już w polu karnym rywali, a Henderson zdecydowanie za wcześnie padł na murawę. Gdy Haaland odebrał piłkę, nie miał przed sobą żadnego przeciwnika i spokojnie wbił ją do siatki.

Henderson nie dość, że spanikował pod presją, to jeszcze nijak nie był w stanie zatrzymać kontry, która ruszyła po jego błędzie.

Strata piłki po panicznym podaniu. Źródło: YouTube Manchester City
Dean Henderson po stracie piłki. Źródło: YouTube Manchester City

“Głupi jaś” przy 0:3

Bramka na 0:3 padła po aż trzech główkach w polu karnym Hendersona. Najpierw Joao Cancelo piękną trivelą zagrał na głowę Fodena, ten posłał wysoką piłkę wzdłuż linii bramkowej na drugi słupek do Stonesa, który z kolei również niemal lobując, podał futbolówkę tak, by opadała tuż przed linią bramkową. Rosły Haaland już drugi raz mógł po prostu wbić piłkę do niepilnowanej siatki, bo defensor Nottingham pokusił się o bardzo kiepski wyskok. Henderson z kolei w tej sytuacji stał wciąż słupku, obok którego zagrywał Stones, a piłka przeleciała dwukrotnie nad jego głową. Anglik nie był w stanie interweniować i przyznaję, że do tej pory to akcja, w której najmniej można obarczyć go winą.

Dean Henderson zmienia kryty słupek po podaniu Fodena. Źródło: YouTube Manchester City
Dean Henderson zostaje w miejscu, gdy Stones zagrywa do Haalanda. Źródło: YouTube Manchester City

Popis Cancelo na 0:4

Tutaj nie będę się na siłę doszukiwał winy Hendersona. Cancelo zrobił w drugiej połowie to, o czym marzy każdy, kto kiedykolwiek grał w piłkę nożną. Portugalczyk wręcz nonszalancko, ale z ogromną siłą wpakował piłkę do siatki z dystansu. Henderson wcale nie był źle ustawiony, ale celownik bocznego obrońcy City z “siódemką” na plecach wykalibrowany jest po mistrzowsku i piłka poszybowała wprost w okienko. Winni są w tej sytuacji obrońcy Nottingham, którzy jakby zapomnieli pokryć przeciwnika. Były piłkarz m.in. Interu, Juventusu czy Valencii miał sporo czasu na ustawienie się z piłką i przycelowanie, co jest oczywiście karygodnym błędem.

Genialne uderzenie Joao Cancelo. Źródło: YouTube Manchester City

Olé przy 0:5

Stwierdzenie, że obrońcy Nottingham nie radzili sobie z rywalami jest sporym niedopowiedzeniem. Przy golu na 0:5 było podobnie. Lewa strona defensywy Nottingham (m.in. w osobie ściągniętego z Atletico Madrid Renana Lodiego) zupełnie pogubiła się przy opanowaniu długiej piłki Walkera do przodu i ostatecznie to Julian Alvarez po podaniu od przeciwnika dopadł do piłki w polu karnym rywali. W sukurs poszedł mu Haaland i Henderson najwyraźniej nie był pewien, na którego z napastników powinien się ustawić, więc nie ustawił się do końca na żadnego z nich. Argentyńczyk nie zdecydował się podarować koledze czwartej bramki tego wieczora i sam bardzo precyzyjnie wykończył akcję przy słupku, między nogami bramkarza.

Angielskiemu golkiperowi można w tej sytuacji zarzucić kilka rzeczy: brak odpowiedniej reakcji przy nabiegającym rywalu, brak decyzyjności co do ustawiania przy szybkim ataku, a także niechlujną interwencję. Umówmy się jednak, że cała frustracja powinna w tej akcji zostać wylana na obrońców gości, którzy obijali się sami o siebie. Chociaż nie zapominajmy o tym, że Henderson dał sobie założyć “siatkę”.

Dean Henderson nie poradził sobie z dwoma napastnikami. Źródło: YouTube Manchester City

 

Przedwczesny pad na 0:6

W tym momencie Henderson chyba się już poddał. W sumie cała jego drużyna chyba też. Najpierw piłkarze pozwolili Kevinowi de Bruyne przebiec z piłką ponad pół boiska, a potem nie skontrolowali piłki po odbiciu strzału Mahreza. Futbolówka wpadła pod nogi Alvareza, który na dwa kontakty uderzył bez zbędnego celowania. Henderson, chociaż ustawiony był nawet dobrze, przegrał walkę z grawitacją i zamiast skoczyć do piłki, to padł na ziemię. Tym samym mógł strzał tylko odprowadzić wzrokiem i mu pomachać.

Obrońcy Hendersona powiedzą, że przecież mógł być wybity z rytmu, bo chwilę wcześniej (przy strzale Mahreza) wylądował już na kolanach. Dla mnie jednak nie jest to wystarczajace tłumaczenie, bo Anglik miał czas, żeby wstać i przesunąć się w dobrą stronę, co zrobił.

Dean Henderson pada, zamiast się wybić. Źródło: YouTube Manchester City

Na tym skończyło się pastwienie się piłkarzy Pepa Guardioli nad Hendersonem. Przejdźmy więc do kolejnego meczu

Po sześciu siarczystych policzkach od Manchesteru City Nottingham podjęło u siebie Bournemouth, które formą nie zachwyca. I o ile pierwsza połowa meczu zakończona 2:0 dla gospodarzy mogła przywrócić im wiarę w siebie, o tyle druga ściągnęła ich mocno do parteru. Szatnia Bournemouth (już bez Scotta Parkera) najwyraźniej dosadnie porozmawiała w przerwie meczu, bo “Wisienki” wyciągnęły wynik na 2:3 i uratowały 3 punkty.

Henderson nieporadny w locie przy 2:1

To, że oglądający mecz nie spodziewali się bomby z dystansu autorstwa Billinga w 51. minucie meczu to nic dziwnego. Jednak to, że Hendersona też zaskoczyła, to już inna sprawa. Oprócz tego, że sam strzał to mistrzostwo świata, to obrona przy nim woła o pomstę do nieba.

Henderson wybił się wysoko, wygiął w tył i wyciągnął… ale za późno. Obejrzałem akcję klatka po klatce i stopy bramkarza odbiły się od podłoża dopiero, gdy piłka była już za nim. Może i Anglik popisał się akrobatycznymi zdolnościami, ale jego wyczucie wyczucie czasu w tej akcji zasługuje na niedostateczny.

 

Dean Henderson wybił się, kiedy piłka była już nad nim. Źródło YouTube AFC Bournemouth

Przewrotka do kolekcji na 2:2

Hendersonowi trzeba przyznać jedno – traci chociaż ładne gole. Wyrównanie ze strony Bournemouth to kolejna bramka o niezwyklej urodzie – tym razem padło na przewrotkę autorstwa Dominica Solanke.

Nie będę tu szukał specjalnie winy Hendersona, bo choć oczywiście mógłby zachować się lepiej, to trzeba wziąć pod uwagę, że był najpierw blokowany podczas zagrania główką ze strony Kelly’ego, a potem gol padł po niezwykle mocnym strzale pod poprzeczkę, odbity jeszcze od głowy obrońcy. Bramkarz musiał więc kilka razy na małej przestrzeni zmienić kierunek biegu, a potem jeszcze wyskoczyć, gdy piłka zmieniła tor lotu.

Podczas zagrania głową Henderson dobrze się ustawił, lecz miał bardzo mało miejsca. Źródło YouTube AFC Bournemouth

 

Henderson dobrze wyskoczył, ale piłka odbiła się od obrońcy. Źródło: YouTube AFC Bournemouth

Prezent od kolegi prz 2:3

Tutaj już zupełnie nie zamierzam czepiać się Deana, bo koślawe zagranie McKenny otworzyło rywalom autostradę do bramki i to on ponosi odpowiedzialność za tę bramkę. Najpierw obrońca oddał piłkę Solanke, który podał niekrytemu Anthony’emu w polu karnym. Anglik bił z pierwszej piłki w sytuacji sam na sam, a Henderson mógł tylko rozpaczliwie wyrzucić kończyny na boki, co nie zatrzymało futbolówki.

Dean Henderson nie miał nic do powiedzenia po głupiej stracie Mckenny. Źródło: YouTube AFC Bournemouth

Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 2:3 dla Bournemouth, a wychowanek Manchesteru United zaliczył w nim zaledwie jedno piąstkowanie i jedno wybicie piłki. Na jego konto wpadło okrągłe 0 interwencji (Bournemouth oddało 3 strzały celne) i tylko 61% jego podań było celnych. Tym samym beniaminek z Nottingham ma na koncie 4 punkty po 6 kolejkach, zajmuje przedostatnią lokatę w tabeli i ma bilans bramkowy na poziomie -10. Mogłoby być lepiej, szczególnie po tylu transferach.

Komentarze

Podobne wpisy

Najnowsze