ManUtd.com

Scott McTominay przed meczem z Burnley: Ten Hag pokazuje nam detale, dzięki którym możemy być bardziej efektywni

Paweł Waluś
Zmień rozmiar tekstu:

Scott McTominay odpowiedział na pytania kibiców Manchesteru United zgromadzonych w Carrington na specjalnie przygotowanej dla nich konferencji przez starciem w Carabao Cup z Burnley.

Oto, co na jakie pytania odpowiadał wychowanek:

Elliot Mullen, 12 lat: cześć Scott, jak dużo trenowałeś w trakcie Mistrzostw Świata i czy uważasz, że teraz trudniej będzie wrócić do gry?

– Oczywiście jest to dla nas bardzo dziwny rok w związku z Mistrzostwami Świata i wszystkim co z tym związane. Część z nas miała przerwę, część trenowała, a część brała udział w Mundialu. Dobrze, że wszyscy już wrócili. W tych czasach tak naprawdę przez cały czas trzeba utrzymywać formę, nie można sobie pozwalać na przerwy. Nawet kiedy się wyjeżdża, to trzeba trenować. Kiedy piłkarze wracają, to są gotowi do kontynuowania swojej pracy i rozgrywania meczów.

Jacky Brown: jak drużyna odnalazła się w przerwie zimowej i obozie przygotowawczym w kontekście przygotowań do reszty sezonu?

– Szczerze mówiąc, jest to dla nas trudna sytuacja, ponieważ nigdy nie mieliśmy okazji sprawdzić, jak działa taki program, kiedy zimą rozgrywane są Mistrzostwa Świata. To dla nas wyzwanie, ale w trakcie wyjazdu do Hiszpanii mieliśmy okazję przyjrzeć się kilku młodszym piłkarzom i spisywali się świetnie. Wiem, jak to jest, kiedy przebijasz się do pierwszego składu i jesteś otoczony bardziej doświadczonymi zawodnikami. To może być zniechęcające, ale oni poradzili sobie bardzo dobrze, a teraz wszyscy już wrócili, co jest dla nas dobre. Wielu graczy wróciło po Mistrzostwach Świata. Oczywiście jako ostatnich powitamy Raphaela oraz Lichę, którzy wspaniale sobie poradzili. Gratulacje dla Lisandro za wygranie Mistrzostw Świata. Nie możemy się doczekać, aż do nas wróci.

Gareth Hilton: cześć Scott. Wielu młodszych graczy dostało swoją szansę w Hiszpanii. Który według ciebie najbardziej się wyróżnił i jakie rady byś im dał jako osoba, która przedarła się do pierwszego składu?

– Było z nami 15 tak zwanych młodszych zawodników. To dobrze, że integrują się z zespołem. Tak naprawdę wszyscy się wyróżnili, ponieważ nie jest łatwo wskoczyć do pierwszego składu, gdzie trzeba trenować na najwyższym poziomie. Na szczęście jest też wielu doświadczonych graczy, którzy mogą pomóc. Weźmy chociażby bramkarzy: David, Tom Heaton i Martin Dubravka bardzo pomogli młodszym chłopakom zintegrować się z zespołem. Mam wrażenie, że po podróży do Hiszpanii, teraz kiedy z nami trenują, to czują się o wiele bardziej komfortowo. Dobrze spędziliśmy czas w Hiszpanii. Każdy z grupy musiał coś zaśpiewać i było wspaniale. To też część integrowania się z zespołem. Ja również musiałem to zrobić. Każdy musi i to pomaga. Trzeba wyjść poza swoją skorupę, co dodaje pewności siebie, kiedy później razem trenujemy.

Cass Hyde: czeka was teraz pięć spotkań w ciągu najbliższych dwóch i pół tygodnia, a do tego piłkarze wracają po Mistrzostwach Świata. Jak wielkim będzie to wyzwaniem i kiedy spodziewać się dostępności wszystkich piłkarzy?

– Tak jak już mówiłem, trudno nam ocenić, kiedy wszyscy wrócą i będą dostępni, ale w tych czasach liczba gier do rozegrania jest bardzo duża. Piłkarze, którzy wrócą po Mistrzostwach Świata, będą mieli trochę czasu na odpoczynek, a potem będą gotowi do kolejnych treningów. Wciąż są w dobrej formie, to nie tak, że nie trenowali przez miesiąc. Ci, którzy mieli w tym czasie dwa albo trzy tygodnie wakacji, będą musieli pilnować swojej formy. To powiedział nam menedżer przed wyjazdem, że kiedy wrócimy, to musimy być w formie i gotowi do treningów. Wszyscy byli na to gotowi.

Laura Dutton: biorąc pod uwagę, że Burnley jest obecnie liderem Championship, czy spodziewacie się jutro trudnego spotkania?

– Wydaje mi się, że kiedy w ostatnich latach podejmowaliśmy Burnley, to zawsze było trudno. Teraz ich styl nieco się zmienił pod wodzą nowego menedżera i tego co dzieje się za kulisami. Jeśli chodzi o nas, to przygotujemy się tak jak zawsze. Cieszymy się z powrotu wielu zawodników, tak samo jak zapewne nasz menedżer i oczywiście chcemy postawić kolejny krok w tym pucharze. To dla nas kolejna okazja, aby powalczyć o jakie trofeum w tym sezonie. Burnley to dobry zespół, ale wiemy co musimy zrobić.

William Lomas: kiedy mecz już się kończy, słuchasz opinii ekspertów i jeśli tak, to czy ma to duży wpływ na ciebie i na zespół?

– Nie. Trudno jest się całkowicie odciąć od wszystkich opinii i tego co dzieje się w TV, ale czuję też, że można by było zgłupieć, gdyby siedziało się po meczu przed telewizorem i słuchało wszystkiego co tam mówią. Jedynie opinie, które mają znaczenie, to te menedżera, trenerów i twojej rodziny. Cokolwiek dzieje się w TV i innych mediach, cokolwiek ktokolwiek mówi, trzeba to po prostu przyjąć, nie odpuszczać sobie, kiedy idzie ci dobrze, ale też nie dołować się, kiedy idzie gorzej. Myślę, że to dobra rada dla dzieciaków: upewnijcie się, że jedyna opinia, która ma znaczenie, to wasza. Sami będziecie wiedzieć, kiedy gracie dobrze, kiedy źle, kiedy nie dajecie z siebie wszystkiego, wszyscy to wiemy. Tak długo, jak robicie dobre rzeczy z powtarzalnością, ciężka praca będzie odpłacać. Tego się zawsze trzymam.

Nik Basran: jakie są największe wyzwania związane z byciem profesjonalnym piłkarzem w tych czasach?

– Cóż, często podróżujemy i jesteśmy daleko od swoich rodzin oraz przyjaciół. To trudne, ale z czasem się do tego przyzwyczajasz, tak samo jak oni. To sprawia, że momenty, kiedy wracasz do domu, stają się jeszcze bardziej specjalne. Wydaje mi się, że już się przyzwyczaiłem do wyjazdów na dwa, trzy tygodnie latem, a także do dwóch wyjazdów co tydzień, pobytów w hotelach i tak dalej. Więc tak naprawdę nie ma tutaj negatywnych stron, kocham swoją pracę i zawsze kochałem piłkę nożną. Kiedy byłem dzieciakiem, to tata zawsze mówił do mnie: „jeśli nie cieszysz się tym co robisz synu, to nie rób tego”. Do tego momentu zawsze się tym cieszyłem i w ten sposób to postrzegam.

Mohamad Safran: kiedy występowałeś w akademii, to grałeś w o wiele bardziej ofensywnej roli. Teraz w pierwszym składzie grasz jako pomocnik, a w reprezentacji występujesz nawet jako obrońca. Czy mogę zapytać, jak zadziałała ta zmiana w twojej karierze? Jak się czujesz z różnymi rolami, które są ci powierzane przez menedżerów? I która pozycja, w twojej opinii, wyciągnie najwięcej z ciebie?

– Warren Joyce, którego zapewne wielu z was kojarzy, miał na mnie ogromny wpływ, kiedy byłem młodszy. Po dwóch meczach spytał się mnie czy nie chciałbym zagrać wyżej, a ja odpowiedziałem: „jasne, nie ma problemu”. Zdobyłem bramę, a on powiedział, że podobam mu się w ofensywnej roli, chociaż sam tak nie uważałem. Zagrałem tak jeszcze jeden mecz, w sumie było ich trzy, po czym wróciłem do środka pomocy. W Szkocji było różnie, czasem grałem jako środkowy obrońca, czasem jako pomocnik. Menedżerowie zawsze przychodzą z różnymi pomysłami na różnych zawodników, pytają możesz zrobić to i tamto? Gdybym odmówił, to stwierdziliby, że w takim razie potrzebują piłkarzy, którzy potrafią tak grać. Jak mówiłem, jestem otwarty praktycznie na wszystko, ale koniec końców, jestem pomocnikiem.

John Fitzgibbon: pokazałeś dużą siłę przebijając się do pierwszego składu, ostatnio zakładając również opaskę kapitana w towarzyskim spotkaniu. To zresztą nie był pierwszy raz. Czy myślisz o tym, że w przyszłości mógłbyś zostać kapitanem tego zespołu?

– Cóż, jest to część mojego charakteru. Zawsze byłem kimś, kto lubił powiedzieć to co ma na myśli. Nie boję się odrobiny odpowiedzialności, nawet kiedy otrzymywałem ją w grupach młodzieżowych. W tym momencie mamy świetnego kapitana w osobie Harry’ego Maguire’a, a Bruno i David to piłkarze z ogromnym doświadczeniem, tak samo jak Raphael Varane. Jest tu wielu zawodników, którzy osiągali wielkie rzeczy w swoich karierach i chcę ich naśladować, uczyć się od nich. Nie wiadomo co przyniesie przyszłość, ale w tej chwili mamy świetny skład i wspaniałych kapitanów.

Rick Clement: z punktu widzenia kibiców w tym roku widać zupełnie inne podejście i dyscyplinę. Czy to uczciwe odczucie i jeśli tak, to co zmieniło się wraz z nowym menedżerem?

– Oczywiście, kiedy pojawia się nowy menedżer, to ludzie na stadionie, szczególnie przy takim menedżerze, jakiego mamy teraz, będą kochać styl gry, który prezentujemy. Zagraliśmy kilka świetnych spotkań w tym roku na Old Trafford, kiedy dosłownie można było wyczuć bicie serca w tym miejscu. To niezwykłe i nie obchodzi mnie co inni twierdzą na ten temat, według mnie każdy słucha kibiców w trakcie gry. Słychać, kiedy popychają cię do kolejnych działań i to sprawia ogromną różnicę. W niektórych ważnych meczach z tego roku, na przykład przeciwko Arsenalowi albo Liverpoolowi, potrzebowaliśmy tego dodatkowego czynnika, kiedy czuliśmy już zmęczenie i trudy spotkania. Kibice odgrywają ogromną rolę.

Mohammad Yassin: Old Trafford wydaje się inne w tym roku, bardziej onieśmielające i głośniejsze. Czy piłkarze zwracają na to uwagę i czy to co próbuje osiągnąć nowy menedżer dodaje wam wiary?

– Menedżer i trenerzy są tymi, którzy mówią, że musimy dać kibicom to, czego chcą, dać im coś, przez co podniosą się z krzesełek. Upewnijcie się, że robicie wszystko co możecie, aby kibice wyruszyli razem z wami w tę podróż. To zdecydowanie bardzo ważne, abyśmy ich słuchali. Nawet jeszcze przed spotkaniem słyszymy tłum na stadionie. Czasem, kiedy dopiero ubieramy getry i korki, to da się wyczuć atmosferę stadionu. To dla nas najważniejsze. Czasem zatrzymujemy się, żeby posłuchać i mówimy sobie, że musimy tam wyjść i dać tym ludziom to, po co tu przyszli. Myślę, że to dla nas jedna z najważniejszych kwestii. Mamy najlepszych kibiców na świecie, to pewne.

Bjarte Valen: chciałem cię zapytać, jak się czujesz po pierwszych siedmiu miesiącach z nowym menedżerem i w jaki sposób Erik różni się od innych trenerów, dla których grałeś w United…

– Pierwsze miesiące były inne. Kiedy graliśmy przygotowania do sezonu z nowym menedżerem, to pojawiło się wiele rzeczy, do których nie byliśmy przyzwyczajeni i z czasem zaczęliśmy się uczyć tego procesu i tego jak on przygotowuje się do spotkań. Jego sztab jest świetny, Mitchell, Eric Ramsey, Darren Fletcher, Steve McClaren. To naprawdę dobra grupa i mieszanka, która wyciąga najlepsze z piłkarzy. Wydaje mi się, że można to zauważyć w przypadku wielu graczy z pierwszego zespołu. Widzimy progres u wielu z nas i to bardzo cieszy. Ważne jest, abyśmy cały czas słuchali. W każdym kolejnym meczu musimy to wykorzystywać i cały czas przeć do przodu.

Jon Doherty: jak dobra była asysta Edersona (w meczu z Manchesterem City) i jak się poczułeś, kiedy piłka wylądowała w siatce?

– Wydaje mi się, że to jest coś, czego nigdy nie zapomnę i oczywiście chciałbym to powtórzyć. Chcę ponownie przeżywać takie chwile i oczywiście był to jeden z najbardziej szalonych dni mojego życia, zwłaszcza jeśli chodzi o kibiców. Udzielałem wywiadu i słyszałem, jak oni wciąż śpiewają. To naprawdę we mnie trafiło. Wróciłem do domu i cały czas myślałem „wow, to było szalone”. Nigdy wcześniej nie czułem takiej atmosfery – w swojej dość krótkiej karierze – i to wszystko dzięki wam.

Wai Chung: w poprzednim spotkaniu Carabao Cup przeciwko Villi, zdobyłeś piękną bramkę po sensacyjnej asyście od Garnacho. Czy spodziewasz się, że strzelisz więcej bramek w „drugiej części” sezonu? I czy mógłbyś w skali od 1 do 10 ocenić perspektywę tego, że Garnacho zostanie gwiazdą United?

– Zacznę od pierwszego pytania. Powinienem zdobywać więcej bramek. Menedżer rozmawiał ze mną na ten temat i pokazywał mi klipy, na których tłumaczył, jak mógłbym być bardziej efektywny w meczu: notować asysty, strzelać bramki. Kiedy zwracasz uwagę na pewne detale, to możesz częściej znajdować się w takich sytuacjach. Wiem, że mogę to robić. Zawsze lubiłem myśleć sobie o tym, jak zdobywam bramki, więc ważne jest, aby nad tym pracować. Kiedy menedżer mówi do ciebie o tym, to trzeba go słuchać i zacząć wprowadzać to w praktyce. Przekazuje nam naprawdę dobre informacje. Robi tak z wieloma piłkarzami, siada z nimi i na podstawie klipów tłumaczy – co robić, jak wpływać na różne sytuacje. Wskazuje wiele małych detali, które mogą pomóc piłkarzom i oczywiście dać im pewność siebie. Poświęca nam wiele czasu personalnie, nie traktuje nas tylko jak grupy ludzi.

Jeśli chodzi o Garnacho, to trudno na to odpowiedzieć. To kawał piłkarza i jeśli będzie twardo stąpał po ziemi, będzie cały czas się rozwijał oraz ciężko pracował, to może osiągnąć co tylko chce. Ma ogromny talent, a my musimy przypilnować, aby pozostał pokorny i cały czas ciężko pracował.

Dave Roylance: masz 26 lat, a więc wkraczasz w najlepsze lata swojej kariery. Co chcesz osiągnąć w przeciągu następnych pięciu lat i jak wyglądałby dla ciebie sukces?

– To dobre pytanie. Uważam, że najlepsze lata kariery – w zależności od tego, jak od siebie dbasz – są między 26 i 32 rokiem życia. Czuć, że coraz bardziej wydłuża się okres dobrej gry u piłkarzy. Sukcesem zawsze będą zdobyte trofea i to jest najważniejsza rzecz w klubie piłkarskim. Z menedżerem, którego obecnie posiadamy, mamy naprawdę dobrą okazję, aby rozpocząć tę podroż, szczególnie w tym roku. Mamy dobrą okazję, aby zrealizować swoje plany i zacząć naciskać. Czuję, że w tym roku możemy ruszyć i jest to stanowczo powtarzane przez naszych trenerów. Bardzo w to wierzą. Ostatnio napisałem wiadomość do Lisandro z gratulacjami, a on mi odpisał: „idziemy po następny”. Właśnie wygrał Mistrzostwo Świata, więc to pokazuje, jaka mentalność panuje w tej grupie.

Corey Mullen, 10 lat: jaki był do tej pory najlepszy moment twojej kariery? Twój debiut, gol w derbach Manchesteru, a może coś jeszcze innego?

– Wszystkie te chwile są dla mnie specjalne, nigdy ich nie zapomnę. Prawdopodobnie odpowiem po prostu, że widok mojej szczęśliwej rodziny, obserwowanie ich uśmiechów i to, że przychodzą na mecze. Zawsze, kiedy wracam do domu, to widzę uśmiech na twarzy mojej mamy: bardzo ją to cieszy. W mojej opinii to najlepsze, co może zrobić syn. Po prostu cieszę się, kiedy widzę ich szczęście. Moi dziadkowie w Szkocji oglądają każde spotkanie i o nic więcej nie mógłbym prosić.

Komentarze

Podobne wpisy

Najnowsze