Diogo Dalot to drugi zawodnik, który wziął udział w specjalnie przygotowanej konferencji prasowej dla kibiców. Przed ćwierćfinałem Carabao Cup z Charltonem odpowiedział on na kilka pytań fanów „Czerwonych Diabłów”.
Reprezentant Portugalii poszedł w ślady Scotta McTominaya, który wziął udział w podobnym wydarzeniu przed spotkaniem z Burnley. Dalot spotkał się z kibicami i odpowiadał na bardzo różne pytania.
Keith Hodgkinson: Diogo, to co można zauważyć w ostatnich spotkaniach, to zmianę ducha zespołu. Co zrobiliście jako grupa, aby osiągnąć taką atmosferę i jakie są realistyczne aspiracje na ten sezon?
– Po pierwsze chciałbym wam podziękować za przyjście. To dobra okazja, aby trochę więcej z wami porozmawiać. A skupiając się na duchu zespołu, to faktycznie się pojawił – to nie było coś wymuszonego. To pojawiło się naturalnie. Na boisku możemy zauważyć różne rodzaje relacji, które tworzą się pomiędzy piłkarzami, tak samo jak na ławce rezerwowych. Jest to coś, co pojawia się samo, a zwycięstwa ułatwiają ten proces. W naszej grupie naturalnie tworzyły się pewne relacje i uważam to za dobry znak, że potrafiliśmy coś na tym zbudować, szczególnie na boisku. Jedną z rzeczy, która zaimponowała mi najmocniej, kiedy tutaj przybyłem, była więź z kibicami. To co widziałem na stadionie było dla mnie wcześniej niespotykane. Opieraliśmy się na tym i oczywiście nadal jest dużo miejsca na poprawki, ale jesteśmy zadowoleni. Moje aspiracje zawsze będą takie same, kiedy jesteś w Manchesterze United, musisz mieć duże ambicje. Musisz wygrywać wszystko, we wszystkich rozgrywkach, w których bierzesz udział, ale z drugiej strony zdajemy sobie sprawę, że w tej chwili musimy być ostrożni. Czynimy progres, obraliśmy odpowiedni kierunek i musimy się go trzymać, szczególnie w tym sezonie. Uważam, że mamy sporą szansę na wygranie czegoś i po zakończeniu tego sezonu chcielibyśmy myśleć, że daliśmy z siebie wszystko, dostaliśmy się do finałów i wróciliśmy z jakimś trofeum.
Ian Stirling: czy wypożyczenie do Milanu było pomocne i jeśli tak, to jak pomogło ci po powrocie do United?
– Myślę, że jak do tej pory to był najważniejszy krok w mojej karierze. Po pierwsze, musiałem odzyskać formę meczową, ponieważ nie grałem przez długi czas. Powrócenie do rutyny grania co trzy dni też pomogło mi to wszystko poukładać w mojej głowie, zwłaszcza, że z tym też miewałem problemy przez kontuzje. Pójście do innej ligi było dla mnie dużym doświadczeniem, występowanie u boku innych dobrych piłkarzy sprawiło, że sam stałem się lepszy. Oczywiście kiedy mówimy o włoskiej piłce, to zawsze do głowy przychodzi gra defensywna i pojedynki taktyczne. Bardzo uważnie przyglądają się wszelkim detalom i myślę, że dzięki temu zyskałem nieco więcej wiedzy na temat samej gry. Jestem też gościem, który lubi się uczyć i nie boi się pytać. Miałem wtedy dobrą relację z menedżerem i starałem się uczyć od niego nowych rzeczy i to wyszło mi na dobre. Jednak najważniejsze było rozegranie regularnego sezonu, aby wrócić do pełnej sprawności.
Carl Nunnerley: dobrze jest widzieć cię w takiej formie. Jak duży wpływ miał na to menedżer?
– Bardzo duży, jak możecie sobie wyobrazić. Od kiedy przyjechałem na przygotowania do sezonu, wiedziałem, że muszę prezentować najwyższy poziom, aby grać tak jak on chce. Wydaje mi się, że dobrze pasuję do tego typu gry i rzeczy, o której prosi mnie na boisku. To pasuje do sposobu w jaki postrzegam piłkę nożną, co jest pomocne. Oczywiście jest on bardzo dobrym menedżerem. Chce, żeby każdy zawodnik był dostępny i prezentował najwyższy poziom fizyczny, więc muszę na siebie naciskać coraz bardziej. Szczególnie w trakcie przygotowań tak było, aby móc prezentować preferowany przez niego styl. Potem skupiliśmy się na progresie, nauce, słuchaniu tego o co nas prosił i robieniu tego. Myślę, że progres można zauważyć nie tylko u mnie, ale i u wielu innych zawodników, także całej drużyny i on oczywiście jest tego najważniejszą częścią.
Graham Smith: czym różni się przygotowanie do meczu z tak mało znanym rywalem jak Charlton w stosunku do rywala z Premier League?
– Myślę, że w dzisiejszych czasach zawsze będziesz dużo wiedzieć o rywalach, z którymi musisz się zmierzyć. Dzięki technologii możemy oglądać mecze Charltonu i jestem przekonany, że przygotujemy się tak samo, jak do spotkania w Premier League. Kwestie taktyczne będą takie same, więc popełnilibyśmy błąd, nie przygotowując się tak samo, zwłaszcza mentalnie, tak jak robimy to do meczów Premier League. Chcemy wygrać te rozgrywki. Po pierwsze, chcemy awansować do półfinału, a naszych rywali czeka mecz z Manchesterem United. Nie sądzę, aby była większa motywacja dla nich, niż mecz na Old Trafford, więc musimy się spodziewać tego, że dadzą z siebie wszystko i my też musimy tak zrobić, jeśli chcemy wygrać.
Deborah Henry: czy trudno było powrócić do klubowej piłki po Mistrzostwach Świata?
– Szczerze mówiąc, było dziwnie, ponieważ nie wiedziałem czego się spodziewać. Nigdy nie było takiej sytuacji po Mistrzostwach Świata. To był mój pierwszy turniej tego typu. Po pierwsze, dla mnie, to było ogromne i bardzo dobre doświadczenie, a pozostałe konkluzje zostaną wyciągnięte nieco później. Dla nas wyglądało to dobrze. Osiągnęliśmy kilka dobrych wyników, prezentujemy się dobrze zarówno indywidualnie, jak i zespołowo. To taki sam problem dla nas, jak i dla innych klubów, więc wiele będzie zależeć od pozostałych czynników. To będzie miało duże znaczenie, jeśli chodzi o zachowanie formy fizycznej, ponieważ czeka nas do rozegrania sporo spotkań. To były dobre, ale trudne rozgrywki, więc mam nadzieję, że uda nam się zachować odpowiednią formę.
Nathaniel Yates: jak motywujesz się przed spotkaniem i jak menedżer wpłynął na zespół?
– To dobre pytanie. Kiedy wygrywasz, jest łatwiej, wszyscy są w dobrym humorze, zmotywowani. Chodzi o momenty, kiedy sprawy nie idą po twojej myśli i w tej kwestii wykonaliśmy dobrą pracę, parę razy odbijając się po takiej sytuacji. W tym sezonie było kilka wyników, których się nie spodziewaliśmy, szczególnie na początku sezonu i to jak pracowaliśmy po nich jest jedną z największych różnic, którą zauważyłem. W przeszłości przegrywaliśmy sporo spotkań, w tym sezonie też się to zdarzało, ale nasza reakcja była inna i to sprawia, że będziemy na lepszej pozycji jako klub, jako piłkarze, sztab, menedżer. Kiedy sprawy nie idą po twojej myśli, musisz się odbić i to jest największa zmiana jaką zauważyłem od momentu mojego przyjścia tutaj.
Brian Houten: jestem pewny, że często słyszysz, że Premier League jest najlepsza na świecie. Grałeś już w trzech topowych ligach, naprzeciwko wielu, wielu europejskim rywalom. Zgadasz się z tym stwierdzeniem?
– Tak, zgadzam się, że to prawdopodobnie najlepsza liga do grania, jeśli jesteś piłkarzem, który lubi ekscytację, intensywność, bałagan, zapchany terminarz. Jeśli masz taką mentalność, to jest najlepsza liga. Jednak nie jesteśmy wszyscy tacy sami i oczywiście są zawodnicy, którzy wolą inne ligi. Dla mnie osobiście, po graniu w tych trzech ligach, najlepsza jest właśnie Premier League, bo lubię takie intensywne terminarze. Lubię sposób, w jaki ludzie z Anglii żyją tą grą, to jak wszyscy rozmawiają o Premier League. To tak jakby świat zatrzymywał się w weekend, aby to oglądać i chyba za to pokochałem ten kraj oraz ligę. Cieszę się jednak, że miałem również okazję gry w Portugalii i we Włoszech, ponieważ doświadczyłem różnych kultur i muszę powiedzieć, że kochałem też grę we włoskiej lidze. Wiele się nauczyłem. Powiedziałbym też, że we Włoszech to są bardziej pojedynki menedżerów, a w Anglii pojedynki piłkarzy. Bardziej skupiamy się na zawodnikach, indywidualnościach, bramkach, które oni strzelają, asystach, a we Włoszech wszystko kręci się wokół menedżerów. Ten trener chce pokonać tego trenera. Taktycznie ten trener jest lepszy od tamtego. W ten sposób to postrzegam, ale to nie sprawia, że Włochy są lepsze albo gorsze. Muszę jednak przyznać, że wolę grać w Premier League.
We Włoszech jest też cieplej…
– Odrobinę. [śmiech]
Mehfux Ahmed: w ciągu ostatnich sześciu miesięcy pojawiło się wielu nowych zawodników, w tym graczy klasy światowej, takich jak Casemiro, Eriksen, Martinez, który jest teraz Mistrzem Świata, Antony i Varane, który przyszedł sezon wcześniej. Jak pomogli ci zostać lepszym piłkarzem i jaki mają wpływ na szatnię?
– To co wy widzicie z zewnątrz jest tym, co my doświadczyliśmy w środku. To zawsze pozytyw, mieć w szatni piłkarzy, którzy wygrali Ligę Mistrzów, a teraz Licha zdobył Mistrzostwo Świata. Taka zwycięska mentalność musi zapanować w zespole i wynieść nas na wyższy poziom. Tam właśnie chcemy się znaleźć. Oni grali w wielkich klubach i wygrali wiele trofeów. Kiedyś też chciałbym być gościem, który powie: „okej, wygrałem taką ilość rozgrywek z Manchesterem United. Mam takie doświadczenie w wygrywaniu pucharów”. Taka mentalność podpowiada im też, kiedy jest czas na robienie danych rzeczy, kiedy powinniśmy się nieco zrelaksować, a kiedy mocniej naciskać. Takie doświadczenie bardzo nam pomaga, a dla kibiców bardzo ekscytujące jest oglądanie piłkarzy takich jak oni. Uważam, że w tym sezonie budujemy dobry skład. Mamy odpowiednią mentalność i miejmy nadzieję, że uda nam się zbudować mentalność zwycięzców co uważam za nasz cel.
Marc Henry: macie w składzie zwycięzców Mistrzostw Świata i Mistrzostw Europy, ale jak ważne byłoby zwycięstwo w Carabao Cup w kontekście długoterminowego rozwoju tej drużyny?
– Uważam, że wygrywanie trofeów powinno być dla nas obsesją. Myślę, że wy jako kibice, którzy jesteście tutaj dłużej niż ja, o wiele lepiej czujecie, że musimy coś wygrać. Ten klub opiera się na zwycięstwach. Chodzi o walkę o każdy puchar, jaki możemy podnieść. Carabao nie jest mniej ważny niż Liga Mistrzów czy Liga Europy. Oczywiście to inna skala, ale chcemy wygrać. Oczywiście aby dotrzeć na Wembley, trzeba przejść przez trudną ścieżkę. Wiemy, że nie będzie łatwo. Chcemy jednak stawiać te małe kroki. I każdy kolejny krok chcemy stawiać z przekonaniem, że idziemy w odpowiednim kierunku. Realia są takie, że nie jesteśmy w tym miejscu, w którym chcielibyśmy się znajdować. Aby tam dotrzeć, musimy budować na małych rzeczach i myślę, że te rozgrywki mogłyby być pierwszym wielkim krokiem, szczególnie że jest to pierwszy puchar w tym sezonie i jesteśmy bardzo blisko zdobycia go. Musimy mieć taką mentalność, aby podejść do najbliższego meczu jak do spotkania Premier League albo finału Ligi Europy. Tak powinno być i miejmy nadzieję, że za jakiś miesiąc będziemy mogli dzięki temu świętować.
Komentarze