Obecny sezon był bardzo pechowy dla Lisandro Martineza. Argentyńczyk nie gra w piłkę od września z powodu odnowienia kontuzji kości śródstopia, której początkowo doznał 13 kwietnia w meczu Ligi Europy przeciwko Sevilli. Środkowy obrońca zbliża się do powrotu na boisko, co wyznał w długim wywiadzie dla MUTV, w którym opowiada m.in. o swojej rodzinie i czasie spędzonym poza boiskiem.
Po pierwsze, jak się czujesz? Jak przebiega twoja rehabilitacja?
– Cóż, czuje się bardzo dobrze. Jeśli chodzi o moją rehabilitację, to przebiega świetnie, tak jak bym tego chciał. Czuje się silny, robię wszystko dobrze z moim fizjoterapeutą, który jest niesamowity, tak samo jak dział medyczny w klubie, który opiekował się mną od pierwszego dnia. To było bardzo ważne. Wszystko jest dla mnie perfekcyjne.
Świetnie to słyszeć. Spędziłeś długi czas bez grania. Jak się czujesz, oglądając drużynę, gdy jednocześnie jesteś kontuzjowany?
– Cóż, to trochę dziwne dla mnie, bo kocham być na boisku i walczyć z drużyną i kibicami, wszyscy razem. Musimy jednak to zaakceptować. Muszę wspierać drużynę, pomagać im, kiedy mnie potrzebują, mogę dać także jakąś radę. Trzeba być pozytywnym, bo to bardzo ważne, by wnosić dobrą energię do drużyny.
Więc to była twoja robota, oprócz powrotu do zdrowia?
– Tak, dokładnie. Taka jest też moja mentalność, by każdy był w dobrym nastroju. Zawsze staram się pomagać drużynie.
Pomagałeś także innym kontuzjowanym zawodnikom? Amad wyjawił bowiem, że bardzo go wspierałeś?
– Tak, oczywiście. Zawsze staram się pomagać każdemu, patrząc także na detale. Patrzę na to, co się dzieje dookoła. Być może jest coś, co da się poprawić. Możesz wtedy dać jakąś radę lub pomóc swoim doświadczeniem. Zawsze będę pomagał, nieważne komu.
Czas spędzony poza boiskiem może dać ci więcej okazji na pracę na siłowni lub oglądanie filmików [taktycznych]. Jak wykorzystałeś ten dodatkowy czas, który miałeś?
– Kocham ten klub, to miejsce, czuję się wdzięczny, że mogę tu być codziennie. Kocham spędzać czas z fizjoterapeutą, człowiekiem od koszulek, kolegami z drużyny, każdym. Lubię także z każdym rozmawiać, słuchać ich i uczyć się. Spędzałem także czas z moją rodziną w Argentynie. Było dla mnie bardzo ważne, by poczuć miłość mojej rodziny. Kocham moją rodzinę, więc bardzo się cieszę.
Personalnie, jak dużym testem charakteru był ten proces rehabilitacji?
– To trudne, bardzo trudne. Szczególnie gdy jest to prawie sześć i pół miesiąca. Czuję się jednak silny. Moja rodzina daje mi dobre wartości i mówią, by nigdy się nie poddawać. To tylko czyni mnie silniejszym. Jest trudno…ale nie ma wymówek, taka jest część piłki. Musimy to zaakceptować, być pokornymi. Teraz jest czas na jeszcze cięższą pracę, choćby na siłowni lub analizowanie taktyczne. Również jako osoba, kocham się rozwijać, bo samorozwój pomoże ci także na boisku.
Odkąd zostałeś profesjonalnym piłkarzem, uważałeś się za twardy, zdeterminowany charakter. Co pomogło ci ten charkter zbudować? Zdawać by się mogło, że twoja rodzina brała w tym duży udział.
– Cóż, pochodzę z pięknej rodziny z wielkimi wartościami: respekt, pokora, wdzięczność i docenianie każdej sekundy życia. Mój tata, dziadek, mama, wielu ludzi. Od początku mojego życia mój tata powtarzał, że możesz się rozwijać od każdego. Trzeba walczyć o swoje jedzenie, zawsze mi tak mówił. Staram się walczyć i być dobrą osobą, dzielić się miłością z ludźmi dookoła i być przykładem dla każdego. Chcę wygrywać i dawać z siebie wszystko. Moja rodzina jest bardzo ważna.
Wcześniej mówiłeś, że jadąc na trening, myślisz o piłkarzach z akademii, bo przypominasz sobie, co cię tu przyniosło. Czy wciąż to robiłeś w czasie rekonwalescencji?
– Oczywiście, codziennie, niezależnie od czasu. To ważne, bo pamiętam, jak zaczynałem. Wow. Mówiąc o tym, czuję wiele emocji. To bardzo ważne dla mnie.
Podasz przykład, o czym myślałeś, jadąc do centrum treningowego w Carrington?
– Bycie wdzięcznym. Musisz być wdzięczny. Spójrz na to miejsce, ten herb, ten stadion, ludzi, kibiców, pasję. Musisz po prostu walczyć dla swoich ludzi, dla każdego. Nie chodzi tylko o ciebie, chodzi o miliony ludzi. Musisz jednak mieć stopy na ziemi i wciąż pracować, nie przestawać. Nie ma wymówek i tyle.
Jak mówiłeś, miałeś dwie kontuzje w tym samym miejscu. Biorąc to pod uwagę, czy chodzi teraz tylko o bycie cierpliwym i upewnienie się, że jesteś w stu procentach zdrowy przed powrotem na boisko?
– Tak, z pewnością musimy być cierpliwi. Wiem, że już wkrótce powrócę.
Jakie są twoje cele na resztę sezonu dla ciebie i dla drużyny?
– Moja mentalność jest taka, że musimy wygrywać wszystko. Oczywiście odpadliśmy z Ligi Mistrzów, jesteśmy zawiedzeni, ale teraz musimy wygrywać każdy mecz. Trzeba osiągnąć wszystko, co możemy.
Komentarze