Argentyński stoper zdobył pierwszego gola w karierze dla swojej reprezentacji i przyczynił się do jej awansu do półfinałów Copa America.
Lisandro Martinez jest jednym z najważniejszych zawodników „Czerwonych Diabłów”, a jego absencja na boisku spowodowana kontuzją była jedną z przyczyn, dla których podopieczni Erika ten Haga nie spełnili oczekiwań kibiców.
20-krotni mistrzowie Anglii zakończyli ubiegłą kampanię Premier League na ósmej pozycji, tracąc szansę na występy w przyszłej edycji Ligi Mistrzów tuż przed Bożym Narodzeniem. Argentyńczyk wybiegł na boisko tylko 14 razy ze względu na ciągnące się za nim kontuzje. Na szczęście mogliśmy go zobaczyć w akcji podczas zwycięstwa w finale FA Cup przeciwko Manchesterowi City, gdzie rozegrał 73 minuty na Wembley w Londynie.
Pomimo tak znikomej liczby występów, 26-latek znalazł miejsce w wyjściowej jedenastce w kadrze Argentyny, prowadzonej przez Lionela Scaloniego. Do tej pory nie opuścił żadnego spotkania w tegorocznym turnieju Copa America. Natomiast zeszłego wieczoru obrońca Manchesteru United pierwszy raz w swojej reprezentacyjnej karierze wpakował piłkę do siatki rywali.
– Zdobycie pierwszego gola dla swojego kraju jest niesamowitym uczuciem. Walter Samuel (asystent trenera) zasugerował mi, abym podczas wykonywania pierwszego rzutu rożnego podbiegł do dalszego słupka, dlatego tak to się potoczyło – powiedział obrońca „Albicelestes”.
– W dzieciństwie nie mieliśmy za dobrych warunków do gry, dlatego musieliśmy to robić na pastwiskach i dzielnicach. Dlatego umiemy się przystosować. Nawet gdy nie możemy grać tak, jak byśmy chcieli, potrafimy strzelać bramki – podsumował Martinez.
Wynik starcia reprezentacji Argentyny z Ekwadorem zakończył się wynikiem 1:1. Zwycięzcę musiał wyłonić dopiero konkurs jedenastek, w których „Biało-Błękitni” okazali się lepsi, wygrywając 4:2, głównie dzięki dwóm obronionym rzutom karnym przez golkipera Aston Villi Emiliano Martineza.
Komentarze