Podczas drugiej części konferencji prasowej Erik ten Hag ocenił postawę Hannibala Mejbriego w ostatnich meczach Manchesteru United. Holenderski szkoleniowiec porównał też sytuację Sancho do sytuacji Antony’ego oraz zdradził szczegóły kontuzji Lisandro Martineza.
DRUGA CZĘŚĆ KONFERENCJI PRASOWEJ ERIKA TEN HAGA PRZED LIGOWYM MECZEM Z CRYSTAL PALACE:
Erik, twoja linia obronna jest teraz mocno osłabiona, bo wielu graczy wypadło z powodu kontuzji. Czy w zespole U-21 są piłkarze, którym się przyglądasz i którzy mogliby wejść teraz do składu?
– Nie, w tym momencie nie ma nikogo takiego. Natomiast sądzę, że nie mamy problemów na środku obrony. Gorzej jest z bokami obrony – tam faktycznie mamy problemy.
Niepokoją cię rezultaty drużyny U-21? Przechodzą ostatnio trudny okres. Uważasz, że brakuje tam jakości?
– Widzicie, że mamy wielu graczy, którzy mogliby grać dla U-21. Dan Gore, Omari Forson – obaj z nami trenują. Obaj grali w okresie przygotowawczym i poradzili sobie naprawdę dobrze. Facundo Pellistri i Alejandro Garnacho też mogliby grać dla tego zespołu.
Ostatnie dwa mecze to dwie wygrane i w obu tych wygranych swój udział miał Hannibal grający w pomocy. Przeciwko Burnley przebiegł 12,9 km, więcej niż jakikolwiek z twoich piłkarzy w tym sezonie. Jak duże robi na tobie wrażenie? Jaką wiadomość wysyła całej drużynie poprzez swój wkład w grę? Wykorzystał swoją szansę, pokazał swoje atuty, ale co to mówi reszcie drużyny?
– Myślę, że to bardzo dobra wiadomość dla zespołu. Tego wymagamy i muszą to być nasze standardy. Kiedy grasz na tej pozycji, musisz dużo biegać, aby osiągnąć sukces. Szczególnie gdy rywalizujesz przeciwko klubom, które lubią utrzymywać się przy piłce. Hannibal jest bardzo dobrze przygotowany fizycznie, ma wkład w ostatnie dobre występy i wyniki.
Czy jesteś zaskoczony tym, jak szybko zaadaptował się w drużynie? Mecz przeciwko Burnley był chyba jego drugim spotkaniem w wyjściowej jedenastce w Premier League.
– Nie sądzę, że stało się to szybko, bo zanim tu przyszedłem, to on już był w pierwszym zespole. W zeszłym roku zaliczył debiut, był na wypożyczeniu, więc w tym roku wykonuje progres. To dlatego zasłużył na szansę i ją wykorzystał. Musi poprawiać swoją grę za każdym razem i pokazywać mi dowody na to, że zasługuje, by grać. To samo dotyczy każdego zawodnika w składzie.
Chciałbym zostać przy temacie Hannibala. Dostał się do składu wyłącznie przez to, że inni gracze byli kontuzjowani. Natomiast są też piłkarze, którzy spisują się lepiej w meczach niż na treningach. Potrzebują rywalizacji, by grać lepiej. Może tak to działa w jego przypadku? Może po prostu musiał przeczekać, bo przed nim znajdowali się inni dobrzy gracze?
– Są takie sytuacje, gdy inni piłkarze są nad tobą w hierarchii. Ale to normalne i dobre, że wewnątrz panuje rywalizacja. Dzięki temu piłkarze są bardziej zmotywowani i dają z siebie więcej. Hannibal wykonał świetną pracę dla zespołu i wniósł tyle, by dobić do naszego poziomu w ostatnich dwóch meczach.
Wygląda na to, że ma w sobie sporo agresji, coś w rodzaju zwycięskiego nastawienia. Czy właśnie tej agresji nie brakowało wam w ostatnich meczach?
– Uważam, że w ostatnich dwóch meczach podejście mojego zespołu było zupełnie inne od tego z wcześniejszych spotkań.
Czy opłata za transfer i nazwisko są dla ciebie ważne w kontekście ustalania składu? Bo wydaje się, że w niedawnej przeszłości tak było. Piłkarze, którzy kosztowali dużo, wymagali ciągłej gry w pierwszym składzie.
– To prawda. Ja nie patrzę na status, patrzę na występy. Patrzę na to, co do drużyny wnoszą poszczególni piłkarze. Mają moje zaufanie, ale nie na zbyt długo. Powiedzmy, że jesteś tak dobry jak twój ostatni mecz. Jeśli ktoś nie spodoba mi się przez kilka spotkań z rzędu, to wtedy prawdopodobnie wprowadzę innego piłkarza. Musimy rozmawiać, jak piłkarze mają wykorzystywać swoje pozycje. I oni sami muszą się nad tym zastanawiać. Nie jestem menedżerem, który boi się stawiać na zawodników. Widzieliśmy to w dwóch pierwszych meczach sezonu, gdy w wyjściowej jedenastce stawiałem na Garnacho.
Wracając do Antony’ego, jak obecnie się czuje mentalnie? Nie będzie zdekoncentrowany przez te wszystkie zarzuty, bo to dość poważne oskarżenia?
– Nie mogę ci nic powiedzieć w tym momencie. Najpierw musi wrócić do klubu.
Nie rozmawiałeś z nim w ostatnich tygodniach?
– Rozmawialiśmy, ale trudno po takich rozmowach wyrobić sobie opinię, jak się czuje pod względem mentalnym.
Czy możesz powiedzieć, wybiegając w następny tydzień, jak ważne będzie ocenienie jego stanu przed powrotem do gry?
– Hipotetycznie. Tak jak mówi nasze oświadczenie, musimy trzymać się od tego wszystkiego z dala.
W kontekście Lisandro Martineza, w oświadczeniu możemy przeczytać, że początkowo nabawił się urazu w meczu z Arsenalem, a później zagrał jeszcze przeciwko Brighton i Bayernowi. Czy stało się to z tego powodu, że powiedział ci, iż jest gotowy do gry? Zaryzykowałeś i wystawiłeś go do gry. Odwróciło się to przeciwko tobie, bo teraz wypada na dłuższy czas.
– Zrobiliśmy konkretną diagnozę, tak samo stało się podczas zgrupowania reprezentacji Argentyny. Dopiero teraz wyszło, że problem jest poważniejszy. To bardzo smutne, przede wszystkim dla Lisandro, ale również dla zespołu, bo nie był w tych meczach gotowy na 100%. Myślę, że zrobiło to ogromną różnicę, bo to nie był Licha Martinez, którego oglądaliśmy w pierwszym sezonie w Manchesterze United. Wiele daje tej drużynie, podnosi jej poziom. Jeżeli jeden zawodnik obniży loty, to wtedy cały występ zespołowy będzie gorszy.
Ludzie przyglądają się sytuacji Antony’ego i widzą, że wraca do zespołu po poważnych oskarżeniach. Z drugiej strony masz problem dyscyplinarny z Sancho, który nie jest częścią grupy. Jak wyjaśnisz nam różnicę tych dwóch sytuacji?
– Te problemy nie mają ze sobą nic wspólnego. Zupełnie nic. Z jednej strony mamy problem wewnętrzny, z drugiej zewnętrzny.
Komentarze