manutd.com

Erik ten Hag nie gryzie się w język. Mocny wywiad dla „The Times”. „Nie wiem, czy De Gea będzie moim pierwszym wyborem”

Damian Domitrz
Zmień rozmiar tekstu:

Erik ten Hag na łamach „The Times” udzielił mocnego i głośnego wywiadu, w którym nie gryzł się w język i zaprezentował kilka innych opinii niż te, które przedstawiał w trakcie sezonu na łamach klubowej telewizji. Holenderski szkoleniowiec powiedział m.in., że nie jest pewny, czy De Gea będzie w przyszłym sezonie jego pierwszym wyborem.

Podczas rozmowy z Henrym Winterem, holenderski szkoleniowiec ujawnił się jako obsesyjnie zmotywowany i skrupulatny we wszystkim, co robi. Menedżer Manchesteru United omówił różne tematy, w tym relacje ze swoim ojcem biznesmenem. Nie obyło się zaskakujących odpowiedzi na temat De Gei, Maguire’a, Wan-Bissaki, nadchodzącego finału Pucharu Anglii, Johana Cruyffa i sir Aleksa Fergusona.

PIERWSZY MECZ Z BRENTFORD:

– Mecz z Brentford na początku sezonu był nie do zaakceptowania. Nienawidziłem samego siebie. Ostatecznie to ja jestem odpowiedzialny za ten występ. Moją odpowiedzialnością jest, by ustalić wymagania i zaszczepić w drużynie mentalność zwycięzców. Tymczasem w przerwie przegrywaliśmy 0:4! Myślałem sobie, „co wy robicie?!” Tak, to ja byłem odpowiedzialny. Nienawidzę menedżerów, którzy wygrają mecz i mówią, że to ich zasługa, a kiedy przegrywają, to zrzucają winę na piłkarzy. Nie! Wygrywamy i przegrywamy razem. Mając dumę, nie możesz zachowywać się tak jak my przeciwko Brentford. Mogę zaakceptować porażkę, szczególnie na początku nowej ery.

– Piłkarze muszą przyzwyczaić się do stylu gry, nowego menedżera i nowego sztabu trenerskiego. Zatem porażka może przyjść, ale nie taka. Widzieliśmy piłkarzy, którzy się poddali. Sporo zapłaciliśmy, by zanotować dobry występ, a ostatecznie tego nie zrobiliśmy. Płacąc bardzo dużo, oczekujesz jeszcze więcej. Nasz sposób był gry był nie do zaakceptowania. Nie powinniśmy się tak zaprezentować.

OJCIEC BIZNESMEN:

– Ojciec założył własną firmę i dwa lub trzy razy prawie zbankrutował, więc nie zawsze było wygodnie. Ale przetrwał, walczył, był tak zdeterminowany. Zbudował firmę zatrudniającą ponad stu pracowników, która ostatecznie odniosła sukces. Jednym z jego sloganów była „jedność”. Jeżeli chcesz odnieść sukces, musisz skonstruować jedność pośród swoich pracowników. Im mocniej trzymasz się razem, tym większe osiągasz sukcesy. Rodzina ma na ciebie wpływ, to oczywiste. Dzięki temu mam szacunek i etykę pracy. Ale mój ojciec nie stymulował mojej kariery sportowej. Wolał, żebym poszedł na uniwersytet, ale ja chciałem grać w piłkę. Takie było moje marzenie. Musiałem walczyć o swoje marzenie, bo było nielogiczne w głowie mojego ojca.

– Czy ostatecznie interesował się piłką? Tak. Teraz jednak interesuje się bardziej. Po zakończeniu mojej kariery w Twente, stał się członkiem zarządu tego klubu i pomógł mu. Nigdy nie chciał tego zrobić podczas mojej kariery. Jego myślenie nie było nastawione na sport. Zawsze pracował w firmie, w domu i w ogrodzie. Nie pamiętam go niepracującego. Nigdy nie grał ze mną w piłkę. Na mecze przychodził tylko raz w roku – gdy byliśmy mistrzami. Mówiąc szczerze, w każdym sezonie młodzieżowym byłem mistrzem. Więc raz w roku przychodził na stadion.

– Rodzice moich kolegów przychodzili, ale rozumiałem to. Mój ojciec musiał wykarmić stu pracowników i wszystkie rodziny. Wziął za to odpowiedzialność. Jestem dumny z bycia Tukkersem [rodowitym mieszkańcem Twente – wyj. red.]. Tukkersi są bardzo skromni. Amsterdamczycy są pewni siebie. Uważają, że Amsterdam to centrum świata. Naprawdę tak sądzą. Do pewnego stopnia to prawda. Mieliśmy imperium, wiele kolonii, podobnie jak Anglicy. Z Holandii pochodzi wielu słynnych marynarzy.

KREOWANIE LIDERÓW:

– Miałem 15 lat i codziennie jeździłem rowerem do Enschede i z powrotem – po 14 kilometrów w każdą stronę. Czasami byliśmy sprytni i wsadzaliśmy rower do autobusu, żeby wrócić. Nie było tak jak teraz, że wszystko jest zorganizowane. Wiele klubów tworzy dzieciakom sztuczny świat i nie buduje ich charakterów w odpowiedni sposób. Umieszczałem piłki w siatce i kilka pachołków na środku boiska, i mówiłem 12 oraz 13-letnim zawodnikom: „Ok, to zależy od was, zróbcie trening”. Wycofywałem się. Chciałem zobaczyć, kto jest liderem. Czy są sprytni w nawiązywaniu kontaktów, angażowaniu innych, organizowaniu. Chciałem, żeby przez godzinę się bawili.

– Tworzenie liderów jest ważne, bo piłka nożna to gra przetrwania. Często rozmawia się o tym, dlaczego w Niemczech Bayern zawsze zostaje mistrzem. Jak myślicie? Bo wierzą w wygrywanie. Zawsze chodzi o Mannschaft, drużynę, współpracę. Nie ma nikogo ważniejszego od zespołu. Są odporni, radzą sobie ze wpadkami i walczą do samego końca.

JOHAN CRUYFF:

– Ach, Cruyff… Cruyff miał największy wpływ na Holendrów i wielki wpływ na świat piłki. Myślał twórczo, kreatywnie, dokonywał niespodziewanego, ale zawsze stał za tym plan. To była jedna ze wspaniałych umiejętności Cruyffa. Spotkałem go jako 13-latek. Zaprosili dziesięć zespołów z każdego regionu Holandii. Nas z Twente Cruyff uczył główkować. Drużynę z Amsterdamu z kolei uczył dryblować. Drużynę z Rotterdamu podawać, a inne zespoły dośrodkowywać i wykańczać akcje. Transmitowano to w telewizji. W studiu wywiązała się dyskusja.

Ten Hag powiedział wtedy Cruyffowi, że menedżerowie muszą uważać, by za bardzo nie krzyczeć na młodych zawodników, choć dobrze jest im stawiać kolejne wyzwania.

– Jeśli będą ciągle popełniać te same błędy, powinieneś być w stanie się z nimi skonfrontować. Drugą stroną jest holenderska mentalność. Kiedy trener coś mówi, zawodnicy zawsze się z tym zgadzają, ale potem tego nie robią. Mówiąc szczerze, byłem jednym z nich.

– Czy zawsze byłem perfekcjonistą? Tak. Chodzi o branie odpowiedzialności. Kiedy Fred Rutten opuścił Twente w czerwcu 2008 roku, klub powiedział mi, że muszę wszystko przygotować, bo będą szukać nowego trenera. Skontaktowali się ze Stevem McClarenem, ale zajęło to trochę czasu i ostatecznie kontrakt podpisał dopiero na dzień przed rozpoczęciem sezonu. Zorganizowałem resztę. Wziąłem odpowiedzialność. Zawsze biorę.

SIR ALEX FERGUSON:

– Byłem świadomy, co mnie czeka w Manchesterze United. Doinformowałem się. Po odejściu sir Aleksa kultura tego klubu zmieniła się. Jedną z największych zalet sir Aleksa było ustanawianie wysokich standardów. Chciałem to przywrócić, by wszyscy w tej organizacji funkcjonowali na jak najwyższych standardach. Piłkarze również.

– Rozmawiam z Fergusonem regularnie. Dzieli się ze mną swoją opinią i bardzo się z tego cieszę. Biorąc pod uwagę jego doświadczenie i inteligencję, warto z nim rozmawiać. Wiele się od niego nauczyłem, bo to prawdziwa legenda. Stanowi dla mnie inspirację, jak sobie z tym radzić. Podzielam jego myślenie. Jeśli chcesz być zwycięzcą, musisz w żołądku długo trawić porażkę. Nie możesz przegrać. Jeśli przegrywasz, kwestionujesz wszystko, a ja najpierw patrzę zaczynam od siebie i patrzę w lustro. Źle śpię, szczególnie po wieczornych meczach. Mecz musi z ciebie zejść. A ja już myślę o kolejnym dniu, kolejnym spotkaniu, jak się przygotować i jaką zwrotną przekazać grupie, a czego nie mówić. Muszę to zrobić w odpowiednim tonie.

– Myślę, że zawsze się kontroluję. Jeden z moich menedżerów ds. komunikacji powiedział mi: „Każdemu na stadionie mogą puścić nerwy, ale nie menedżerowi.” Nawet gdy sędziowie lub piłkarze popełnią błąd, muszę się kontrolować. Teraz gdy mamy VAR, nie mam tak dużego wpływu na decyzje arbitrów. Należy więc skoncentrować się na grze, na piłkarzach i instruowaniu swoich trenerów. Kiedy daję się ponosić emocjom, robię to celowo. Wysyłam w ten sposób wiadomość do moich piłkarzy. Zaczynam mieć wpływ na ich poczynania na boisku.

CZY PO ODEJŚCIU CRISTIANO RONALDO W MANCHESTRZE UNITED JEST LEPIEJ?

– Jeżeli to zaobserwowałeś, to jest to twoja opinia. Oczekuję, by moja drużyna była pro-aktywna, dynamiczna i zdeterminowana. Wielokrotnie widziałem taki Manchester United, dlatego tak mi się to podoba. Nie możemy być usatysfakcjonowani. Przed nami jeszcze długa droga, ale zdecydowanie wreszcie pokazujemy swoją mentalność.

MARCUS RASHFORD:

– Co zrobiłem? Ożywiłem go? To niesamowicie dobry piłkarz. Jego zdolności wykończeniowe są na wysokim poziomie. Stworzyłem kulturę, w której będzie dowoził. Później go zmotywowałem i skonstruowałem model gry pod niego. Nie zapominajmy też o przygotowaniu fizycznym. Kiedy te cztery aspekty się zgadzają, Marcus Rashford będzie strzelał gole. Potrafi grać jako środkowy napastnik, jako lewoskrzydłowy i jako prawoskrzydłowy. Jeśli spojrzymy na jego statystyki, to strzela zewsząd. Bardziej komfortowo czuje się jednak jako środkowy napastnik lub lewoskrzydłowy.

– Potrzebujemy obok niego jeszcze jednego piłkarza z taką ekstra zdolnością wykańczania akcji. Może to być piłkarz z naszego składu lub musimy takiego kupić.

MASON GREENWOOD:

– Pokazał, że umie strzelać gole, ale decyzja co do jego przyszłości nie należy do mnie.

TRANSFERY:

– Słyszę przyśpiewki kibiców o rodzinie Glazerów. Ale to nie moja sprawa. Gdy spojrzymy na inwestycje w Premier League, latem wydaliśmy jak inne zespoły. Zimą nie zrobiliśmy nic. Wypożyczyliśmy piłkarzy, ale gdzie się nie obejrzysz, to wszyscy zainwestowali w to, by znaleźć się w czołowej czwórce a my nie. Nie można tego zignorować. Jeżeli chcemy być konkurencyjni w tej lidze, musimy inwestować. Potrzebuję transferów, owszem.

– Jadon Sancho może być jak nowy transfer. Miał problemy fizyczne oraz mentalne. Jako menedżer musisz stworzyć kulturę, która wszystkim podpasuje. Inną dla każdego. Jednocześnie wychodząc na boisku, musimy pokazać jedność.

HARRY MAGUIRE:

– Szanuję jego profesjonalizm, status kapitana i znaczenie w reprezentacji Anglii, ale ma ogromną rywalizację w postaci Raphaela Varane’a, który jest fantastyczny. Varane cztery razy wygrał Ligę Mistrzów. To mówi samo za siebie. Nikt nie byłby zadowolony z takiej sytuacji. On też nie jest. Zawsze daje z siebie wszystko na treningach. Radzi sobie z tym dobrze. Jako kapitan jest ważny dla tego składu.

– Czy zostanie? Powiedzmy, że cieszę się że mam go do dyspozycji, bo kiedy go potrzebujemy, to wykonuje swoją pracę. Ale decyzję odnośnie przyszłości musi podjąć sam.

AARON WAN-BISSAKA:

– Popracowaliśmy nad jego charakterem, stworzyliśmy z nim więź i wtedy zaczął nabierać motywacji. Dostał szansę, wykorzystał ją i od tamtego momentu bardziej wierzy w swoje umiejętności.

DAVID DE GEA:

– Nie daje mi tego, czego chcę. Obecnie futbol wymaga od bramkarzy więcej. Obserwując największe zespoły, widzimy, że bramkarz musi potrafić rozgrywać. Musi być dodatkowym obrońcą, inaczej rywalowi bardzo łatwo jest założyć pressing. De Gea musi się poprawić. W wielu meczach pokazał jednak postęp.

– Na pewno będzie tu w przyszłym sezonie, ale nie mogę powiedzieć, że będzie moim pierwszym wyborem, ponieważ w takim klubie jak Manchester United rywalizacja musi występować na każdej pozycji. Nie da się rozegrać ponad 60 spotkań jedenastoma piłkarzami. To niemożliwe. Na każdą pozycję musimy mieć po dwóch graczy.

FINAŁ FA CUP I DOŚWIADCZENIE Z WEMBLEY:

– To było fantastyczne doświadczenie. Mam szczęście, że mogę jechać na Wembley. WEMBLEY! Powiedziałem już piłkarzom, czego doświadczyłem jako dziecko. Teraz wszystkie mecze są transmitowane. Pamiętam, że gdy dorastałem, to wieczorami dostawaliśmy 20-minutowy skrót. W pełni transmitowano tylko półfinały i finały, gdy grał twój kraj. Ale FA Cup w Holandii zawsze było transmitowane w pełni. Ten puchar ma ogromną reputację. To coś wyjątkowego.

– Pamiętam mecz Manchesteru United przeciwko Brighton w 1983 roku. Grał wtedy Arnold Muhren! Obejrzałem wiele finałów Pucharu Anglii. To tradycja i naprawdę nie mogę doczekać się tego meczu.

– Wiem, ile znaczy powstrzymanie Manchesteru City przed zdobyciem potrójnej korony. Ale nie chodzi o powstrzymanie City. Chodzi o to, byśmy wygrali FA Cup. Chcemy budować własne dziedzictwo i swoją erę.

Komentarze

Podobne wpisy

Najnowsze