14 sierpnia piłkarze Manchesteru United zgłosili się do ośrodka treningowego w Carrington. W dniu, którym miał być dniem wolnym. To wtedy poznali bezwzględność Erika ten Haga.
TREŚĆ ARTYKUŁU ORYGINALNA: AUTOR – Mark Critchley
Dzień wcześniej, tuż po godzinie 20.30 czasu polskiego i niedługo po tym, jak zabrzmiał końcowy gwizdek po porażce 0:4 z Brentfordem, do skrzynek pocztowych pracowników znajdujących się w ośrodku treningowym wpadł e-mail informujący, że pierwsza drużyna zamelduje się w siedzibie o dziewiątej rano.
To, co nastąpiło po ich przybyciu, stało się częścią folkloru dotychczasowej kadencji Erika ten Haga – blisko 14-kilometrowy bieg dla każdego członka drużyny, który cierpiał z powodu upokorzenia w zachodnim Londynie, z udziałem nowo mianowanego menedżera klubu z Old Trafford.
Wiadomo, co wydarzyło się później. Wygrana z Liverpoolem, a następnie pierwsze trofeum od pięciu lat i ostatecznie trzecie miejsce w Premier League, którego nie przewidziałoby wiele osób w tamten niedzielny poranek.
Łatwo byłoby zidentyfikować to jako moment, w którym rozpoczęła się era Erika ten Haga – punkt zwrotny, jeśli wolicie – ale gdy zapytałem tych, którzy znajdują się blisko szatni, to zasugerowali, że to była część szerszej zmiany kulturowej, która już trwała.
Kilka miesięcy później Scott McTominay zapytany o mecz z Brentfordem, odpowiedział: – Gdy przegrywamy, to przegrywamy wszyscy razem. To była część tego procesu.
To poczucie zbiorowej odpowiedzialności i wspólnoty było kluczowym elementem dotychczasowej kadencji Ten Haga. Pewnym zaskoczeniem było na przykład, że nawet niewykorzystani zawodnicy po porażce 0:4 byli zmuszeni do przebiegnięcia 13,8 km.
Wycisk na sesji treningowej następnego dnia nie jest już niczym niezwykłym w Carrington. W rzeczywistości jest to norma.
Pod wodzą holenderskiego szkoleniowca ci, którzy rozegrali znaczną liczbę minut z ławki, biorą udział w regeneracji po meczach przegranych, wygranych lub zremisowanych. Reszta drużyny musi ukończyć sesję kondycyjną o wysokiej intensywności. Jest tam dużo biegania.
Poprzednicy Ten Haga nie mieli podobnych metod. Większość trenerów po meczach woli obniżyć intensywność jednostki treningowej, o ile w ogóle jakaś sesja jest. Idea stojąca za tą metodą jest jednak prosta – pomaga utrzymać spójny poziom sprawności i przygotowania całej drużyny.
Przykładowo, jeśli zawodnicy, którzy pozostali na ławce rezerwowych w sobotę, w niedzielę mają tylko lżejszą sesję treningową, to po odbyciu taktycznych przygotowań przed meczem w piątek, przez trzy dni w tygodniu są nieaktywni. W porównaniu do piłkarzy wyjściowej jedenastki, ich poziom sprawności się cofa.
Niektórzy gracze, którzy brali udział w takich sesjach treningowych, opisywali je jako brutalne. Nie tylko najcięższe w całym tygodniu, ale jedne z najcięższych, jakich doświadczyli w karierze.
I choć można by oczekiwać, że niektórzy zawodnicy zaczną narzekać, gdy po kilku meczach na ławce rezerwowych następuje wyczerpująca praca na boisku treningowym, to jednak docenia się fakt, że nadrobienie w ten sposób obciążenia fizycznego pomaga nadrobić lukę pomiędzy rezerwowymi a graczami z pierwszej jedenastki.
W końcu jest to gra zespołowa, a Erik ten Hag chce, aby każdy zawodnik czuł się częścią tego, co chce z tym klubem osiągnąć. Wiele mówi się o zmianach w przedmeczowej rutynie Manchesteru United. Drużyna spotyka się teraz na Old Trafford na 3,5h przed meczem, zamiast nocować w hotelu.
Zawodnicy przed meczem cieszą się wspólnym posiłkiem, co pomaga budowie więzi, a także dostają w ten sposób dodatkową noc ze swoimi rodzinami.
Niedawno ujawniono, że strefa gościnna na Old Trafford na trybunie sir Bobby’ego Charltona została przekształcona w salon dla zawodników, aby pomieścić przedmeczowe przygotowania Erika ten Haga.
Te przygotowania są bardzo skrupulatne. Osoby zaznajomione z metodami Ten Haga wyróżniają skupienie, które stosuje w swojej pracy. Mówią, że to jego najbardziej imponująca cecha.
W ciągu tygodnia jego pracownicy muszą być w Carrington już o 8 rano. Mitchell van der Gaag, asystent, często stawia się wcześniej, a jedenastogodzinne dni pracy nie są niczym niezwykłym. Po meczu Erik ten Hag często ogląda go od razu, aby natychmiast rozpocząć przygotowania do kolejnego starcia.
– On nie wybiera niczego poniżej najwyższego poziomu – mówi jedna z osób, która blisko z nim współpracowała, wypowiadając się anonimowo w celu ochrony relacji.
Poza nominacjami dla Van der Gaaga i Steve’a McClarena, Ten Hag dokonał minimalnych zmian personalnych w zespole zaplecza Manchesteru United i zdecydował się zachować większość obecnego personelu.
Jest opisywany jako przystępny. Jego drzwi zawsze są otwarte na spotkania w cztery oczy.
Dyscyplina ma u niego ogromne znaczenie, w tym kontrola informacji. Ten Hag chce, by Manchester United był zwartym okrętem, z którego niewiele wycieka. Według jednego ze źródeł, nie jest zainteresowany długimi analizami na temat wpływu, jaki wywarł wewnątrz klubu.
Przecieki znajdowały się dość nisko na liście problemów Manchesteru United po przybyciu holenderskiego szkoleniowca, jednak było kilka poważnych kwestii dyscyplinarnych do rozwiązania.
W okresie rządów Ole Gunnara Solskjaera można było odnieść wrażenie, że zawodnicy mają zbyt wiele swobody, przez co problemem była czasami punktualność. Stłuczenia i urazy powodowały natomiast, że zawodnicy chętnie unikali rywalizacji w meczu.
“Żadnych ustępstw” to fraza, której jedno ze źródeł używa regularnie, opisując podejście Ten Haga. Gdy pojawiały się podobne kwestie, jego reakcja była szybka i niesympatyczna. Spóźnienie Marcusa Rashforda na sylwestrowe spotkanie z Wolverhampton Wanderers w zeszłym sezonie było tego najlepszym przykładem.
Tamtego dnia Erik ten Hag ostro potraktował Rashforda, odstawiając go od wyjściowego składu, aby dać przykład reszcie drużyny, ale także sprowokować reakcję samego zawodnika.
Przesłanie do Rashforda według jednego źródła brzmiało tak: – Ok, jesteś coś winien tej drużynie. Wtedy Marcus Rashford był zdeterminowany, by się odpłacić. Marcus wszedł z ławki i strzelił jedynego gola.
Był to rodzaj reakcji, której jego poprzednicy nie byli w stanie wywołać. Później trzy główne decyzje – pozwolenie na odejście Cristiano Ronaldo, odstawienie i ostatecznie zdegradowanie Harry’ego Maguire’a oraz usankcjonowanie odejścia Davida de Gei – nie pozostawiły graczom Manchesteru United wątpliwości do tego, kto tam rządzi.
Wszystkie te decyzje były w pełni autorytarne, w tym późna zmiana zdania w sprawie Davida de Gei. Ten Hag początkowo był otwarty na pozostanie hiszpańskiego bramkarza na mniejszych warunkach, ale pod koniec sezonu zmienił zdanie i nadał priorytet podpisaniu kontraktu z Andre Onaną. Tym samym De Gea odszedł. Podobnie było w przypadku Cristiano Ronaldo i Maguire’a. Decyzja należała do Holendra, ale spotkała się z pełnym poparciem władz klubowych.
Zarządzenia dotyczące transferów do klubu są bardziej oparte na współpracy, nawet jeśli wpływ Ten Haga wydaje się oczywisty. Spośród pięciu głównych nabytków z zeszłego lata, tylko Casemiro nie był wcześniej powiązany ani z Ten Hagiem, ani z holenderską piłką nożną i został zakontraktowany dopiero wtedy, gdy przedłużająca się pogoń za Frenkiem de Jongiem wydawała się skazana na niepowodzenie.
Schemat powtórzył się tego lata, bo Onana grał pod wodzą Ten Haga w Ajaksie. Mason Mount mierzył się nim w Eredivisie podczas wypożyczenia do Vitesse Arnhem, a Rasmus Hojlund był reprezentowany przez agentów Ten Haga – SEG International podczas negocjacji w sprawie jego przeprowadzki z Atalanty za 64 miliony funtów.
Minionego lata to jednak Ten Hag zidentyfikował większość celów. Lisandro Martinez, Christian Eriksen oraz Antony byli piłkarzami wybranymi przez niego. Aktualne okno transferowe było bardziej wspólnym wysiłkiem. Nie jest tajemnicą, że Harry Kane był preferowanym celem Ten Haga na pozycję środkowego napastnika, ale Holender nie miał nic przeciwko sprowadzeniu Rasmusa Hojlunda – patrzcie na przykład Casemiro.
Jednym z obszarów, w którym Ten Hag ma władzę absolutną, jest przydzielanie numerów. Numer Hojlunda wciąż nie został ujawniony. Dział handlowy Manchesteru United wolałby, aby dostał jakikolwiek numer, by zmaksymalizować sprzedaż koszulek, ale wciąż czeka na decyzję Holendra.
Mount otrzymał “siódemkę” od swojego menedżera podczas negocjacji z Chelsea, które zakończyły się kwotą w wysokości 55 milionów funtów. Świetnym przykładem jest też Kobbie Mainoo. 18-latek dostał numer 37 – odwrócenie 73 z poprzedniego sezonu – co ma być odzwierciedleniem tego, jak bardzo jest ceniony.
Gdy Mainoo wróci do zdrowia po niefortunnej kontuzji odniesionej podczas przedsezonowej porażki z Realem Madryt, oczekuje się, że dołączy do Alejandro Garnacho, stając się produktem akademii, wychowanym przez Ten Haga na regularnego zawodnika pierwszej drużyny. Nie będzie jednak ostatnim takim zawodnikiem.
Pod koniec ubiegłego sezonu Ten Hag przeprowadził indywidualne spotkania z wybranymi, obiecującymi talentami z akademii, w tym między innymi z Sheą Laceyem, Jayce’em Fitzgeraldem i Harrisonem Parkerem, który jest teraz związany z Manchesterem City. Synowie Darrena Fletchera, Jack i Tyler, podążają w przeciwnym kierunku.
Spotkania były okazją dla młodych ludzi do porozmawiania z Ten Hagiem twarzą w twarz, ale także dla Holendra, aby nakreślić im, czego od nich oczekuje i co jest wymagane, aby stać się pełnoprawnym zawodnikiem pierwszej drużyny oraz przedstawić im jego wizję przyszłości klubu.
Wizja ta obejmuje dobrze prosperującą drużynę młodzieżową. Odkąd przyszedł do Manchesteru United, oczekiwania wobec akademii wzrosły.
Kiedy jedna z młodzieżowych drużyn United zremisowała z klubem, którego akademia jest postrzegana jako słabsza, Ten Hag natychmiast chciał odpowiedzi. Powiedziano mu, że zawodnicy drużyny przeciwnej byli starsi niż zawodnicy United, na co odpowiedział prostym komunikatem: nie chodzi o bycie starszym lub młodszym, chodzi o bycie lepszym.
Ten Hag wie jednak, że po pierwsze jest częścią struktury pod kierownictwem dyrektora generalnego Richarda Arnolda i dyrektora sportowego Johna Murtougha, skupionej w kilku korytarzach w Carrington, która prowadzi klub w nowym kierunku.
A po drugie, co najważniejsze, miniony sezon nie był bezapelacyjnym sukcesem i wciąż pozostaje wiele do zrobienia.
Kilka miesięcy temu takim przesłaniem zakończyło się spotkanie w Landmark Hotel w Marylebone, gdy podsumowano sezon, który rozpoczął się parą druzgocących porażek, ale zakończył się prawdopodobnie najbardziej bolesną z możliwych. Po tym jak Manchester United nie powstrzymał Manchesteru City przed zdobyciem potrójnej korony oraz powtórzeniem ich sukcesu i przegrał 1:2 w finale Pucharu Anglii na Wembley, Ten Hag zebrał zawodników i pracowników, aby zastanowić się nad kampanią.
Ton jego przemówienia był optymistyczny. Menedżer podkreślał, że zawodnicy powinni czerpać satysfakcję z tego, co osiągnęli, zapewniając sobie powrót do Ligi Mistrzów i zdobywając trofeum, ale było to dalekie od świętowania.
Ten Hag powiedział zebranym, że tego dnia jego zespół został pokonany przez świetną drużyną, która wspięła się na wyżyny, jakie Manchester United musi osiągnąć, jeśli ponownie chce rywalizować na najwyższym poziomie.
Jedno ze źródeł posiadających wiedzę na temat tego spotkania podsumowuje istotę przemówienia Ten Haga: – Idźcie i bawcie się dobrze na wakacjach, ale potem wracajcie, bo musimy k**** pracować. Teraz nadszedł czas na poważną pracę.
Komentarze